piątek, 23 października 2015

Rozdział sto czterdziesty piąty - Evan

Obudziłem się i poczułem, że tylko Florence się we mnie wtula. Spojrzałem na moją narzeczoną pogrążoną w głębokim śnie i uśmiechnąłem się lekko. Wiedziałem, że denerwuje się otwarciem szkoły, a jednocześnie była podekscytowana. Zszedłem po cichu na dół, gdzie Lola jadła płatki, a Gabriel dyskutował o czymś z Louisem.
-Nakarmiliście moją córkę? - powiedziałem zaskoczony.
-To jedyna możliwość, żeby zamknąć jej na chwile usta. - powiedział zadowolony Louis.
-Louise jeszcze śpi? - spytałem zmieniając temat, Gabriel tylko przytaknął. - Zrobię śniadanie.
Ruszyłem do kuchni, nastawiając ekspres z świeżą kawą. Po chwili dołączyła do mnie Lola.
-Tato. Musimy pogadać. - powiedziała poważnym tonem.
-Co się dzieje? - spytałem, spoglądając na dziewczynkę i robiąc tosty.
-Chce uczyć się hiszpańskiego i francuskiego, chodzić na balet i kółko teatralne.
-To nie za dużo dla Ciebie? -spojrzałem zaskoczony na dziewczynkę. - Uczysz się grać na skrzypcach.
-Mam już cztery lata! Umiem już dzielić, mnożyć w zakresie stu. Znam podstawy chemii na molekularnej, biologi zaawansowanej. Muszę coś ze sobą zrobić, bo skończę jak wujek Louis. Na czyjejś kanapie, nic nie robiąc. Chcesz dla mnie tego? Chcesz?! - dziewczynka wyrzuciła dramatycznie rękoma.
-Dobrze, już dobrze. - poddałem się. -Porozmawiam z twoją mamą i pomyślimy. A od jutra idziesz do szkoły.
-Mi pasuje. - powiedziała wesoło Lola.
-Gabriel poszedł obudzić Louise. - powiedział Louis, wchodząc do kuchni i nalewając sobie kawy, a następnie zajął miejsce przy Loli. - Trochę to zajmie.
-Cześć! - usłyszeliśmy głos Matt'a, który wbiegał już na schody. - Wpadłem tylko się przebrać.
Po chwili do kuchni wpadła Eloise z jakąś dziewczyną.
-Hej Evan, Hej Lola. Przyniosłam parę rzeczy dla Florence, o które prosiła. - Eloise uśmiechnęła się promiennie, po czym spojrzała na Louisa. - Jestem Eloise. A to jest Grace.
-Znam już Grace. - uśmiechnąłem się lekko. - Widzę, że zaprzyjaźniłyście się już.
-Może przy heteroseksualnej przyjaciółce, Eloise w końcu przestanie być dziewicą. - mruknął Matt, wpadając do kuchni i chwytając jabłko. - Na niepokalane poczęcie, to się nie zapowiada. A tradycja Benettów wskazuje jasno.
-Tu jest dziecko! - powiedziała Eloise mocno zirytowana.
-Tak, tak. Ty się Lolą nie wykręcaj. - zaśmiał się Matt i wybiegł z domu.
-Czekaj, to on się spieszy do Instytutu, a ma przedstawicieli Instytutu w rodzinie? - zaśmiała się Grace.
-Ktoś musi zachować pozory bycia ułożonym. - powiedziała zaspana Flo, wchodząc do kuchni. -Dzień dobry wszystkim.
-Florence, za godzinę musimy być w szkole. Zrobię Ci kawy. - powiedział Louis z uśmiechem.
-Grace, Eloise... tutaj macie typowy przykład lizusa pospolitego. Jeszcze pracy nie zaczął a już się podlizuje. - mruknąłem rozbawiony, całując Flo na powitanie.
-Ja się nie podlizuje, pracuje rzetelnie na podwyżkę, by opuścić waszą kanapę! - obronił się Louis.
-Czy jak Ci oddam swoje kieszonkowe, przestaniesz mnie męczyć skrzypcami?! - oznajmiła radośnie Lola.
-O nie, młoda damo. Chciałaś grać na skrzypcach to teraz nie zrezygnujesz. - powiedziała Flo, stanowczym głosem. - Elo, Grace? Macie dziś casting, prawda?
-Tak. - powiedziała Elo, wywracając oczami. - Mogłabym zabić za to Eliasa.
-Mogę Ci pomóc ukryć ciało! - zgłosiła się Lola i uśmiechnęła słodko. Wszyscy spojrzeli rozbawieni na Grace, która spoglądała na Lolę zdziwiona.
-Grace, Grace. - powiedział Louis, stawiając kawę przed moja narzeczoną. - Nie patrz tak na tego słodkiego aniołka, teraz jest wyjątkowo grzeczna.
-Ja naprawdę nie wiem, co wy macie do mojej małej bratanicy. - powiedział Gabriel, pojawiając się z Louise. -To potwierdzenie, że jest rodowitym Dekkerem.
-Ale i tak obiecałeś mnie zabrać na zakupy. - powiedziała Lola poważnym tonem. - Nie myśl, że zapomniałam.
-Śniadanie gotowe. - mruknąłem rozbawiony całą sytuacją. Wszyscy zasiedli do stołu i zaczęli jeść, przysłuchując się potyczką słownym Loli i Louisa. Po śniadaniu przyszedł Elias, zająć się Lolą. Ja natomiast pojechałem do Instytutu.

Odpoczywałem w swoim gabinecie, po spotkaniu dotyczącym złych stosunków z Francuzami, gdy zadzwonił telefon.
-Elias, coś się stało? - spytałem zaskoczony.
-Lola została porwana. - powiedział spanikowany.
-Zaraz będę. - powiedziałem zrywając się z krzesła. -Co się stało?
-Bawiliśmy się w jej pokoju, kiedy zachciało jej się pić. Zszedłem po sok do kuchni, gdy wróciłem już jej nie było. Przeszukałem dom i zadzwoniłem od razu do Ciebie, Matta i Gabriela. Gabriel szuka gdzieś w pobliżu jakiś śladów - powiedział Elias. - Przepraszam, ja nie wiem, jak to się stało! Florence i Louis nie odbierają.
-Przestań, ktoś przełamał nasze zabezpieczenia! - powiedział gdzieś w tle Matt. - Musiałbyś usłyszeć, że schodzi po schodach.
-Zaraz będę. - powiedziałem i wybiegając z gabinetu, wpadłem na swojego ojca.
-Evan, co się stało? - powiedział zaskoczony.
-Lola została porwana! Potrzebuje łowców z grupy pierwszej, drugiej i ostatecznej.
-Nie ma mowy. Potrzebuje ich, namierzyliśmy prawdopodobnie siedzibę Carlise;a. A po za tym, skąd wiesz, że została porwana. Może jest z Florence? Albo moc się jej ujawnia?
-Człowieku, czy ty siebie słyszysz? Gdyby chodziło o Tess, Ivy albo bliźniaków też tak byś powiedział?! - warknąłem. - To ja zarządzam Instytutem. Idą w teren ze mną.
-Wiesz jak szybko możesz przestać nim zarządzać? - powiedział mój ojciec równie wzburzony. Na korytarzu zebrał się już tłum gapiów.
-Gabriel miał rację, jesteś w stanie poświęcić najbliższą rodzinę dla władzy. Brata, syna pierworodnego. Nawet wnuczkę. - powiedziałem spoglądając na niego z pogardą. - Dla mnie już też nie istniejesz.
Nim zdążył odpowiedzieć, wyminąłem go i ruszyłem do domu. Gdy wszedłem, Matt rozmawiał przez telefon, a Elias chodził zdenerwowany po pokoju.
-Evan, ja naprawdę nie wiem jak to się stało! - powiedział, gdy mnie zauważył. - Gabriel jeszcze nie wrócił.
-Kira, Eloise, Grace i Javier szukają w pobliżu. John Fitzgerald już jedzie sprawdzić, kto mógł złamać zabezpieczenia mieszkania. Do Flo i Louisa nie da się dodzwonić. To samo z Louise. Gabriel też się do niej nie dodzwonił.
-W pobliżu domu nie ma żadnych jej śladów. Nie potrafię namierzyć jej aktywności. Ktoś musiał ją zamknąć gdzieś, gdzie są silne zabezpieczenia. - powiedział Gabriel pojawiając się w salonie. - Powiadomiłeś Instytut?
-Nasz ojciec nie wyraził zgody na zabranie jednostek w teren. Dał mi do zrozumienia, że przesadzam. - powiedziałem, siadając na kanapie i chowając twarz w dłoniach. - Gabriel, idź do szkoły. Powinno udać Ci się wejść, Flo zrobiła wyjątek dla Ciebie. Powiadom ją.
Gabriel tylko kiwnął głową i znikł. W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. Ruszyłem otworzyć, mając nadzieje, ze to Lola. Gdy otworzyłem ujrzałem Wrena i Eloise na czele grupy łowców.
-Przyszliśmy pomóc szukać Loli. - powiedział Wren. - Wszyscy przeciwstawili się twojemu ojcu. Dobrowolnie, poszli za Tobą.
Na potwierdzenie, każdy łowca kiwnął.
-Gdy wyszedłeś, Robert wyznaczył Wrena, by dowodził akcją. A Wren powiedział, że od wydawania mu rozkazów jesteś ty i że porwanie Loli jest ważniejsze. I wyszedł, a za nim połowa Instytutu.
-Ja... Dziękuje. - powiedziałem zaskoczony. - Wejdźcie.
Na samym końcu stali Javier i Grace. Przystanęli przy mnie i poczekali aż reszta łowców wejdzie do salonu.
-Szukaliśmy wokół domu, w lesie ani śladu. - powiedziała Grace. Javier kiwnął głową na potwierdzenie.
-Chodźcie do reszty. - powiedziałem i wszedłem do salonu, gdzie większość łowców już rozłożyła mapy i zaczęła tworzyć plany. Chwile później pojawiła się Louise.
-Evan? Co się dzieje? - powiedziała zaniepokojona.
-Lola zaginęła. - powiedziałem, nie zostało mi dokończone, gdyż usłyszeliśmy wycie Javiera. Nim zdążyłem zareagować, Javier i Grace zaatakowali Louise.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz