sobota, 12 grudnia 2015

Rozdział 155 ~ Louise

Zaczęłam powoli przysypiać nad księgą, czytając o coraz dziwniejszych zaklęciach i miksturach. Już właściwie odpłynęłam do krainy snu, gdy rozdzwonił się mój telefon. Gabriel otworzył oczy i spojrzał na mnie urażony.
-To Louis.-mruknęłam, rozbudzając się.
-Zamorduję drania.-warknął Gabe i odwrócił się na drugi bok. Wywróciłam oczami, lekko się uśmiechając i odebrałam.
-Tak?
-Tempest! Jesteśmy w stanie wojny z Hawthorne'ami, prawda?-spytał były demon. Skrzywiłam się z dezaprobatą.
-Nie, Louis. To tylko drobna kłótnia. Wiesz, Cedric wisi mi pięć funtów.-odparłam sarkastycznie. 
-Mhm. Masz okazję domagać się zwrotu. Stoi pod The Code i wyraźnie na kogoś czeka. 
-Ktoś z nim jest?-spytałam, zeskakując z łóżka. Gabriel też się rozbudził i usiadł, obserwując mnie.-I właściwie co tam robisz? 
-Poszedłem na imprezę z Grace, mamo.-mogłam się założyć, że Louis wywrócił oczami.-Przyjechał samochodem, ale nie prowadził go. Wyślę ci naszą lokalizację. O, ktoś się pojawił! Widziałem już gdzieś tego faceta... Nie jestem pewny, czy nie pracuje dla Francuzów. 
-Poproś Grace, żeby zadzwoniła do...
-Grace już poszła.-przerwał mi Louis.-Zadzwonię do Wrena i ściągnę kilku łowców. Tylko dyskretnie, wiem. 
-Jeśli uda nam się złapać Cedrica, wszystko poszłoby dużo szybciej.-zauważyłam.-Gabriel i ja zaraz przyjdziemy. 
-Okay. 
Rozłączyłam się i wygrzebałam z szafy ubrania.
-Cedric jest pod jakimś klubem z kimś od Francuzów, Louis zadzwoni po Wrena i kilku łowców.-wyrzuciłam z siebie na jednym oddechu, ściągając koszulkę Gabriela, która służyła mi za piżamę. Odwróciłam się, aby spojrzeć na Gabe'a. Nadal siedział na łóżku i obserwował mnie, mrużąc oczy.-Halo, musimy tam jechać.-zakomenderowałam.
-Nie jestem za tym, żebyś szła.-mruknął demon, wstając i podchodząc do mnie. Wywróciłam oczami.
-Oczywiście, że nie jesteś. Ale nie możesz mnie chronić cały czas, Gabe. Dobrze wiesz, że dam sobie radę z Cedrickiem.
-Nie przekonam cię, prawda?-westchnął. Pokręciłam głową, a Gabriel pocałował mnie w czoło.-To lepiej się zbierajmy.
Ubrał się szybko i kilka minut później staliśmy na zatłoczonej ulicy. Wszędzie wokół były kluby albo puby, pełne po brzegi. Rozejrzałam się za Louisem i podeszłam do niego szybko, ciągnąc Gabriela za sobą.
-Wren będzie za piętnaście minut.-powiedział były demon, gdy nas zauważył.-Cedric stoi tam.-wskazał podbródkiem na jeden z klubów. Cedric faktycznie stał pod The Code rozmawiając z jakimś facetem.
-Faktycznie, mógł się kręcić przy Francuzach, ale nie poznaję kto to dokładnie jest. Może Wren będzie wiedział. Dzwoniłeś do Evana i Florence?
-Tak. Postarają się przyjechać, ale mają kawałek.
Skinęłam głową ze zrozumieniem. Spojrzałam na Cedrica. Wyglądał, jakby targował się o coś z ciemnowłosym facetem. Był zdenerwowany, tylko nie wiedziałam o co. Przyglądałam im się przez dłuższą chwilę, nie zauważając przybycia Wrena.
-Reszta będzie za kilka minut.-brat Lynette skończył mówić coś do Gabriela i Louisa.
-Nie mamy kilku minut.-mruknęłam, nadal obserwując Cedrica.-Wren, zostań tu. Cedric zaraz odejdzie. Louis, pamiętasz jakim samochodem przyjechał?
-Jasne. Czarne...-dalej już nie słuchałam, wiedząc, że i tak nie zrozumiem. Gabe zrobił tylko minę w stylu "meh, mam lepsze", a ja wywróciłam oczami.
-Dobra, idziemy.-zakomenderowałam i ruszyłam szybkim krokiem w stronę Cedrica, przemykając między ludźmi. Cedric już się odwracał, żeby odejść, kiedy nas zauważył. Szybkim krokiem ruszył w stronę drzwi do jakiegoś klubu. Musiał rzucić urok na ochroniarza, bo przeszedł bez problemu. Wymieniłam spojrzenia z Gabrielem. Demon złapał mnie i Louisa, i teleportował się do środka. Natychmiast rozejrzałam się za Cedrickiem i ruszyłam w stronę, gdzie zauważyłam jakiś przebłysk jego włosów. Louis i Gabe za mną.
-Louise!-krzyknął demon, przepychając się między tłumem, aby za mną nadążyć. Byliśmy przy barze, a ja nie potrafiłam wypatrzeć Hawthorne'a.
-Cedric ma wspaniały gust.-głośno zaśmiał się Louis, zabierając drinka od jakiegoś faceta. Facet odwrócił się i spojrzał na niego, a potem na Gabriela.
-Czy ty jesteś Louis?-spytał wprost. Louis zmarszczył brwi.
-Tak?
-Więc to ciebie wołał ten uroczy blondyn? O nie! Coś się stało? Skarbie, nie wiem czy klub, to odpowiednie miejsce na naprawianie relacji z ukochanym.-facet zacmokał, a Gabriel zrobił wielkie oczy i rozejrzał się dookoła.
-Czy zgubiliśmy właśnie Cedrica w gejowskim klubie?-spytał mnie cicho. Zaśmiałam się.
-Najwyraźniej.
-To wyjaśnia, czemu czułem się obmacywany cały czas, gdy przechodziliśmy przez parkiet.-westchnął i zerknął na Louisa.
-Nie, nie, blondyn nie jest moim chłopakiem.-Louis tłumaczył to już chyba piątemu facetowi.
-Czy to oznacza, że jesteś wolny?-młody chudzielec podszedł do Louisa i oblizał wargi. Louis uniósł brew, a potem uśmiechnął się uprzejmie.
-Dobra, rozgryźliście mnie! Gabriel nie jest moim chłopakiem, ale to dlatego, że ostatnio zerwaliśmy. Mieliśmy się przyjaźnić, ale...-Louis spojrzał na Gabriela z zawadiackim uśmiechem.-Bogowie, za bardzo cię pragnę, aby z tobą nie być!
Gabe popatrzył na Louisa jak na szaleńca, tym bardziej, kiedy Louis przyciągnął go do siebie i namiętnie pocałował.
Na chwilę zapomniałam o szukaniu Cedrica i po prostu stałam, gapiąc się na nich w szoku.
Kilku facetów wokół mnie wydało z siebie westchnienie, obserwując mojego chłopaka i Louisa. Wywróciłam oczami i rozejrzałam się wokół. Na schodach zauważyłam Cedrica, zmierzającego na antresolę. Przepchnęłam się przez tłum i ruszyłam za nim, zostawiając chłopaków w swoim towarzystwie. Na antresoli Cedrica zauważyłam gdzieś przy drzwiach i pobiegłam za nim. Wbiegłam na klatkę schodową i nagle drzwi zamknęły się za mną z głośnym hukiem, który rozniósł się echem po korytarzu. Tutaj ledwo było słychać muzykę z klubu. Odwróciłam się błyskawicznie, stając twarzą w twarz z uśmiechniętym Cedrickiem.
-Co zamierzasz osiągnąć przez złapanie mnie dziś w nocy, Tempest?
-Pytasz, jakbyś nie znał odpowiedzi.-odparłam. Cedric zaśmiał się i zrobił krok w moją stronę. W tym momencie rozległo się walenie w drzwi. Oboje spojrzeliśmy na nie, a Cedric uśmiechnął się szeroko.
-Nie martw się, twój chłopak i jego chłopak nie wejdą. Swoją drogą, Louise, słyszałem ostatnio świetny żart. Puk, puk.-Cedric miał minę psychopatycznego mordercy, ale zbyt często widziałam ją na imprezach, żeby się przerazić.
-Nie zniżę się do tego poziomu.-odpowiedziałam, zakładając ręce na piersi.
-Oh, daj spokój. Puk, puk!-Ced wywrócił oczami, a kiedy nie odpowiedziałam, pokręcił głową z dezaprobatą.-Puk, puk. Teraz ty odpowiadasz: kto tam? A ja z uśmiechem powiem: z pewnością nie twoi rodzice, gdyż ich zabiłem.
-Nie dam się sprowokować.-warknęłam. W tym momencie Gabriel chyba stracił cierpliwość, bo on i Louis pojawili się koło nas.
-Książę przybył na ratunek.-Ced uśmiechnął się i mruknął coś pod nosem. Nagle wszystko spowiła ciemność. Zniknęła chwilę później, ale Cedrica już nie było. Gabriel złapał mnie i teleportował się na sam dół klatki schodowej, ale Cedric zdążył już wybiec na zewnątrz i wsiadał do samochodu. Wren krzyknął coś do swoich ludzi, którzy wskoczyli do auta i pojechali za Hawthornem.
-Uciekł nam.-powiedziałam, stając w miejscu.-Szlag!-krzyknęłam, uderzając pięścią w gołą ścianę.
-Uspokój się, Louise!-Wren podszedł do nas.-Muszę iść coś załatwić. Moi ludzie jadą za Cedrickiem. Jeszcze go złapiemy.
-Co takiego ważnego masz do załatwienia o tej porze?-Gabriel spojrzał na niego podejrzliwie. Wren się skrzywił.
-Dziewczyna, która prowadziła auto Cedrica... Można powiedzieć, że dobrze ją znam.-mruknął Wren.
-Kogo zna Wren?-spytał zdyszany Louis, wychodząc z klatki schodowej. Spojrzałam na jego pięść. Kłykcie były tak zakrwawione jak moje.
-Co ci się stało?-spytałam.
-Walnąłem w ścianę, jak mnie zostawiliście.-Louis wywrócił oczami.-Kogo zna Wren?
-Kierowcę Cedrica, ale jeszcze nie wiemy skąd.-odparł Gabe.
-To starsza siostra mojej byłej.-odpowiedział Wren, sprawdzając coś w telefonie.
-Właśnie dotarło do mnie, że nic o tobie nie wiem.-stwierdziłam, zaskoczona obojętnością Wrena na fakt, że siostra jego byłej jest szoferem człowieka, z którym prowadzimy wojnę.
-Wiem.-Wren uśmiechnął się i spojrzał na mnie.-Muszę lecieć.
Wren odwrócił się i ruszył w stronę swojego samochodu. Gabriel przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czubek głowy.
-Złapiemy go, skarbie.-obiecał. Pokiwałam głową, nic nie mówiąc.-Louis, odstawimy cię do domu. Kanapa?
-Jeszcze tak. Niedługo się wyprowadzę.-zapowiedział były demon. Uśmiechnęłam się. Powtarzał to od pierwszego dnia na kanapie. Gabriel złapał go za ramię i przeniósł się do salonu w domu moim i Florence.
-Zabiorę Lou do siebie.-powiedział Gabe, przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie.
-Okay. Miłej nocy.-Louis uśmiechnął się zawadiacko.-Ah i Gabriel - świetnie całujesz.-chłopak puścił do niego oczko, a Gabe wywrócił oczami i zniknęliśmy.
Pojawiliśmy się w sypialni Gabriela. Chłopak spojrzał na mnie zatroskany.
-Chyba musimy porozmawiać.
-Możemy porozmawiać jutro.-odparłam, odkładając księgę na szafkę nocną.-Jest późno, a to była naprawdę długa i męcząca noc.
-Louise, zbyt długo cię znam. Porozmawiajmy teraz. Po pierwsze, jeśli chodzi o Louisa i to, co stało się w barze...
-Gabriel!-zaśmiałam się. Demon uśmiechnął się, ściągając marynarkę i wieszając ją na oparciu krzesła.
-To nic nie znaczyło.
-Wiem.
-Kocham cię.
-Wiem.-pocałowałam go szybko i ruszyłam w stronę łazienki.-Idę wziąć prysznic.
-Poczekaj. Druga sprawa - złapiemy Cedrica. I zabijemy Carlisle'a. Obiecuję.
-Wiem, Gabriel.-uśmiechnęłam się do niego smutno. Naprawdę mu wierzyłam. Wiedziałam, że jeśli o to chodzi, to oboje byliśmy wystarczająco zdeterminowani.-Mogę już iść?
-Nie. Jeszcze trzecia kwestia, która pozostała do omówienia.
Gabriel wziął głęboki oddech, a ja uniosłam brew zdziwiona. Nie wiedziałam o czym mógł chcieć ze mną porozmawiać jeszcze. Przecież nie mógł wiedzieć... Chyba, że rozmawiał z ojcem. Cholera.
-Louise, czemu nie powiedziałaś mi o swojej wizycie u lekarza?
-Ja...-zaczęłam, ale nie wiedziałam co powiedzieć. Poczułam suchość w gardle. Czyli wiedział.-Skąd się dowiedziałeś?
-Dzwoniłem do Amy, żeby się z tobą skontaktować. Ona mi powiedziała, że poszłaś do lekarza. Resztę dość łatwo było mi wyśledzić. Louisowi przemknęło dzisiaj przez myśl, czy już mi powiedziałaś. Nie mogę uwierzyć, że on wie, a ja nie.-Gabe próbował to wytłumaczyć w miarę logicznie, ale widać było, że jest zdenerwowany.
-Przepraszam. To nie jest coś, o czym łatwo mi mówić, Gabe. Szczególnie tobie.-powiedziałam cicho.
-Louise, wiem, że nie czujesz się jeszcze gotowa na rodzicielstwo. Może dziecko z demonicznymi mocami cię przeraża, ale... damy radę. Kocham cię i wiem, że kochasz mnie, więc na pewno damy radę. Będziemy dobrymi rodzicami.
Zamurowało mnie. Nie wiedziałam co zrobić. Gabriel myślał, że zostanie ojcem. Miał nadzieję, że zostanie ojcem. Nie potrafił tego ukryć, chociaż chyba się starał. Zacisnęłam usta, a potem wzięłam głęboki oddech.
-Gabriel, nie jestem w ciąży.-wydusiłam z siebie.-Nie będę w ciąży. Nie w tym życiu, przynajmniej nie naturalnie.
-Co? Ale...
-Źle się czułam, poszłam do lekarza. Wyszłam z wiadomością, że nie mogę mieć dzieci.-streściłam.-Przykro mi.
Nie patrząc Gabrielowi w oczy, odwróciłam się i weszłam do łazienki. Wzięłam gorący prysznic, zastanawiając się, czy Dekker będzie jeszcze siedział w sypialni, kiedy wyjdę, czy gdzieś zniknie. Obejrzałam szybko moje plecy przed założeniem szlafroka. Czarne znamię zniknęło całkowicie.
Gdy wyszłam z łazienki, Gabriel leżał w łóżku, placami do mojej strony. Wsunęłam się pod kołdrę obok niego, w życiu nie czując się bardziej nie na miejscu. Jednak wtedy Gabe przewrócił się na drugi bok i spojrzał mi w oczy.
-Kocham cię. Na razie i tak nie jesteśmy gotowi. Jak będziemy gotowi, to pomyślimy co z tym zrobić.-powiedział, przyciągając mnie do siebie.
-Kocham cię.-szepnęłam, wtulając się w niego.
Długo leżeliśmy wtuleni w siebie, ale w końcu zasnęliśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz