Wylądowaliśmy w obskurnym budynku, który zdecydowanie swoje najlepsze czasy miał za sobą. Po układzie pomieszczeń domyśliłam się, że to był kiedyś blok mieszkalny, ewentualnie może jakiś tani motel.
Kiedy tylko się tam pojawiliśmy, jacyś pseudo strażnicy, który siedzieli pod ścianą i nic do tej pory nie robili, rzucili się na nas. Rzuciłam tylko do nich, żeby na siebie uważali i ruszyłam w stronę strażników i gdy byli już blisko, teleportowałam się za ich plecy.
Cała akcja, która miała na celu możliwość wpuszczenia kilku ludzi Roberta przeszła gładko. Dopiero potem zaczął się największy zamęt. Ludzie wokół mnie walczyli na wszystkie sposoby. Kilku moich znajomych poległo. A ja skupiłam się tylko na tym, by znaleźć Florence i Wrena.
Nie mogłam ich nigdzie dostrzec. W szale walki zabiłam jeszcze kilku ludzi Kierana i Nate'a, zastanawiając się, jak udało im się zwerbować taką liczbę strażników. A potem spojrzałam na krew na moich rękach, która zmieniła swój kolor na czarny. Cholera.
Nie mogłam się rozpraszać, musiałam znaleźć siostrę i Wrena. Teleportowałam się na piętro, ale tam też ich nie widziałam. Wpadłam jednak na kogoś innego. Po stronie wroga. Widziałam go jedynie przez ułamek sekundy, ale nie mogłam zapomnieć tej twarzy. Przełknęłam ślinę. Przywidziało mi się, na pewno.
Skupiłam swoje myśli na Florence i znalazłam się obok niej. Sporo ryzykowałam, ale chyba udało mi się obejść bez poważniejszych zranień. Nie można tego powiedzieć o strażniku, który nachodził moją siostrę.
-Gdzie Wren?-spytałam Florence, starając się odciągnąć ją od szału walki.
-Zgubiłam go, chyba poszedł na górę, szukać Lyn.-odparła. Złapałam ją za rękę i skupiłam się na przeniesieniu do Wrena. Wiedziałam, że ryzykuję, ponownie i to nie tylko swoje zdrowie, ale też Florence, ale musiałyśmy się pospieszyć.
Wylądowałyśmy w pustej sali. No, prawie pustej, nie licząc Lynette siedzącej w kącie i Wrena, który mówił do niej cicho i spokojnie.
-Lyn!-puściłam Florence i chciałam rzucić się w stronę przyjaciółki.
-Nie tak szybko.-ktoś złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Ktoś, kogo dobrze znałam.
-Kieran.-warknęłam i spróbowałam się wyrwać, ale mi się to nie udało.
-Patrz Nate, próbują pokazać pazurki.-zaśmiał się Kieran, ignorując i mnie i Florence, która szarpała się jak mogła, zamknięta w żelaznym uścisku Nate'a.
-Puść mnie do cholery, ty pieprzony draniu!-warknęła do Nate'a, ale ten tylko się zaśmiał.
-Troszeczkę. Ale zaraz to się zmieni, pra...?-w tym momencie całe jego ciało zadrgało i puścił on Flo. Prąd, na pewno. Moja siostra była bardzo z siebie zadowolona.
Chwyciłam rękojeść mosiężnego sztyletu i pociągając za sobą Kierana, teleportowałam się bliżej Nate'a i wbiłam nóż prosto w jego serce.
Nagle poczułam, jak coś wbija się w moje plecy i przechodzi przez brzuch.Odwróciłam się i spojrzałam na Kierana, zapewne pustym wzrokiem. On tylko się uśmiechnął.
-Wybacz. Najpierw miała być twoja siostra, ale mam większą wprawę w zabijaniu ciebie.
Puścił mój nadgarstek, a ja oparłam się o ścianę, po czym osunęłam się po niej, tracąc kontakt z rzeczywistością. Widziałam jeszcze, jak Wren uderzył Kierana i przytrzymał go, kiedy Florence wbijała mu sztylet w serce.
-Dobrze, że ja mam wprawę w zabijaniu ciebie.-syknęła, a ja osunęłam się w ciemność. Ostatnią rzeczą, jaką zapamiętałam, była twarz Lynette i jej głos, wołający moje imię.
Nie chciałam znowu umierać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz