sobota, 2 listopada 2013

Rozdział XLIX - Louise

Wiecie jakie to uczucie, być w swoim ciele i nie móc nad nim panować? Nie mówię o utracie kontroli przez jakieś środki odurzające. Mówię o prawdziwym więzieniu. Kiedy jesteś całkowicie przytomny i trzeźwy, ale nie możesz nic zrobić, a twoje ciało i tak się porusza. Bo ktoś inny nad nim panuje. Ktoś, kto siedzi tam razem z tobą. Nie, nie wiecie.
No cóż, tak się właśnie czułam, przez cały ten czas, kiedy musiałam dzielić ciało z Maud. To było nienormalne, nienaturalne.
-Powiesz nam kim jest twoje dziecko?-spytał Gabriel, po raz kolejny podczas tej rozmowy. Maud jednak skutecznie ignorowała jego natrętne pytania. Sama próbowałam to z niej wydobyć kilka razy, ale milczała jak grób.
-Tessa, podaj mi proszę butelkę wody.-usłyszałam głos Maud wydobywający się z moich ust. Skrzywiłam się wewnętrznie. To było najgorsze uczucie. Poruszałam ustami, ale słowa, które z nich wypływały wcale nie należały do mnie. Tessa podała jej wodę i Maud wzięła kilka łyków.
-Maud, mogłabyś nam powiedzieć jaki masz właściwie plan?-spytał Jake ponownie, parkując pod domem Camerona.
-Ponownie zignoruję wasze pytania. Dowiecie się w swoim czasie. Na razie powinniście uspokoić waszych znajomych, powiedzieć, że Louise jest cała i zdrowa, ale niestabilna psychicznie i musicie się nią zająć.-stwierdziła Maud. Ogarnęła mnie złość. Nie mogli wytłumaczyć im co się stało?
-Już to zrobiliśmy.-powiedział Cameron. Wysiedli z samochodu. Cameron, Jake i Tessa ruszyli w stronę domu szepcząc między sobą, ale Gabriel został z Maud koło samochodu.
-Pozwól mi porozmawiać z Lou.-zażądał od kobiety, patrząc na nią wrogo. Patrząc na mnie. To nie było przyjemne uczucie. Chciałam mu powiedzieć, żeby tak na mnie nie patrzył, ale nie mając kontroli nad własnym ciałem, nie miałam jak. Ułamek sekundy później poczułam, że wracam do swojego ciała... Tak właściwie.
-Gabriel.-powiedziałam, żeby sprawdzić, czy słowa na pewno należą do mnie. Należały. Chłopak uśmiechnął się i spojrzał na mnie z czułością. Postanowiłam, że na te kilka minut, które dała nam Maud nie będę się wściekać za wrogie spojrzenia. Pocałowałam go, oplatając ramionami jego szyję. Powrót do własnego ciała był nawet dziwniejszy niż siedzenie w nim jak w więzieniu.
-Louise, musimy porozmawiać.-poprosił Gabe, odsuwając się ode mnie.-Musisz mi dokończyć tę opowieść. O swojej rodzinie. Proszę.
-Mamy dla siebie max 10 minut, a ty chcesz, żebym opowiadała ci o sytuacji sprzed prawie ćwierć wieku?-spojrzałam na niego zaskoczona.
-Louise, po prostu chcę usłyszeć tę historię. Mamy mało czasu, wiem, ale... proszę.-spojrzał na mnie błagalnie. Westchnęłam i oparłam się o samochód.
-Czarownik zamordował Maud z zimną krwią, nie przejmując się uczuciem, jakie kiedyś do niej żywił, o ile żywił. Zabrał swoje dziecko i wyjechał, prawdopodobnie do Londynu, gdzie poślubił zwykłą kobietę, aby jego potomek lub potmkini miała opiekę. W tym samym czasie rodziny musiały oddać swoje dzieci, aby uchronić je przed tym czarownikiem. Kiedy wszyscy myśleli, że zagrożenie minęło, część rodziców wróciła po swoje dzieci i wkrótce potem zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Dla reszty rodzin to było ostrzeżenie, żeby dzieci zostały tam, gdzie są. Tak było bezpieczniej.
-Myślisz, że czarownik miał wpływ na zaginięcie tych rodzin?-Gabe zmarszczył czoło. Kiwnęłam głową.
-Chciałam porozmawiać o tym z Isleen, ale... teraz nie mam już jak.-poczułam gulę w gardle. Isleen oddała za mnie swoje życie. Przynajmniej chciała. Chciała, żebym ja żyła, nawet kosztem jej życia.-Mogę jednak porozmawiać o tym z Christianem, moim tatą. Chcę się dowiedzieć co dokładnie się stało.
-I kim jest ten czarownik.-dodał Gabe, a ja skinęłam głową... i po chwili znów byłam zepchnięta na kraniec mojego umysłu, nie mogąc wykonać żadnego ruchu.

1 komentarz: