Gabriel pociągnął łyk whiskey, po czym wbił kolejną bilę. Siadł obok brata.
-Po co czytasz te dyrdymały? - mruknął wywracając oczami. -Nawet nie wiesz czy pójdziesz na te swoje upragnione studia.
-Ty zanim zacząłeś medycynę , oglądałeś wszystkie sezony Doktora House'a i Grey's Anatomy, czy to nie to samo? - Evan uśmiechnął się rozbawiony.
-Długo myślałeś nad ripostą? - zaśmiał sie Gabriel.
Evan zamierzał odpowiedzieć kiedy podeszła do nich wróżka. Nie chodziło o skrzydlatą postać z bajki, czy cygańską naciągaczkę. Była to starsza kobieta, obdarzona darem widzenia przyszłości.
-Wkrótce spotka was miłość, silniejsza od was, porywająca i namiętna. Będzie to przeznaczenie. Nie walczcie z nim, bo będzie niosło za sobą krwawe żniwo. - powiedziała i odeszła.
Gabriel zaśmiał się.
-Moja miłość czeka właśnie na wyścig. - mruknął.
-Ty i te twoje nielegalne wyścigi. Odpuść trochę co?
-Dobra, dobra. -odpowiedział Gabe. -Spadam.
Gabriel wziął kurtkę i ruszył ku wyjściu. Zaparkowana przed wejściem Mazda RX-7 wyglądała cudownie.
,,Że niby się zakocham w kimś innym niż to cudo?'' - pomyślał. Dotarcie na wyścig zajęło mu mało czasu. Na ogół na początek ludzie się zbierali i każdy oglądał kto i czym jeździ. Gabriel swobodnie oparł się o auto. Po chwili podeszła do niego czarnowłosa dziewczyna.
-Dwieście trzydzieści dziewięć koni i silnik z obrotowymi tłokami? -zapytała z podziwem.
-O czika się zna na autach. - mruknął Gabriel lustrując dziewczynę. Wyglądała jak gotyckie emo na wakacjach. Czarne włosy z pasemkami w kolorze krwi, grzywka na bok, czarny sweterek z krzyżem i krótkie spodenki jeansowe oraz czarne rajstopy.
-Och, orzeszek taki pewny siebie. - zaśmiała się. - Spotkamy się na torze.
Odwróciła się na pięcie. Gabriel wyczuł w niej magie. Musiał się przekonać kim ona jest. Na nieszczęście wyścig się zaczynał. Magiczne emo wsiadło do Porsche Carrera GT. Więc wcale głupia nie była, nawet ładna - pomyślał Gabriel po chwili jednak się skarcił za dekoncentrację.
Wyścig minął szybko. Gabriel na początku prowadził, lecz po chwili emo wyprzedziła go. Nie mieli kiedy się przekonać kto by wygrał bo zjechała się policja. Gabriel ruszył w stronę baru. Zaparkował na starym miejscu i miał wejść już, gdy zobaczył stojące Porsche po drugiej stronie. Podszedł do niego zaintrygowany.
-Czym jesteś? -zapytał dziewczynę.
-Jestem Florence. - odpowiedziała z uśmiechem. - Czarownica.
-Aaa i rozumiem że czarami napędzasz swoje autko? - uniósł brew.
-Nie, do tego używam wyciągu z łowcy. - puściła oko i ruszyła w stronę baru.
Gabriel był zaintrygowany czarownicą. Ruszył za nią.
-Jesteś tu nowa, prawda? - zapytał.
-Brawo, Sherlocku. - uśmiechnęła sie słodko.
-Skąd jesteś? -spojrzał na nią.
-Nie znam cię na tyle żeby wyjawić tą tajemnicę. - odpowiedziała z udawaną powagą. Ruszyła w stronę baru gdzie wciąż siedział Evan.
-Patrz. Znalazłem ją przed barem. To czarownica. - powiedział Gabe do brata.
-Hau, Hau. - odpowiedziała.
Evan poczuł się jak porażony prądem. Florence wyglądała jak anioł wśród ludzi i Evan widząc ją niecałą minutę wiedział, że pozbycie się tego, co poczuł zajmie mu całe lata. Pewnie był przewrażliwiony. Wydawało mu się, to wina wróżki. Pewnie się upiła i głupoty gadała.
-Jestem Evan Dekker, Gabriel jest moim bratem. - uśmiechnął się do niej.
-A ja Florence Fitzgerald. - odpowiedziała również uśmiechając się. Zamówiła sobie martini.
-Powiedz, co tu robisz? - zapytał Evan.
-Będę zaczynać tu studia. Po za tym, potrzebowałam zmiany miejsca. - odpowiedziała.
-Jakie zaczynasz studia? - zapytał zafascynowany Evan.
-Prawo. - uśmiechnęła się. - A ty? Studiujesz?
-Też będę zaczynał. Historię sztuki. - uśmiechnął się.
-A ja studiuję medycynę. -wtrącił się Gabriel. Nagle zauważył Camerona i Jake'a. Łowców. Siedzieli z tyłu i przyglądali się im. Wieczór upłynął na piciu i zapoznawaniu się.
Tydzień później:
Gabriel wracał z wykładów kiedy jego wzrok przyciągnęła dziewczyna wprowadzająca się do Akademika. Była niesamowita. Wpatrywał się zauroczony, kiedy zadzwonił Evan.
-Gabriel, wracaj szybko. -rzucił i rozłączył sie.
Kiedy dojechał na miejsce w pokoju siedział ojciec, Tessa i Evan oraz kobieta która wkrótce zostanie ich macochą. Oczywiście nikt o tym nie wiedział.
-Jestem Elen. Chodzi o waszą matkę. Ona... opętała ją czarna magia. To koniec. - powiedziała jakby oznajmiała pogodę. Robert Dekker wstał i objął Elen.
-Życie toczy się dalej, Elen z nami zamieszka. - oznajmił. Wszyscy chcieli zaprotestować ale nikt nie umiał. Jakby coś ich powstrzymywało.
-No świetnie! -rzuciła Tessa i wybiegła z domu.
-Przyzwyczai się. -Elen rzuciła Robertowi przesłodzony uśmiech.
W ten sposób zmieniło się życie rodziny Dekkerów.
Cudny rozdział Kerr :3
OdpowiedzUsuńŚwietny blog, grafika i player! Piszcie więcej. Nie mogę się doczekać :D
OdpowiedzUsuń