Mam nadzieję, że tęskniliście. Jeśli tak, to niestety, ale tego nie widać. Ale mimo wszystko wracamy z kolejnymi rozdziałami o Louise, Florence i reszcie.
Z okazji zbliżających się świąt (nie tylko u nas, ale również w Liverpoolu ;) ) planuję napisać dla Was świąteczny rozdział, który będzie trochę inny od pozostałych. Zostanie prawdopodobnie napisany w poniedziałek i opublikowany we wtorek lub środę (trzymajcie kciuki za motywację).
Miłego czytania, Wasza Barbra :)
_______________________________________________________________
Jeszcze tylko trzy dni. Jeszcze tylko trzy dni będę musiała spędzić w tej klatce, jaką stanowił dla mnie mój własny umysł.
Kiedy Tessa wyszła, Maud powiedziała Gabrielowi, żeby ją znalazł i był gotowy za dwie godziny. Sama udała się do piwnicy. Podeszła do stołu, na którym leżało ciało, oświetlone przez jedną, słabą żarówkę wiszącą pod sufitem. Maud spojrzała na swoje nowe naczynie, do którego niedługo miała wejść. Nowe ciało było starsze od mojego i niższe. Włosy kobiety były ciemnobrązowe, prawie czarne, a cera lekko opalona. Z myśli Maud wyłapałam, że bardzo podobnie wyglądało jej ciało, które nosiła ponad 20 lat temu. Cofnęłam się w jak najdalszy kąt umysłu, który dzieliłam z Maud. Ostatnim czego w tej chwili chciałam było oglądanie nowego naczynia mojego pasożyta.
Czekałam, aż Maud wyjdzie z piwnicy, znajdzie Gabriela i Tessę, i pojadą do jej męża. Wolałam oczywiście, żeby poczekała, aż jej nowe ciało będzie nadawało się do użytku, żeby nie musiała niszczyć mojego. Wiedziałam, że z tej "wyprawy" wrócę z przynajmniej jedną głęboką raną.
-Jeszcze tylko dwa dni, Louise. Potem twoje ciało będzie tylko twoje.-Maud wypowiedziała te słowa na głos, chociaż wystarczyłoby, gdyby skierowała je do mnie w myślach.
"Połamane, poparzone i półżywe? Dzięki, Maud, jesteś taka hojna i dobra..." pomyślałam ironicznie. Kobieta wywróciła moimi oczami, jak dziwacznie by to nie brzmiało.
-Powinnaś docenić, że w jakimś stopniu będzie ono żywe, a nie narzekać. Nie tęsknisz za pocałunkami Gabriela?-ironiczny uśmiech wykrzywił jej... moją twarz.
"Tęsknię bardziej za odzyskaniem prywatności i mojego ciała, które sobie pożyczyłaś." skierowałam do niej myśl przepełnioną jadem i złością. Maud nie odpowiedziała. Zepchnęła mnie jeszcze głębiej, abym nie mogła jej przeszkadzać. W takich momentach traciłam kontakt ze wszystkim, co mnie otaczało. Nie widziałam tego co Maud, nie słyszałam, nie czułam. Byłam pozbawioną zmysłów namiastką czarownicy zamkniętą w czerni własnego umysłu. Tych stanów nienawidziłam najbardziej. To było gorsze niż klatka. Było jak cela bez okien, z dźwiękoszczelnymi ścianami. Nigdy nie życzyłabym nikomu zamknięcia w tej części umysłu. Nawet Maud.
-Możemy jechać.-powiedział Gabriel, trzymając Tessę za ramię. Kilka metrów za nimi stał Wren, który patrzył na mnie, jakby miał ochotę mnie zabić. Zresztą, pewnie miał. Poczucie winy było uczuciem, którego nie lubiłam do siebie dopuszczać, ale w tym przypadku było ono dobre. Przypominało mi, że mam jeszcze ludzkie odruchy. Postanowiłam, że pierwszą rzeczą jaką zrobię po odzyskaniu ciała, będzie rozmowa z Wrenem. Musiałam go przeprosić za to, co wydarzyło się trzy lata temu w Formby.
Całą drogę siedziałam cicho, nawet nie próbując rozmawiać z Maud. Razem z nią wpatrywałam się w śnieg, który padał za szybą samochodu. Przeliczyłam szybko dni w głowie. Do świąt zostało półtora tygodnia. Miałam cichą nadzieję, że do tego czasu wszystko będzie już w miarę normalne, ale wiedziałam, że to niemożliwe. To, co mieliśmy zaraz zacząć, nie skończy się tak szybko.
Ale czy wymagałam za dużo, prosząc o jeden, spokojny dzień, który mogłabym spędzić śpiewając kolędy z bliskimi?
"Tak. Jeśli nie uda nam się go dzisiaj zatrzymać, on odbierze ci każdą szczęśliwą chwilę." odparła Maud.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz