wtorek, 31 marca 2015

Rozdział osiemdziesiąty siódmy - Louise.

-Wytłumacz mi jeszcze raz, czemu nie mogliśmy polecieć?-spytał Gabe, na ułamek sekundy odrywając wzrok od drogi i zerkając na mnie. Zaśmiałam się.
-Pytasz o to trzeci raz. Samochód jest bardziej praktyczny, masz możliwość spędzenia czasu ze swoją ukochaną maszyną, poza tym w drodze do Edynburga musimy zatrzymać się w Jedburgu. Obiecałam Wrenowi i Lyn, że odwiedzimy ich babcię.-wyjaśniłam z szerokim uśmiechem.
-Co my mamy do powiedzenia babci Wrena i Lyn?-zdziwił się Gabe. Wywróciłam oczami.
-Zobaczymy. Po prostu mamy ją pozdrowić od tych dwojga i przekazać list od ich mamy.-uśmiechnęłam się.-Czemu ci to tak przeszkadza?
-Nie przeszkadza. Tylko obawiam się, że będziemy musieli w tym wypadku znaleźć nocleg w Jedburgu. Do Edynburga dojedziemy jutro rano.
-Myślisz, że tak długo nam zejdzie u pani Elliot?-uniosłam brew. Chłopak tylko wzruszył ramionami.
-Nigdy nie wiadomo.-przyznał. Pokręciłam głową i pocałowałam go w policzek.-Starsze panie są nieprzewidywalne.
-Nic to nie zmieni.-zaśmiałam się.-I tak spędzimy cudowny czas, a Jedburg jest wart zobaczenia, uwierz mi.-odparłam podekscytowana.
Gabriel tylko pokręcił głową i nie odpowiedział. Kilka minut jechaliśmy w milczeniu, kiedy zaczęłam przysypiać. Oparłam głowę o okno i spoglądałam na mijane samochody. Gabriel tylko się ze mną droczył, ta jazda była spełnieniem jego marzeń. Myślał teraz tylko o nawierzchni, kołach wozu i o tym, jak będzie w Szkocji, mogłam się o to założyć. A ja? Chciałam być tak podekscytowana, jak udawałam przed Gabrielem. Ale to było niemożliwe. Moje myśli krążyły wokół pojawienia się Aarona i Cedrica. Dlaczego Austria? Dlaczego teraz? Co się stało, że postanowili wyjść z ukrycia? Chyba, że było to przypadkowe, ale bardzo w to wątpiłam. Tacy ludzie jak synowie Carlisle'a nie popełniają błędów. Żadnych.

Zapadłam w końcu w sen. Na początku widziałam tylko góry, bez wątpienia Szkockie Highlands. I czułam się szczęśliwa. Ktoś przytulił mnie od tyłu.
-Gabriel...-szepnęłam i odwróciłam głowę, aby go pocałować. Ale to nie Gabriel mnie przytulał. Zrobiłam krok do tyłu. Nawet Glen zdziwiłby mnie mniej. Ale Cedric?
-Cześć, Louise.-uśmiechnął się do mnie tak promiennie, jak w najlepszych czasach naszej przyjaźni.-Tęskniłem za tobą, mała przyjaciółko.
-Nie, ty... nie.-nie mogłam wydusić z siebie nic więcej.-Nienawidzisz mnie.
-To prawda.-przyznał chłopak, kiwając głową.-Zabiłaś mojego ojca. Zniszczyłaś wszelkie moje plany na przyszłość, sprawiłaś, że musiałem spędzić długi czas w osamotnieniu, z dala od życia, które tak lubiłem.
-Należało ci się.-odparłam, zbierając się w sobie.-Chciałeś... a raczej Twój ojciec chciał, żebyś objął władzę zamiast Rady.
-A ty chciałaś zgarnąć to wszystko dla siebie i nie mogłaś do tego dopuścić. Dlatego sprzymierzyłaś się z Robertem. Rozumiem.
-Nie chciałam tego wszystkiego tylko dla siebie.
-Na pewno, Louise?-postać Cedrica zaczęła się rozmywać, a sen uciekać.-Chciałaś dobrze, tak? Nie oszukuj się. Zależało ci zawsze na władzy, zawsze...
Cedric zniknął. Pojawił się nowy sen. Nie, tym razem to była wizja. Ale różniła się od tych poprzednich. Miałam pewność, że moje poprzednie wcielenie, na które teraz patrzyłam, nie było Everild. Dziewczyna siedziała na drewnianej, mokrej podłodze, zakuta w łańcuchy. Po ruchach podłogi i zapachu wiedziałam, że jesteśmy na statku. Obdarte ubrania dawnej mnie przywodziły na myśl piratów (tę myśl odrzuciłam od razu, była zbyt nierozsądna), handlarzy niewolników lub rozbitka. Miałam nadzieję, że wszystko się wyjaśni.
Pod pokład zeszli dwaj elegancko ubrani mężczyźni, w strojach marynarki wojennej z epoki. Powiedzieli coś do dziewczyny, ale nie mogłam stwierdzić co, gdyż mówili za cicho. Usłyszałam tylko słowo "admirał". Potem złapali ją i rozkuli, aby zaprowadzić ją na pokład, a potem do jednej z głównych kajut. Chciałam dostrzec twarz admirała, bo zakładałam, że o niego chodziło, ale zanim mi się to udało, samochód podskoczył na jakiejś dziurze, a ja się obudziłam.

Sprawy w Jedburgu załatwiliśmy całkiem szybko i do Edynburga dojechaliśmy jeszcze tego samego dnia. Pani Elliot zaprosiła nas na herbatę i zasiedzieliśmy się u niej dłużej niż planowaliśmy, ale mimo wszystko był to dobrze spędzony czas. Zerknęłam na Gabriela, który wyglądał przez okno, obserwując nocne życie Edynburga. Babcia Lyn dała mi dobrą radę na temat, o którym nie powinna wiedzieć, kiedy Gabe był pochłonięty rozmową z kuzynem mojej przyjaciółki, Garym.
-To co robimy jutro?-Gabriel położył się na łóżku i spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem.-Zakładam, że poza zwiedzaniem i zachwycaniem się musimy jeszcze poszukać księgi?
-Dobrze zakładasz.-zaśmiałam się i położyłam obok niego.-Ale myślę, że połączymy jedno i drugie po prostu.
-Skąd będziesz wiedziała, że się do niej zbliżamy?
-Na wyczucie. Magiczna intuicja, która zaczyna działać, gdy znajdę się blisko czegoś lub kogoś, kogo chcę aktualnie znaleźć.-wyjaśniłam w skrócie.
-Coś jak zabawa w ciepło-zimno?-Gabriel zmarszczył brwi, a ja się zaśmiałam i pokiwałam głową.
-Coś w tym stylu. Ale nie wiem czy będzie w Edynburgu. Równie dobrze może być w zupełnie innym mieście lub miasteczku, gdzieś na północy albo na wyspach. Może nawet nie ma jej w Szkocji.-przyznałam.
-W końcu ją znajdziemy.-obiecał blondyn z szerokim uśmiechem i pocałował mnie delikatnie. Nie protestowałam. Bogowie, nawet nie przyszłoby mi to do głowy, nie tutaj, nie teraz.
Ale jednak ciemne myśli pojawiły się w mojej głowie.Czułam się zbyt szczęśliwa. Szkocja, Gabe, idealny wyjazd. To nie mogło trwać wiecznie, coś będzie nie tak, wiedziałam to. Nie wiedziałam jeszcze tylko co.

Stało się półtora tygodnia później, w Portree na wyspie Skye.
Codziennie dzwoniłam do Florence albo ona dzwoniła do mnie. Jej telefon na temat dziwnych snów zdecydowanie nie poprawiły mi humoru, biorąc pod uwagę moje spotkanie z Cedem we śnie. Teraz mieliśmy dwa problemy na głowie i nie mogliśmy udawać, że w Szkocji będziemy bezpieczni.
-Wiedeń wydaje się spokojny.-raportował Wren przez telefon.-Nie znaleźliśmy żadnych śladów ich obecności, ale boję się, że jeszcze coś może się stać.
-Mogą pojawić się w innym miejscu.-podpowiedziałam.-Zastanawiałam się, czy nie lepiej by było, gdybyśmy wysłali patrole do wszystkich ważnych miast? Na razie stolic, a potem pomyślimy co dalej.
-To nie jest głupi pomysł. Porozmawiam z Radą. Robert powinien się zgodzić, ale nie wiem czy pozostali też przyjmą to entuzjastycznie. Nie przepadają za zwiększonymi patrolami w swoich miastach.
-Zdaję sobie z tego sprawę. Ale jeśli ty ich nie przekonasz...
-To ty to zrobisz. Albo wyślemy Florence.-Wren zaśmiał się z tej wizji i nie mogłam tego nie podzielić.
-Zobaczymy. Porozmawiaj z Robertem.-rozłączyłam się.
Schowałam telefon do kieszeni i rozejrzałam się w poszukiwaniu Gabriela, ale nigdzie go nie zauważyłam. Z jednej strony mógł po prostu wejść do któregoś ze sklepików, żeby kupić pamiątki dla całej swojej rodziny i przyjaciół, jak to miał w zwyczaju. Z drugiej, mogło mu się coś stać. Jeśli zaatakował go Cedric... musiałam odpędzić od siebie tę myśl. Szybkim krokiem ruszyłam przed siebie, zaglądając do wszystkich sklepików, jednocześnie wybierając numer Gabriela. Nie odbierał.
Spróbowałam jeszcze raz wybrać jego numer, ale wpadłam na kogoś i telefon wypadł mi z ręki. Schyliłam się i wydukałam przeprosiny podnosząc się.
-Nic się nie stało, najdroższa.-odpowiedziała osoba, na którą wpadłam. Spojrzałam na mężczyznę.
Glen.
-Jesteś cała?-spytał, przyglądając mi się z delikatnym uśmiechem. Rozpoznawał mnie, byłam tego pewna.
-Tak.-odpowiedziałam szybko.-Przepraszam jeszcze raz.
Spuściłam wzrok i usiłowałam go wyminąć. Złapał mnie za rękę i moją pierwszą myślą wtedy był Gabriel, który w każdej chwili mógł się pojawić. A przynajmniej miałam taką nadzieję.
-Dobrze cię znowu widzieć, Kenna.-powiedział i uśmiechnął się do mnie szeroko.
-Musiałeś mnie z kimś pomylić.-wyrwałam rękę i odsunęłam się od niego.-Nie znam żadnej Kenny.
-Z nikim cię nie pomyliłem. Louise, Mckenna, Everild, Ana, Eleanor... Było ich dużo. Ale znałem każdą, najdroższa.
-To jest przeszłość.-warknęłam. Chciałam tylko, żeby Glen sobie poszedł. Bałam się go. Nie, nie dlatego, że mógłby zrobić mi krzywdę. Bałam się, że oczaruje mnie tak jak Everild i zniszczy wszystko, co miałam.-To wcielenie jest inne. Dlatego proszę cię uprzejmie, abyś mnie zostawił. Muszę znaleźć Gabriela.
-Co jakiś czas tak mówisz.-Glen uśmiechnął się ironicznie.-Co jakiś czas szukasz Gabriela.
-Jakim cudem możesz pamiętać to wszystko?-uniosłam się.-Jakim cudem pamiętasz każde wcielenie i co wtedy robiłam? Ja pamiętam ledwo jedno!
-Jest szansa, że nigdy nie będziesz pamiętała wszystkich. Idź szukać Gabriela.
-Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
-Przyjdź do portu jutro, około szóstej. Wszystko ci opowiem, obiecuję.-posłał mi czarujący uśmiech. Będę musiała wymyślić co powiem Gabrielowi... Nie chciałam go oszukiwać, ale pragnęłam też poznać odpowiedzi. Może Glen wie, gdzie jest księga lub po prostu zdradzi mi coś, co może być wskazówką.
-Dobrze.-zgodziłam się.-Jutro.
Odwróciłam się i odeszłam od Glena w momencie, gdy Gabriel wyszedł zza rogu z torbą z pamiątkami.
-Czego chciał ten facet?-spytał, gdy ruszyliśmy w stronę hoteliku.
-Próbował mi coś sprzedać.-skłamałam i od razu uznałam to za moje najgorsze kłamstwo w historii.-Nie warto się przejmować.
-Mam wrażenie, że kiedyś już go spotkałem.-Gabriel zmarszczył brwi.
-Musi ci się wydawać.-zaśmiałam się i pocałowałam go szybko.
Powinnam zadzwonić do Flo, ale nie wiedziałam co jej powiedzieć. Porozmawiam z nią po powrocie. A na razie musiałam skupić się na spotkaniu z Glenem i wyciągnięciu od niego informacji na temat księgi.