Otwieram oczy i uderza mnie białe światło. Mrugam chwilę i przyzwyczajam się do jasności. Jestem w szpitalu. Staram sobie przypomnieć dlaczego tu trafiłem. Jedyne co pamiętam, to straszny ból brzucha i krew. Czuję dotyk czyjejś dłoni. Spoglądam w bok i widzę śpiącą Florence. Uśmiecham się. Wydawało mi się, że przez sen słyszałem jej głos. Miałem właśnie delikatnie ją obudzić, gdy do sali weszła pielęgniarka.
-Obudziłeś się. - powiedziała z uśmiechem. - Tak sądziliśmy, że dziś się obudzisz.
-Co się stało? - zapytałem zdziwiony.
-Zostałeś postrzelony. Gdyby nie twoja dziewczyna i jej moc, nie przeżyłbyś. Siedzi tu przy tobie cały czas. -pielęgniarka się uśmiechnęła i zapisała coś w kajeciku. - Porozmawiam z lekarzem, żeby zrobił ci badania i może zdążysz jeszcze śniadanie zjeść z rodziną.
Po tych słowach wyszła. Pogłaskałem delikatnie Florence po jej włosach. Drgnęła delikatnie, otwierając oczy.
-Obudziłeś się! - powiedziała zaspana. Ziewnęła delikatnie. Uśmiechnąłem się do niej. Wyglądała uroczo.
-Pielęgniarka powiedziała, że żyję dzięki tobie. - spojrzałem na nią.
-Leczę dotykiem. - powiedziała spokojnie. - Wszystko w porządku? Boli cię coś?
-Czuję się dobrze.- mówię zgodnie z prawdą.
-Czyli dobrze leczę. Gabriel też został zaatakowany. Ale już jest dobrze. Jest z Louise. - opowiada szybko.-Liczę, że jeszcze się nie pozabijali.
-Ich nienawiść prowadzi do namiętności. - zaśmiałem się cicho.
-Oby. - zaśmiała się lekko. Lecz po chwili spoważniała.
-Coś się stało? - spojrzałem na nią, zaniepokojony.
-Evan... - zaczęła. -Musimy porozmawiać. Ja...
-Ja ciebie też. Słyszałem co mówiłaś. To mi wystarczy. -uśmiechnąłem się. Florence wstała z krzesła i zamknęła drzwi. Nim się zorientowałem, leżała na mnie i całowała mnie zachłannie. Przytuliłem ją i odwzajemniłem pocałunki, spragniony jej bliskości.
-Jesteś całym moim światem. - powiedziałem spoglądając jej w oczy, usiadłem delikatnie wciąż ją obejmując.
-Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. - odpowiedziała.
-Wyjdź za mnie. - spojrzałem jej w oczy, pragnąłem ją już poprosić o to parę tygodni temu.
-Matko. Żeby takie rzeczy wyprawiać w szpitalu? - powiedział nowy głos. Florence zeszła z łóżka i pobiegła uściskać Camerona.
-Co tu robisz? - zapytała ściskając go mocno.
-Przyszedłem po wyniki badań Ali i usłyszałem, że Evan tu trafił. Próbowałaś go zabić? -pyta Florence a ta parska śmiechem.
-Jesteś bardzo nie w temacie. - odpowiedziała smutniejąc. - Musimy się spotkać i wyjaśnić wszystko.
-Nie sądziłem, że kiedyś od Ciebie to usłyszę. - wzdycha Cameron. -No nic. Muszę iść. Trzymaj się, Evan.
Kieruje się do drzwi. Wstaję i podchodzę do Florence. Przytulam ją delikatnie.
-Zabierz mnie stąd. - mówię.
-Powinni cię zbadać. - odpowiada, spoglądając na mnie z troską.
-Jestem w stu procentach pewien, że jestem zdrowy. - mówię.
-Dobrze. - wzdycha. - Twoja mama zostawiła ci wczoraj ubrania. Przebierz się, a ja załatwię formalności.
Wychodzi a ja przebieram się szybko i siadam na łóżku. Wraca po chwili i oznajmia, że możemy iść. Schodzimy do jej auta i jedziemy na małe zakupy. Przez całą drogę milczy, myśląc nad czymś intensywnie. Podjeżdżamy pod jej dom.
-Nie wysiadaj jeszcze. - poprosiła. Spoglądam jak gramoli mi się na kolana.
-W szpitalu pytałeś poważnie? - patrzy mi w oczy. - Czy za Ciebie wyjdę?
-Oczywiście. - głaskam ją po policzku.
-Tak.- odpowiada po chwili, uśmiechając się delikatnie. -Wyjdę za Ciebie.
Przyciągam ją do siebie i całuję. Odwzajemnia pocałunki namiętnie.
-Jak ja a tobą tęskniłam. - mówi po chwili.
-Ja za tobą też. - odpowiadam z uśmiechem. - Mam najpiękniejszą narzeczoną na świecie.
-Chodź, zjemy coś bo twoja najpiękniejsza narzeczona na świecie, zaraz umrze z głodu. - zaśmiała się cicho, składając na moich ustach lekki pocałunek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz