czwartek, 13 listopada 2014

Rozdział siedemdziesiąty ósmy - Florence.

Wchodzimy z Evanem do domu. Gdy zamykam drzwi, Evan obejmuje mnie i całuje. Wplatam palce w jego włosy, wzdychając cicho.
-Mam nadzieje, że teraz chociaż przez dwa dni, będzie spokój. - mruknął Evan pomiędzy pocałunkami.
-Przecież teraz zostałeś zastępcą Głównego Łowcy, panie Dekker. -zaśmiałam się. - Będziesz teraz strasznie rozchwytywany.
-Czyżbyś była zazdrosna? -szepnął mi do ucha.
-Skąd! - zaśmiałam się.
Błądzę dłońmi po jego ciele.
-Miałaś chyba robić rodzinne śniadanie. - mruknął - Tym czasem próbujesz mnie uwieść.
-Wydaje ci się. - zaśmiałam się i oderwałam się od Evana. Poszłam do kuchni, gdzie Evan dołączył do mnie. Zaczęliśmy robić śniadanie, w między czasie obsypując się pocałunkami. Do kuchni weszła Eloise trzymając za rękę Wrena. Spojrzeliśmy na nich zdziwieni. Oczywiście panowała między nimi dziwna atmosfera, ale nie spodziewałam się, że o to chodzi.
-Gratuluje! - powiedziałam szczerze ucieszona. Objęłam Wrena i Elo.
-Siadajcie. - powiedział Evan. -W końcu zrobimy to śniadanie.
Zaśmiałam się.
-Reszta wkrótce do nas dołączy.- mówię z uśmiechem.
-Jak udała się reszta planu? - pyta Wren, nie puszczając ręki Eloise.
-No więc. Gabriel pozbył się Caspera i w naszych kręgach mamy Najwyższego Łowcę Gabriela. Evan to jego zastępca. A ja otaczam się samymi psycholami z manią władzy. -mruknęłam, a Evan pojawił się obok mnie.
-Chyba Ci to jednak nie przeszkadza, skoro wychodzisz za jednego psychola, z drugim imprezujesz, a z trzecią mieszkasz. - zaśmiał się Evan.
-Florence zawsze ciągnęło do psycholi. - powiedziała Louise wchodząc do pokoju. -Dlatego się zaprzyjaźniłyśmy w Formby.
-Jesteśmy bliźniaczkami, to się nie liczy. Tak czy siak byśmy się spotkały.
-Jak następnym razem będziesz chciała pożyczyć ciuchy, też ci powiem jesteśmy bliźniaczkami to się nie liczy. - powiedziała z uśmiechem i spojrzała zaskoczona na Wrena i Elo. Oczywiście, Louise Tempest, nie daje tego po sobie poznać. -Długo już robicie to śniadanie?
-Z jakąś godzinę. - mruknął rozbawiony Evan.
-Jak mnie to nie dziwi. - Louise wywraca oczami.
-I kto to mówi? Ty i Gabriel mieliście całe ubrania pogniecione, kiedy do nas dołączyliście. - zarzucił jej Evan, uśmiechając się.
-Wybacz, że musieliśmy sobie wyczarować coś na szybko. Dan i Casper strasznie nabrudzili ubierając. - powiedziała Louise.
-Potężna Tempest nie potrafi wyprasować sobie ciuchów przy pomocy magii? - spytał rozbawiony Evan.
-Już się tak nie wymądrzaj, w przeciwieństwie do Ciebie potrafię wytrzymać jedno spotkanie Rady, bez namiętnych wiadomości do Florence! - mruknęła Lou, zabierając dzbanek z kawą.
-Wiesz, gdybyś pisała namiętne wiadomości do Florence, bałbym się o twoje zdrowie psychiczne. - odpowiedział Evan.
-Florence tu jest i tak jak Elo i Wren, nie mają ochoty słuchać o waszych namiętnych obawach. - przerwałam im kłótnie.
-Nie, niech kontynuują. - powiedział Wren. - Robi się ciekawie.
Eloise zaśmiała się.
-Tak tu jest zawsze?
-Witaj w naszej rodzinie. -powiedziałam kończąc robić śniadanie. W tej samej chwili do kuchni weszła Lynette i Tessa.
-Cześć wam! - powiedziała Lyn z uśmiechem. Spojrzała na swojego brata który wciąż obejmował Eloise. - Więc ty jesteś Eloise!
-Na to wygląda. - Eloise wstała i objęła Lyn. - Cieszę się, że w końcu możemy normalnie porozmawiać.
Lyn się zaśmiała.
-Ja też się cieszę. Dziękuje za wszystko. I za rozmowy i za opiekę nad Wrenem.
-Służę pomocą. - Eloise uśmiechnęła się zmieszana i usiadła obok Wrena.
-Siadajcie. - powiedziałam obejmując Lyn i Tess. -Jeszcze Matt, Elias i Gabriel tylko muszą dołączyć do nas.
-Elias? - spytała Lyn z uśmiechem siadając obok Tess i Louise.
-Mój bliźniak. - powiedziała Eloise.
-A tak właśnie! - powiedział Evan. - Mówiłem, że Elias to inna liga, to mi nie wierzyliście.
-Evan, jak będziesz się tak upierał, to zacznę cię podejrzewać o fascynację orientacją Eliasa. - spojrzałam na swojego chłopaka.
-Kto się mną fascynuje? - powiedział Elias, wchodząc do kuchni. Elo rzuciła mu się na szyję. - Nie uduś mnie.
-Evan. - powiedziała Louise uśmiechając się tryumfalnie w stronę mojego chłopaka.
-Wybacz stary, ale nie jesteś w moim typie. - zaśmiał się Elias, po czym przywitał się z resztą. - Na kogo jeszcze czekamy?
-Gabriel i Matt. - powiedziała Eloise.
-Na mnie już nie musicie czekać. - powiedział Matt dołączając do nas.
-Dobra, to możemy zaczynać bo Gabriel się spóźni. O ile w ogóle przyjdzie. - powiedział Evan.
-Aż tak jest zajęty? - mruknęłam, nieco zjadliwie przyciągając uwagę reszty.
-Nie ważne! - powiedziała Louise. - Nie poświęcajmy mu tyle uwagi, bo tylko na to liczy. Umieram z głodu. Nie samą kawą człowiek żyje.
Zaczęliśmy jeść. Jak prawdziwa rodzina. Najbardziej cieszyłam się z obecności Louise może dlatego, że gdy Kieran ją zaatakował, bałam się, że znowu ją straciłam.
-Właściwie, o co chodziło z twoją mocą Eloise? -spytała Lyn.
-Nie potrafiłam jej wywołać. -odpowiedziała Elo. - Potem sama sobie zawaliłam. Ale jest okej. Moc Eliasa jest lepsza!
-Wcale nie. - odpowiedział Elias.
-Potrafi przewidzieć przyszłość i zajrzeć w przeszłość. - powiedziała Elo.
-I co z tego? - mruknął Elias. - I tak zamierzam zostać Łowcą.
-Ale i tak musisz iść na studia. Sarah Ci nie odpuści. - powiedziałam, po czym westchnęłam cicho. - Od kiedy kieruje mną instynkt macierzyński?
-Może to znak. - zaśmiał się Evan.
-To znak, że od dziś śpisz na podłodze. - mruknęłam. - Myślę, że nie będzie problemu jak pójdziesz i na studia i do Instytutu.
-A ja zamierzam oprowadzić Eloise po najlepszych... - zaczęła mówić Lyn, leczy gdy Wren posłał jej zaciekawione spojrzenie, jej entuzjazm opadł.- Bibliotekach. Więc Elias, dołącz do nas. Będzie fajnie. Nie ma to jak książki i nauka.
Evan się zaśmiał.
-Już to kiedyś słyszałem. Prawda Florence?
-Nic sobie nie przypominam. - zaśmiałam się.
-Ty i Gabriel upiliście się w bibliotece i zaczęliście tańczyć na stołach. Bibliotekarka o mało was nie zabiła.
-To zdecydowanie był pomysł Florence. - powiedział Gabriel, wchodząc do kuchni. -Wybaczcie spóźnienie.
-To nie był mój pomysł. - mruknęłam.
-Jasne, jasne. - odparł, siadając na wolnym krześle. - Zawsze byłaś grzeczna, to my cię demoralizowaliśmy.
-No właśnie. -  zaśmiałam się.
Reszta śniadania minęła w przyjemnej atmosferze. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy o wszystkim.
-Spóźnię się do pracy. - powiedziała Eloise i pobiegła na górę.
-Od kiedy ona pracuje? - spytał Elias spoglądając na mnie.
-Nie wiem. - powiedziałam zdziwiona. - Wren?
-Też nie wiem. - powiedział równie zaskoczony jak my.
-Pracuję jako kelnerka. Czego się spodziewaliście. - powiedziała wpadając do kuchni.
-Odwiozę cię. - powiedział Wren. Lyn poszła odprowadzić ich do drzwi.
-Zaraz wracam. - mruknęłam wstając. Zamierzałam pójść do swojego pokoju, lecz Gabriel mnie zatrzymał.
-Chodź pogadać. - uśmiechnął się i pociągnął mnie w stronę tarasu. Siedliśmy na barierkach. Spojrzałam na niego pytająco. -Weź, to była jedna z bardziej ekscytujących nocy, a ty tylko milczysz.
-Widocznie nie ekscytowało mnie to tak bardzo jak was. - mruknęłam.
-O co chodzi Florence? - spytał Gabe zdziwiony.
-Porwali Lyn, Kieran i Nate zmartwychwstali. Ile kłopotów jeszcze będzie nas trzymać? Może teraz Carlis z martwych wstanie?
-Nie mów tak. - powiedział uśmiechając się pocieszająco. -Mamy władzę, będziemy skuteczni. To koniec kłopotów.
-Wy macie władzę. - poprawiłam go. - Mi do szczęścia jest potrzebna tylko moja rodzina.
-Przecież jesteśmy z tobą.
-Spoglądałeś rano w lustro? Bo właśnie się zmieniłeś. - powiedziałam i wróciłam do domu, zostawiając Gabriela samego. Poszłam do swojej sypialni i siadłam na łóżku. Nie wiedziałam skąd wzięło się, we mnie wrogie nastawienie do mojego przyjaciela. Moje rozmyślania przerwał Evan, wchodzący do pokoju.
-Wszystko w porządku? -spytał. Wywróciłam oczami. Zerwałam się z łóżka i znalazłam się przy Evanie. Zaczęłam go namiętnie całować.
-Florence? Co z tobą? - spytał Evan.
-Może po prostu chciałam spędzić z tobą chwilę.-mruknęłam.
-Nie odpowiadasz na większość pytań, dziwnie się zachowujesz. - przyjrzał mi się uważnie.
-Mam dość cholernych wojen, walk, waszych cholernych mani władzy. Potrzebuję normalności, wiem, jestem wraz z Louise prawdopodobnie najpotężniejszymi czarownicami czy coś. Ale do cholery, nie chce się czuć jak czterdziestka.
-Florence Fitzgerald. Nigdy nie byłaś i nie będziesz normalna. - powiedział Evan obejmując mnie w pasie. - Jesteś cholernie seksowną dwudziestką z małym hakiem, nie wiem skąd u Ciebie takie zwątpienie.
-Czepiasz się. - machnęłam dłoniom, siadając na biurku.
-Powinienem pójść do pracy. - mruknął Evan.
-To idź. - powiedziałam cicho, lecz nagle mnie oświeciło. - Idę z tobą!
Powiedziałam schodząc z biurka. Evan mnie objął.
-Czasem mnie dziwisz. - zaśmiał się.
-I tak mnie kochasz. - powiedziałam z uśmiechem.
Biblioteka Instytutu mogła mi pomóc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz