Rozsiadłem się przy stole w bibliotece Instytutu i rozłożyłem przed sobą książki. Jednak zanim miałem zacząć naukę, musiałem zadzwonić do Tessy. Odebrała po pierwszym sygnale.
-Matt! Jak tam w Liverpoolu?-spytała radośnie. To mnie zaskoczyło. Myślałem, że była bardziej przybita.
-Nie najgorzej. W końcu możemy zauważyć jakiś progres we wszystkich sprawach. A jak Francja?-spytałem ostrożnie.
-Oh, wszystko robię jak mi przykazałeś... mniej więcej.-wyznała Tess. Ktoś musiał z nią być.-Dużo się uczę i poznałam świetnych ludzi, napraw... Blaise, szlag, oddaj mi telefon!
-Hej. Nie wiem kim jesteś, ale jeśli próbujesz wyrwać Tessę, to zasmucę cię - ona ma dziewczynę.-usłyszałem męski głos w słuchawce. Uniosłem brew. Dekkerka musiała się naprawdę świetnie bawić.
-Wiem o tym. Jestem jej przyjacielem.-odparłem.-Mógłbyś jej oddać telefon?
Na chwile w słuchawce zapadła cisza, słychać było tylko jakieś śmiechy.
-Przepraszam za to.-powiedziała rozbawiona Tessa.-Blaise uwielbia robić takie numery. Niedługo pewnie zacznie cię podrywać.
-Mhm. Tessa, mogłabyś iść w jakieś bardziej... prywatne miejsce?-poprosiłem.-Naprawdę chciałbym się dowiedzieć czegoś pożytecznego.
-Matt, jeśli tak bardzo ci na tym zależy, to zadzwoń do Lyn i spytaj z kim spędza wieczory!-warknęła Tessa i rozłączyła się.
Popatrzyłem na telefon zaskoczony. Dziewczyna nigdy się tak nie zachowywała. Wybrałem numer do Lynette. Odebrała bardzo szybko.
-Bogowie, Matt, zawsze dzwonisz w dziwnych momentach. Siedzę właśnie w bibliotece i przysięgam, wszyscy muszą mnie teraz nienawidzić.-westchnęła.-Coś się stało?
-Wyjdź z biblioteki i znajdź miejsce, gdzie nikt cię nie podsłucha.-poinstruowałem ją.
-Już to zrobiłam. Gdybym nadal tam siedziała, Simone by mnie chyba zamordowała. Wymyśla jakąś skomplikowaną strategię czy coś.-mogłem się założyć, że Lyn wywraca oczami.-Dobra, co się dzieje?
-Jak ci idzie obserwacja Instytutu?
-Na razie jedyną niepokojącą oznaką jest to, że przyjechała tu Margaux. Ona i jeden członek Rady spędzają tutaj sporo czasu. A szef Instytutu ostatnio ma pełne ręce roboty, biorąc pod uwagę fakt, że narastają ataki na południu Francji. Nie wiem kogo i dlaczego.
-Spytam Evana o raporty z Francji i może czegoś się dowiemy. Co się dzieje z Tessą?
-Spędza dużo czasu z córką Adrianne, Noemie. I jeszcze jakąś dwójką, Blaisem i Raph, jeśli dobrze pamiętam. Właściwie przestała się czymkolwiek przejmować, oprócz wychodzenia gdzieś z nimi.-Lynette wyraźnie nie była zadowolona. Pięknie. Tylko tego brakowało, żeby między nimi zaczął się problem.
-Powiedziała, że mam cię spytać z kim ty spędzasz wieczory.-mruknąłem.
-Naprawdę? Cholera, ile można?! Dwa dni temu, raz, wyszłam z Margaux to baru. RAZ! Trochę wypiłyśmy i ona odprowadziła mnie do hotelu. Tyle! Tessa ma problemy ze zrozumieniem tego i wraca jej faza zazdrości.-wybuchła siostra Wrena. Westchnąłem ciężko.
-Okay. Zadzwonię jutro. Spróbuj pogodzić się z Tess, bo jeśli zaczniecie się rozpraszać, to nie będzie dobrze.-rozłączyłem się, zanim Lyn miała okazję wkurzyć się jeszcze na mnie.
Spojrzałem na rozłożone przede mną książki i zdecydowałem, że wrócę do nich później. Przecież nie uciekną, a Evan może niedługo wychodzić i już dzisiaj niczego nie załatwię. Doszedłem do wniosku, że pójście do niego teraz będzie dużo lepszym pomysłem. Wstałem i poszedłem do narzeczonego Florence. Zapukałem do drzwi jego gabinetu i uchyliłem drzwi, gdy usłyszałem "proszę".
-Przeszkadzam?-wolałem się upewnić, wiedząc jak zawalony pracą był Evan. On tylko pokręcił głową.
-Nie. Coś się stało?
-Dzwoniłem do Lyn i Tess, żeby dowiedzieć się jak wygląda sytuacja we Francji. Podobno na południu narastają jakieś ataki i szef tamtejszego Instytutu jest wiecznie zajęty.
-Słyszałem o tym. Wysłałem tam kilku naszych ludzi. Coś jeszcze się dzieje?
-Margaux Delafosse i jeden z członków Rady spędzają tam dużo czasu. A Lyn i Tessa się kłócą. Twoja siostra zawarła nowe przyjaźnie. I to z nie byle kim, bo młodszą córką Adrianne i dwójką jej znajomych.
-Margaux, asystentka Adrianne?-dopytał Evan. Skinąłem głową. Wolałem nie wspominać o wieczorze tej dziewczyny z Lynette.-Myślałem, że siedzi w Liverpoolu. Dzięki, Matt. Zaraz zadzwonię do Louise, może ona coś wie o nieobecności prawej ręki Leclaire.
-Nie ma sprawy.-uśmiechnąłem się i wyszedłem. Usłyszałem jeszcze tylko, jak Evan dzwoni do Wrena i prosi go, żeby przyszedł. Ruszyłem z powrotem do biblioteki, gdy nagle w głośnikach usłyszałem głos jednej ze strażniczek. "Próba uwolnienia jednego z więźniów." Cholera. Pobiegłem w stronę pokoju z monitoringiem, który znajdował się koło zbrojowni. Na jednym z ekranów zauważyłem Eloise i Fabiana. Cholera. Są zbyt daleko. W tamtej chwili żałowałem, że nie mam mocy mojej siostry. Teleportacja byłaby przydatna w tym momencie.
I ułamek sekundy później byłem na dole, koło Eloise i Fabiana. No może nie koło nich. Odległość korytarza dalej. Zamknąłem oczy i teleportowałem się do nich. Na szczęście przestrzegałem obowiązku każdego łowcy i nosiłem ze sobą sztylet. Wyciągnąłem go i wbiłem w plecy Fabiana. Potem odepchnąłem chłopaka i złapałem Eloise zanim upadła na ziemię. Trzymając przyjaciółkę w ramionach, osunąłem się na kolana. Bogowie, nie mogła nie żyć. Nie, nie, nie.
-Eloise. Eloise, jeśli ni żyjesz, to obiecuję, że cię zamorduję.-obiecałem, trzymając jej głowę na kolanach. Nie miałem już siły, żeby przenieść i siebie, i ją na górę. Ktoś musiał nas zauważyć, przybiec tu. Musiał.
-Matt!-usłyszałem głos Wrena na końcu korytarza. Chwilę później był przy nas. Położył dwa palce na szyi Eloise i odetchnął z ulgą.-Żyje.-powiedział cicho, chociaż nadal był przerażony.-Zabiorę ją.
Skinąłem głową i oparłem się o ścianę, oddychając ciężko. Wren zabrał Eloise, a na dół zbiegło się mnóstwo ludzi. Instytut funkcjonował dalej. Zabrali ciało Fabiana, ale nie byłem w stanie na niego spojrzeć. Nie wiedziałem ile minęło czasu, gdy na dół zbiegła Louise, a za nią Louis. Siostra przytuliła mnie i razem z byłym demonem pomogła mi wstać.
-Teleportuję się.-wyznałem jej.
-Co robisz?-spojrzała na mnie tak zaskoczona, jakbym co najmniej oznajmił jej, że jestem w ciąży.
-Teleportuje się. Zaczynasz się starzeć.-Louis wywrócił oczami, a moja siostra posłała mu mordercze spojrzenie.
-Porozmawiamy, jak przyjedziesz się do mnie wypłakać, że pojawiają ci się siwe włosy.-odparła Lou i spojrzała na mnie.-To wyjaśnia twoje wyczerpanie. Chodź, musisz odpocząć.
-Muszę sprawdzić co z Eloise.-zaprotestowałem. Louise i Louis jednocześnie westchnęli.
-Dobra.-mruknęła siostra.-Możesz odpoczywać, siedząc przy Eloise.
Około pół godziny później, Louise weszła do sali, w której siedziałem. Eloise nadal nie odzyskała przytomności, ale pielęgniarka zapewniała mnie, że jej życiu nic nie zagraża. Louis spojrzał na moją siostrę, a potem wrócił do grania na swoim telefonie.
-Rozmawiałam z Robertem.-powiedziała słabym głosem.-Ty i Eloise będziecie musieli złożyć zeznania, podobnie jak po wypadku w Rosji, ale nie ma pośpiechu. Twój czyn został uznany za akt w obronie innego strażnika, a w dodatku Fabian był nieprzyjacielem, co czyni z ciebie w pewnym sensie bohatera Instytutu.
-Louise, wyglądasz gorzej niż zazwyczaj.-mruknął Louis.-Dobrze się czujesz?
-Chyba bierze mnie przeziębienie.-odparła spokojnie moja siostra.-Wrócę do domu, położę się i wszystko będzie dobrze.
-Louis, zawieź ją do domu.-poprosiłem byłego demona.-Ona wygląda, jakby zaraz miała zemdleć. Dam sobie radę. Wren za chwilę wróci, a Eloise niedługo powinna się budzić. Skoczę potem pogadać z Eliasem. Nie mam odwagi do niego zadzwonić.
-Tony będzie miał proces niedługo. Dam ci znać kiedy.-powiedziała szybko Lou, wychodząc.-Możesz wpaść, jeśli będziesz chciał.
Skinąłem głową i spojrzałem na Eloise. Nadal spała. Przetarłem twarz dłońmi, jakby to miało mi pomóc pozbyć się wspomnień. Zabiłem kogoś. Zabiłem człowieka. Niezależnie od tego czy był winny, czy nie. Odebrałem mu życie.
Kiedy Eloise i Wren wyszli, czułem się już dużo lepiej. Ale mimo wszystko, nadal byłem wyczerpany - nie tyle fizycznie, ile psychicznie. Odebrałem życie człowiekowi. Innej istocie ludzkiej. Te myśli nie opuszczały mnie nawet na sekundę. Nawet gdy próbowałem skupić się na drodze. Nie wiem jak znalazłem się pod domem Eliasa, skoro planowałem jechać do siebie. Ale może to lepiej, że tam dotarłem. Musiałem mu powiedzieć o Fabianie, Eloise... i o tym co zrobiłem.
Zapukałem do drzwi mieszkania mojego chłopaka. Elias otworzył mi i uśmiechnął się lekko na mój widok.
-Nie miałeś roboty w Instytucie?-spytał, wpuszczając mnie. Nie odpowiedziałem. Wszedłem do mieszkania i odwróciłem się, aby spojrzeć na Eliasa. Zaczynałem panikować. Znienawidzi mnie, byłem tego pewny.
-Zdarzył się wypadek.-zacząłem, chodząc w kółko po salonie Bennetów.-Cholera, cholera.
-Hej, co się stało? Matt! Uspokój się i powiedz mi, co się stało.-poprosił Elias. Próbował sam zachować spokój, ale widziałem, że się denerwuje.
-Fabian... próbował uwolnić ojca.
-Ojca?-Elias zmarszczył brwi. Nerwowo pokiwałem głową.
-Anthony Edvardson był ojcem Fabiana. I Fabian próbował go uwolnić, ale próbował też... próbował...
-Matt, co się wydarzyło?-chłopak spojrzał na mnie podejrzliwie. Przejechałem ręką po włosach, rozwalając je jeszcze bardziej.
-Fabian próbował zabić Eloise.-powiedziałem szybko. Elias zrobił wielkie oczy, po czym natychmiast rzucił się do drzwi, łapiąc kurtkę. Pojawiłem się przed drzwiami i zablokowałem mu przejście.-Próbował.
-Co to...? Jasny gwint, Matt! Przepuść mnie, muszę zobaczyć co z moją siostrą.
-Wren zabrał ją do siebie. Wszystko z nią w porządku. Nic jej już nie zagraża.-powiedziałem, nagle czując spokój.
-Nic? Oprócz Fabiana!-zaprotestował Elias.-Matt, przepuść mnie, zabiję go...
-Już to zrobiłem.-te słowa wypłynęły ze mnie niekontrolowanie. Elias upuścił kurtkę na ziemię. Przez chwilę staliśmy i patrzyliśmy na siebie. Żaden z nas nie wiedział co robić. Cisza się przedłużała, a ja czułem się coraz gorzej.-Powiedz coś.-poprosiłem, nie mogąc już dłużej wytrzymać jego milczenia.
-Fabian... nie żyje?
Skinąłem głową, a Elias przyciągnął mnie do siebie i przytulił.
-Chodź. Musisz odpocząć.-zarządził. Złapał mnie za rękę i pociągnął mnie w stronę sypialni.
-Potrafię się teleportować.-mruknąłem cicho.
-Zauważyłem.-chłopak uśmiechnął się. Weszliśmy do jego sypialni i położyliśmy się na łóżku. Wtuliłem się w Eliasa.
-Kocham cię.-powiedziałem sennie. Chłopak pogłaskał mnie po włosach.
-Ja ciebie też.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz