Po godzinie zadzwonił Jake, zapewniając że znaleźli Louise i że wszystko wytłumaczą jak wrócą. Postanowiłam wrócić do domu. Czułam się oszukana przez Evana i całą resztę, ale musiałam wrócić. Kiedy weszłam, ciało zniknęło a Evan i Alyssa siedzieli niespokojnie na sofie. Evan zerwał się żeby mnie uściskać ale zrobiłam unik.
-Co z Lyn? -zapytałam Alyssę, ignorując Evana.
-Jest w szpitalu. W ciężkim stanie, nie chcieli nas do niej wpuścić. -powiedziała cicho.
Skinęłam głową. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Christiana.
-Christian? Może przyjedziesz do nas? Weź ze sobą Matt'a i Phil'a. - powiedziałam spokojnym tonem, siląc się żeby mój głos brzmiał przyjaźnie.
-Jasne. - powiedział mój ojciec i się rozłączył.
Postanowiłam przygotować obiad, ruszyłam w stronę kuchni, starając sobie przypomnieć podstawowe czynności. W głowie miałam mętlik.
-Możesz powiedzieć o co ci chodzi? Bo za nic nie wiem! A skoro już zaczynamy mówić o przewinieniach, to może wytłumaczysz co robiłaś z dwoma chłopakami, na jakimś zadupiu chodź powinnaś być w psychiatryku?! - warknął Evan, wyraźnie poirytowany moim zachowaniem.
-Do niczego nie doszło! -spojrzałam na niego gniewnie. - Jesteś cholernym idiotą, jeśli myślisz że cię zdradziłam. I to tylko dowód że mi nie ufasz. Natomiast wy, chcieliście oszukać śmierć, nikt mnie nie poinformował łaskawie chociaż ci ufałam! Zginęła moja matka, zginął jakiś gościu, Lyn o mało co nie została uduszona przez Louise. Zrobiliście z niej potwora! Jak z Louise nie będzie wszystko dobrze, to pomyśl co się stanie z Gabrielem! A przy okazji zamordowanie dwóch osób pójdzie na marne.
-Florence! - uniósł się.
-Zamknij się, okej? Muszę przygotować posiłek dla mojej rodziny, która straciła kogoś kogo kochała!
Gdy skończyłam nakrywać do stołu, zadzwonił dzwonek. Alyssa i Evan siedzieli na kanapie. Otworzyłam drzwi i wpuściłam swoją rodzinę. Zamknęłam drzwi i uściskałam Christiana, następnie spojrzałam na braci.
-Chłopaki, posłuchajcie. Nie jestem siostrą roku, przez całe życie wychowywałam się z myślą, że jestem sierotą. Mimo starań waszej matki, nie chciałam dać jej szansy. Ale jest mi przykro. Gdybym wiedziała że, to się tak potoczy, zapobiegłabym. - objęłam braci, po czym zaprosiłam ich do stołu. Usłyszałam żałosne skomlenie.
-Cholera, czy nikt nie wpadł na to żeby wypuścić psy?! - warknęłam w stronę Evana. Otworzyłam drzwi na taras, a dwa labradory wbiegły do domu.
-Witajcie skarby. - zaczęłam głaskać oba pieski. -Stęskniłam się za wami.
W końcu dołączyłam do rodziny. Evan i Alyssa jedli z nami. Atmosfera była smutna, więc nikt nie nawiązywał rozmowy. Po obiedzie, Christian i moi bracia postanowili pojechać do siebie. Postanowiłam pokazać Alyssie jej pokój, żeby mogła się odświeżyć. Postanowiłam pójść poprzeglądać magiczne książki. Studiowałam właśnie rozdział o nietrafionych zaklęciach, kiedy do pokoju wślizgnął się Evan.
-Kocham cię, jasne? Nie chciałem cię okłamywać, ale wyjścia nie miałem. Działałem w dobrej sprawie. - powiedział zamykając drzwi.
-Twoja dobra sprawa chce nas zabić! -spojrzałam na niego.
-Nie wszystko zawsze idzie zgodnie z planem! -znalazł się przy mnie i spojrzał mi w oczy.
-Daj mi spokój. - mruknęłam. - Jestem na ciebie wściekła.
Evan uśmiechnął się po czym przyparł do ściany.
-Teraz to cię nienawidzę. - odsunęłam głowę.
Pocałował mnie w szyje.
-A jednak chyba nie. - mruknął mi do ucha. -Tęskniłem.
Objęłam go za szyję po czym nogami oplotłam w pasie, pocałowałam go. W pewnym momencie usłyszeliśmy czyjeś kroki.
-Ktoś miał jeszcze przyjść? - zapytał szeptem Evan, odrywając się niechętnie.
Pokręciłam przecząco głową, podeszliśmy cicho do drzwi. Uchyliłam je i dostrzegłam...
-Cameron? -szepnęłam cicho, zaskoczona że wchodzi do sypialni Alyssy a następnie poukładałam fakty. Mój przyjaciel w końcu się zakochał. Evan i ja zeszliśmy po cichu na dół. I położyliśmy się na kanapie. Zasnęłam po chwili.
Boski rozdział Kerr.
OdpowiedzUsuńNapisz coś o Gabrielu i Evanie zanim poznali Florence :D