****
Kiedyś w liceum.
E:Siedziałem po turecku, pod swoją szafką, kończąc wypracowanie i czekając aż Sally skończy lekcję. Przyjaźniłem się z Sally od małego i spędzaliśmy ze sobą prawie cały czas. Po chwili dołączył do mnie Gabriel, mój starszy o dwa lata brat.
-Masz teraz historię. - powiedziałem zaskoczony.
-Skoro siedzę przy Tobie, to raczej jej nie mam. - mruknął. - Znowu czekasz na Sally?
-Mhm. - mruknąłem, starając się uniknąć tego tematu.
-Wiesz, że nasza mama ostatnio rozmawiała z jej o tym, że pewnie po studiach pewnie się pobierzecie? - powiedział, spoglądając na mnie. -Czemu nie powiesz jej co czujesz?
-Ponieważ, nie jestem tego pewny. Może to chwilowe zauroczenie? Chce spróbować, ale boję się, że po tylu latach nasza przyjaźń się przez to rozpadnie. Nie chce jej stracić.
-Pomyśleć, że twoi rówieśnicy myślą o zaliczeniu panienki, kiedy ty myślisz o uczuciach Sally. Powiedz jej co czujesz, nawet jak wam się nie uda, to zostaniecie przyjaciółmi. -powiedział Gabriel i wyciągnął telefon. - O, mam literaturę. To nie idę.
-Dobrze Ci mówić, przyjaźnisz się tylko ze mną, a sam jesteś przedstawicielem byle zaliczyć.
-Ale ty jesteś inny, jesteś uczuciowy. - Gabe wywrócił oczami. - Wujek Frank przyjedzie zaraz po mnie, zrywasz się z nami?
-Nie, obiecałem Sally, że pójdę z nią na szczepienie. - mruknąłem cicho.
-Ah, fakt. - wywróciłem oczami. -Dobra, spadam nim się ktoś zorientuje. Jakby co, to jestem na badaniach.
-Jasne. - powiedziałem i spojrzałem na brata. - Nasz ojciec nic nie wie, że wujek Frank przyjechał, prawda?
-Pewnie, że wie. Rano malowali sobie paznokietki na zgodę. - Gabriel wywrócił oczami i wyjął kurtkę z szafki. -Rodzicom powiedz, że poszedłem na kółko teatralne. Jeśli oczywiście zobaczą, że mnie nie ma.
Wywróciłem oczami. Gabriel czuł się zaniedbany przez rodziców. Wprawdzie nasz ojciec poświęcał nam mało czasu, ale nasz matka starała się to nadrobić jak się da.
G: Wyszedłem przed szkołę i rozejrzałem się. Wujek Frank czekał już na mnie w swojej czarnej impali.
-Witaj Gabrielu. - powiedział gdy wsiadłem. - Jak minął Ci dzień w szkole?
-Nudziłem się, wszystko wiem. - wywróciłem oczami.
-Robert dalej nie zauważa, że powinien już dawno zrobić Ci przerwę przed studiami? - spytał Frank, odpalając silnik.
-Uważa, że potrzebuje rówieśników.
-Mój naiwny, naiwny brat. Jedyne co mu się udało, to jego żona. - westchnął Frank.
-Moja mama? - spytałem zdziwiony.
-Jest niesamowita. - mruknął Frank, wyjeżdżając z parkingu szkolnego.
-Przestań. - wywróciłem oczami. -Nie jesteś w jej typie.
-Po prostu poznała złego Dekkera. - powiedział Frank i spojrzał na mnie. - Chcesz poprowadzić?
-Dasz mi poprowadzić swoje ukochane auto? - spojrzałem na niego sceptycznie.
-Propozycja wygasa za 3...2...1.. - mruknął.
-Chce, chce! - powiedziałem zaskoczony. Frank zatrzymał samochód i wysiadł z niego. W tym czasie usiadłem na fotelu kierowcy. Kiedy Frank już wsiadł, odpaliłem silnik.
-Nie rozpędzaj się od razu, bo nie osiągniesz upragnionej prędkości. Powoli wrzucaj biegi. Nie szarp tak! Zepsujesz! - warknął wkurzony. - Nie chce żałować, że dałem Ci samochód. Przyspieszaj. Widziałeś jak inni ludzie jeżdżą, rób to co oni.
-Przecież się staram. - wywróciłem oczami.
-Dobra, to jedziemy na tor. Jak wygrasz pierwszy wyścig, oddaje Ci ten samochód. - zaśmiał się Frank.
-Jeśli wygram, oddasz mi impalę? - upewniłem się.
-Dokładnie. - skinął głową i zaczął mnie instruować jak dojechać na jeden z placów wyścigowych.
-Pożegnaj się, ze swoim kochanym autkiem. - -mruknąłem z uśmiechem.
* * *
Ciąg dalszy kiedyś nastąpi. Może.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz