Aaron wrócił. Ktoś się cieszy?
xxx Caro.
________________________________________________
Usiadłem w biurze, czekając na mojego brata. Zastanawiałem się co tym razem wymyślił. Przejrzałem pocztę, gdzie znalazłem namiary na kobietę która mogła mi pomóc. Zapisałem adres i schowałem do kieszeni. Wtedy do pomieszczenia wszedł Ced wraz z dwoma mężczyznami.
-To jest Fabian i Kay. A to jest właśnie Aaron. - streścił, po czym spojrzał na mnie. - Fabian był chłopakiem naszej Eloise. A Kay był z jej bratem. Ma podstawy do zemsty.
-Jestem chłopakiem Eloise. - mruknął Fabian.
-Już niedługo. - zaśmiał się Cedric. - Opowiedzcie co zrobiło wam to szaleńcze rodzeństwo.
-Ced, po co mieszać do tego Bennetów? Przecież oni są tylko pionkami. - wywróciłem oczami.
-Nie Aaronie, mój ojciec nie zwracał uwagi na pionki i co? Każdy kto przystaje z Dekkerami i Jesselami zostanie pozbawiony życia. Rozumiesz? Zaczniemy od Louise, potem Florence. Chyba że chcesz zatrzymać Florence? Podobno tak dobrze się bawiliście, że była w ciąży z tobą.
-Nic mnie to nie obchodzi. - mruknąłem. Resztę spotkania słuchaliśmy co latorośle Bennetów wyczyniały. Po spotkaniu pojechałem do adres Kiry. Dojechałem pod starą fabrykę i wjechałem do środka. Wyszedłem z auta i oparłem się o swój samochód. Dziesięć minut później do fabryki wjechała osoba na ścigaczu. Przygotowałem się do możliwej walki. Postać ściągnęła kask i zaśmiała się.
-Spokojnie. Nie zabije cię. Jeszcze. - powiedziała z wyraźnym akcentem. Spojrzałem na nią zaskoczony. To nie mogła być babcia Eloise. Przecież ta kobieta miała może z trzydziestkę.
-Ty jesteś Kira? Babcia Eloise Bennet?
-Coś taki zaskoczony? - wywróciła oczami.
-Ile ty masz lat? - wypaliłem, powodując że się zaśmiała.
-Kobiety o wiek się nie pyta. Ale urodziłam Sarę, mając szesnaście lat. Sara rodząc Eloise i Eliasa miała osiemnaście. A Eloise i Elias mają teraz osiemnaście. Chyba umiesz liczyć. - wzruszyła ramionami.
-Proszę mi wybaczyć. Wyglądasz bardzo młodo. - odpowiedziałem, reflektując się.
-Potraktuję to jako komplement. - ucięła. - Wiem kim jesteś, znam twoje poczynania. Czego chcesz ode mnie? Nigdy więcej nie poprę zwolenników Carlise'a.
-Twoje wnuki są w niebezpieczeństwie. Chcę pomóc. Ale potrzebuję zwolenniczki.
-Dlaczego mam Ci wierzyć? - spojrzała na mnie.
-Eloise została Banshee. Wiem, że ty też nią byłaś. Jej matka nie ponieważ to idzie na co drugą kobietę w rodzie, gdyby Elias urodził się bliźniaczką Eloise również byłby Banshee. Twoja siostra bliźniaczka biega obłąkana po Rosji. To ona wyzwoliła w Eloise jej prawdziwą naturę. Niestety mój brat i nasz ojciec z zaświatów, odkryli że przy jej pomocy wróci do świata żywych. Co raczej nie będzie zbyt przyjemne. Twierdzisz, że mi nie ufasz. Nigdy nie przychodzisz na umówione spotkanie sama. Powinno być z tobą co najmniej pięciu ochroniarzy. Czterech w kącie, tak by mogli w porę mnie powstrzymać gdybym Cię zaatakował. - odpowiedziałem. - Przy okazji odpowiedz mi dlaczego Eloise i Elias nie noszą nazwiska prawdziwego ojca albo chociaż ojczyma.
-Fitzgerald wychowywał córkę Christiana, nie mógł być z moją córką. A ich ojczym, proszę Cię! - wywróciła oczami. - Jestem pod wrażeniem. Dużo wiesz. Jestem w stanie współpracować z tobą pod jednym warunkiem. Złożysz wieczystą przysięgę. Jeśli mnie zdradzisz... umrzesz.
-Dobrze. - zgodziłem się.
-Jestem w szoku, że się zgadzasz. - odpowiedziała.
-Chcę uratować twoje wnuki, moich przyjaciół, ich rodziny i w końcu dziewczynę którą kocham. To chyba jasne, że się zgodzę.
-Więc co robisz z Cedricem? - spytała.
-Na początku próbował mnie opętać. Ale szybko złamałem to. Sprawiam pozory. Nie muszę Ci się tłumaczyć. Złożę przysięgę. To powinno Ci wystarczyć. - odpowiedziałem.
-Dobrze. Spotkamy się jutro wieczorem. Tutaj. Tym razem nie będę sama, więc nie próbuj żadnych numerów. - odpowiedziała i wsiadła na motor. Gdy znalazłem się w swoim samochodzie pomyślałem o Alex, Florence i Gabrielu. Chciałem by po tym wszystkim mi zaufali. Marzyłem wręcz by wrócić do beztroskiego spędzania czasu z nimi. Odepchnąłem od siebie te myśli i ruszyłem w stronę domu Cedrica.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz