Spoglądam na siostrę, lekko zaskoczona.
-Co się stało? -pytam po chwili.
-Straciłam parę godzin z życia i ocknęłam się w Londynie. Nie umiałam się przenieść tu. Musimy dowiedzieć się, co się w tym czasie działo.
-Jedziemy do Londynu. - dokończyłam za nią. -Przebiorę się i możemy jechać.
Biegnę na górę i przebieram się szybko. Pakuję do torby na wszelki wypadek parę przydatnych rzeczy.Wysyłam sms'a do Evana z odwołaniem wspólnego wieczora i zbiegam na dół.
-Ja poprowadzę. - uśmiecham się lekko. - Na wszelki wypadek.
-Okej. - odpowiada Louise i wychodzimy z domu. Wsiadamy do auta i ruszamy w stronę Londynu.
-Więc, co dokładnie się stało? Jak wróciłaś do Liverpool'u?
-No więc, rozmawiałam z Gabrielem i zemdlałam. I to jest ostatnia rzecz jaką pamiętam. Potem Gabriel powiedział, że się obudziłam i powiedziałam mu, że muszę gdzieś iść. Potem się ocknęłam. Byłam w jakimś klubie, wyszłam na dwór i sprawdziłam lokalizację i godzinę. Była druga w nocy. Zadzwoniłam do Gabriela i poprosiłam, żeby po mnie przyjechał. No i potem przyjechał i wróciłam do Liverpool'u. Próbowałam się przenieść, ale nie potrafiłam.
-Czekaj. Znowu zemdlałaś. - powiedziałam. -Nie pierwszy raz, czy podczas tych omdleń masz jakieś wizje? Które wydarzyły się dawno?
-Tak. - powiedziała ostrożnie. - Skąd wiesz?
-Sama to przeżywam. Jedno podczas drugiej wojny światowej. Z początku nie rozumiałam o co chodzi, ale potem zobaczyłam twarze i wszystko wydawało się znajome. Gabriel ci się oświadczał, podczas naszych urodzin, poznałam Evana i się ze sobą przespaliśmy i potem oczywiście w kulminacyjnym momencie oświadczyn wróciłam. A potem nie wiem w jakich czasach ale włamywałyśmy się do Dekkerów. - opowiadam w skrócie. -Ale potem przerwało.
-Ja byłam w wiktoriańskiej Anglii, nic ciekawego. - powiedziała i zamyśliła się. Prowadzę samochód w ciszy. Skupiam się na tym co mogło się przydarzyć Louise i o co w tym wszystkim chodzi. Przez chwilę zastanawiam się co powiedzieć, brakuje mi swobodnej paplaniny z Louise, ale coś mnie blokuje. A jeśli nie chce mnie słuchać? Z drugiej strony jak nie spróbuję to nie zobaczę.
-Zależy mi na ślubie z Evanem. - powiedziałam, nim zdążyłam zastanowić się. Oderwałam ją z zamyślenia. - Ja wiem, że obie zawsze byłyśmy raczej bez zobowiązań, chyba, że chodziło o telefonię komórkową, ale ślub z nim niczego nie zmieni. Kocham go. Nie umiem bez niego żyć i nawet jeśli będę mieć obrączkę na palcu, mogę iść z tobą rzucać uroki na facetów czy coś. Po prostu, nie chcę go już tracić, tak jak podczas czasu Carlise'a. Wystarczyła chwila, żeby Aaron mnie oczarował a potem cierpiałam nie będąc sprawiedliwa dla Evana. Cholernie, kocham tego świra.
-Nie uważasz, że to za szybko? Florence! Jesteś młoda. Może to i jest miłość na całe życie, ale to wszystko zmieni. Nawet w sensie materialnym.
-Cameron i Ali jakoś biorą ślub ze sobą. Są w naszym wieku. - odpowiadam zaciskając ręce na kierownicy.
-Co mnie obchodzi Cameron i Ali? Ty jesteś moją siostrą. Próbuję cię powstrzymać od głupstwa. Małżeństwo niesie za sobą poważne konsekwencję.
-Wiem. I jestem gotowa je przyjąć. Nie wiem, Louise co się z tobą stało przez te trzy lata! Nie potrafisz docenić uczucia jakim darzy Cię Gabriel. A może przez te trzy lata, wydarzyło się coś, czym nie chcesz się ze mną podzielić, bo zostawiłam cię zaraz jak utopiłyśmy trupa! Wiedz, że wtedy po prostu stchórzyłam. To nie był mój pierwszy trup. Idealni Fitzgeraldowie, może i to ukrywali, ale ja pamiętałam. Teraz mam gdzieś to czy kogoś rozjadę czy nie. Wtedy było inaczej.
Za nim Louise zdążyła coś powiedzieć, zadzwonił mój telefon.
-Tak, Evan? - odpowiedziałam, starając się uspokoić.
-Coś się stało? Gdzie jesteś?
-Jestem w drodze do Londynu. Louise, nie pamięta kilku godzin swojego życia. Właśnie się kłócimy o nasz ślub. - warknęłam, poirytowana jego troską. - Może oświadczyłeś mi się pod wpływem chwili? Może to odwołamy, sprostujemy i wszyscy będą szczęśliwi.
-Ty też? - odpowiedział cicho.
-Jasne! Moja siostra nie będzie spoglądać na mnie jak na ostatnią kretynkę, chociaż i tak to robi. - odpowiedziałam i rozłączyłam się.
-Musisz się jeszcze na nim wyżywać? Wyobrażasz sobie, że nagle zamieszkamy razem? Może jeszcze niech Gabriel się do nas wprowadzi. A co do niego i do mnie, to się nie wtrącaj. Bo to nie twój interes!
Zjechałam na pobocze i spojrzałam na nią.
-Może w twoim przypadku. Bo to TY nie umiesz przyjść i się wygadać. Bo to TY trzymasz wszystko dla siebie. Gabriel jak ma problem to przychodzi do mnie. Bo jestem jego najlepszą przyjaciółką. A nic nie poradzę, że teraz to TY jesteś jego głównym problemem. Że to przez Ciebie wiecznie cierpi. A jeśli chodzi o zamieszkanie razem, to ja, Evan i Gabriel planowaliśmy mieszkać razem za nim się pojawiłaś. I jeśli chodzi o wspólnie zamieszkanie to TY byś miała problem! -wyrzuciłam z siebie, odpięłam pasy i wyszłam z samochodu. A potem znów zemdlałam...
Wróciłam do chwili, kiedy tamci Dekkerowie przyłapali tamtą Louise i mnie na włamaniu się do nich.
-Proszę, proszę, kogo my tu mamy.
-Oddajcie naszą księgę. - spoglądam na swoją dawną postać, zdecydowanie zaszokowana.
-Nie! Ta księga nie jest dla was! Jesteście zbyt nieodpowiedzialne, żeby ją posiadać. - odpowiedział tamten Evan.
-Ja ci zaraz pokażę, co jest nie odpowiedzialne. - rzuciła Flo i ruszyła w stronę Evana, lecz została powstrzymana przez Louise.
-Uspokój się. - powiedziała tamta Louise i przeniosła wzrok na Dekkerów. - To jest nasza rodzinna własność.Chcemy ją z powrotem. Jeśli nam jej nie oddacie, oskarżymy was o kradzież. Kto wam uwierzy? Przecież nasi rodzice, podarują ją nam dopiero na nasze osiemnaste urodziny.
-Oddamy ją wam, pod warunkiem, że przestaniecie z niej korzystać.
-Jasne. - powiedziała tamta Louise z uśmiechem. Oczywiście, nawet ja wiedziałam, że Louise zełgała lecz tamci Dekkerowie to kupili.
-Z resztą, ta księga i tak znalazła by sposób żeby do was wrócić. Zawsze sprowadza właścicieli w miejsce własnego pobytu. - odpowiedział tamten Gabriel i wszystko się rozmazało.
Otwieram oczy i widzę klęczącą nade mną Louise.
-Nie umarłam niestety. - powiedziałam z ironią. -Wiem, jaki jest cel naszej wizyty w Londynie.
-Co? - spojrzała na mnie zaskoczona.
-Księga czarów naszego rodu. - opowiadam jej całą wizję.
-Naprawdę sądzisz, że o to chodzi?
-Warto to sprawdzić.- mruknęłam.
-No to jedziemy. Teraz ja prowadzę. -mówi i pomaga mi wstać.
-Chyba żartujesz... - urwałam. - Jasne, prowadź. Potrzebuję kawy.
Weszłam do auta.
-Zapnij pasy. - mruknęłam. -I tak nie wierzę, że dałam ci prowadzić.
-Ty i Gabriel macie jakiś problem z tym.
-Może i tak.-odpowiedziałam cicho. Wzięłam telefon i wybrałam numer Christiana.
-Myślałem, że o nas zapomniałaś. - powiedział udając oburzenie.
-Jasne. - zaśmiałam się. -Posłuchaj, czy nasza rodzina ma jakąś księgę wodząca? Potężną i takie tam?
-Miała. -odpowiedział cicho. - Zaginęła. A co?
-Bo właśnie ja i Louise... jedziemy jej szukać. Do Londynu.
-Uważajcie na siebie. - odpowiedział spokojnie. - Dajcie znać jak wam poszło.
-Nie ma problemu. - rozłączam się i wpatruję w drogę. Dojeżdżamy do stacji.
-Zatankuje, a ty kupisz kawę? - pyta Louise.
-Okej. - wychodzę z auta i idę po kawę. Kupuję dwie kawy i jakieś kanapki po czym wracam do Louise. Podaje jej kawę i siadam na ławeczce.
-Masz może pomysł czego mamy szukać i zechcesz się podzielić?- zapytałam.
-Nie wiem. Myślę nad tym, od czego zacząć.
-Może od baru w którym się znalazłaś? -podsuwam i wyciągam telefon. Wybieram numer Evana lecz zgłasza się poczta. - Evan, przepraszam. Byłam zdenerwowana. Nie chciałam nic takiego mówić. Wiesz dobrze, że cię kocham. Nigdy nie przestaną.
Rozłączam się i dopijam kawę.
-Chcesz dalej prowadzić? - pytam Louise a ta kiwa głową. Wsiadam na miejsce pasażera. Ruszamy ku drodze do Londynu. Otwieram schowek i wypada z niego niezły bałagan.
-Kiedy ty tu sprzątałaś?- powiedziała zdziwiona Louise.
-Właściwie to chyba nigdy. - mruknęłam i sięgnęłam po podrabiane paszporty, legitymacje itp. moje i Gabriela.
-Lepiej żebym nie pytała?- spytała Louise spoglądając na znaleziska.
-Patrz na drogę. - mruknęłam.
-Dobrze, dobrze. Ale po co wam do cholery legitymacje pracowników FBI?!
-Wyścigi? Zawsze można udawać tajniaków. A po za tym mieliśmy kiedyś drobną robotę na boku i trzeba było kombinować.
-Pracowałaś?! - spogląda na mnie zdziwiona.
-Tak. Czasem zarabiam kasę, zamiast jej przepuszczać. Po za tym na obrazach i wyścigach też zarabiałam. A to były spore sumy. Gabriel przez jakiś czas był nielegalnym miliarderem. Ale auta i jego jakże przecudowny wygląd kosztują. - zaśmiałam się cicho.
-Ile wy macie samochodów po za tymi? -spojrzała na mnie podejrzliwie.
-Ja jakieś dziewięć, Gabriel czternaście, Evan sześć. I po dwa ścigacze. Evan się ścigał ale krótko. A wiadomo, że autami codziennymi nie powinno się ścigać.
-Trzymałaś się tutaj tylko z chłopakami? - Louise zmarszczyła brwi.
-Tak. Nie mogłam znaleźć sobie zastępstwa za Ciebie. To byłoby niesprawiedliwe. - odpowiedziałam, przeglądając dalej zawartość. Louise znów nad czymś myślała. Znalazłam kopertę ze zdjęciami. Wyciągnęłam je i od razu wybuchłam śmiechem.
-Co tym razem?- spytała Louise.
-Zdjęcia z tygodnia przebieranek w Londynie. Zerwaliśmy się a tydzień. Byliśmy przebrani za postacie z Harrego Potter'a, Gwiezdnych Wojen, Kucyki Pony, Smerfy, Muppety, Baletnice i za truposze. -śmieję się.
-I oni się na to zgodzili? - Lou uśmiechnęła się lekko.
-Tak, robiliśmy dużo fajnych rzeczy. Gdyby nie fakt, że umarłaś, że była wojna i tym podobne, pewnie robiłabyś coś z nami. Mam nadzieje, że teraz to nadrobimy. -uśmiechnęłam się lekko. Byłam zaskoczona, swoim natłokiem tego, że zaczęłam opowiadać wszystko Louise. - Mam nadzieje, że w końcu zmniejszysz ten dystans i zaczniesz mi się też zwierzać. W końcu jesteśmy siostrzanymi przyjaciółkami na zawsze, zawsze. W dodatku magicznymi. - zaśmiałam się, Lou po chwili również wybuchła śmiechem.
-Nie wierzę, że użyłaś tego określenia. - powiedziała, gdy przestała się śmiać. - Powiedziałam to jako sześciolatka! I nie wiedziałam wtedy, że serio jesteśmy siostrami.
-Miałaś wtedy siedem lat! Albo nawet osiem!- zaśmiałam się.
-Cicho! - zaśmiała się.
W końcu dojechaliśmy do Londynu.
-Więc co robimy najpierw? -pytam spoglądając na Louise.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz