Sytuacja w domu Florence i Louise, nie klasyfikowała się do najlepszych. Florence starała się być silna, ale jej to nie wychodziło.
-O czym myślisz? - spytał Wren, zerkając to na mnie to na ulicę.
-O sytuacji u Flo i Lou. - mruknęłam cicho, spoglądając na Wrena. - Nie podoba mi się to co się teraz dzieje, czuje się winna tej sytuacji. Gdybym od razu kogoś poinformowała o moich dolegliwościach, związanych z byciem banshee, może nie wskrzesiłabym Carlise'a.
-Kochanie, nie mów tak. - powiedział Wren, splatając nasze palce razem. -Carlise znalazłby inny sposób na powrót. Prędzej czy później. Obrali sobie na cel ciebie, z nadzieją, że pokrzyżuje nam wszystkim relacje. Jestem prawie pewny, że porywając Lolę, liczył że Flo wkroczy z Louise na wojenną ścieżkę. Gdyby one się teraz pokłóciły, myślę, że Carlise wygrałby tą wojnę od razu.
-Wiem. - westchnęłam. - Po prostu się boję. Jak każdy.
-To się wkrótce skończy. - powiedział Wren, zatrzymując samochód przed Instytutem. -Potem Gabriel wróci na swoje stanowisko, ja na swoje i będziemy żyć długo i szczęśliwie.
-Powrót w teren i długo i szczęśliwie jakoś do siebie nie pasują w jednym zdaniu. - powiedziałam wychodząc i opierając się o samochód Wrena. Mój chłopak okrążył samochód i objął mnie delikatnie.
-Nie pozwolę się nikomu zabić. Będę codziennie wieczorem wracał do mojej ukochanej, przepięknej dziewczyny, jadł z nią kolację i takie tam. - powiedział Wren z uśmiechem.
-Takie tam? - uśmiechnęłam się, zarzucając mu ręce na szyje.
-Takie tam. -przytaknął Wren i pocałował mnie.
-Wynajmijcie sobie pokój, a nie na środku parkingu gorszycie ludzi! - Mruknął Matt, wysiadając ze swojego samochodu. - Wstyd.
-Jesteś świadomy, że ci to wypomnę w najbliższym czasie? - zaśmiałam się cicho.
-Dobra, dobra. - Matt uśmiechnął się lekko i ruszył w stronę Instytutu. Ruszyliśmy za nim.
-Muszę iść do Evana, miał jakiś ślad czy coś. - powiedział Wren i pocałował mnie lekko. - Do zobaczenia później.
Po wejściu do Instytutu zamiast skierować się do szatni, co zazwyczaj robiłam, coś kazało mi zbiec na dół. Nim doszło do mnie, że to moja moc usłyszałam głos strażniczki.
-Próba uwolnienia jednego z więźniów. - słyszałam głos w głośnikach, nadal biegłam w stronę cel. W pewnym momencie poczułam zaciskające się na moim gardle palce. Nie potrafiłam złapać oddechu, a co dopiero krzyknąć. Dłonie się zaciskały, a ja wylądowałam na ścianie. Zamroczona uderzeniem, wciąż nie byłam wstanie się obronić.
-Taką miałem nadzieje, że wpadniesz bronić swojego Instytutu. - zaśmiał się Fabian i pociągnął mnie za włosy do pozycji stojącej. - Tak mi przykro, że zginiesz w imie swoich śmiesznych racji.
Chciałam coś powiedzieć, ale miałam coraz mniej powietrza. Spostrzegłam Matta na początku korytarza, biegnącego w naszą stronę. Nagle uścisk zelżał. Fabian upadł na ziemie, a ja stałam twarzą w twarz z Mattem. Ostatnią rzeczą jaką pamiętam, był moment gdy wpadłam w jego ramiona.
Otworzyłam oczy i pierwsze co ujrzałam to odział szpitalny Instytutu. Przekręciłam głowę i spojrzałam na siedzącego obok mnie Matta.
-Czy ty się teleportujesz? - rzuciłam swoją pierwszą myśl. - Ile tu leżę?
-Godzinę. - powiedział Matt, siadając bliżej. - Tak teleportuje się, nie wiem jak, ale tak. Zostałem oczyszczony z zarzutów zabójstwa. Działałem w obronie, a Fabian został i tak uznany za zbiega. Wren wie, Elias nie, twoja mama na szczęście nie odebrała. Elias mnie zabije, za to że go nie poinformowałem. Ale Louise zdradzi mi sposób jak załagodzić gniew Eliasa, używając nowej mocy. Masz jeszcze jakieś pytania?
-Kiedy będe mogła wyjść? - spytałam siadając.
-Właściwie to już możesz wyjść. Straciłaś przytomność, a tak po za tym to nic poważnego. - powiedziała pielęgniarka, wchodząc do sali. Za nią przyszedł Wren i usiadł na łóżku.
-Jak się czujesz? -spytał od razu.
-Chce do domu. - mruknęłam.
-Czy to bezpieczne? - spytał Wren pielęgniarkę.
-Jak najbardziej. - powiedziała pielęgniarka. - Musi pić dużo wody i zaraz dam odpowiednie zioła, gdyby Eloise doznała szoku pourazowego. Więc, dobrze by było gdyby nie została sama.
-Rozumiem. - powiedział Wren i spojrzał na Matta. - Wezmę ją do siebie na razie, potem się zamienimy. Ty i tak musisz iść do Louise.
-A ty masz wolne? - spytał Matt.
-Tak, Elias uznał, że będę chciał zostać z Eloise. - powiedział Wren, obejmując mnie.
-Dlaczego traktujecie mnie, jakby się coś stało? - wywróciłam oczami.
-Może dlatego, że twój były chłopak socjopata - swoją drogą mówiłem, że coś jest z nim nie tak - próbował Cię zabić?
-Bo to pierwszy raz. - mruknęłam cicho. - No w sumie, pierwszy. Ważne, że Elias nie wie. Bo właśnie wywoziłby mnie na Arktykę. Dobra, chodźcie stąd. Nie lubię szpitali.
Dziesięć minut później, byliśmy w drodze do mieszkania Wrena. Wpatrywałam się w zmieniający się krajobraz. Moje myśli skupiały się na tym, co by było gdyby Matt nie pojawił się w odpowiednim momencie. I jakim cudem nie wyczułam zagrożenia. Nim się spostrzegłam, staliśmy pod mieszkaniem Wrena.
-Eloise. - zaczął Wren, zamykając za mną drzwi. Nie dałam mu dokończyć. Przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam namiętnie. Ręce Wrena spoczęły na mojej tali.
-Eloise. Co robisz? - mruknął Wren. - Powinniśmy porozmawiać.
-Rozmawiamy. -mruknęłam i zaczęłam rozpinać guziki twojej koszuli. -Po prostu uświadomiłam sobie dzisiaj, jak dużo mogłam stracić.
-I postanowiłaś zacząć od uwodzenia mnie? - spytał cicho Wren, całując mnie w szyję.
-Zależy czy działa. -mruknęłam zsuwając koszulę z jego ramion. Wren wziął mnie na ręce.
-Działa. -mruknął niosąc mnie do sypialni. Położył mnie na łóżku i zawisnął nade mną. - Chcesz tego?
-Chcę. - powiedziałam cicho, przyciągając go do siebie i całując. Wren uśmiechnął się w odpowiedzi.
Obudziłam się wtulona w Wrena, który przyglądał mi się z uśmiechem. Uśmiechnęłam się wspominając minioną noc.
-Kocham Cię. - mruknął Wren, całując mnie na powitanie.
-Ja Ciebie też. - uśmiechnęłam się i pocałowałam go delikatnie. - Bardzo.
-A jak bardzo? - zaśmiał się cicho Wren, przyciągając mnie do siebie.
-Na tyle bardzo... - mruknęłam z lekkim uśmiechem. -Że muszę wracać, mimo że bardzo chętnie zostałabym w twoim łóżku. Szczególnie, że znaleźliśmy nowe zastosowanie dla niego. Ale muszę zobaczyć co z Mattem i Eliasem.
-Zaufaj mi skarbie, teraz wiele rzeczy będzie miało nowe zastosowanie. - mruknął rozbawiony Wren, łapiąc mnie za rękę. - Przyjdę po Ciebie po pracy. Pójdziemy gdzieś.
-Na randkę? - spytałam z uśmiechem. Wren przytaknął. Pocałowałam go delikatnie i wstałam. Podeszłam do szafy Wrena, gdzie trzymałam kilka rzeczy na zmianę i zaczęłam szukać czegoś co mogę ubrać. Poczułam jak ręce Wrena oplatają moją talię. Odwróciłam się do niego twarzą i objęłam go delikatnie.
-Nie idź. - mruknął Wren, całując mnie w szyję. -Wezmę wolny dzień.
-Nie weźmiesz wolnego dnia. - westchnęłam cicho. - Muszę wracać.
-Nie chce żebyś wracała. Zostań ze mną. - powiedział Wren z uśmiechem. -Zrobimy sobie wolny dzień.
-Wren. - zaśmiałam się, wyplątując się z jego objęć. -Nie przekonasz mnie.
-Próbowałem. - roześmiał się Wren. -Byłaś cudowna. W nocy.
-No ja myślę. - zaśmiałam się i pocałowałam mojego chłopaka. -Ale teraz idę pod prysznic. Sama. I wracam do domu.
Wren wywrócił oczami i wrócił do łóżka. Zaśmiałam się i ruszyłam do łazienki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz