wtorek, 18 listopada 2014

Rozdział siedemdziesiąty dziewiąty - Louise.

Kiedy Gabriel wyszedł z Florence, nie mogłam się powstrzymać, przed odprowadzeniem ich wzrokiem. Tęskniłam za obecnością Gabriela, potrzebowałam go blisko siebie. A jednocześnie nie mogłam oprzeć się myśli, że za każdym razem, jak próbowaliśmy być razem, coś stawało nam na drodze. Może po prostu nie było nam przeznaczone bycie razem, niezależnie od tego, jak usilnie staraliśmy się do tego dążyć.
-Lou? Halo!-Evan pomachał mi dłonią przed nosem.-Ziemia do Tempest!
-Przepraszam, zamyśliłam się.-odwróciłam wzrok od tarasu, na który moja siostra wyszła z Gabrielem.
-Zauważyłem.-zaśmiał się Evan.
-Jak się czujesz będąc zastępcą szefa instytutu?-Lynette zabrała głos, zadając pytanie mojemu przyszłemu szwagrowi.
-Szczerze powiedziawszy dość dziwnie. I mimo tego, co mówi Florence, bardziej zależy mi na przypilnowaniu, żeby Gabe nie zrobił głupstwa niż na władzy.-Evan uśmiechnął się, ale wyglądało to dość smutno. Atmosfera nagle stała się smutniejsza, nawet nie wiedziałam czemu. 
-Dobra, ja będę się zbierać.-Tessa wstała i pocałowała szybko Lyn.-Obiecałam rodzicom, że zajmę się dzisiaj Ivy.
-Będziecie tylko ty i Ivy?-zainteresował się Evan. Dziewczyna kiwnęła głową.-Może do was później dołączę. Zobaczę, czy wyrobię się z pracą. 
-Nie ma problemu. Będę czekać na wiadomość.-uśmiechnęła się radośnie i wyszła z domu. Lynette patrzyła za nią z czułością, która niemalże zbiła mnie z nóg. Zastanawiałam się, jak to jest mieć taki związek, oparty na prawdziwym uczuciu. Zwłaszcza na uczuciu, które wiedziało się, że przetrwa wszystko.
Stukot kroków na schodach sprawił, że wszyscy odwrócili się w tamtym kierunku. Florence zniknęła na górze, więc Evan przeprosił nas i poszedł za nią. Z koleji Gabriel wszedł do kuchni ułamek sekundy później i jakgdyby nigdy nic, usiadł przy stole i zaczął jeść śniadanie.
-Coś się stało?-spytał Matt, mierząc Gabriela wzrokiem. 
-Flore... Zresztą, nieważne.-Gabe wzruszył ramionami.-Evan na pewno ją uspokoi. 
-Ja też będę się zbierać.-oznajmił Matt, posyłając mi znaczące spojrzenie.
-Odprowadzę cię.-wstałam i wyszłam z bratem na zewnątrz.-Coś się stało?-spojrzałam na niego zmartwiona.
-Właściwie nie, ale... No nie wiem. Atmosfera dzisiaj była strasznie dziwna, wiesz? Same pary, ja i Elias.
-Gabriel i ja też nie...-zaczęłam, ale Matt mi przerwał.
-Dobra, dobra.-wywrócił oczami.-I tak nikt w to nie wierzy, Lou.
-Świetnie.-mruknęłam.-Dobra, kontynuuj.
-Okay, więc... hmm... Nie mów tego nikomu, ok?-skinęłam głową, coraz bardziej zaciekawiona.-Po prostu całe śniadanie czułem się dziwnie, bo chciałem, żeby tam były faktycznie same pary.
-Podoba ci się Elias?-spytałam wprost, a Matt niepewnie skinął głową.
-Chyba tak. Co jest dziwne, bo zawsze raczej podobały mi się dziewczyny. Cholera, dzień przed poznaniem Eliasa poderwałem jedną w jakiejś kawiarni. A potem już mnie to nie interesowało. Ale z drugiej strony... nie wiem, czy tego chcę.
-Matt. Jeśli nie jesteś pewny swoich uczuć, to na razie nic nie mów.-powiedziałam i usiadłam na schodach. Mój brat zrobił to samo.-Spędzaj z Eliasem czas, staraj się go poznać, ale przypadkiem nie rób mu nadziei, bo zranisz i siebie, i jego.
-To na pewno. Ja... Louise, boję się.-przyznał tak cicho, że ledwo go usłyszałam.-Boję się tych uczuć. Nigdy nie sądziłem, że to się mnie przytrafi.
-Nie panujesz nad tym, Matty. To się po prostu zdarza i może sprawić, że będziesz niesamowicie szczęśliwy, jeśli tylko zaryzykujesz.-te słowa ledwo przeszły mi przez gardło. Sama powinnam dawać sobie takie rady w związku z moją relacją z Gabrielem. To był mój największy problem. Potrafiłam dać sobie taką radę, ale nie chciałam się do niej stosować.-Bądź mądrzejszy ode mnie, Matty.
Położyłam głowę na jego ramieniu i objęłam jego ramię.
-Dziękuję.-oparł swoją głowę na mojej. Siedzieliśmy tak przez chwilę, po prostu będąc zadowolonym z obecności rodzeństwa.

Zjawiłam się w gabinecie Evana w momencie, gdy Florence zapinała do końca swoją koszulę.
-Całe szczęście, że jesteście ubrani.-mruknęłam.
-Jest taka magiczna sztuczka, Lou. Pukanie.-zaśmiała się Florence, a ja tylko wywróciłam oczami z uśmiechem, opierając ręce na biodrach.
-Ty nie pukałaś.-zauważył Evan.
-Bo ja do ciebie nie muszę.-odparła z uśmiechem moja siostra i zwróciła się do mnie.-Louise, mam pytanie. Czy gdybyś w najbliższym czasie miała możliwość ujrzenia Gabriela w kilcie, zrobiłabyś mi zdjęcie?
-Florence.-wydusiłam z siebie, jak najszybciej wypierając z głowy tę wizję. Byłam gotowa się rozpłynąć, jeśli myślałabym o tym za długo.-Czego ty się nałykałaś do śniadania?
Florence zaśmiała się i odparła, że mam po prostu zrobić jej zdjęcie. Potem zgrabnie przeszła do tematu Camerona i Ali, nic nie wyjaśniając. Kiedy Flo wyszła, Evan spojrzał na mnie zaskoczony.
-Coś się stało, Lou?-spytał zatroskany. Od zakończenia wojny z Carlislem rozmawialiśmy tylko kilka razy. Tęskniłam za tym. Evan potrafił mnie wysłuchać i często dać naprawdę dobrą radę.
-Właściwie tak.-przyznałam i usiadłam na krześle na przeciwko Evana.-Od jakiegoś czasu mam sny, wizje. Zawsze pojawia się w tym ta sama dziewczyna, która wygląda jak ja. I ona... wydaje mi się, że ona żyła naprawdę. Mieszkała w Edynburgu i miała siostrę bliźniaczkę, która wyglądała jak Florence.-złapałam oddech, zdając sobie sprawę z tego, jak idiotycznie musiało to brzmieć.-Chodzi o to, że w jednej z tych wizji, ona czytała tę księgę, którą ja i Flo usiłujemy znaleźć.
-I myślisz, że księga jest w Szkocji... Tylko czemu przyszłaś z tym do mnie, a nie do Flo?-Evan był wyraźnie zaskoczony.
-Bo wiem, że ty nie powiesz nic Gabrielowi.-przyznałam cicho. Brunet rzucił mi pytające spojrzenie.
-Myślałem, że on wie o księdze...
-Bo wie. Nie o to chodzi. Chodzi o ostatnią wizję jaką miałam. Widzisz, Everild, ta dziewczyna, która wygląda jak ja, ona była zaręczona z pewnym chłopakiem, łudząco przypominającym Gabriela... A mimo to miała romans, z jakimś Szkotem. I po prostu nie wiem co mam zrobić. Z jednej strony wiem, że niczym nie zawiniłam, a z drugiej, czuję się jakbym sama zdradzała Gabriela.
-To jest problematyczne, ale moim zdaniem nie powinnaś dopuścić do tego, żeby twoje przeszłe wcielenie, bo zakładam, że o to w tym chodzi, wpłynęło na twoją teraźniejszość. Wiem, jakie masz podejście do twojego związku z Gabrielem, ale...
-Tylko nie mów teraz, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Wiem, że Florence tak uważa, ale...-westchnęłam.-Za każdym razem jak próbujemy, coś się psuje.
-Ale zawsze znajdujecie drogę, aby próbować.-zauważył Evan.-Idź z nim porozmawiać. Wiesz, że jemu na tobie zależy i on wie, że tobie zależy na nim.
-Co mam mu powiedzieć? Nie chcę z nim być, Evan. To by tylko zraniło nas oboje jeszcze bardziej.-wyznałam cicho.
-Po prostu z nim porozmawiaj. Niekoniecznie na wasz temat, ale tak ogólnie. To może dobrze na was wpłynąć.
-Może masz rację.-przyznałam i wstałam. Uściskałam Evana.-Dziękuję.
Wyszłam z jego gabinetu i skierowałam się wprost do gabinetu Gabriela. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz