-Witaj, Tempest.-Gabriel uśmiechnął się szeroko, siedząc na moim łóżku. Spojrzałam na niego zaskoczona, ale szybko się zreflektowałam i uśmiechnęłam się kpiąco.
-Dekker, jak zwykle świetne wyczucie czasu.-przytrzymałam ręcznik jedną ręką, a drugą przejechałam po mokrych włosach, poprawiając je.
-Prawda? Zawsze trafiam na najlepsze momenty.-Gabe podparł się na łokciach i nadal nie spuszczał ze mnie wzroku.
-Do rzeczy - co tu robisz?
-Przyszedłem poobserwować, czy coś ciekawego zaczyna się w końcu dziać w twoim małym, egocentrycznym świecie.-posłał mi słodki uśmiech, chociaż oczywiście wymuszony. Odwzajemniłam się tym samym. Zerknęłam szybko na szafkę nocną. Stało tam tylko jedno zdjęcie, które Gabe oglądał, gdy wyszłam z łazienki. Na szczęście schowałam zdjęcie moje i Gabriela ze Szkocji. Gdyby widział, że stoi nadal na moim stoliku... Wolałam nie myśleć, na jak bardzo przegranej pozycji bym była.
-Tylko poobserwować?-spytałam, przygryzając delikatnie dolną wargę.
-Cóż... nie mogę narzekać na widoki.-Gabe zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów, a ja poczułam, że serce zaczyna mi bić szybciej.
-Oh, skoro tylko podziwiasz, to nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli się przebiorę?-spytałam, posyłając mu niewinne spojrzenie.
-Co jeśli ci nie pozwolę?-spytał, a ja zamrugałam szybko. Niemożliwe. Nie mógł tego pamiętać.
-To wtedy uznam, że to trochę niesprawiedliwe.-zacytowałam go.-Ty masz na sobie ubranie, ja nie.-przełknęłam ślinę, podchodząc do niego. Byłam pewna, że zakończy się to, tak jak w Formby. Nijak. Co mi szkodziło chwilę się z nim podroczyć?-Któreś z nas musi coś z tym zrobić.
-Znakomita pamięć.-powiedział Gabe ochrypłym głosem, patrząc mi w oczy.-Aż dziw, że pamiętasz takie sytuacje. W końcu nie miałaś wtedy ostatniego słowa. Raczej byłaś tamtego dnia tchórzem.
-Ty chociaż byłeś miły.-przypomniałam.-Teraz jesteś skończonym dupkiem.
-Po prostu mówię, co myślę. Zapomniałem, że w twojej obecności to zbrodnia.-kącik ust Gabriela podjechał do góry, gdy krzywy uśmiech zawitał na jego twarzy.
-Kiedyś też to robiłeś. Nie próbuj zwalać winy na mnie. Po prostu jesteś teraz kretynem.-założyłam ręce na piersi. Przez cały czas nie zerwaliśmy kontaktu wzrokowego.
-Mam nie zwalać na ciebie winy? Przez ciebie prawie umarłem.-Gabe zerwał się na równe nogi.-Miałem szczęście, że obudziłem się jako demon.
-Tobie przynajmniej się poszczęściło. Przypominam, że ja też umarłam przez ciebie, ale moja matka musiała poświęcić swoje życie, żebym żyła.-odparłam, czując coraz większy gniew. Zrobiłam krok w jego stronę.
-Z tego wynika, że chyba lepiej by nam się żyło, gdybyśmy się nie spotkali.-Gabe też patrzył na mnie wkurzony. Skrzywiłam się. Chłopak zrobił krok w moją stronę. Dzieliły nas teraz ledwie centymetry.
-Najwyraźniej tak właśnie jest.-warknęłam.
Przez chwilę po prostu patrzyliśmy sobie w oczy, oboje nabuzowani emocjami, gniewem. Oboje obwiniający siebie nawzajem, za wszytko co złego nas w życiu spotkało. Pełni nienawiści do siebie nawzajem... i do samych siebie. W końcu nie wytrzymałam. Gabriel też nie.
Przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam, wkładając w ten pocałunek wszystkie emocje, jakie we mnie obudził. Odwzajemnił go w ten sam sposób, zapierając mi dech w piersiach. Poczułam, jak mój ręcznik osuwa się na ziemię. Gabe przejechał dłońmi po moich włosach i plecach, a potem niżej. Podtrzymałam się jego ramion i po chwili oplatałam jego biodra nogami. Gabe położył mnie na łóżku, a ja złapałam brzeg jego koszulki i ściągnęłam ją. Chłopak pocałował mnie, a potem przejechał ustami po szyi. Bogowie, potrzebowałam Gabriela jak powietrza. Kiedy on pozbył się reszty swoich ubrań, wplotłam palce w jego włosy i przyciągnęłam go do siebie.
-Gabe.-wyszeptałam, gdy chłopak znów zaczął znów całować mnie po szyi.-Nienawidzę cię.
-Ze szczerą wzajemnością.-odparł cicho.-Louise.
Jednak to, co się działo, absolutnie temu zaprzeczało.
To, co się wydarzyło nie mogło zmienić mojego postrzegania Gabriela. Nie mogłam liczyć na to, że nagle wszystko się ułoży. Opadłam na poduszki i zamknęłam oczy. Po kilku sekundach nie musiałam nawet udawać, że śpię. Byłam w stanie pomiędzy snem a jawą, niezdolna do wykonania najmniejszego ruchu. Odnotowałam tylko, że Gabriel wstaje, ubiera się i znika tak szybko, jak to możliwe. Zasnęłam, starając się nie myśleć o tym, co się stało.
Obudził mnie dźwięk dzwonka. Zerknęłam na zegarek. Kto chciałby przychodzić tutaj o czwartej nad ranem? Przetarłam rękami twarz, ubrałam jakąś piżamę i wyszłam z pokoju. Florence też akurat się wychyliła ze swojej sypialni.
-Pójdę zobaczyć kto to.-zapewniłam ją.-Idź spać.
Moja siostra pokiwała tylko głową, nie za bardzo zapewne rejestrując co się dzieje. Zeszłam na dół, a dźwięk dzwonka się powtórzył.
-Idę, idę.-mruknęłam, ziewając. Otworzyłam drzwi i natychmiast się rozbudziłam.-Co do cholery?
-Ja... wygnali mnie.-powiedział Louis, tracąc przytomność na mojej wycieraczce. Rozejrzałam się dookoła, ale nikogo tam nie było. Złapałam Louisa i przeniosłam go na kanapę. Poszłam szybko zamknąć drzwi i wróciłam, żeby spojrzeć na demona leżącego na mojej kanapie. Wyciągnęłam telefon, w pierwszym odruchu pragnąc zadzwonić do Gabriela i spytać go, czemu nie przypilnował swojego przyjaciela, ale doszłam do wniosku, że to nie najlepszy pomysł. Cholera jasna. Co miałam z nim zrobić? Pstryknęłam palcami i na fotelu pojawiły się dwa koce. Jednym przykryłam Louisa, drugi wzięłam dla siebie. Zwinęłam się w kłębek na fotelu, przeklinając demona za kolejną noc spędzoną w niewygodnym miejscu. Przykryłam się kocem i zasnęłam.
Obudziła mnie Florence, kiedy na dworze było już całkiem jasno. Zmrużyłam oczy i spojrzałam na siostrę, która sceptycznie spoglądała na kanapę.
-Czy możesz mi wyjaśnić, co robi w naszym domu śpiący demon-przewodnik Gabriela?
-Chciałabym to wiedzieć.-westchnęłam i wstałam. Ruszyłam do kuchni, żeby nalać sobie kawy, która była już zaparzona w ekspresie.-Przyszedł w nocy i stracił przytomność na naszej wycieraczce? Miałam go tam zostawić?
-Myślałam, że nie chciałaś demonów w naszym domu, to raz. A dwa... musiałaś być naprawdę we śnie, skoro go tu przeniosłaś. Louise, po tobie raczej spodziewałabym się, że zostawisz go na dworze.
-Był środek nocy.-wzruszyłam ramionami, jakby to było wytłumaczenie. Zastanawiałam się, co wtedy robił Gabriel. Znalazł sobie następną dziewczynę? Przewracał się z boku na bok, nie mogąc zasnąć? Wpadł w objęcia Morfeusza, gdy tylko przyłożył głowę do poduszki? Bogowie, był teraz tak nieprzewidywalny, jak to tylko możliwe.
-Okay, ale mam nadzieję, że nie będzie zajmował nam kanapy do końca życia.-westchnęła Flo.-To będzie bardzo długo.
-Pogadam z nim jak się obudzi. Będę miała z tego ogromną satysfakcję. W końcu zemdlał u moich stóp.-uśmiechnęłam się nadal sennie i zerknęłam na zegarek.-Czy Matt wrócił do domu?
-Tak, chwilę po tym, jak poszłaś spać. Miał dyżur, więc pewnie nadal odsypia.-mruknęła Florence.
-Nie wydaje ci się, że nagle zrobiło się tu ciasno?-zerknęłam na siostrę i wzięłam łyk kawy. Flo westchnęła.
-Może trochę. Ale jeśli znów myślisz o wyprowadzce, to zapomnij. Nie pozwolę ci.-niemalże pogroziła mi palcem, a ja się zaśmiałam.
-Za dużo czasu spędzasz z Lolą, siostrzyczko. I nie myślę o wyprowadzaniu się. Chodziło mi raczej o przerobienie poddasza na sypialnię. Salę do ćwiczeń można przenieść do piwnicy, jeśli ją posprzątamy, chociaż jakieś dobre zaklęcie powinno rozwiązać problem.-zaproponowałam. Flo odetchnęła z ulgą.
-Jestem za.-uśmiechnęła się i przytuliła mnie.-Idę obudzić Lolę.
Flo poszła na górę, a ja usiadłam znów w salonie. Nie musiałam długo czekać. Louis obudził się, łapczywie chwytając powietrze.
-Co jest? Za mało siarki w powietrzu?-mruknęłam, biorąc łyka kawy. Demon nie odpowiedział, nadal oddychając głęboko.-Halo, ziemia do Louisa. Wracamy z piekła. Umiesz jeszcze mówić?
-Twoje żarty są wyjątkowo nie na miejscu.-warknął Louis przez zaciśnięte zęby. Był okropnie blady. Uniosłam brew.
-Co się stało?
-Dzięki Gabrielowi Lucyfer wywalił mnie z piekła. Nie jestem już demonem. Jestem zwykłym, słabym śmiertelnikiem, bez grosza przy duszy.-Louis powiedział to z ogromnym jadem, a ja otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia.
-Co zrobiłeś?-spytałam, kiedy pierwsza fala szoku minęła.
-Nie twoja sprawa.
-Mhm, śpisz na mojej kanapie, zemdlałeś w progu mojego domu i jeśli nie zaczniesz gadać, teleportuję się z tobą na Hebrydy i zostawię na bezludnej wyspie. Na twoim miejscu zaczęłabym opowiadać.-uśmiechnęłam się do niego uroczo. Louis posłał mi mordercze spojrzenie.
-Gabriel odkrył, że jestem zakochany. I że chcę przemieć tę dziewczynę w demona za plecami Lucyfera. Stwierdził, że go oszukałem, mówiąc, że u demonów nie ma miejsca na miłość ani inne uczucia, a potem pochwalił się Lucyferowi odkryciem. A Władca Piekieł nie przepada za dowiadywaniem się, że ktoś chce zrobić coś bez jego wiedzy.-Louis usiadł i sięgnął po moją kawę. Zabrałam ją w momencie, gdy chciał ją chwycić.
-Po pierwsze - nigdy nie podkradaj mojej kawy. W ekspresie jest świeża. Po drugie... Gabriel obraził się o coś takiego? Nie próbowałeś mu wyjaśnić wszystkiego? I po co chciałeś zmienić dziewczynę w demona?
-Żeby spędzić z nią całą wieczność? Zresztą, chciała tego. Co do Gabriela, to zniknął zanim zdążyłem wyjaśnić.-mruknął Louis.-I wylądowałem w tym kruchym, śmiertelnym ciele, nie mając mieszkania, pieniędzy... W sumie niczego.
-Jako demon dostawałeś mieszkanie socjalne aka bardzo drogi apartament?-spytałam kpiąco, a Louis znów się skrzywił.
-Demonom przysługuje wiele rzeczy.-mruknął.-Powiedziałem wszystko. Mogę dostać jakieś ubranie i kawę? Obiecuję, że będę grzeczny.
-Znaj moją łaskę.-skrzywiłam się.-Właściwie czemu nie zadzwoniłeś do swojej dziewczyny?
-Była dzisiaj u rodziców. Byłem na tyle przytomny, żeby zorientować się, że to zły pomysł. Zaraz do niej zadzwonię.
-Mhm. Zrób to, a ja pójdę znaleźć ci coś do ubrania.-westchnęłam i poszłam na górę. Florence starała się akurat przekonać Lolę do ubrania jeansowej sukienki, ale dziewczynka protestowała, twierdząc, że zieleń lepiej podkreśla jej oczy. Urocze dziecko.-Flo, czy mamy jakieś stare ubrania Evana w twojej szafie?
-Wątpię. A już na pewno nie mamy takich, które może założyć demon.
-Były demon.-poprawiłam ją.-Idę sprawdzić moją szafę.-westchnęłam i wyszłam. Flo wybiegła za mną, zostawiając córkę sam na sam z sukienkami.
-Jak to były?-zdziwiła się moja siostra, wchodząc za mną do pokoju.
-Zakochał się i wyleciał przez naszego kochanego Gabriela.-moje spojrzenie na ułamek sekundy powędrowało w stronę łóżka, ale szybko wróciłam do przeglądania szafy. Znalazłam stare, sprane jeansy Gabriela i jakieś dwie koszulki. Chyba którąś dałam mu na urodziny. Nie ma mowy, Louis tego nie ubierze. Chociaż teoretycznie nie powinno mi już zależeć na Gabrielu...
-Mam nadzieję, że długo u nas nie zostanie.-Flo uniosła brew.
-Ja też, uwierz mi.-westchnęłam i zamknęłam szafę, trzymając w ręku ubrania Gabriela. Florence wiedziała, że lepiej nie pytać. Obie zeszłyśmy na dół, zabierając po drodze Lolę, ubraną oczywiście na zielono.
Louis siedział na kanapie i tępym wzrokiem wpatrywał się w przestrzeń.
-Chciała tylko demona.-powiedział krótko, gdy stanęłyśmy przed nim.-Nie mnie. Demona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz