Przepraszam, wiem, że zbyt rzadko dodaję notki. Ale... "Orange is the new black"... <3 - Barbra.
PS. Znacie jakieś seriale, które warto oglądać? Piszcie, jestem spragniona czegoś nowego :P.
_______________________________________________
-Chciałabym pojechać jeszcze do moich rodziców.-powiedziała Louise, podchodząc do mnie.-Widziałaś Florence? Chciałabym z nią porozmawiać.
-Wydaje mi się, że rozmawiała z twoimi braćmi. Ty nie zamieniłaś z nimi ani słowa.-zauważyłam spokojnie. Louise skrzywiła się.
-I jak na razie nie zamierzam. To nie jest dobry pomysł.-dziewczyna odwróciła wzrok.-Mają Florence. Ona jest nimi na pewno zachwycona.
-Lou...-zaczęłam, ale poddałam się. Louise była uparta i nie miałam szans, aby ją przekonać. Zerknęłam na Tessę, która siedziała na kanapie ze swoją mamą i Ivy. Złapałam jej spojrzenie. Czułam się okropnie z tym, jak ją potraktowałam. Chciałam, aby była szczęśliwa... Ale z drugiej strony nie wierzyłam, żeby jej rodzice byli zachwyceni związkiem ze starszą dziewczyną, która w dodatku jest... tym czym jest. Skrzywiłam się na samą myśl. Lubiłam to, że nie miałam żadnych mocy, ale mój brat wkroczył znów do mojego życia i zniszczył tę bańkę, w której się kryłam.
Nie chciałam przerywać teraz Tess. Potrzebowała swojej mamy bardziej niż kiedykolwiek. Weszłam na piętro i zadzwoniłam do Cedrica. Był zaskoczony moim telefonem i nie dziwiłam mu się. Przez ostatnie tygodnie było tyle do zrobienia, że zupełnie zapomniałam o moim przyjacielu, na którego zawsze mogłam liczyć.
Pożegnałam się z Florence i resztą, omijając Tessę szerokim łukiem. Nie chciałam tworzyć niezręcznej sytuacji między nami, więc wolałam jej unikać. Widziałam, że ją to zabolało. To było zło konieczne, ale co miałam zrobić? Przerwać jej rozmowę z jej mamą, której nie widziała przez dość długi czas, żeby szybko z nią porozmawiać? Nie wyszłoby z tego nic dobrego.
Cedric czekał na mnie pod akademikiem. Nadal tam mieszkałam, chociaż zaczęłam się rozglądać za własnym lokum. Bez Louise i po odrzuceniu przez Char nie miałam tam czego szukać. Jasne, byłam w dobrych stosunkach z dziewczynami, ale po prostu nie chciałam tam dłużej przebywać.
-Ced!-uściskałam go najmocniej jak umiałam. Widziałam w jego spojrzeniu, że nawet po ignorowaniu go, on nadal żywił do mnie uczucia. Ale ponownie, co miałam zrobić? Cedric był moim najlepszym przyjacielem.
-Lyn, dawno cię nie widziałem. Unikałaś mnie?-spytał z zawadiackim uśmiechem. Zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek.
-Nawet tak nie myśl. Po prostu byłam zajęta.-wyjaśniłam mu szybko, że śmierć Louise była ustawiona i oczywiście fałszywa. Jako powód podałam prześladowanie przez jakiegoś nienormalnego adoratora. Cedric uwierzył mi bez wahania. A przynajmniej takie odniosłam w tamtej chwili wrażenie. Spędziliśmy kilka godzin siedząc w moim pokoju i rozmawiając o wszystkim. Dowiedziałam się, że na święta przyjechała jego ciocia ze swoim nowym chłopakiem, z którym jego ojciec zaczął od razu prowadzić interesy. Kiedy o tym opowiadał, w jego oczach pojawiła się iskierka czegoś, czego nie do końca potrafiłam nazwać. Szaleństwa? Nadziei? Nie byłam pewna, ale nie spodobało mi się to. Szybko jednak stwierdziłam, że musiało mi się wydawać.
-Lyn? Mam nadzieję, że wyleczyłaś się już po Char.-zaczął delikatnie temat Ced. Uśmiechnęłam się smutno. Miałam nadzieję, że rozmowa nie zejdzie na te tematy, ale jednak, musiałam dać radę. Mówiłam Cedricowi o wszystkim, więc czemu nie o tym?
-Już dawno.-przyznałam.-Ja... mam kogoś nowego na oku. A ta osoba jest chyba mną zainteresowana, ale wątpię, żeby jej rodzice zaakceptowali nasz związek.
-Kto to taki? I czemu mieli by nie zaakceptować? Lyn, jesteś cudowną osobą, a my żyjemy w XXI-szym wieku! Muszą cię przyjąć.-chłopak uśmiechnął się do mnie serdecznie.-Jeśli czujesz coś do tej osoby, to zadzwoń do niej w tej chwili i powiedz jej o tym.
-Tessa Dekker.-szepnęłam. Po moich słowach w pokoju zapadła długa cisza. Rozważyłam słowa mojego przyjaciela i po chwili wyciągnęłam telefon. Podeszłam do okna i wybrałam numer Tess. Odebrała ostatnia osoba, jaką spodziewałam się usłyszeć po drugiej stronie słuchawki.
-Halo?
-Wren?-zaschło mi gardle. Odsunęłam telefon na sekundę od ucha, żeby sprawdzić, czy przez przypadek nie zadzwoniłam do brata. Nie, na pewno to był telefon Tessy.-Jesteś z Tessą?
-Lynette?-mój brat też nie za bardzo wiedział co powiedzieć.-Ja...
-Zdajesz sobie sprawę, że ona jest ponad dziesięć lat młodsza od ciebie?-mój głos stał się niezwykle piskliwy.
-To nie tak, Netty...-Wren podjął próbę tłumaczenia się, ale nie dałam mu dokończyć.
-Odwieź ją natychmiast do domu albo zadzwonię do jej rodziców. Nie chcę słuchać twoich wymówek, Wren.-rozłączyłam się. Oddychałam głęboko, starając się uspokoić. Kolejny raz nic nie wypaliło. Zawsze coś stawało na przeszkodzie. Tylko nigdy nie sądziłam, że to będzie mój brat.
Poczułam dłonie Cedrica na moich ramionach.
-Przykro mi.-powiedział cicho do mojego ucha, a jego oddech przyjemnie muskał moją szyję. Odwróciłam się i zaplotłam ręce na jego szyi, całując go, wylewając przy tym wszystkie swoje emocje. Nie minęło dużo czasu, kiedy zarówno moje, jak i jego rzeczy znalazły się na ziemi. Tej nocy nie zamierzałam żałować niczego.
To postanowienie się nie spełniło.
sobota, 28 grudnia 2013
czwartek, 26 grudnia 2013
Christmas Special III -Flo.
Szalejecie z komentarzami, ale i tak dziękuje <3
Szykuje się notka związana z bohaterem którego nie będziecie się spodziewać. :D
Buziaki ~C.
_________________________________________________________________________________
Zapadła głucha cisza.
-To niemożliwe. - powiedział Robert Dekker, spoglądając z niedowierzaniem na żonę.
-Mamo! - Ivy podbiegła do Melisy. - Pamiętam cię! Wróciłaś!
Dziewczynka przytuliła mamę.
-Tak naprawdę nigdy nie odeszłam. Każde z nas zostało opętane. Spędziłam trzy lata w Maudsley Hospital. - powiedziała cicho, biorąc Ivy na ręce i przytulając mocno.
-Czy naprawdę wszystko będzie teraz kojarzyło sie z Maud? -warknął Gabriel i wyszedł na taras.
-Nie przejmujcie się. Ja to załatwię. - powiedziałam i ruszyłam za Gabrielem.
Mój były przyjaciel stał na tarasie i właśnie odpalał papierosa.
-Czy ty do cholery, musisz psuć wspólne święta? Czy twoje zakichane ego, nie może się zamknąć na jeden wieczór? Twoja matka i twoja dziewczyna wróciły a ty zachowujesz się jak prostak nienawidzący całego świata! - warknęłam.
-Ona nie jest moją dziewczyną! -wykrzyczał. Rzuciłam nim o ścianę. -Cholera Floo! Co ty wyprawiasz?
Przytrzymałam go siłą.
-Marny z Ciebie łowca, nie potrafisz bronić się przed czarownicą. - zaśmiałam się.
-Dobrze wiesz, że szkolenie zaczynam po studiach, po za tym przed tobą nie musiałem się bronić.
-No ale już musisz. Nie ważne, nie przyszłam na ploteczki. Zobaczymy teraz co się działo. - uśmiechnęłam się i wniknęłam mu w umysł. Poznałam całą historię z Maud, następnie zerwanie z Louise. I znowu jakaś blokada. -Ty cholerny dupku! Zerwałeś z Louise bo boisz się Maud. Jesteś strasznym cieniasem.
-Mogłabyś skończyć się na mnie wyżywać? Czy może przechodzisz właśnie okres i twoje magiczne libido szaleje?!
Wywróciłam oczami i odrzuciłam go w stronę ogrodu.
-Zastanów się Gabriel na sobą. Odtrącasz od siebie tych co cię kochają, ranisz Louise! Przez wasz romans umarła, a jak wróciła ty nie możesz na nią patrzeć? -odwróciłam się i wróciłam do domu.
-Coś się stało? - zapytała Lou, podchodząc do mnie.
-Nie, nic. Wichura się rozpętała. - mruknęłam.
-Chciałabym pojechać jeszcze do rodziców. - powiedziała. - Nie obrazisz się że wyjdę? Później nadrobimy wszystko.
-No okej. Ale najpierw ci coś dam. - w moich dłoniach pojawił się album. - Wiem że to jest raczej takie dziecinne ale są tu wszystkie nasze zdjęcia.
Uściskałam ją.
-I mam nadzieje że już nie umrzesz mi więcej. - pocałowałam ją w policzek. - Jedź za nim się rozpłaczę, znowu! -uśmiechnęłam się i wróciłam do gości. Szok po pojawieniu się Melisy już zanikł i atmosferę wypełniał świąteczny czas. Usiadłam w pobliżu choinki. Spojrzałam z miłością na tych wszystkich ludzi. Kochałam ich wszystkich. I cieszyłam się że mam ich wszystkich ze sobą. Po woli wszyscy zaczęli już wychodzić.
-Florence! - Melisa siadła obok mnie. - Nawet nie wiesz jak ci dziękuje. My też już pójdziemy, nie miej nam za złe.
-Nie ma problemu. - uśmiechnęłam się i pożegnałam się z Dekkerami.
-Mamo! - powiedział Evan. - Chciałbym jeszcze porozmawiać z Florence.
-Jasne! Poczekamy w aucie. -uśmiechnęła się i wyszła. Evan wziął mnie za rękę i poprowadził do mojego pokoju.
-Nawet nie wiem jak ci dziękować. -powiedział siadając obok mnie na łóżku. - Jak ją odnalazłaś?
-To nie ważne. - powiedziałam cicho. -Ważne że Elen już wami nie zawładnie.
Pogłaskał mnie po policzku.
-Tak bardzo cię kocham. - powiedział spoglądając mi w oczy. - Ale musisz coś wiedzieć. Jakiś czas temu, zanim byliśmy razem, zapisałem się na staż w The Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku i dostałem list że jestem przyjęty. To dla mnie wielka szansa. Jutro wyjeżdżam. - powiedział spokojnie. - Na miesiąc.
-Już jutro? - zapytałam szeptem.
-Ale wrócę. - przytulił mnie mocno. - Obiecuję że wrócę i potem będę cały twój.
Wtuliłam się w niego. Zeszliśmy na dół.
-Nie zrywasz ze mną, prawda? -spojrzałam na niego.
-Nie, kocham cię Florence. To taka przerwa, ale będziemy do siebie dzwonić. -pocałował mnie i wyszedł.
Zamknęłam za nim drzwi. To zabrzmiało jak zerwanie. Byłam sama w domu. Alyssa wyszła z Cameronem. Zauważyłam przy lustrze, list adresowany do mnie. Otworzyłam i zamarłam.
,, To co zrobiłaś zasłużyło na porządną zemstę. Pożałujesz tego. -Elen. P.S Twój wujek cię pozdrawia''.
Poszłam na górę i schowałam list. Położyłam się na łóżku a po chwili Rickey i Medusa dołączyły do mnie.
Szykuje się notka związana z bohaterem którego nie będziecie się spodziewać. :D
Buziaki ~C.
_________________________________________________________________________________
Zapadła głucha cisza.
-To niemożliwe. - powiedział Robert Dekker, spoglądając z niedowierzaniem na żonę.
-Mamo! - Ivy podbiegła do Melisy. - Pamiętam cię! Wróciłaś!
Dziewczynka przytuliła mamę.
-Tak naprawdę nigdy nie odeszłam. Każde z nas zostało opętane. Spędziłam trzy lata w Maudsley Hospital. - powiedziała cicho, biorąc Ivy na ręce i przytulając mocno.
-Czy naprawdę wszystko będzie teraz kojarzyło sie z Maud? -warknął Gabriel i wyszedł na taras.
-Nie przejmujcie się. Ja to załatwię. - powiedziałam i ruszyłam za Gabrielem.
Mój były przyjaciel stał na tarasie i właśnie odpalał papierosa.
-Czy ty do cholery, musisz psuć wspólne święta? Czy twoje zakichane ego, nie może się zamknąć na jeden wieczór? Twoja matka i twoja dziewczyna wróciły a ty zachowujesz się jak prostak nienawidzący całego świata! - warknęłam.
-Ona nie jest moją dziewczyną! -wykrzyczał. Rzuciłam nim o ścianę. -Cholera Floo! Co ty wyprawiasz?
Przytrzymałam go siłą.
-Marny z Ciebie łowca, nie potrafisz bronić się przed czarownicą. - zaśmiałam się.
-Dobrze wiesz, że szkolenie zaczynam po studiach, po za tym przed tobą nie musiałem się bronić.
-No ale już musisz. Nie ważne, nie przyszłam na ploteczki. Zobaczymy teraz co się działo. - uśmiechnęłam się i wniknęłam mu w umysł. Poznałam całą historię z Maud, następnie zerwanie z Louise. I znowu jakaś blokada. -Ty cholerny dupku! Zerwałeś z Louise bo boisz się Maud. Jesteś strasznym cieniasem.
-Mogłabyś skończyć się na mnie wyżywać? Czy może przechodzisz właśnie okres i twoje magiczne libido szaleje?!
Wywróciłam oczami i odrzuciłam go w stronę ogrodu.
-Zastanów się Gabriel na sobą. Odtrącasz od siebie tych co cię kochają, ranisz Louise! Przez wasz romans umarła, a jak wróciła ty nie możesz na nią patrzeć? -odwróciłam się i wróciłam do domu.
-Coś się stało? - zapytała Lou, podchodząc do mnie.
-Nie, nic. Wichura się rozpętała. - mruknęłam.
-Chciałabym pojechać jeszcze do rodziców. - powiedziała. - Nie obrazisz się że wyjdę? Później nadrobimy wszystko.
-No okej. Ale najpierw ci coś dam. - w moich dłoniach pojawił się album. - Wiem że to jest raczej takie dziecinne ale są tu wszystkie nasze zdjęcia.
Uściskałam ją.
-I mam nadzieje że już nie umrzesz mi więcej. - pocałowałam ją w policzek. - Jedź za nim się rozpłaczę, znowu! -uśmiechnęłam się i wróciłam do gości. Szok po pojawieniu się Melisy już zanikł i atmosferę wypełniał świąteczny czas. Usiadłam w pobliżu choinki. Spojrzałam z miłością na tych wszystkich ludzi. Kochałam ich wszystkich. I cieszyłam się że mam ich wszystkich ze sobą. Po woli wszyscy zaczęli już wychodzić.
-Florence! - Melisa siadła obok mnie. - Nawet nie wiesz jak ci dziękuje. My też już pójdziemy, nie miej nam za złe.
-Nie ma problemu. - uśmiechnęłam się i pożegnałam się z Dekkerami.
-Mamo! - powiedział Evan. - Chciałbym jeszcze porozmawiać z Florence.
-Jasne! Poczekamy w aucie. -uśmiechnęła się i wyszła. Evan wziął mnie za rękę i poprowadził do mojego pokoju.
-Nawet nie wiem jak ci dziękować. -powiedział siadając obok mnie na łóżku. - Jak ją odnalazłaś?
-To nie ważne. - powiedziałam cicho. -Ważne że Elen już wami nie zawładnie.
Pogłaskał mnie po policzku.
-Tak bardzo cię kocham. - powiedział spoglądając mi w oczy. - Ale musisz coś wiedzieć. Jakiś czas temu, zanim byliśmy razem, zapisałem się na staż w The Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku i dostałem list że jestem przyjęty. To dla mnie wielka szansa. Jutro wyjeżdżam. - powiedział spokojnie. - Na miesiąc.
-Już jutro? - zapytałam szeptem.
-Ale wrócę. - przytulił mnie mocno. - Obiecuję że wrócę i potem będę cały twój.
Wtuliłam się w niego. Zeszliśmy na dół.
-Nie zrywasz ze mną, prawda? -spojrzałam na niego.
-Nie, kocham cię Florence. To taka przerwa, ale będziemy do siebie dzwonić. -pocałował mnie i wyszedł.
Zamknęłam za nim drzwi. To zabrzmiało jak zerwanie. Byłam sama w domu. Alyssa wyszła z Cameronem. Zauważyłam przy lustrze, list adresowany do mnie. Otworzyłam i zamarłam.
,, To co zrobiłaś zasłużyło na porządną zemstę. Pożałujesz tego. -Elen. P.S Twój wujek cię pozdrawia''.
Poszłam na górę i schowałam list. Położyłam się na łóżku a po chwili Rickey i Medusa dołączyły do mnie.
środa, 25 grudnia 2013
Christmas Special II - Florence.
Życzę wam wszystkiego co najwspanialsze, spełnienia marzeń, prawdziwych przyjaciół i lepszego 2014 roku. Mam nadzieje że w nowym roku będziecie nas częściej odwiedzać i częściej komentować.
xoxo ~Carrie.
_____________________________________________________________________________
Podjechałam pod dom i wstawiłam auto to garażu. W między czasie sprowadziłam swojego jaguara pod dom. Pożegnałam się z Alyssą i pojechałam po Matta.
-Co to za zmiana auta? - zapytał wsiadając.
-Nie uważasz że moje volvo rzuca się w oczy? To gdzie jedziemy?
-Do Maudsley Hospital. Denmark Hill, London. -westchnął. - Chyba serio go kochasz, skoro jedziesz nie wiedząc czy to będzie jego matka.
-Nawet nie wiesz jak bardzo. -odpowiedziałam. Jechaliśmy w milczeniu.
-Jak sobie wyobrażasz święta? - uśmiechnął się.
-Z Louise, z wami, z Dekkerami, z Alyssą i jej bratem, Camem i Jake'm. Żeby było tak rodzinnie i świątecznie. - powiedziałam a w moich oczach zebrały się łzy. - Niestety Gabriel Dekker to najgorsza szuja roku i nie mówi mi co z Louise. Od paru tygodni czuje się jak bez serca. Bez połowy siebie. Nie umiałam pogodzić się z tym że opuściłam Louise, odzyskałam ją a potem znów straciłam. To nie jest fair.
-Wszystko się ułoży.
Pozostały czas spędziliśmy na poznawaniu siebie. Przyjechaliśmy do bardzo eleganckiego ośrodka. Trudno było powiedzieć na to psychiatryk.
-Dzień dobry. Przyszłam odwiedzić Melisę Dekker. - powiedziałam miło.
-A pani jest kim? Od lat jej nikt nie odwiedzał. - odpowiedziała recepcjonistka.
-Jestem jej córką. Przez wiele lat nie miałam kontaktu z mamą, mieszkałam w Azji z tatą. -użyłam trochę magii żeby moja historyjka zabrzmiała prawdziwie.
-Proszę za mną. Lekarz będzie chciał z panią porozmawiać.
-Oczywiście. - odpowiedziałam z uśmiechem. Matt czekał w aucie.
-Proszę wejść. -powiedziała pielęgniarka i otworzyła mi drzwi. Melisa siedziała na łóżku i czytała książkę.
-Florence?-spytała z niedowierzaniem wstając.
-Maama! - wykrzyknęłam puszczając jej oko. Rzuciłam jej się na szyję. Po chwili pielęgniarka wyszła. - Drobne kłamstwo. Przyszłam cię stąd wydostać.
-Skąd wiedziałaś? -zapytała.
-Długa historia. Wiem że to sprawka Elen. Zaczęło się od mojej siostry. Twoi synowie nie chcieli powiedzieć gdzie jest, próbowałam się wbić im do umysłu ale nie poskutkowało. Okazało się że Tessa walczyła z tym najbardziej. I potem wszystko rozwinęło się bardzo szybko. -powiedziałam cicho.
-Zrobiła ze mnie psycholkę. Rozumiem rozwijasz swoją ciemniejszą stronę Florence? -spojrzała na mnie.
-A ja rozumiem że siedzisz sobie tu i czytasz twórczość E.J. James? -zaśmiałam się.
-Witam panią, panno Florence. - powiedział wchodząc do pomieszczenia. - Rozumiem że chce pani odebrać matkę?
Przez kolejną godzinę udało wypisać mi sie Melisę z ośrodka.
-I co teraz zrobimy? - zapytała.
-Matt. Mój młodszy, starszy brat, zwiezie nas do domu mojego i mojej siostry, gdzie poczekasz do świąt aż cała mieszanka nasienia Dekkerów się zbierze w jednym gronie i wtedy pojawisz się ty.
-Masz świadomość że wraz z moim pojawieniem się blokada Elen przestanie istnieć?-powiedziała wsiadając.
Kiwnęłam głową.
-To teraz opowiadaj co się działo. Jak z Gabrielem? Bo jesteś z nim prawda?
-Spałam z nim, ale to raz. Nie jestem. W obecnej chwili bardzo go nienawidzę. Taka Short Love Story : Pojawiła się moja siostra Louise, on ją pokochał, ona go ale miała chłopaka, mieli romans, chłopak mojej siostry ją zabił, Gabriel wylądował w ośrodku takim jak ty, ja w psychiatryku, ja rozmawiałam z duchem Louise, Gabe spiskował jak wskrzesić Louise, wróciłam Louise próbowała zabić swoją bff. A potem uciekła i Gabriel jej rycerz ją schował w wieży. Na tym się kończy opowiadanie, a morał z tego że Gabriel jest zdrajcą.- przez całą drogę opowiadałam jej wszystko co się wydarzyło.- Aa! No i jestem z Evanem.
-Serio?! Myślałam że jest gejem! -powiedziała Mel z uśmiechem. - Ty mieszkasz?
Zapytała kiedy wysiadałyśmy.
-No tak.-uśmiechnęłam się. Otworzyłam drzwi i oniemiałam. Alyssa i Cameron ubierali właśnie dużą choinkę. -Co wy robicie?
-Wielkie święta! - powiedział Cameron. -Zaraz?! Czy to Melisa Dekker?
W świąteczny poranek wstałam wcześnie. Czułam że w tym dniu nie mogę zawieść nikogo. Zbiegłam na dół. Po chwili dołączyła do mnie Alyssa.
-Melisa jeszcze śpi. - powiedziała, całując mnie w policzek. -W końcu święta! I będziemy wszyscy razem.
Ali miała słowotok. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Pobiegłam nie zwracając uwagi na to że miałam na sobie świąteczną piżamę i szlafrok. W drzwiach stał Christian.
-Cześć tatusiu! - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.- Wejdź.
-Przyniosłem trochę jedzenia i zobaczyć czy trzeba ci coś pomóc. -odpowiedział.
-Flo? Kto przyszedł? -powiedziała Alyssa przychodząc - Ooo! Najseksowniejszy ojciec świata! Trzeba zamieścić na czubku choinki gwiazdę. Pomożesz?-zapytała słodko.
-Jasne. -uśmiechnął się do niej. I poszedł w stronę choinki.
-Przyznaj, chcesz popatrzeć na jego tyłeczek. -powiedziałam ze śmiechem.
-Ojj, tak. A co najlepsze? Że ty nie masz u niego szans bo cie spłodził. - zaśmiała się i poszła instruować Christiana. Następnie Christian wypił z nami kawę, pogawędziliśmy i wyszedł. Po jakimś czasie Melisa zeszła i zaczęła nam pomagać. Umówiliśmy się że poczeka na górze aż po nią przyjdę. Najpierw przyszedł Cameron, potem Jake, Dekkerowie, Lyn napisała że się spóźni.
-Dziękuje że przygotowaliście większość świąt. -uścisnęłam Ali i Cama. - Jest prawie idealnie.
-Florence! - Tessa zawołała mnie do drzwi. Myślałam że to znowu taki mały naciągalski dzieciak. W drzwiach jednak zobaczyłam moją siostrę.
Uścisnęła mnie mocno.
-Louise, tęskniłam. - powiedziałam po czym się rozpłakałam.
Stałyśmy tak przez chwilę.
-Dobra Flo, nie płacz bo odstraszysz nam wszystkich gości. -zaśmiała się przez łzy. Otarłam swoje łzy.
-Tak bardzo się cieszę że tu jesteś. - powiedziałam. - A tak ogólnie, nasz ojciec Christian jest bardzo seksowny - szepnęłam jej na ucho. - Alyssa która siedziała razem ze mną w psychiatryku i mieszka chwilowo u nas strasznie na niego leci! Ale Cameron się z nią związał. Tak mniej więcej w skrócie. -zaśmiałam się.
-Poczekaj, pogadam chwilę z Gabrielem a potem opowiesz mi wszystko! - powiedziała i wyszła za Gabrielem.
-To kiedy zrobisz wielką niespodziankę Dekkerom? -zapytał Matt.
-Niebawem. - uśmiechnęłam się. Po chwili wróciła Louise i Gabriel. Widziałam że coś jest nie tak. ,,Oh, Gabriel chyba musimy pogadać.'' uśmiechnęłam się złowrogo.
-Posłuchajcie. Wiem że powinniśmy zacząć od kolacji. - powiedziałam. - Ale mam niespodziankę. Jesteśmy we wspaniałym rodzinnym gronie. A więc. Robercie, Evanie, Ivy, Tesso... - powiedziałam z uśmiechem. - Gabrielu. - prychnęłam z pogardą. - Kurczę, nie umie powiedzieć nic oficjalnego. Melisa, chodź. Ona wam wszystko wyjaśni - powiedziałam do matki mojego ukochanego stanęłam obok mojej siostry. Po chwili Melisa Dekker pojawiła się w salonie, wprowadzając wszystkich w osłupienie.
xoxo ~Carrie.
_____________________________________________________________________________
Podjechałam pod dom i wstawiłam auto to garażu. W między czasie sprowadziłam swojego jaguara pod dom. Pożegnałam się z Alyssą i pojechałam po Matta.
-Co to za zmiana auta? - zapytał wsiadając.
-Nie uważasz że moje volvo rzuca się w oczy? To gdzie jedziemy?
-Do Maudsley Hospital. Denmark Hill, London. -westchnął. - Chyba serio go kochasz, skoro jedziesz nie wiedząc czy to będzie jego matka.
-Nawet nie wiesz jak bardzo. -odpowiedziałam. Jechaliśmy w milczeniu.
-Jak sobie wyobrażasz święta? - uśmiechnął się.
-Z Louise, z wami, z Dekkerami, z Alyssą i jej bratem, Camem i Jake'm. Żeby było tak rodzinnie i świątecznie. - powiedziałam a w moich oczach zebrały się łzy. - Niestety Gabriel Dekker to najgorsza szuja roku i nie mówi mi co z Louise. Od paru tygodni czuje się jak bez serca. Bez połowy siebie. Nie umiałam pogodzić się z tym że opuściłam Louise, odzyskałam ją a potem znów straciłam. To nie jest fair.
-Wszystko się ułoży.
Pozostały czas spędziliśmy na poznawaniu siebie. Przyjechaliśmy do bardzo eleganckiego ośrodka. Trudno było powiedzieć na to psychiatryk.
-Dzień dobry. Przyszłam odwiedzić Melisę Dekker. - powiedziałam miło.
-A pani jest kim? Od lat jej nikt nie odwiedzał. - odpowiedziała recepcjonistka.
-Jestem jej córką. Przez wiele lat nie miałam kontaktu z mamą, mieszkałam w Azji z tatą. -użyłam trochę magii żeby moja historyjka zabrzmiała prawdziwie.
-Proszę za mną. Lekarz będzie chciał z panią porozmawiać.
-Oczywiście. - odpowiedziałam z uśmiechem. Matt czekał w aucie.
-Proszę wejść. -powiedziała pielęgniarka i otworzyła mi drzwi. Melisa siedziała na łóżku i czytała książkę.
-Florence?-spytała z niedowierzaniem wstając.
-Maama! - wykrzyknęłam puszczając jej oko. Rzuciłam jej się na szyję. Po chwili pielęgniarka wyszła. - Drobne kłamstwo. Przyszłam cię stąd wydostać.
-Skąd wiedziałaś? -zapytała.
-Długa historia. Wiem że to sprawka Elen. Zaczęło się od mojej siostry. Twoi synowie nie chcieli powiedzieć gdzie jest, próbowałam się wbić im do umysłu ale nie poskutkowało. Okazało się że Tessa walczyła z tym najbardziej. I potem wszystko rozwinęło się bardzo szybko. -powiedziałam cicho.
-Zrobiła ze mnie psycholkę. Rozumiem rozwijasz swoją ciemniejszą stronę Florence? -spojrzała na mnie.
-A ja rozumiem że siedzisz sobie tu i czytasz twórczość E.J. James? -zaśmiałam się.
-Witam panią, panno Florence. - powiedział wchodząc do pomieszczenia. - Rozumiem że chce pani odebrać matkę?
Przez kolejną godzinę udało wypisać mi sie Melisę z ośrodka.
-I co teraz zrobimy? - zapytała.
-Matt. Mój młodszy, starszy brat, zwiezie nas do domu mojego i mojej siostry, gdzie poczekasz do świąt aż cała mieszanka nasienia Dekkerów się zbierze w jednym gronie i wtedy pojawisz się ty.
-Masz świadomość że wraz z moim pojawieniem się blokada Elen przestanie istnieć?-powiedziała wsiadając.
Kiwnęłam głową.
-To teraz opowiadaj co się działo. Jak z Gabrielem? Bo jesteś z nim prawda?
-Spałam z nim, ale to raz. Nie jestem. W obecnej chwili bardzo go nienawidzę. Taka Short Love Story : Pojawiła się moja siostra Louise, on ją pokochał, ona go ale miała chłopaka, mieli romans, chłopak mojej siostry ją zabił, Gabriel wylądował w ośrodku takim jak ty, ja w psychiatryku, ja rozmawiałam z duchem Louise, Gabe spiskował jak wskrzesić Louise, wróciłam Louise próbowała zabić swoją bff. A potem uciekła i Gabriel jej rycerz ją schował w wieży. Na tym się kończy opowiadanie, a morał z tego że Gabriel jest zdrajcą.- przez całą drogę opowiadałam jej wszystko co się wydarzyło.- Aa! No i jestem z Evanem.
-Serio?! Myślałam że jest gejem! -powiedziała Mel z uśmiechem. - Ty mieszkasz?
Zapytała kiedy wysiadałyśmy.
-No tak.-uśmiechnęłam się. Otworzyłam drzwi i oniemiałam. Alyssa i Cameron ubierali właśnie dużą choinkę. -Co wy robicie?
-Wielkie święta! - powiedział Cameron. -Zaraz?! Czy to Melisa Dekker?
W świąteczny poranek wstałam wcześnie. Czułam że w tym dniu nie mogę zawieść nikogo. Zbiegłam na dół. Po chwili dołączyła do mnie Alyssa.
-Melisa jeszcze śpi. - powiedziała, całując mnie w policzek. -W końcu święta! I będziemy wszyscy razem.
Ali miała słowotok. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Pobiegłam nie zwracając uwagi na to że miałam na sobie świąteczną piżamę i szlafrok. W drzwiach stał Christian.
-Cześć tatusiu! - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.- Wejdź.
-Przyniosłem trochę jedzenia i zobaczyć czy trzeba ci coś pomóc. -odpowiedział.
-Flo? Kto przyszedł? -powiedziała Alyssa przychodząc - Ooo! Najseksowniejszy ojciec świata! Trzeba zamieścić na czubku choinki gwiazdę. Pomożesz?-zapytała słodko.
-Jasne. -uśmiechnął się do niej. I poszedł w stronę choinki.
-Przyznaj, chcesz popatrzeć na jego tyłeczek. -powiedziałam ze śmiechem.
-Ojj, tak. A co najlepsze? Że ty nie masz u niego szans bo cie spłodził. - zaśmiała się i poszła instruować Christiana. Następnie Christian wypił z nami kawę, pogawędziliśmy i wyszedł. Po jakimś czasie Melisa zeszła i zaczęła nam pomagać. Umówiliśmy się że poczeka na górze aż po nią przyjdę. Najpierw przyszedł Cameron, potem Jake, Dekkerowie, Lyn napisała że się spóźni.
-Dziękuje że przygotowaliście większość świąt. -uścisnęłam Ali i Cama. - Jest prawie idealnie.
-Florence! - Tessa zawołała mnie do drzwi. Myślałam że to znowu taki mały naciągalski dzieciak. W drzwiach jednak zobaczyłam moją siostrę.
Uścisnęła mnie mocno.
-Louise, tęskniłam. - powiedziałam po czym się rozpłakałam.
Stałyśmy tak przez chwilę.
-Dobra Flo, nie płacz bo odstraszysz nam wszystkich gości. -zaśmiała się przez łzy. Otarłam swoje łzy.
-Tak bardzo się cieszę że tu jesteś. - powiedziałam. - A tak ogólnie, nasz ojciec Christian jest bardzo seksowny - szepnęłam jej na ucho. - Alyssa która siedziała razem ze mną w psychiatryku i mieszka chwilowo u nas strasznie na niego leci! Ale Cameron się z nią związał. Tak mniej więcej w skrócie. -zaśmiałam się.
-Poczekaj, pogadam chwilę z Gabrielem a potem opowiesz mi wszystko! - powiedziała i wyszła za Gabrielem.
-To kiedy zrobisz wielką niespodziankę Dekkerom? -zapytał Matt.
-Niebawem. - uśmiechnęłam się. Po chwili wróciła Louise i Gabriel. Widziałam że coś jest nie tak. ,,Oh, Gabriel chyba musimy pogadać.'' uśmiechnęłam się złowrogo.
-Posłuchajcie. Wiem że powinniśmy zacząć od kolacji. - powiedziałam. - Ale mam niespodziankę. Jesteśmy we wspaniałym rodzinnym gronie. A więc. Robercie, Evanie, Ivy, Tesso... - powiedziałam z uśmiechem. - Gabrielu. - prychnęłam z pogardą. - Kurczę, nie umie powiedzieć nic oficjalnego. Melisa, chodź. Ona wam wszystko wyjaśni - powiedziałam do matki mojego ukochanego stanęłam obok mojej siostry. Po chwili Melisa Dekker pojawiła się w salonie, wprowadzając wszystkich w osłupienie.
Christmas Special I - Louise
Te święta miały być wyjątkowe. Wyjątkowe pod każdym względem. Chciałam je spędzić z rodziną i najbliższymi znajomymi. Ale dzięki Maud, nie mogłam tego zrobić. Zmieniłam się. Patrząc na siebie w lustrze, nadal myślałam, że widzę Maud. Bałam się, że w każdej chwili ona znowu zepchnie mnie w najciemniejszy zakamarek mojego umysłu i zamknie mnie tam bez dostępu do świata zewnętrznego. I co gorsza... nie tylko ja miałam takie obawy.
-Gabriel, unikasz mnie. Proszę, oddzwoń. Tęsknię za tobą. Kocham cię.-kolejna wiadomość została nagrana. I zapewne tak jak reszta - odebrana i zignorowana. Od dwóch dni byłam we własnym ciele sama i czułam się nieswojo. Ale nie było nikogo, kogo mogłabym prosić o wsparcie.
-Gabriel, unikasz mnie. Proszę, oddzwoń. Tęsknię za tobą. Kocham cię.-kolejna wiadomość została nagrana. I zapewne tak jak reszta - odebrana i zignorowana. Od dwóch dni byłam we własnym ciele sama i czułam się nieswojo. Ale nie było nikogo, kogo mogłabym prosić o wsparcie.
-Czyżby ukochany cię porzucił?-odwróciłam się, słysząc głos dochodzący zza moich pleców. Ciemnowłosa kobieta przypatrywała mi się z triumfującego uśmiechem na twarzy. Jej ciało było nieskalane żadną blizną ani poparzeniem. W przeciwieństwie do mojego.
-Coś mogło go zatrzymać.-odpowiedziałam, odwracając od niej wzrok. Podniosłam rękę do twarzy i przejechałam nią po świeżej ranie na policzku. Nie wierzyłam, że Gabe był tak płytki, żeby porzucić mnie z powodu blizny na twarzy, ale to mogło wpłynąć na jego decyzję. Albo nie chciał ryzykować życia swojego i swoich bliskich, skoro mąż Maud przeżył spotkanie z nami. Carlisle Hawthorne. Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie jest krewnym Cedrica, ale szybko wyprowadzono mnie z błędu. Na szczęście. Nie zniosłabym tego, że mój przyjaciel jest... Po prostu zły.
-Usprawiedliwiasz go. To słodkie. Ale zdradzę ci pewien sekret.-Maud nachyliła się do mojego ucha.-On nie wróci. Zostawił cię, bo po tym wszystkim ma cię dość.
-Kłamiesz. Albo wymyślasz bajki, żeby poczuć się lepiej, co jest na równi z kłamaniem.-zauważyłam, krzywiąc się.-Muszę stąd wyjść. Muszę się z nim spotkać.-zaczęłam podnosić się z łóżka, ale Maud mnie powstrzymała.
-Louise, kochana, twoje ciało potrzebuje czasu. Jestem ci to winna.
-Nie, nie jesteś. Zwalniam cię z długu, a teraz pozwól mi wyjść. Są święta. Chcę się z nimi zobaczyć. Wszystkimi.
-Jeśli stąd wyjdziesz, więcej nie wrócisz, zrozumiano?-Maud spojrzała na mnie ostro. Skinęłam głową i Zerwałam się z łóżka, aby się ubrać. Musiałam jak najszybciej dostać się do domu. Maud patrzyła na mnie zniesmaczona, kiedy wychodziłam. Byłam na drugim końcu miasta, nie miałam samochodu ani pięniędzy. Dotarcie do domu mogło mi zająć cały dzień, gdyby nie to, że po kilku minutach spaceru zatrzymał się przy mnie samochód. Szyby miał przyciemniane, a kiedy jedna z nich, na tylnym siedzeniu pasażera, się uchyliła, zobaczyłam w niej twarz, której nie chciałam już nigdy oglądać...
-Potrzebuje pani podwózki, panno Tempest?-spytał mężczyzna.
-Nawet jeśli, to nie od ciebie.-warknęłam.-Boję się, że mogłabym skończyć potem martwa w jakimś rowie.-odparłam.
-Nie wygłupiaj się. Zależało mi na pokonaniu Maud, nie ciebie. Byłoby mi niezmiernie miło, gdybyś przestała się wygłupiać i wsiadła do tego samochodu.-Carlisle powiedział to z taką stanowczością, że poczułam, że nie mam wyboru. Jednak stałam jeszcze chwilę w milczeniu.-Do diabła, panno Tempest, niechże pani wsiądzie do samochodu. Są święta, więc proszę to potraktować, jako prezent.
Nigdy nie sądziłam, że mężczyzna, który był dobrze po czterdziestce, chodził w szytych na miarę garniturach i jeździł z szoferem, okaże się mordercą, który ponad wszystko pragnie władzy. A jednak. I w dodatku, mężczyzna ten zdawał się być miły w święta, co kontrastowało ze słowami, które kierował do mnie zaledwie kilka dni temu.
-Dziękuję.-powiedziałam, wysiadając z samochodu pod eleganckim domkiem, w którym nigdyś mieszkałam z Florence. Zastanawiałam się, czy moja siostra przyjmie mnie z powrotem.
Zadzwoniłam do drzwi i usłyszałam szczekanie labradorów. Medusa. Miałam nadzieję, że ktoś się o nią troszczył, kiedy mnie nie było.
Drzwi się otworzyły i zobaczyłam w nich Tessę, która na mój widok rozdziawiła usta ze zdziwienia.
-Florence!-krzyknęła z uśmiechem na ustach.
-Co? Kto to? Do cholery, jeśli to znowu ten przeklęty dzieciak proszący o pieniądze, to...-przestała krzyczeć, kiedy zobaczyła moją twarz.
-Louise.-powiedziała cicho. Do oczu napłynęły mi łzy. Weszłam do domu i uściskałam moją siostrę najmocniej jak umiałam.
Nie potrafiłam znieść ignorancji ze strony Gabriela. Musiałam z nim porozmawiać, a okazja nadarzyła się niedługo przed przyjściem Christiana i chłopaków. I to był błąd, rozmawianie z nim właśnie wtedy.
-Mogę wiedzieć, dlaczego mnie unikasz?-spytałam, podchodząc do niego, gdy wyciągał zakupy z bagażnika swojego samochodu.
-Nie unikam cię.-odparł szybko i obojętnie. Jakby ledwo zauważył moją obecność.
-Jasne, że nie.-mruknęłam ironicznie.-Powiesz mi o co chodzi, czy będziesz psuł wszystkim święta?
-Dobra!-niemal krzyknął.-Unikam cię, bo nie mogę na ciebie patrzeć!
To zabolało. Zabolało tak mocno, jak to możliwe. Na chwilę straciłam oddech. Gabriel patrzył na mnie lodowatym wzrokiem.
-Nie mogę na ciebie patrzeć, bo ciągle widzę Maud. Nie potrafię już tego wyprzeć z pamięci, jak wcześniej. Ciągle martwię się, że twoje oczy podjadą do góry, zostawiając same białka... A ty nie będziesz już Louise tylko Maud... Nie potrafię pojąć, że to już się nie zdarzy, bo czuję się, jakby cząstka tej kobiety pozostała w tobie na zawsze. Zakochałem się w Louise, a nie jakimś pokręconym pomieszaniu Maud i Lou.
-Myślisz, że nie boję się tego? Myślisz, że ze mną wszystko w porządku? Że przeszłam do porządku dziennego z tym ciemnym zakamarkiem, do którego mnie wpychała? Potrzebuję teraz twojego wsparcia, Gabe, a ty ze mną zrywasz? Idź do diabła.-spoliczkowałam go i wróciłam do domu. Wszystko musiało być dzisiaj idealne, tak jak chciała Flo.
_________________________________________
Rozdział może i nie jest to bardzo świąteczny rozdział, ale taki dostaniecie od Carrie oraz ode mnie, ale 25.12 :).
Ale na razie, chciałabym Wam złożyć życzenia. Życzę Wam, abyście te święta spędzili w gronie osób, które są bliskie waszemu sercu. Aby prezenty, które dostaniecie wywołały uśmiech na Waszych twarzach. Abyście mogli zjeść ile wlezie i nie przytyć. I żebyście byli szczęśliwi. Zawsze :)
Barbra :*
niedziela, 22 grudnia 2013
Rozdział XLIII - Florence.
Wstałam wczesnym rankiem i zaczęłam zbierać rzeczy. Spakowałam laptop, notes i parę potrzebnych książek na temat rodów czarodziei. Wybrałam numer Matt'a.
-Cześć braciszku. - rzuciłam do słuchawki, kiedy tylko się zgłosił. -Wiem że dzwonię nie w porę, ale możemy się spotkać za godzinę w bibliotece instytutu?
-Dla ciebie wszystko. - rzucił, po czym się rozłączył. Zbiegłam na dół, gdzie Alyssa jadła już swoje śniadanie. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam karmę dla psów. Labradory szczęśliwie czekały już przy swoich miskach.
-Idziesz na zajęcia? - zapytała Alyssa.
-Nie, mam ważniejsze sprawy na głowie. - odpowiedziałam.
-Kochanie, nie bądź na mnie zła. Nie chciałam być nie miła, przepraszam.- powiedziała cicho.
-Nic się nie stało. Ale muszę serio coś załatwić. - pocałowałam ją w policzek.- Wieczorem się zobaczymy.
Wybiegłam z domu i wsiadłam do auta. Mój młodszy, starszy brat siedział przy stoliku z laptopem.
-Cześć Florence. - powiedział uśmiechając się do mnie. - Co się dzieje?
-Musimy odkryć czyjąś tożsamość. -powiedziałam siadając obok niego.
-To ma związek z Louise? -spojrzał na mnie zaciekawiony.
-Bardziej z jej kochasiem, Gabrielem. Ale może to mieć większy związek z Lou niż mi się wydaje.
-Czeekaj! Czyli dalej nie wiesz co z Louise? I czy twój przyjaciel nie miał na imie Gabriel?
-Były przyjaciel! A Louise... nie wiem co z nią tak na prawdę. Przejdźmy do sedna. Próbowałam się dowiedzieć co u Lou, wchodząc w umysł Evana i napotkałam blokadę. Potem próbowałam na Tessie i wiem że to ma związek z ich macochą która pojawiła się w niespodziewany sposób w ich życiu. Nagle!
-I nie próbowałaś z pogadać z którymś z Dekkerów? -spojrzał na mnie.
-A pomyślałeś że oni mogą być zaślepieni? Nie stracę chłopaka. Szukamy informacji.
W ten sposób spędziliśmy pół dnia na poszukiwaniach.
-Hej! Mam coś. Elen Lloyd. Pochodzi z rodu potężnych czarownic. Jej główną umiejętnościom jest wpływanie na ludzkie decyzje. Dwadzieścia lat temu przepadła w niewyjaśnionych okolicznościach. -spojrzał na mnie. - To ona?
-Wszystko by się zgadzało. Nie znam wprawdzie jej panieńskiego nazwiska. Weź poszukaj książki o największych rodach czarownic. -spojrzałam zaciekawiona na tekst który znalazł mój brat. Chwile później wrócił z książką. Wyszukałam ród Lloydów.
-Jest. Elen Lloyd. Siostra Maud Lloyd. Maud wyszła za Carl... tu już zamazane. Jakby ktoś nie chciał żeby ktoś przeczytał.
-Możliwe. - odpowiedział cicho - Jak przygotowania do świąt?
-Nie szykuje się jeszcze. -odpowiedziałam. - Dzięki za pomoc braciszku, to mi dużo wyjaśniło. Może przyjdziecie wszyscy w święta? Nie chce być sama.
-Jasne. Chętnie wpadniemy. - pocałował mnie w policzek i się rozeszliśmy. Wsiadłam w auto i nieświadomie pojechałam pod biuro Elen. Czekałam aż wyjdzie. W końcu się doczekałam.
-Hej! Ładnie to tak mężowi i jego dzieciom mieszać w głowach? - rzuciłam za nią, wychodząc z auta.
-Florence. - uśmiechnęła się. - Witaj, co tu robisz?
-Odpowiedz na moje pytanie. -zażądałam.
-Nie wiem o czym mówisz. - odpowiedziała.
-Daj spokój. Powiedz mi lepiej co się stało z matką Evana?
Ujrzałam jej prawdziwe oblicze.
-Wciąż żyje. Przekonana że jest wariatką. -zaśmiała się.-Widzisz we wszystkim jest metoda.
Poczułam nagły przypływ siły. Rzuciłam ją do ściany. Resztę wydarzeń pamiętałam jak przez mgłę. W końcu wróciła mi świadomość. Spojrzałam na Elen. Martwą Elen. Zabiłam Elen. Zabiłam macochę Evana, Gabriela, Tess i Ivy. Zabiłam żonę Roberta. Muszę schować ciało. Złapałam ją za ramiona i zaciągnęłam na tyły, gdzie stały śmietniki. Porzuciłam ciało i zatarłam wszelkie ślady mojej obecności tutaj. Znalazłam się pod drzwiami Evan'a. Zapukałam.
Mój chłopak otworzył mi w samych spodniach z dresu, był lekko zaspany. Dobra, może i nie wygląda ale ma całkiem spore mięśnie.
-Jesteś sam? - powiedziałam po chwili przypatrywania się jego zgrabnemu ciału.
-Tak. - odpowiedział przyglądając mi się. Przyciągnęłam go do siebie i zaczęłam całować. Zamknęliśmy drzwi i ruszyliśmy do jego pokoju.
Obudziłam się wtulona w Evana. Mój chłopak przyglądał mi się z uśmiechem.
-Nie chcesz mnie w ten sposób częściej odwiedzać? -zapytał.
-Pomyśle nad tym. - uśmiechnęłam się. -Idziemy na śniadanie?
-Jasne. -wstał z łóżka i zaczął się ubierać. - Mam cię ubrać czy sama wstaniesz?
-No już wstaje, chciałam sobie popatrzeć trochę. -zaśmiałam się. Kiedy weszliśmy do kuchni, przeżyłam szok.
-Cześć dzieci, zjecie naleśniki?- powiedziała Elen.
Przecież ją zabiłam. Schowałam jej ciało. Zrobiło mi się niedobrze.
-Coś się stało? -zapytał zatroskany Evan. - Zbladłaś.
-Jakoś mi słabo. Wrócę do domu. - mimo protestów Evana, ruszyłam do drzwi. Kiedy starałam się uspokoić w aucie zadzwonił Matt.
-Hej Flo. Chyba namierzyłem matkę twojego chłopaka. - rzucił do słuchawki.
-Już jadę. - powiedziałam po czym się rozłączyłam, a następnie odpaliłam samochód. To była moja szansa na pozbycie się Elen.
-A pomyślałeś że oni mogą być zaślepieni? Nie stracę chłopaka. Szukamy informacji.
W ten sposób spędziliśmy pół dnia na poszukiwaniach.
-Hej! Mam coś. Elen Lloyd. Pochodzi z rodu potężnych czarownic. Jej główną umiejętnościom jest wpływanie na ludzkie decyzje. Dwadzieścia lat temu przepadła w niewyjaśnionych okolicznościach. -spojrzał na mnie. - To ona?
-Wszystko by się zgadzało. Nie znam wprawdzie jej panieńskiego nazwiska. Weź poszukaj książki o największych rodach czarownic. -spojrzałam zaciekawiona na tekst który znalazł mój brat. Chwile później wrócił z książką. Wyszukałam ród Lloydów.
-Jest. Elen Lloyd. Siostra Maud Lloyd. Maud wyszła za Carl... tu już zamazane. Jakby ktoś nie chciał żeby ktoś przeczytał.
-Możliwe. - odpowiedział cicho - Jak przygotowania do świąt?
-Nie szykuje się jeszcze. -odpowiedziałam. - Dzięki za pomoc braciszku, to mi dużo wyjaśniło. Może przyjdziecie wszyscy w święta? Nie chce być sama.
-Jasne. Chętnie wpadniemy. - pocałował mnie w policzek i się rozeszliśmy. Wsiadłam w auto i nieświadomie pojechałam pod biuro Elen. Czekałam aż wyjdzie. W końcu się doczekałam.
-Hej! Ładnie to tak mężowi i jego dzieciom mieszać w głowach? - rzuciłam za nią, wychodząc z auta.
-Florence. - uśmiechnęła się. - Witaj, co tu robisz?
-Odpowiedz na moje pytanie. -zażądałam.
-Nie wiem o czym mówisz. - odpowiedziała.
-Daj spokój. Powiedz mi lepiej co się stało z matką Evana?
Ujrzałam jej prawdziwe oblicze.
-Wciąż żyje. Przekonana że jest wariatką. -zaśmiała się.-Widzisz we wszystkim jest metoda.
Poczułam nagły przypływ siły. Rzuciłam ją do ściany. Resztę wydarzeń pamiętałam jak przez mgłę. W końcu wróciła mi świadomość. Spojrzałam na Elen. Martwą Elen. Zabiłam Elen. Zabiłam macochę Evana, Gabriela, Tess i Ivy. Zabiłam żonę Roberta. Muszę schować ciało. Złapałam ją za ramiona i zaciągnęłam na tyły, gdzie stały śmietniki. Porzuciłam ciało i zatarłam wszelkie ślady mojej obecności tutaj. Znalazłam się pod drzwiami Evan'a. Zapukałam.
Mój chłopak otworzył mi w samych spodniach z dresu, był lekko zaspany. Dobra, może i nie wygląda ale ma całkiem spore mięśnie.
-Jesteś sam? - powiedziałam po chwili przypatrywania się jego zgrabnemu ciału.
-Tak. - odpowiedział przyglądając mi się. Przyciągnęłam go do siebie i zaczęłam całować. Zamknęliśmy drzwi i ruszyliśmy do jego pokoju.
Obudziłam się wtulona w Evana. Mój chłopak przyglądał mi się z uśmiechem.
-Nie chcesz mnie w ten sposób częściej odwiedzać? -zapytał.
-Pomyśle nad tym. - uśmiechnęłam się. -Idziemy na śniadanie?
-Jasne. -wstał z łóżka i zaczął się ubierać. - Mam cię ubrać czy sama wstaniesz?
-No już wstaje, chciałam sobie popatrzeć trochę. -zaśmiałam się. Kiedy weszliśmy do kuchni, przeżyłam szok.
-Cześć dzieci, zjecie naleśniki?- powiedziała Elen.
Przecież ją zabiłam. Schowałam jej ciało. Zrobiło mi się niedobrze.
-Coś się stało? -zapytał zatroskany Evan. - Zbladłaś.
-Jakoś mi słabo. Wrócę do domu. - mimo protestów Evana, ruszyłam do drzwi. Kiedy starałam się uspokoić w aucie zadzwonił Matt.
-Hej Flo. Chyba namierzyłem matkę twojego chłopaka. - rzucił do słuchawki.
-Już jadę. - powiedziałam po czym się rozłączyłam, a następnie odpaliłam samochód. To była moja szansa na pozbycie się Elen.
czwartek, 19 grudnia 2013
Rozdział XLII - Louise
Mam nadzieję, że tęskniliście. Jeśli tak, to niestety, ale tego nie widać. Ale mimo wszystko wracamy z kolejnymi rozdziałami o Louise, Florence i reszcie.
Z okazji zbliżających się świąt (nie tylko u nas, ale również w Liverpoolu ;) ) planuję napisać dla Was świąteczny rozdział, który będzie trochę inny od pozostałych. Zostanie prawdopodobnie napisany w poniedziałek i opublikowany we wtorek lub środę (trzymajcie kciuki za motywację).
Miłego czytania, Wasza Barbra :)
_______________________________________________________________
Jeszcze tylko trzy dni. Jeszcze tylko trzy dni będę musiała spędzić w tej klatce, jaką stanowił dla mnie mój własny umysł.
Kiedy Tessa wyszła, Maud powiedziała Gabrielowi, żeby ją znalazł i był gotowy za dwie godziny. Sama udała się do piwnicy. Podeszła do stołu, na którym leżało ciało, oświetlone przez jedną, słabą żarówkę wiszącą pod sufitem. Maud spojrzała na swoje nowe naczynie, do którego niedługo miała wejść. Nowe ciało było starsze od mojego i niższe. Włosy kobiety były ciemnobrązowe, prawie czarne, a cera lekko opalona. Z myśli Maud wyłapałam, że bardzo podobnie wyglądało jej ciało, które nosiła ponad 20 lat temu. Cofnęłam się w jak najdalszy kąt umysłu, który dzieliłam z Maud. Ostatnim czego w tej chwili chciałam było oglądanie nowego naczynia mojego pasożyta.
Czekałam, aż Maud wyjdzie z piwnicy, znajdzie Gabriela i Tessę, i pojadą do jej męża. Wolałam oczywiście, żeby poczekała, aż jej nowe ciało będzie nadawało się do użytku, żeby nie musiała niszczyć mojego. Wiedziałam, że z tej "wyprawy" wrócę z przynajmniej jedną głęboką raną.
-Jeszcze tylko dwa dni, Louise. Potem twoje ciało będzie tylko twoje.-Maud wypowiedziała te słowa na głos, chociaż wystarczyłoby, gdyby skierowała je do mnie w myślach.
"Połamane, poparzone i półżywe? Dzięki, Maud, jesteś taka hojna i dobra..." pomyślałam ironicznie. Kobieta wywróciła moimi oczami, jak dziwacznie by to nie brzmiało.
-Powinnaś docenić, że w jakimś stopniu będzie ono żywe, a nie narzekać. Nie tęsknisz za pocałunkami Gabriela?-ironiczny uśmiech wykrzywił jej... moją twarz.
"Tęsknię bardziej za odzyskaniem prywatności i mojego ciała, które sobie pożyczyłaś." skierowałam do niej myśl przepełnioną jadem i złością. Maud nie odpowiedziała. Zepchnęła mnie jeszcze głębiej, abym nie mogła jej przeszkadzać. W takich momentach traciłam kontakt ze wszystkim, co mnie otaczało. Nie widziałam tego co Maud, nie słyszałam, nie czułam. Byłam pozbawioną zmysłów namiastką czarownicy zamkniętą w czerni własnego umysłu. Tych stanów nienawidziłam najbardziej. To było gorsze niż klatka. Było jak cela bez okien, z dźwiękoszczelnymi ścianami. Nigdy nie życzyłabym nikomu zamknięcia w tej części umysłu. Nawet Maud.
-Możemy jechać.-powiedział Gabriel, trzymając Tessę za ramię. Kilka metrów za nimi stał Wren, który patrzył na mnie, jakby miał ochotę mnie zabić. Zresztą, pewnie miał. Poczucie winy było uczuciem, którego nie lubiłam do siebie dopuszczać, ale w tym przypadku było ono dobre. Przypominało mi, że mam jeszcze ludzkie odruchy. Postanowiłam, że pierwszą rzeczą jaką zrobię po odzyskaniu ciała, będzie rozmowa z Wrenem. Musiałam go przeprosić za to, co wydarzyło się trzy lata temu w Formby.
Całą drogę siedziałam cicho, nawet nie próbując rozmawiać z Maud. Razem z nią wpatrywałam się w śnieg, który padał za szybą samochodu. Przeliczyłam szybko dni w głowie. Do świąt zostało półtora tygodnia. Miałam cichą nadzieję, że do tego czasu wszystko będzie już w miarę normalne, ale wiedziałam, że to niemożliwe. To, co mieliśmy zaraz zacząć, nie skończy się tak szybko.
Ale czy wymagałam za dużo, prosząc o jeden, spokojny dzień, który mogłabym spędzić śpiewając kolędy z bliskimi?
"Tak. Jeśli nie uda nam się go dzisiaj zatrzymać, on odbierze ci każdą szczęśliwą chwilę." odparła Maud.
Z okazji zbliżających się świąt (nie tylko u nas, ale również w Liverpoolu ;) ) planuję napisać dla Was świąteczny rozdział, który będzie trochę inny od pozostałych. Zostanie prawdopodobnie napisany w poniedziałek i opublikowany we wtorek lub środę (trzymajcie kciuki za motywację).
Miłego czytania, Wasza Barbra :)
_______________________________________________________________
Jeszcze tylko trzy dni. Jeszcze tylko trzy dni będę musiała spędzić w tej klatce, jaką stanowił dla mnie mój własny umysł.
Kiedy Tessa wyszła, Maud powiedziała Gabrielowi, żeby ją znalazł i był gotowy za dwie godziny. Sama udała się do piwnicy. Podeszła do stołu, na którym leżało ciało, oświetlone przez jedną, słabą żarówkę wiszącą pod sufitem. Maud spojrzała na swoje nowe naczynie, do którego niedługo miała wejść. Nowe ciało było starsze od mojego i niższe. Włosy kobiety były ciemnobrązowe, prawie czarne, a cera lekko opalona. Z myśli Maud wyłapałam, że bardzo podobnie wyglądało jej ciało, które nosiła ponad 20 lat temu. Cofnęłam się w jak najdalszy kąt umysłu, który dzieliłam z Maud. Ostatnim czego w tej chwili chciałam było oglądanie nowego naczynia mojego pasożyta.
Czekałam, aż Maud wyjdzie z piwnicy, znajdzie Gabriela i Tessę, i pojadą do jej męża. Wolałam oczywiście, żeby poczekała, aż jej nowe ciało będzie nadawało się do użytku, żeby nie musiała niszczyć mojego. Wiedziałam, że z tej "wyprawy" wrócę z przynajmniej jedną głęboką raną.
-Jeszcze tylko dwa dni, Louise. Potem twoje ciało będzie tylko twoje.-Maud wypowiedziała te słowa na głos, chociaż wystarczyłoby, gdyby skierowała je do mnie w myślach.
"Połamane, poparzone i półżywe? Dzięki, Maud, jesteś taka hojna i dobra..." pomyślałam ironicznie. Kobieta wywróciła moimi oczami, jak dziwacznie by to nie brzmiało.
-Powinnaś docenić, że w jakimś stopniu będzie ono żywe, a nie narzekać. Nie tęsknisz za pocałunkami Gabriela?-ironiczny uśmiech wykrzywił jej... moją twarz.
"Tęsknię bardziej za odzyskaniem prywatności i mojego ciała, które sobie pożyczyłaś." skierowałam do niej myśl przepełnioną jadem i złością. Maud nie odpowiedziała. Zepchnęła mnie jeszcze głębiej, abym nie mogła jej przeszkadzać. W takich momentach traciłam kontakt ze wszystkim, co mnie otaczało. Nie widziałam tego co Maud, nie słyszałam, nie czułam. Byłam pozbawioną zmysłów namiastką czarownicy zamkniętą w czerni własnego umysłu. Tych stanów nienawidziłam najbardziej. To było gorsze niż klatka. Było jak cela bez okien, z dźwiękoszczelnymi ścianami. Nigdy nie życzyłabym nikomu zamknięcia w tej części umysłu. Nawet Maud.
-Możemy jechać.-powiedział Gabriel, trzymając Tessę za ramię. Kilka metrów za nimi stał Wren, który patrzył na mnie, jakby miał ochotę mnie zabić. Zresztą, pewnie miał. Poczucie winy było uczuciem, którego nie lubiłam do siebie dopuszczać, ale w tym przypadku było ono dobre. Przypominało mi, że mam jeszcze ludzkie odruchy. Postanowiłam, że pierwszą rzeczą jaką zrobię po odzyskaniu ciała, będzie rozmowa z Wrenem. Musiałam go przeprosić za to, co wydarzyło się trzy lata temu w Formby.
Całą drogę siedziałam cicho, nawet nie próbując rozmawiać z Maud. Razem z nią wpatrywałam się w śnieg, który padał za szybą samochodu. Przeliczyłam szybko dni w głowie. Do świąt zostało półtora tygodnia. Miałam cichą nadzieję, że do tego czasu wszystko będzie już w miarę normalne, ale wiedziałam, że to niemożliwe. To, co mieliśmy zaraz zacząć, nie skończy się tak szybko.
Ale czy wymagałam za dużo, prosząc o jeden, spokojny dzień, który mogłabym spędzić śpiewając kolędy z bliskimi?
"Tak. Jeśli nie uda nam się go dzisiaj zatrzymać, on odbierze ci każdą szczęśliwą chwilę." odparła Maud.
Subskrybuj:
Posty (Atom)