czwartek, 24 września 2015

Rozdział sto czterdziesty -Elias.

Irytacja Eloise, tylko mnie rozbawiła. Niedługo po tym jak wyszła, przyszedł Matt. Wpuściłem go do środka i od razu przyciągnąłem do siebie, złączając nasze usta w długim pocałunku.
-Witaj mnie częściej - zaśmiał się Matt, gdy oderwałem się od niego i ruszyłem do kuchni.-Mogę zostać na noc? Sytuacja od śmierci przybranych rodziców Lou w domu jest uciążliwa. Jeszcze Florence grozi wyrzuceniem telewizora, jeśli Lols będzie łamać jej blokady na Hannibala. A Louis nawiązał długi romans z konsolą.
-Oj biedactwo. - zaśmiałem się cicho. - Tutaj mamy tylko Eloise która nazywa Cię moim księciem.
-Jak mnie nazywa? Księciem?
-Tak. - zaśmiałem się, zalewając kawę.
-Pff. W tej bajce nie byłbym księciem. - mruknął Matt.
-To kim? - spytałem, podając mu kawę.
-Bo ja wiem? Smokiem?
-Nie, nie, nie. - mruknąłem sceptycznie. -Smokiem jest Wren. To on porwał dziewicę.
-Elias! Słyszałam to! - usłyszeliśmy krzyk Eloise, dobiegający z korytarza.
-Nie trzeba mnie było nazywać księciem, dziewico! - powiedział rozbawiony Matt, gdy Eloise weszła do salonu. Towarzyszyła jej młoda dziewczyna.
-Przyprowadziłam koleżankę. - mruknęła, piorunując mnie wzrokiem.
-Ooo! Kolejna lesbijka! - uśmiechnąłem się lekko.
-Właściwie to hetero. - powiedziała Grace z lekkim uśmiechem. - Jestem Grace.
-A ja Matt. - Mój chłopak uśmiechnął się do dziewczyny, a we mnie zaczęły kłębić się dziwne odczucia.
-Elias. - rzuciłem oschle i ruszyłem w stronę kanapy.
-Grace i ja idziemy na casting, więc powinieneś się cieszyć. - powiedziała rozpromieniona Elo.
-Jaki casting? - spytał Matt, siadając obok mnie.
-Elias zapisał mnie na casting dla modelek. Chciałam go za to zabić, ale już nie. - Moja siostra zaśmiała się i pociągnęła Grace w stronę drugiej kanapy. - Grace ze mną pójdzie.
-Może być ciekawie. - zaśmiała się dziewczyna.
-A skąd jesteś Grace? - spytał Matt, irytując mnie swoim zainteresowaniem.
-Z Hiszpanii. - Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
-To co tu robisz? - spytałem.
-Mój brat, Javier Martinez się tu szkolił i pracuje. Rodzice stwierdzili, że wyjazd dobrze mi zrobi.
-I wylądowałaś u nas. Marny twój los! - zaśmiała się Eloise.
-Pójdę po coś do jedzenia. - mruknąłem i ruszyłem ku wyjściu. Ruszyłem do mojej ulubionej knajpki chińskiej, z przeczuciem, że ktoś mnie obserwuje. Mój prześladowca szybko się ujawnił, wciągając mnie w boczną uliczkę.
-Czego chcesz Kay? - spojrzałem na chłopaka chłodno.
-Prawdziwej miłości, pokoju na świcie... - wyliczył. - Demona Gabriela.
-Nie jestem złotą rybką, twoje trzy życzenia nie spełnią się. - mruknąłem zirytowany i chciałem go wyminąć, niestety Kay nie zamierzał odpuścić. Złapał mnie za nadgarstek i pchnął na ścianę.
-Koniec żartów Elias! - warknął. - Czas spłacić dług jaki masz u mnie. Masz mi pomóc zdobyć jego moc. Jak nie, zginie wiele osób. Eloise, Matt. Wybieraj Bennet.
-Dobrze. Pomogę Ci. - mruknąłem cicho.
-Dobry chłopak. - Kay pogłaskał mnie po policzku, przez co się skrzywiłem. - Kiedyś Ci to nie przeszkadzało.
-Widać byłem ślepy. Masz jeszcze jakiś interes czy już mogę iść? - spytałem wkurzony.
-Możesz iść, jak będę Cię potrzebował to się zgłoszę. - powiedział rozbawiony Kay, wyminąłem go i ruszyłem w stronę domu Flo. Moja przyszywana siostra, była zaskoczona jak mnie zobaczyła.
-Matt powinien być u Ciebie. - powiedziała zaskoczona.
-I jest. - powiedziałem spokojnie. - Możemy pogadać? Sądzę, że Gabriel jest w niebezpieczeństwie.
-Wejdź. - powiedziała Flo i zaprowadziła mnie do małego salonu, gdzie usiedliśmy sami. Opowiedziałem jej całą historię od poznania Kay'a aż do dzisiejszych wydarzeń.
-Namówię Evana, żeby zlecił śledzenie Kay'a i zobaczymy. Jak na razie wszyscy jesteście bezpieczni, a no cóż, śmierć rodziców Louise strasznie na nią wpłynęła. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że to dopiero początek rozgrywek Carlise'a. Jak Kay się do Ciebie odezwie, to masz mi dać od razu znać, nie ważne o o której porze dnia i nocy.
-Dobrze. - mruknąłem i porozmawiałem jeszcze chwilę z Flo. Gdy wracałem z jedzeniem, z mojej klatki wychodziła Grace.
-Oo, Elias! Elo i Matt się o Ciebie martwią. - powiedziała z uśmiechem.
-Jasne, kolejka była. - mruknąłem zirytowany. -Grace?
-Tak?
-Matt jest moim chłopakiem, zapamiętaj to sobie. Na ogół jestem pokojowym człowiekiem, ale pamiętaj, odbierzesz mi Matt'a a skończy się twoja brytyjska przygoda. Mam nadzieje, że się rozumiemy?
-Elias, przepraszam jeśli zrobiłam coś co mogłoby wprowadzić Cię w błąd. Nie interesuje mnie Matt i nie rozbijam związków. - Grace uśmiechnęła się lekko.
-Mam nadzieje. - mruknąłem cicho. - To do zobaczenia.
Wszedłem do mieszkania jak gdyby nigdy nic.
-Czemu Cię tak długo nie było? - zarzuciła mi od razu Eloise.
-Zamyśliłem się i poszedłem parę ulic za daleko. Potem była kolejka. - mruknąłem, kładąc jedzenie na stoliku.
-Elo już chciała zamawiać jedzenie na telefon. - powiedział Matt, biorąc swoją porcje.
-Jak będziesz tyle jadła, nie wezmą Cię na modelkę. - spojrzałem na siostrę karcącym wzrokiem.
-Ooo to świetnie! Zjem też twoją porcję. - powiedziała zabierając oba pudełka chińszczyzny. - Matt? Istnieje możliwość, że nie jesteś głodny?
-Nie sądzę. - powiedział rozbawiony. Kolacja minęła głównie na wesołym gadaniu Elo i Matta, niestety moje myśli zaprzątał Kay.
-Idę spać. - mruknąłem, wyrzucając puste pudełko do śmieci.
-Dobranoc marudo. - powiedziała Elo, szukając pilota.
-Zaraz przyjdę. - powiedział Matt, gdy wychodziłem. Wziąłem szybki prysznic, po czym przebrałem się w pidżamę.  Matt wszedł do pokoju i usiadł na łóżku, przyciągając mnie do siebie i sadzając na swoich kolanach.
-Co się dzieje? - spytał z wyraźną troską. - I nie mów, że nic bo widzę.
-Po prostu... - westchnąłem. - Martwię się o was. O Eloise, o Ciebie, przede wszystkim o Ciebie.
-Siostra nieważna? - zaśmiał się cicho Matt.
-Nie o to chodzi. Eloise wyczuwa zagrożenie, Kira mi o tym opowiadała. A po za tym, jako że jesteś bratem Flo i Lou, jesteś bardziej zagrożony. A nadchodzą teraz naprawdę niespokojne czasy.
-Nie cytuj mi tu Harrego Pottera. - powiedział Matt, spoglądając na mnie czule.
-Taka jest prawda. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś Ci się stało.
-Elias, nic nam nie będzie. - Matt pocałował mnie lekko. - Obiecuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz