Indżojcie!
________________________________
TRZY LATA TEMU
Zdawałem sobie sprawę z tego, kim tak naprawdę były te dziewczyny. Dwiema niewyedukowanymi czarownicami, które myślały, że magia jest zabawą. Nic bardziej mylnego. Była poważną sprawą, tylko one nie potrafiły tego dostrzec.
-Zarząd się nie ucieszy jak im powiemy.-mruknął mój partner, Kee. Pracowaliśmy razem już kilka lat, jednocześnie studiując. Nie mogłem sobie wymarzyć lepszego przyjaciela niż on.
-Nie mamy wyjścia. To co one robią, może być niebezpieczne i w końcu będzie kosztować kogoś życie.-odparłem, obserwując jak dopiero co zerwany kwiatek więdnie pod dotykiem brązowowłosej dziewczyny.
Obie były w wieku mojej siostry, Lynette. Uśmiechnąłem się na samą myśl o niej. Nie widziałem Netty trzy miesiące, gdyż spędziłem je na obserwowaniu dwóch zupełnie mi obcych nastolatek. I pomimo tego, jak obrzydliwie to brzmi, to obserwowałem je tylko wtedy, gdy uprawiały magię. Obie były czarownicami, mieszkającymi obok siebie. Jedna z nich miała brązowe, długie włosy i błysk szaleństwa w oczach, a druga miała prawie czarne włosy, które sięgały jej do ramion i cały czas czuć było od niej smutek i nostalgię.
-Powinniśmy wysłać podrzędnych strażników, żeby ich pilnowali, kiedy my pojedziemy do zarządu.-zaproponował Keegan. Pasowało mi to. Nie miałem dłużej ochoty oglądać ich tajemnych schadzek w lesie, podczas których rozmawiały o facetach, przyspieszając jednocześnie więdnięcie kwiatów. Jakoś nie było to w moim stylu.
-Logan Wells chodzi z nimi do szkoły. Jest młody, ale zdaję się być odpowiednim materiałem na strażnika. Dobierzemy mu jeszcze jednego chłopaka i mamy to z głowy.
Kee spojrzał na mnie unosząc brew.
-Aż tak ci się nie podoba oglądanie dwóch pięknych dziewcząt?-parsknął śmiechem, na co ja wywróciłem oczami.
-One są w wieku mojej siostry. Czuję się jak przestępca i fakt, że obie są bardzo ładne nie gra tu roli.
-Bardziej podoba ci się czarna czy brązowa?-spytał mój przyjaciel, jakby nie słyszał żadnych moich wcześniejszych słów. Westchnąłem ciężko.
-To nie ma znaczenia. To jest tylko nasze zadanie. Mamy uważać, żeby nikt nie ucierpiał na ich zabawie, zgłosić je do zarządu, a potem znaleźć kogoś, kto zajmie się ich magiczną edukacją...-nie dane mi było dokończyć.
-Obie są do siebie bardzo podobne, ale w tej czarnowłosej jest coś takiego... rozumiesz?-Kee zerknął na mnie i zaśmiał się widząc moją skwaszoną minę.-Daj spokój, żartuję sobie. Idziemy?
Po kilku dniach okazało się, że to wcale tak naprawdę nie były żarty. Kee zaczął rozmawiać z czarnowłosą dziewczyną, a i ona nie była obojętna na jego zaloty. Chociaż dla niej to była raczej zabawa, niż coś poważnego. Któregoś dnia nie wytrzymałem i kazałem mu to zakończyć.
-Inaczej zgłoszę to do zarządu. Nie wolno nam się z nimi bratać.-warknąłem.-Jesteśmy ich aniołami stróżami, do diabła, a nie zakochanymi chłopakami. Wybraliśmy sobie los strażników i musimy z tym żyć. To zaszło za daleko, Keegan!
-Czy wy zawsze jesteście tacy przewrażliwieni? To tylko niewinny flirt, spokojnie. Jeśli tak ci na tym zależy, to z tym skończę. Pójdę nawet teraz do niej i powiem, że wyjeżdżam, zadowolony?-Kee był wyraźnie poirytowany. Wyszedł z domu, trzaskając drzwiami.
Więcej się w nich nie pojawił.
-Nie mamy wyjścia. To co one robią, może być niebezpieczne i w końcu będzie kosztować kogoś życie.-odparłem, obserwując jak dopiero co zerwany kwiatek więdnie pod dotykiem brązowowłosej dziewczyny.
Obie były w wieku mojej siostry, Lynette. Uśmiechnąłem się na samą myśl o niej. Nie widziałem Netty trzy miesiące, gdyż spędziłem je na obserwowaniu dwóch zupełnie mi obcych nastolatek. I pomimo tego, jak obrzydliwie to brzmi, to obserwowałem je tylko wtedy, gdy uprawiały magię. Obie były czarownicami, mieszkającymi obok siebie. Jedna z nich miała brązowe, długie włosy i błysk szaleństwa w oczach, a druga miała prawie czarne włosy, które sięgały jej do ramion i cały czas czuć było od niej smutek i nostalgię.
-Powinniśmy wysłać podrzędnych strażników, żeby ich pilnowali, kiedy my pojedziemy do zarządu.-zaproponował Keegan. Pasowało mi to. Nie miałem dłużej ochoty oglądać ich tajemnych schadzek w lesie, podczas których rozmawiały o facetach, przyspieszając jednocześnie więdnięcie kwiatów. Jakoś nie było to w moim stylu.
-Logan Wells chodzi z nimi do szkoły. Jest młody, ale zdaję się być odpowiednim materiałem na strażnika. Dobierzemy mu jeszcze jednego chłopaka i mamy to z głowy.
Kee spojrzał na mnie unosząc brew.
-Aż tak ci się nie podoba oglądanie dwóch pięknych dziewcząt?-parsknął śmiechem, na co ja wywróciłem oczami.
-One są w wieku mojej siostry. Czuję się jak przestępca i fakt, że obie są bardzo ładne nie gra tu roli.
-Bardziej podoba ci się czarna czy brązowa?-spytał mój przyjaciel, jakby nie słyszał żadnych moich wcześniejszych słów. Westchnąłem ciężko.
-To nie ma znaczenia. To jest tylko nasze zadanie. Mamy uważać, żeby nikt nie ucierpiał na ich zabawie, zgłosić je do zarządu, a potem znaleźć kogoś, kto zajmie się ich magiczną edukacją...-nie dane mi było dokończyć.
-Obie są do siebie bardzo podobne, ale w tej czarnowłosej jest coś takiego... rozumiesz?-Kee zerknął na mnie i zaśmiał się widząc moją skwaszoną minę.-Daj spokój, żartuję sobie. Idziemy?
Po kilku dniach okazało się, że to wcale tak naprawdę nie były żarty. Kee zaczął rozmawiać z czarnowłosą dziewczyną, a i ona nie była obojętna na jego zaloty. Chociaż dla niej to była raczej zabawa, niż coś poważnego. Któregoś dnia nie wytrzymałem i kazałem mu to zakończyć.
-Inaczej zgłoszę to do zarządu. Nie wolno nam się z nimi bratać.-warknąłem.-Jesteśmy ich aniołami stróżami, do diabła, a nie zakochanymi chłopakami. Wybraliśmy sobie los strażników i musimy z tym żyć. To zaszło za daleko, Keegan!
-Czy wy zawsze jesteście tacy przewrażliwieni? To tylko niewinny flirt, spokojnie. Jeśli tak ci na tym zależy, to z tym skończę. Pójdę nawet teraz do niej i powiem, że wyjeżdżam, zadowolony?-Kee był wyraźnie poirytowany. Wyszedł z domu, trzaskając drzwiami.
Więcej się w nich nie pojawił.
WSPÓŁCZEŚNIE
Netty stała przed posiadłością, wypatrując mnie. Zaparkowałem samochód i podszedłem do niej. Dobrze było wrócić do siostry. Uściskałem ją na powitanie.
-Co wymagało ode mnie takiego pośpiechu, siostrzyczko?-spytałem z szerokim uśmiechem na ustach.
-Prawdę mówiąc, chcę spędzić z tobą jak najwięcej czasu, a muszę jechać do moich przyjaciół. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, żeby jechać ze mną?-spojrzała na mnie niewinnie. Nie mogłem odmówić.
Zajechaliśmy pod dom, podobno należący do jakiegoś chłopaka, który był znajomym znajomej mojej siostry. Było to trochę pogmatwane, ale cóż - czego się nie robi dla młodszego rodzeństwa? Z domku wszedł chłopak, którego kojarzyłem. Był strażnikiem, którego kilka lat temu przydzielono do jednej z dziewczyn, którymi opiekowałem się z Keeganem. Jake.
-Lynette, wszyscy są w środku, ja jadę do Flo...-zaczął chłopak, ale kiedy mnie zauważył, zamilkł i skinął głową.-Sir. Panie Martin, co pana tu sprowadza?
-Ja... Jake, tak? Mów mi Wren.-wyciągnąłem do niego dłoń, którą on uściskał, zapatrzony we mnie.-Przyjechałem tu z moją siostrą. Mam nadzieję, że to nie problem?
-Nie, w żadnym razie. Cameron na pewno będzie w niebo wzięty. A teraz, jeśli wybaczycie, muszę jechać do drugiego domu.-minął nas i wsiadł do samochodu. Po chwili odjechał, a my weszliśmy do domu. Wszyscy siedzieli w salonie. Pierwszą osobą, jaka rzuciła mi się w oczy, była dziewczyna z fioletowymi włosami, siedząca na kanapie. Nie widziałem jej twarzy, dopóki nie odgarnęła włosów z twarzy... I wtedy wiedziałem już kim ona jest. Zamarłem. Wszystkie wspomnienia sprzed trzech lat wróciły z ogromną siłą.
Zarząd informujący mnie o zaginięciu Keegana. Potem o odnalezieniu jego ciała. Zabiła go wiedźma. Koniec dochodzenia, nie wiemy która. Ale ja wiedziałem. Czarnowłosa nie miała jeszcze wtedy takiej mocy, żeby zabić dorosłego człowieka. Ale brązowowłosa owszem. Może i zmieniła się wizualnie, ale i tak ją poznałem.
-Morderczyni.-warknąłem, jak najgorszą obelgę, patrząc w niebieskozielone, lekko szalone oczy Louise Tempest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz