Żartowałyśmy z tym epilogiem. :D wracamy do was z drugą częścią. Przygotujcie się na więcej zaskoczenia, więcej magii i więcej intryg :D
Gabriel się nie ocknął, więc Louise zabrała go do szpitala. Wszyscy zaczęli się zbierać. Trzeba było ukryć wszelkie ślady magii, lecz jedyne o czym mogłam myśleć to Lola. Razem z Evanem, Keeganem i dwoma łowcami wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy do Liverpoolu. Łamiąc większość przepisów drogowych, bardzo szybko znaleźliśmy się pod naszym domem. Zauważyłam ludzi John'a oraz łowców pilnujących naszego domu. Evan podszedł do jednego samochodu, ja natomiast ruszyłam do domu. Gdy weszłam do domu usłyszałam gwar rozmów. Zajrzałam do salonu, gdzie Robert, Kira i Christian dyskutowali o czymś zawzięcie. Przy oknie stał Aaron. Wszyscy spojrzeli na mnie i zamilkli.
-Nie żyje. To koniec. Wszystko poszło zgodnie z planem. - powiedziałam, rozglądając się po pomieszczeniu.
-W kuchni. - powiedziała Kira, uśmiechając się przyjaźnie. Od razu ruszyłam do kuchni. Grace stała razem z Eliasem przy kuchence, smażąc naleśniki. Wren pił kawę, a Louis... trzymał na kolanach Lolę, która mu zawzięcie opowiadała o tym, że naleśniki w kształcie ludzkich organów smakują lepiej od naleśników-zwierzątek.
-Mama! - Lola zeskoczyła z kolan Louisa i podbiegła do mnie. Wzięłam ją na ręce i przytuliłam mocno. Po chwili dołączył do nas Evan.
-Tak bardzo za Tobą tęskniliśmy. - powiedział cicho Evan, a Lola wtuliła się w niego.
-Wow, Florence. Masz córkę. - powiedział Keegan. - Wren!
-Miło Cię widzieć... żywego. -powiedział Wren z uśmiechem i zamknął go w 'braterskim uścisku'.
-Dużo się zmieniło. - mruknął Keegan i spojrzał na mnie.
-Gabriel jest w szpitalu z Louise. - zmieniłam uparcie temat. -Zniósł to gorzej niż przypuszczaliśmy.
-O czym rozmawiają Kira, Robert i reszta? - przerwał mi Evan, a ja spojrzałam na niego zirytowana.
-O tym co dalej z Radą. - odpowiedział Louis, marszcząc brwi gdy Evan bez słowa wyszedł z pomieszczenia. - Flo, pojadę teraz do Gabriela, nie ma sensu, żeby Louise siedziała z nim sama.
-Jasne. - skinęłam głową i posadziłam Lolę na krześle, w momencie gdy Grace nałożyła jej naleśniki na talerz.
-Grace, jedziesz też? - spytał Louis, będąc już przy wyjściu.
-Nie... zostanę pomóc jeszcze. - mruknęła cicho, wyjmując syrop klonowy. Były demon tylko uśmiechnął się lekko i wyszedł.
-Coś nie tak z Evanem? - spytał Elias, podając mi kubek ciepłej kawy. Spojrzałam na niego z wdzięcznością.
-Ostatnio to wszystko. - mruknęłam, spoglądając na jedzącą Lolę.
-Nigdy nie spodziewałem się, że zostaniesz matką w tak młodym wieku. - powiedział Keegan, uśmiechając się lekko. Wyglądał prawie tak jak go zapamiętałam. To zabawne, że komuś takiemu uległam tyle lat temu.
-Ludzie się zmieniają. - mruknęłam cicho.
-Pójdziemy do salonu. - powiedział Wren. - Chodź, stary. Rada pewnie chce Cię poznać.
Spojrzałam na nich gdy wychodzili.
-Dobra. Co jest między Tobą i Louisem? - spojrzałam na Grace, która upuściła łyżeczkę.
-Też to zauważyłaś? - spytał Elias, a ja przytaknęłam. -No to się nie wywiniesz, Grace.
-Wydaje wam się. - Grace wywróciła oczami. - Jestem na strasznym kacu alkoholowo-moralnym. To nie ma nic wspólnego z Louisem. Po prostu mam zwolniony system reagowania.
-Ta, jasne. - mruknął rozbawiony Elias.
-Oj dajcie jej spokój. - mruknęła Lola, przeżuwając naleśnika. -Przecież wujek Louis kocha siebie i swoje skrzypce i nic więcej. Po za tym jest socjopatą. Ma zaburzenia psychiczne spowodowane utratą swojej mocy z którą był związany przez tyle lat. Skoro on nie jest w stanie kochać to nie da też się pokochać. Wiecie, to taka głęboka psychologia.
Nasza trójka spojrzała zaskoczona na Lolę, która jak gdyby nigdy nic przeżuwała swoje naleśniki.
-Och dajcie spokój, czytałam sporo. Opiekunka Aarona dawała mi wszystkie książki. I miałam netflixa więc chill. Ze mną w porządku jak zawsze. - mruknęła Lola, kończąc naleśniki.
-Dobra, wymiękam. To dziecko ma taką zdolność wprowadzania w zakłopotanie, że szkoda gadać. - westchnęła Grace.
-Dekkera z krwi i kości. - mruknęłam, biorąc ja na ręce. - Chodźmy dowiedzieć się o czym debatuje Rada.
-Przejmę kiedyś dowództwo w Radzie. - powiedziała Lola.
-Nie wątpię w to. - uśmiechnęłam się lekko, gdy weszłyśmy do salonu. -Jakie wnioski?
-Robert zostaje w Radzie. - powiedziała Kira. -Aaron za współprace zostaje uniewinniony, ale pod nadzorem, powrót Keegana do świata żywych usprawiedliwimy potrzebą ukrycia się przed pojmanym przestępcą. Zostałam również włączona do Rady. Musimy teraz tylko wprowadzić wszystko w życie i zająć się procesem drugiego syna Carlise'a.
-Musimy się zbierać. - powiedział Evan.
-Nie chcesz mi powiedzieć, że Ty też jedziesz. - spojrzałam na Evana z wyrzutem.
-Mam swoje obowiązki. - mruknął Evan, wstając.
-Obowiązki są dla Ciebie ważniejsze niż rodzina widzę. - wywróciłam oczami.
-To dziwne, że jeszcze nie lecisz pilnować swojej szkoły. - odciął się Evan.
-Bo tylko Dekkerowie stawiają władzę i pozycję nad własną rodzinę. - warknęłam i wyszłam z salonu. Spojrzałam na swoją córkę. - Co byś chciała porobić?
-Pojechać do Twojego wujka! - uśmiechnęła się promiennie. Ruszyłyśmy na górę, gdzie Lola przebrała się w strój księżniczki i ruszyłyśmy w drogę. Podczas drogi Lola opowiadała co robiła będąc więziona. Głównie zajmowała się nią opiekunka Aarona, która starała się odwrócić jej uwagę od tego, że jest porwana. Grała na skrzypcach dopóki zirytowany Cedric jej nie zabronił. Gdy dojechałyśmy do posiadłości Sary i Johna, Lola zaczęła mi robić wykład na temat chemii organicznej. Na szczęście Sara od razu wyszła nas powitać. Wzięła Sarę na ręce i przytuliła ją mocno.
-Jak my wszyscy za Tobą tęskniliśmy. - powiedziała po chwili.
-Spokojnie. - Lola uśmiechnęła się. - Nikt nie zabije słodkiej czterolatki z ponadprzeciętnym ilorazem inteligencji.
-W dodatku takiej skromnej. - zaśmiała się Sara i zaprosiła nas do środka. W salonie siedziała siostra Johna, razem z najstarszą córką.
-John i Kira wrócą razem. - powiedziała Sara. - Coś bardzo ważnego ich zatrzymało. Evan przyjedzie z Mattem i Eloise. Zjecie z nami kolację, prawda?
-Prawda! - zgodziła się radośnie Lola i spojrzała na Sage i Charlie. - Kim jesteście?
-Charlie jest siostrą Johna, a Sage jest jej najstarszą córką. - powiedziała Sara. -U góry jest jeszcze Mia i Erin które właśnie się uczą.
-Masz trójkę dzieci? - spytała Lola. - Masz męża?
-Mam trójkę dzieci. - zaśmiała się Charlie. -Męża nie mam.
-Musicie przyzwyczaić się do Loli, jest bardzo, bardzo inteligentna. - uśmiechnęłam się. Lola zaczęła zadawać mnóstwo pytań Sage i Charlie. A potem Erin i Mii które do nas dołączyły. Postanowiłam pomóc Sarah która przygotowywała kolację. Po jakimś czasie dołączyli do nas Matt z Eliasem, Elo natomiast zaczęła bawić się z Lolą i swoimi kuzynkami. Bracia John'a pojawili się w momencie gdy zaczynaliśmy już jeść.
-Nie czekamy na tatę? - spytał Elias, nakładając sobie sałatki. Siedzieliśmy w rodzinnej atmosferze. Rodzina John'a odpuściła stare dzieje pomiędzy nimi i wydawało się, że pokochali Sarę od pierwszego wejrzenia. Nawet mnie i Lolę, traktowali jak rodzinę. Brandon był zauroczony Lolą, która zasypywała go pytaniami. W końcu otworzyły się drzwi a w nich stanęli John z Kirą i jakimś nieznajomym młodzieńcem o charyzmatycznym spojrzeniu, w ustach miał papierosa, natomiast druga ręka trzymała płaszcz. Wszyscy spojrzeli na John'a który był zdenerwowany.
-Moi drodzy... poznajcie Romana Benneta. Pierworodne dziecko mnie i Sary. - powiedział cicho. Wszyscy spoglądali niepewnie to na John'a, a to na zaskoczoną Sarah.
-Jesteś zbyt ładny, żeby umrzeć na raka płuc spowodowanego paleniem. - powiedziała cicho Lola.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz