-Cześć braciszku. - rzuciłam do słuchawki, kiedy tylko się zgłosił. -Wiem że dzwonię nie w porę, ale możemy się spotkać za godzinę w bibliotece instytutu?
-Dla ciebie wszystko. - rzucił, po czym się rozłączył. Zbiegłam na dół, gdzie Alyssa jadła już swoje śniadanie. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam karmę dla psów. Labradory szczęśliwie czekały już przy swoich miskach.
-Idziesz na zajęcia? - zapytała Alyssa.
-Nie, mam ważniejsze sprawy na głowie. - odpowiedziałam.
-Kochanie, nie bądź na mnie zła. Nie chciałam być nie miła, przepraszam.- powiedziała cicho.
-Nic się nie stało. Ale muszę serio coś załatwić. - pocałowałam ją w policzek.- Wieczorem się zobaczymy.
Wybiegłam z domu i wsiadłam do auta. Mój młodszy, starszy brat siedział przy stoliku z laptopem.
-Cześć Florence. - powiedział uśmiechając się do mnie. - Co się dzieje?
-Musimy odkryć czyjąś tożsamość. -powiedziałam siadając obok niego.
-To ma związek z Louise? -spojrzał na mnie zaciekawiony.
-Bardziej z jej kochasiem, Gabrielem. Ale może to mieć większy związek z Lou niż mi się wydaje.
-Czeekaj! Czyli dalej nie wiesz co z Louise? I czy twój przyjaciel nie miał na imie Gabriel?
-Były przyjaciel! A Louise... nie wiem co z nią tak na prawdę. Przejdźmy do sedna. Próbowałam się dowiedzieć co u Lou, wchodząc w umysł Evana i napotkałam blokadę. Potem próbowałam na Tessie i wiem że to ma związek z ich macochą która pojawiła się w niespodziewany sposób w ich życiu. Nagle!
-I nie próbowałaś z pogadać z którymś z Dekkerów? -spojrzał na mnie.
-A pomyślałeś że oni mogą być zaślepieni? Nie stracę chłopaka. Szukamy informacji.
W ten sposób spędziliśmy pół dnia na poszukiwaniach.
-Hej! Mam coś. Elen Lloyd. Pochodzi z rodu potężnych czarownic. Jej główną umiejętnościom jest wpływanie na ludzkie decyzje. Dwadzieścia lat temu przepadła w niewyjaśnionych okolicznościach. -spojrzał na mnie. - To ona?
-Wszystko by się zgadzało. Nie znam wprawdzie jej panieńskiego nazwiska. Weź poszukaj książki o największych rodach czarownic. -spojrzałam zaciekawiona na tekst który znalazł mój brat. Chwile później wrócił z książką. Wyszukałam ród Lloydów.
-Jest. Elen Lloyd. Siostra Maud Lloyd. Maud wyszła za Carl... tu już zamazane. Jakby ktoś nie chciał żeby ktoś przeczytał.
-Możliwe. - odpowiedział cicho - Jak przygotowania do świąt?
-Nie szykuje się jeszcze. -odpowiedziałam. - Dzięki za pomoc braciszku, to mi dużo wyjaśniło. Może przyjdziecie wszyscy w święta? Nie chce być sama.
-Jasne. Chętnie wpadniemy. - pocałował mnie w policzek i się rozeszliśmy. Wsiadłam w auto i nieświadomie pojechałam pod biuro Elen. Czekałam aż wyjdzie. W końcu się doczekałam.
-Hej! Ładnie to tak mężowi i jego dzieciom mieszać w głowach? - rzuciłam za nią, wychodząc z auta.
-Florence. - uśmiechnęła się. - Witaj, co tu robisz?
-Odpowiedz na moje pytanie. -zażądałam.
-Nie wiem o czym mówisz. - odpowiedziała.
-Daj spokój. Powiedz mi lepiej co się stało z matką Evana?
Ujrzałam jej prawdziwe oblicze.
-Wciąż żyje. Przekonana że jest wariatką. -zaśmiała się.-Widzisz we wszystkim jest metoda.
Poczułam nagły przypływ siły. Rzuciłam ją do ściany. Resztę wydarzeń pamiętałam jak przez mgłę. W końcu wróciła mi świadomość. Spojrzałam na Elen. Martwą Elen. Zabiłam Elen. Zabiłam macochę Evana, Gabriela, Tess i Ivy. Zabiłam żonę Roberta. Muszę schować ciało. Złapałam ją za ramiona i zaciągnęłam na tyły, gdzie stały śmietniki. Porzuciłam ciało i zatarłam wszelkie ślady mojej obecności tutaj. Znalazłam się pod drzwiami Evan'a. Zapukałam.
Mój chłopak otworzył mi w samych spodniach z dresu, był lekko zaspany. Dobra, może i nie wygląda ale ma całkiem spore mięśnie.
-Jesteś sam? - powiedziałam po chwili przypatrywania się jego zgrabnemu ciału.
-Tak. - odpowiedział przyglądając mi się. Przyciągnęłam go do siebie i zaczęłam całować. Zamknęliśmy drzwi i ruszyliśmy do jego pokoju.
Obudziłam się wtulona w Evana. Mój chłopak przyglądał mi się z uśmiechem.
-Nie chcesz mnie w ten sposób częściej odwiedzać? -zapytał.
-Pomyśle nad tym. - uśmiechnęłam się. -Idziemy na śniadanie?
-Jasne. -wstał z łóżka i zaczął się ubierać. - Mam cię ubrać czy sama wstaniesz?
-No już wstaje, chciałam sobie popatrzeć trochę. -zaśmiałam się. Kiedy weszliśmy do kuchni, przeżyłam szok.
-Cześć dzieci, zjecie naleśniki?- powiedziała Elen.
Przecież ją zabiłam. Schowałam jej ciało. Zrobiło mi się niedobrze.
-Coś się stało? -zapytał zatroskany Evan. - Zbladłaś.
-Jakoś mi słabo. Wrócę do domu. - mimo protestów Evana, ruszyłam do drzwi. Kiedy starałam się uspokoić w aucie zadzwonił Matt.
-Hej Flo. Chyba namierzyłem matkę twojego chłopaka. - rzucił do słuchawki.
-Już jadę. - powiedziałam po czym się rozłączyłam, a następnie odpaliłam samochód. To była moja szansa na pozbycie się Elen.
-A pomyślałeś że oni mogą być zaślepieni? Nie stracę chłopaka. Szukamy informacji.
W ten sposób spędziliśmy pół dnia na poszukiwaniach.
-Hej! Mam coś. Elen Lloyd. Pochodzi z rodu potężnych czarownic. Jej główną umiejętnościom jest wpływanie na ludzkie decyzje. Dwadzieścia lat temu przepadła w niewyjaśnionych okolicznościach. -spojrzał na mnie. - To ona?
-Wszystko by się zgadzało. Nie znam wprawdzie jej panieńskiego nazwiska. Weź poszukaj książki o największych rodach czarownic. -spojrzałam zaciekawiona na tekst który znalazł mój brat. Chwile później wrócił z książką. Wyszukałam ród Lloydów.
-Jest. Elen Lloyd. Siostra Maud Lloyd. Maud wyszła za Carl... tu już zamazane. Jakby ktoś nie chciał żeby ktoś przeczytał.
-Możliwe. - odpowiedział cicho - Jak przygotowania do świąt?
-Nie szykuje się jeszcze. -odpowiedziałam. - Dzięki za pomoc braciszku, to mi dużo wyjaśniło. Może przyjdziecie wszyscy w święta? Nie chce być sama.
-Jasne. Chętnie wpadniemy. - pocałował mnie w policzek i się rozeszliśmy. Wsiadłam w auto i nieświadomie pojechałam pod biuro Elen. Czekałam aż wyjdzie. W końcu się doczekałam.
-Hej! Ładnie to tak mężowi i jego dzieciom mieszać w głowach? - rzuciłam za nią, wychodząc z auta.
-Florence. - uśmiechnęła się. - Witaj, co tu robisz?
-Odpowiedz na moje pytanie. -zażądałam.
-Nie wiem o czym mówisz. - odpowiedziała.
-Daj spokój. Powiedz mi lepiej co się stało z matką Evana?
Ujrzałam jej prawdziwe oblicze.
-Wciąż żyje. Przekonana że jest wariatką. -zaśmiała się.-Widzisz we wszystkim jest metoda.
Poczułam nagły przypływ siły. Rzuciłam ją do ściany. Resztę wydarzeń pamiętałam jak przez mgłę. W końcu wróciła mi świadomość. Spojrzałam na Elen. Martwą Elen. Zabiłam Elen. Zabiłam macochę Evana, Gabriela, Tess i Ivy. Zabiłam żonę Roberta. Muszę schować ciało. Złapałam ją za ramiona i zaciągnęłam na tyły, gdzie stały śmietniki. Porzuciłam ciało i zatarłam wszelkie ślady mojej obecności tutaj. Znalazłam się pod drzwiami Evan'a. Zapukałam.
Mój chłopak otworzył mi w samych spodniach z dresu, był lekko zaspany. Dobra, może i nie wygląda ale ma całkiem spore mięśnie.
-Jesteś sam? - powiedziałam po chwili przypatrywania się jego zgrabnemu ciału.
-Tak. - odpowiedział przyglądając mi się. Przyciągnęłam go do siebie i zaczęłam całować. Zamknęliśmy drzwi i ruszyliśmy do jego pokoju.
Obudziłam się wtulona w Evana. Mój chłopak przyglądał mi się z uśmiechem.
-Nie chcesz mnie w ten sposób częściej odwiedzać? -zapytał.
-Pomyśle nad tym. - uśmiechnęłam się. -Idziemy na śniadanie?
-Jasne. -wstał z łóżka i zaczął się ubierać. - Mam cię ubrać czy sama wstaniesz?
-No już wstaje, chciałam sobie popatrzeć trochę. -zaśmiałam się. Kiedy weszliśmy do kuchni, przeżyłam szok.
-Cześć dzieci, zjecie naleśniki?- powiedziała Elen.
Przecież ją zabiłam. Schowałam jej ciało. Zrobiło mi się niedobrze.
-Coś się stało? -zapytał zatroskany Evan. - Zbladłaś.
-Jakoś mi słabo. Wrócę do domu. - mimo protestów Evana, ruszyłam do drzwi. Kiedy starałam się uspokoić w aucie zadzwonił Matt.
-Hej Flo. Chyba namierzyłem matkę twojego chłopaka. - rzucił do słuchawki.
-Już jadę. - powiedziałam po czym się rozłączyłam, a następnie odpaliłam samochód. To była moja szansa na pozbycie się Elen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz