-Morderczyni.-to jedno słowo wydobyło się z jego ust i nagle cały jego urok zniknął. Wpatrywał się w Louise, a właściwie Maud. Gabriel natychmiast stanął między nimi.
-Jak ją nazwałeś?-warknął, patrząc na starszego Martina z nieskrywaną nienawiścią. W tym momencie zrozumiałam, że Gabriel prawdziwie kocha Louise i jest gotów poświęcić dla niej wszystko. Nie był w stanie znieść jakiejkolwiek jej zniewagi, nawet jeśli miał to przypłacić życiem.
-Morderczynią.-powiedział mężczyzna, nadal patrząc na Louise ponad ramieniem mojego brata.-Trzy lata temu, w Formby, zamordowała mojego przyjaciela, Keegana.-powiedział. Lynette dotknęła delikatnie ramienia brata.
-Wren, musiała zajść jakaś pomyłka...-próbowała mu wytłumaczyć, ale widać było, że jej nie słucha. Lyn spojrzała na Maud, siedzącą niczym pasożyt w ciele Louise Tempest.-Maud, pozwól jej to rozwiązać.-poprosiła delikatnie. Oczy dziewczyny podjechały do góry i po ułamku sekundy była z nami Louise. Zauważyłam, że Gabriel odwrócił wzrok od sceny przemiany, wzdrygając się. Zmarszczyłam brwi. Był w stanie poświęcić wiele dla Louise, ale... ale nie dla Maud.
-Wren, tak?-Lou popatrzyła na mężczyznę i zrobiła krok w jego stronę.-Chodzi ci o Keegana, który flirtował z Florence?
-Czarnowłosą czarownicą? Tak, ten. Rzuciłaś na niego zaklęcie, a potem wrzuciłaś jego ciało do morza. Nie próbuj się tłumaczyć, widziałem dowody.
-Do... dowody?-Lou wyglądała na przerażoną, a z kolei w oczach Wrena widziałam triumf.
-Zdjęcia, które zrobił strażnik, Logan Wells, zanim ktoś usiłował wyczyścić mu pamięć i je usunął.-Lynette, stojąca za bratem patrzyła na całą scenę zszokowana.
-To był wypadek...-zaczęła Louise, ale Wrenowi to wystarczyło jako przyznanie się do winy.
-Nie ujdzie ci to na sucho!-syknął i wyszedł z domu, kipiąc ze złości. Lynette wybiegła za nim, krzycząc, żeby się zatrzymał i to przemyślał. Popatrzyłam na mojego brata i jego ukochaną, a potem na Camerona, który stał na baczność cały czas, który Wren spędził w pokoju. Wyszłam wolno z domu, sprawdzić, czy u Lyn wszystko w porządku. Stała na podjeździe w samym swetrze, a po jej policzkach spływały łzy. Latarnia oświetlała jej twarz i włosy, w których topiły się płatki śniegu.
-Lynette?-zagadnęłam delikatnie. Natychmiast otarła policzki.
-Tessa. Wren powiedział, że na razie nic nie zrobi, ale nie odjechał w pokojowym nastroju.-powiedziała cicho.
-Jest twoim bratem. Nie zrobi nic, co mogłoby cię zranić, prawda?-uśmiechnęłam się lekko i otarłam kciukiem kolejną łzę, która spływała po jej policzku. Lynette spojrzała mi w oczy.
Wtedy nie widziałam w niej dziewczyny, która prawie umarła, ani dziewczyny, która potrafiła upić się do nieprzytomności na niemal każdej imprezie. Widziałam niewyżytą artystkę, wolną duszę, kobietę, która chciała tylko być szczęśliwa. Poczułam jej dłoń na swoim policzku, jej plecy pod moją dłonią, jej usta oddalone o milimetry od moich. Zamknęłam oczy. Chciałam tego. Chciałam pocałunku Lynette, w tamtej chwili najbardziej na świecie. Chciałam być wolna od Elen i taty, od wszelkich trosk, od dziwnych dziewczyn moich braci, od wszystkiego. Chciałam być tak wolna, jak Lynette, chciałam się z nią złączyć.
Ale pocałunek nie nastąpił. Dziewczyna odsunęła się ode mnie głaszcząc mnie po policzku.
-Nie mogę ci tego zrobić. Nie jestem teraz najlepszym materiałem na bycie czyimkolwiek wsparciem.-powiedziała cicho.
-Nie musisz być wsparciem. Możesz mnie po prostu pocałować i więcej nie będziemy o tym wspominać.-wyszeptałam. Lynette przez chwilę się wahała, ale przycisnęła swoje usta do moich.
-Uwolnię Louise za trzy dni.-oznajmiła Maud, kiedy wszyscy siedzieliśmy w salonie.-Do tego czasu moje ciało powinno być już gotowe do użycia. A przed tym, Gabriel i Tessa, idziecie ze mną. Będę was potrzebować. Lynette, Cameron i Jake, macie pilnować, żeby nikt tutaj przypadkiem nie namieszał. Inaczej będę musiała zostać w waszej znajomej trochę dłużej, co wam jest chyba bardzo nie na rękę, mam rację?
Nikt nie odpowiedział. Miałam już dość Maud.
-Gdzie mamy z tobą jechać?-spytał w końcu Gabriel.
-Do mojego męża, oczywiście.
Wstałam. Nie chciałam więcej tego słuchać. Każde słowo, jakie padało z tych ust, wywoływało u mnie okropną irytację. Wybiegłam z domu i ruszyłam w stronę centrum. Musiałam odpocząć od tego wszystkiego.
Usiadłam na ławce w parku, chowając twarz w dłoniach i usiłując się uspokoić.
-Wszystko w porządku?-usłyszałam znajomy głos. Podniosłam głowę i ujrzałam Wrena, patrzącego na mnie z troską. Uśmiechnęłam się lekko na jego widok. Był przystojny, naprawdę przystojny.
-Niespecjalnie.-wyznałam szczerze. Mężczyzna usiadł na ławce, obok mnie.
-Możesz mi o tym opowiedzieć. Mamy czas.
_____________________
Jak zwykle przepraszam, za tak długi czas oczekiwania. Chociaż wnioskując po komentarzach, nikt nie czekał. Kocham Was.
xxxx B.
-Morderczynią.-powiedział mężczyzna, nadal patrząc na Louise ponad ramieniem mojego brata.-Trzy lata temu, w Formby, zamordowała mojego przyjaciela, Keegana.-powiedział. Lynette dotknęła delikatnie ramienia brata.
-Wren, musiała zajść jakaś pomyłka...-próbowała mu wytłumaczyć, ale widać było, że jej nie słucha. Lyn spojrzała na Maud, siedzącą niczym pasożyt w ciele Louise Tempest.-Maud, pozwól jej to rozwiązać.-poprosiła delikatnie. Oczy dziewczyny podjechały do góry i po ułamku sekundy była z nami Louise. Zauważyłam, że Gabriel odwrócił wzrok od sceny przemiany, wzdrygając się. Zmarszczyłam brwi. Był w stanie poświęcić wiele dla Louise, ale... ale nie dla Maud.
-Wren, tak?-Lou popatrzyła na mężczyznę i zrobiła krok w jego stronę.-Chodzi ci o Keegana, który flirtował z Florence?
-Czarnowłosą czarownicą? Tak, ten. Rzuciłaś na niego zaklęcie, a potem wrzuciłaś jego ciało do morza. Nie próbuj się tłumaczyć, widziałem dowody.
-Do... dowody?-Lou wyglądała na przerażoną, a z kolei w oczach Wrena widziałam triumf.
-Zdjęcia, które zrobił strażnik, Logan Wells, zanim ktoś usiłował wyczyścić mu pamięć i je usunął.-Lynette, stojąca za bratem patrzyła na całą scenę zszokowana.
-To był wypadek...-zaczęła Louise, ale Wrenowi to wystarczyło jako przyznanie się do winy.
-Nie ujdzie ci to na sucho!-syknął i wyszedł z domu, kipiąc ze złości. Lynette wybiegła za nim, krzycząc, żeby się zatrzymał i to przemyślał. Popatrzyłam na mojego brata i jego ukochaną, a potem na Camerona, który stał na baczność cały czas, który Wren spędził w pokoju. Wyszłam wolno z domu, sprawdzić, czy u Lyn wszystko w porządku. Stała na podjeździe w samym swetrze, a po jej policzkach spływały łzy. Latarnia oświetlała jej twarz i włosy, w których topiły się płatki śniegu.
-Lynette?-zagadnęłam delikatnie. Natychmiast otarła policzki.
-Tessa. Wren powiedział, że na razie nic nie zrobi, ale nie odjechał w pokojowym nastroju.-powiedziała cicho.
-Jest twoim bratem. Nie zrobi nic, co mogłoby cię zranić, prawda?-uśmiechnęłam się lekko i otarłam kciukiem kolejną łzę, która spływała po jej policzku. Lynette spojrzała mi w oczy.
Wtedy nie widziałam w niej dziewczyny, która prawie umarła, ani dziewczyny, która potrafiła upić się do nieprzytomności na niemal każdej imprezie. Widziałam niewyżytą artystkę, wolną duszę, kobietę, która chciała tylko być szczęśliwa. Poczułam jej dłoń na swoim policzku, jej plecy pod moją dłonią, jej usta oddalone o milimetry od moich. Zamknęłam oczy. Chciałam tego. Chciałam pocałunku Lynette, w tamtej chwili najbardziej na świecie. Chciałam być wolna od Elen i taty, od wszelkich trosk, od dziwnych dziewczyn moich braci, od wszystkiego. Chciałam być tak wolna, jak Lynette, chciałam się z nią złączyć.
Ale pocałunek nie nastąpił. Dziewczyna odsunęła się ode mnie głaszcząc mnie po policzku.
-Nie mogę ci tego zrobić. Nie jestem teraz najlepszym materiałem na bycie czyimkolwiek wsparciem.-powiedziała cicho.
-Nie musisz być wsparciem. Możesz mnie po prostu pocałować i więcej nie będziemy o tym wspominać.-wyszeptałam. Lynette przez chwilę się wahała, ale przycisnęła swoje usta do moich.
-Uwolnię Louise za trzy dni.-oznajmiła Maud, kiedy wszyscy siedzieliśmy w salonie.-Do tego czasu moje ciało powinno być już gotowe do użycia. A przed tym, Gabriel i Tessa, idziecie ze mną. Będę was potrzebować. Lynette, Cameron i Jake, macie pilnować, żeby nikt tutaj przypadkiem nie namieszał. Inaczej będę musiała zostać w waszej znajomej trochę dłużej, co wam jest chyba bardzo nie na rękę, mam rację?
Nikt nie odpowiedział. Miałam już dość Maud.
-Gdzie mamy z tobą jechać?-spytał w końcu Gabriel.
-Do mojego męża, oczywiście.
Wstałam. Nie chciałam więcej tego słuchać. Każde słowo, jakie padało z tych ust, wywoływało u mnie okropną irytację. Wybiegłam z domu i ruszyłam w stronę centrum. Musiałam odpocząć od tego wszystkiego.
Usiadłam na ławce w parku, chowając twarz w dłoniach i usiłując się uspokoić.
-Wszystko w porządku?-usłyszałam znajomy głos. Podniosłam głowę i ujrzałam Wrena, patrzącego na mnie z troską. Uśmiechnęłam się lekko na jego widok. Był przystojny, naprawdę przystojny.
-Niespecjalnie.-wyznałam szczerze. Mężczyzna usiadł na ławce, obok mnie.
-Możesz mi o tym opowiedzieć. Mamy czas.
_____________________
Jak zwykle przepraszam, za tak długi czas oczekiwania. Chociaż wnioskując po komentarzach, nikt nie czekał. Kocham Was.
xxxx B.