Przeglądałam książki w Instytucie, już od godziny a tylko trzy wydawały mi się odpowiednie. Wypożyczyłam więc je i ruszyłam w stronę gabinetu Gabriela. Zatrzymałam się przed drzwiami. Tabliczka już była zmieniona i informowała wszystkich, że mój najlepszy przyjaciel, zarządzał łowcami. Zapukałam lekko i weszłam. Gabinet został przemalowany, przemeblowany. Było tu przytulnie. Jedyną niezmienioną rzeczą było biurko.
-Dlaczego akurat biurko? - spytałam, siadając na krześle.
-Dobrze mi się kojarzy. - odpowiedział niepewnie Gabriel.
-Gabe. Wiesz, że cię kocham. Martwię się o Ciebie. Przyciągasz do siebie kłopoty zdecydowanie zbyt często. Jesteś moim najlepszym przyjacielem i pójdę za Tobą w ogień. Powiedz mi tylko, wiesz co robisz?
-Florence. Jestem świadomy tego co mnie czeka, ale to jest zdecydowanie najfajniejsza rzecz jaka mnie spotkała. Nigdy nie pomyślałbym, że takie coś nas spotka. Teraz możemy mieć wszystko. - powiedział Gabriel, siadając obok mnie. -Mamy nieograniczoną władzę, na każdym polu.
-I tak mamy wszystko. - odpowiedziałam cicho.
-Kochanie, docenisz to wkrótce. - odpowiedział Gabe. - O co chodzi?
-O nic. Powiedziałam. Martwię się. Skoro jest dobrze, to ci wierzę.
-Teraz, nie musisz obejmować żadnego stanowiska, żeby uczestniczyć w Radach i innych zebraniach. Przecież widziałem, jak ratowanie Lyn ci się spodobało, spiski, zabójstwa. Przecież, przede mną siedzi osoba która może porazić śmiertelnie prądem kilka osób na raz. Potrafisz sprawiać ból wzrokiem. Nie sądzisz, że zostałaś stworzona do wielkich rzeczy?
-Dobra, Gabriel. Jarasz się nową posadą i możliwościami. Ale nie przekonuj mnie do zostania psycholem jak wy. -uśmiecham się do niego.
-I tak się do nas przekonasz. - zaśmiał się. - Potrzebuje twojej rady.
-Wiem o tym. - uśmiecham się. -Już rano chciałeś mnie zapytać.
-Jak ty mnie dobrze znasz. Myślisz, że Louise ucieszy się jakbyśmy pojechali na dwa, trzy tygodnie do Szkocji? We dwoje?
-Wystarczy samo słowo Szkocja i już będzie spakowana. - zaśmiałam się.
-To dobrze. Może pomożesz w tym czasie Evanowi w pilnowaniu Instytutu? - powiedział cicho.
-Oh. Już dobrze. Ale wisisz mi przysługę. - zaśmiałam się.
-Wszystko bylebyś zrozumiała, że się nic nie zmieni. - uśmiechnął się.
-Okej. To teraz poznęcam się nad twoim bratem i przekupie Louise, żeby zmusiła cię do włożenia kiltu i zdjęć! - zaśmiałam się i wyszłam z biura Gabe'a. Weszłam do gabinetu Evana, bez pukania.
-Abi, przyniosłabyś mi kawę? O i odbierz akta. - powiedział Evan nim na mnie spojrzał.
-Abi. - powiedziałam z uśmiechem.-Wyjdź i zajmij się sobą.
Asystentka wyszła zaskoczona. Zamknęłam za nim drzwi i odwróciłam się do równie zaskoczonego Evana i uśmiechnęłam się słodko.
-Słyszałeś, że przez dwa, może trzy tygodnie ty i ja rządzimy Instytutem. - powiedziałam wciąż się uśmiechając, idąc w stronę biurka Evana. - A mi to jest bardzo na rękę.
-Dlaczego? - spytał powoli Evan. Siadłam na biurku, na przeciwko niego.
-Ponieważ, żadna Abi ani inna głupiutka asystentka nie będzie się tu kręciła.
-Czyżbyś była zazdrosna? - przyjrzał mi się Evan.
-Oczywiście. - powiedziałam spokojnie, przysuwając krzesło Evana w swoją stronę. Nasze twarze dzieliły centymetry - Jesteś tylko mój. I żadne stanowisko tego nie zmieni.
-Przecież o tym pamiętam. - szepnął Evan i wyciągnął z szafki małe pudełko. - Miałem dać Ci to przy odpowiedniejszej okazji, ale twoja zazdrość jest tak pociągająca, że nie wytrzymam. Wiem, że już Ci się oświadczałem, ale to były oświadczyny bez pierścionka. - otwiera pudełko, gdzie ukazuje mi się śliczny, mały pierścionek. - Więc, wyjdziesz za mnie?
-Przecież, to logiczne, że tak. - uśmiechnęłam się, a Evan włożył mi pierścionek na rękę. Następnie przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam. Evan tylko uśmiechnął się delikatnie i przeniósł mnie na kanapę.
Pół godziny, Evan stwierdził, że czas wracać do pracy.
-Zaczynam lubić twoją nową pracę. - powiedziałam, zapinając swoją koszulę. Evan objął mnie i przyciągnął do siebie, całując delikatnie.
-Wiesz, że nigdy nie zorbie nic, co mogłoby nas poróżnić. - powiedział Evan spoglądając mi w oczy. W tym momencie w gabinecie pojawiła się Louise.
-Całe szczęście, że jesteście ubrani. - mruknęła.
-Jest taka magiczna sztuczka Lou. Pukanie. - zaśmiałam się.
-Ty nie pukałaś. - powiedział Evan.
-Bo ja do Ciebie nie muszę. - zaśmiałam się. -Louise, mam pytanie. Czy gdybyś w najbliższym czasie miała możliwość ujrzenia Gabriela w kilcie, zrobiłabyś mi zdjęcie?
-Florence. Czego ty się nałykałaś do śniadania? - spytała Louise a ja wybuchnęłam śmiechem.
-Po prostu gdybyś znalazła się w takiej sytuacji zrób mi zdjęcie. - uśmiechnęłam się. -Dobra, pogadajcie sobie a ja jadę do Camerona i Alison.
-Cam i Ali wrócili? - spytała Louise. - Dlaczego mi nie powiedziałaś? Upiekłabym ciasteczka dla Ali.
-Niedawno się dowiedziałam. Wieczorem upieczesz. - pocałowałam siostrę w policzek i wyszłam. Pół godziny później stałam pod drzwiami Camerona. Zapukałam lekko.Mój przyjaciel otworzył mi drzwi z wielkim uśmiechem.
-Florence. Stęskniliśmy się. - przytulił mnie. - Chodź, Ali nie może się doczekać.
Wchodzę do salonu i od razu zostaje wyściskana przez Ali.
-Hej. - powiedziałam, wciaż się uśmiechając. -Jak się czujesz?
-Świetnie. - powiedziała dotykając brzucha. - To już niedługo.
-To świetnie. - uśmiechnęłam się i usiadłam obok niej. Cameron w tym czasie przyniósł nam herbatę.
-Opowiadaj, co się wydarzyło od naszego wyjazdu. - zachęcił mnie Cam.
-W skrócie. Odkąd wojna się skończyła Louise dowodzi Radą razem z Robertem Dekkerem, ja i Evan się zaręczyliśmy, ale to już chyba wiecie. Potem było w miarę spokojnie, poznałam dzieci Sary i John'a. Eloise i Eliasa. Elo była buntowniczką, więc ją wyniańczyłam i teraz jest dziewczyną Wrena, potem Kieran i Nate powstali z martwych, porwali Lynette i chcieli mnie i Louise zwabić w pułapkę. Oczywiście zabiliśmy ich. Okazało się, że Nate i Kieran współpracowali z Danem i Casperem, którzy obecnie zostali uznani za zdrajców i nie żyją a Evan i Gabriel przejęli władzę w Instytucie. Więc Gabriel jest Łowcą Najwyższym. - wzruszyłam ramionami.
-Cholera. - powiedział Cameron. - I ty opowiadasz o tym, jakbyś streszczała pogodę.
-To jest zagmatwane. Po prostu chciałam opowiedzieć wszystko, tak jak jest. - mruknęłam.
Ali mnie objęła.
-Mam wrażenie, że przerasta cię ta sytuacja. - powiedziała.
-Po prostu mam wrażenie, że za każdym razem od kogoś się oddalam. I te udawanie Louise i Gabriela, że między nimi nic nie ma. Nikt nie każe im nazywać siebie parą, ale mogli by się określić.
-W życiu nie każda miłość ma łatwo. - powiedział Cameron. -Louise i Gabriel, oni oboje chcą być alfami. Ale oboje potrzebują też swojej przyjaciółki.
-Dobra, dajecie mi lekcję życia. Potrzebują mnie ale mam się nie wtrącać. Rozumiem. - mruknęłam. - Jak dziecko?
-To będzie dziewczynka. - uśmiecha się Alison.
-Macie już imię?
-Jeszcze nie. - powiedział Cameron. - Poczekamy aż się urodzi.
Uśmiechnęłam się. Porozmawialiśmy jeszcze trochę, po czym wróciłam do domu. Ponieważ żadnego z domowników nie było, więc postanowiłam zrobić ciasteczka, nim Louise wróci. Otworzyłam swoje ulubione wino i zaczęłam piec.
Godzinę później Louise weszła do kuchni.
-Florence? Co ty robisz? - spytała zaskoczona.
-Pije wino i piekę ciastka. - odpowiadam.
-Widzę. - spogląda na butelki. - Półtora butelki sama? Coś się stało?
-Nie. - uśmiecham się. - Zrobiłam twoje ulubione ciastka numer jeden, dwa i trzy.
-Czyli zamierzasz mnie przekupić. - zaśmiała się.
-Poniekąd. Chcę spędzić czas z moją kochaną siostrą, bez Dekkerów i innych ludzi, pozwierzamy się sobie, zjemy ciastka i obejrzymy jakiś film. - uśmiecham się. - Po prostu brakuje mi naszych rozmów, dzielenia się sekretami. Mam gdzieś Gabriela, to ty jesteś moją przyjaciółką numer jeden, w dodatku siostrą bliźniaczką. Możesz mi powiedzieć wszystko.
-Okay, okay. Pod warunkiem, że oddasz mi tą butelkę wina. - zaśmiała się, zabierając wino. - Powinnyśmy być wstawione tak samo.
Zaśmiałam się i wzięłam ciastka do salonu.Siadłyśmy obok siebie.
-O co posprzeczałaś się rano z Gabrielem? - spytała Louise.
-Zaczął mnie wkurzać trochę. A może to dlatego, że dorasta. A ja nie jestem na to przygotowana. Jeszcze nie dawno, ścigaliśmy się i piliśmy i mieliśmy wszystko gdzieś. A teraz, jest jaki jest. Ale powinnaś wiedzieć, że możesz mi powiedzieć wszystko na jego temat. Nie przekażę mu tego. Wiem, że mówiłam o przeznaczeniu i takie tam. A może to minęło, gdy umarłaś? Na pewno was silnie do siebie ciągnie. A od tej nocy, oboje... nie wiem. Emanujecie podobnym światłem. Ale to ty jesteś moją siostrą i jesteś zawsze na pierwszym miejscu. Nie chcę cię tracić. Powinnyśmy być razem jak w Formby, tego chcę.
-Ja też tego chcę. - powiedziała Louise po chwili. - Po prostu sądziłam, że między nami zawsze są Dekkerowie.
-Nigdy do tego nie dopuszczę. Ty jesteś dla mnie najważniejsza. - odpowiedziałam. - Możesz być ze mną szczera we wszystkim.
-Nie potrafię zrelacjonować naszej relacji z Gabrielem. - powiedziała po chwili. -Ja go kocham, ale mam wrażenie, że jak próbujemy być razem, to zawsze coś nam przeszkadza.
-Ale zawsze próbujecie to obejść.
-To samo powiedział Evan. - zaśmiała się.
Przez kolejną godzinę nasza rozmowa dotyczyła skomplikowanej relacji Gabriela i Louise. W końcu moja siostra otworzyła się przede mną na tyle, bym zrozumiała co między nimi jest.
-Planowaliście już z Evanem ślub? - spytała Louise po chwili.
-Nie, Louise. Nie planujemy ślubu póki co. Po prostu, nie wiem. Ten pierścionek, całe to bycie ''narzeczeństwem'' daje nam gwarancję, że się nie rozstaniemy.
-To się nigdy nie stanie. Między wami jest czysta miłość. - powiedziała Louise. - Ale jeśli kiedykolwiek Cię skrzywdzi, to skopię mu tyłek i inne części ciała. I nie uratuje go nasza przyjaźń.
Wybuchnęłam śmiechem.
-Mam najlepszą siostrę na świecie. - powiedziałam.
-Nie musisz dziękować. - zaśmiała się Louise.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz