Odkąd Gabriel po mnie przyszedł, wszystko działo się w zwolnionym tempie. Wszystko robiłam automatycznie.-Pomogę Ci. - powiedział Louis, wchodząc do kuchni.
-Już prawie skończyłam. - skłamałam, spoglądając się na mnie.
-Gapić się w szafkę? Fakt, skończyłaś. - Louis spojrzał na kartkę ze składnikami potrzebnymi do rytuału, a następnie szukając w szafce.
-Okej. Pójdę się przewietrzyć może. - powiedziałam i wyszłam z kuchni. Podeszłam do szafki stojącej w korytarzu i zaczęłam ją przeglądać. Wyjęłam z niej paczkę papierosów, którą kiedyś u nas zostawił Robert. Wyszłam na taras i zapaliłam jednego. Gdy tylko smolista substancja dotarła do moich płuc, zaczęłam się dusić. Rzadko paliłam i prawie zawsze tak samo reagowałam. W końcu się rozluźniłam.
-Nie wiedziałam, że jest aż tak źle. - powiedziała Louise, drgnęłam wystraszona.
-Nie jest. - mruknęłam cicho.
-Flo. - powiedziała Louise, siadając obok mnie i wyrzucając papierosa. - Znam Cię jak mało kto, po za tym, że jesteśmy siostrami, jesteśmy też najlepszymi przyjaciółkami, więc mnie nie oszukasz. Florence, przepraszam. Naprawdę.
-To nie twoja wina, że Carlise zrobił sobie z Ciebie swoją zabawkę. Nawet nie byłaś tego świadoma. Co jest głupie, bo jesteśmy niby jedne z najpotężniejszych. Czy coś.
-Ale Carlise to równie potężny przeciwnik. Pokonamy go. - Louise objęła mnie ramieniem. -Jestem pewna, że Lola za pomocą kredek, spinek i czegoś jeszcze sama się wydostanie stamtąd. Albo jej moc się ujawni? Nasza też przejawiała się w krytycznych sytuacjach. Albo sami uwolnią Lolę jak ich zagada, co jest bardzo możliwe. Po za tym Aaron obiecał coś Kirze, więc na pewno dba o Lolę.
-Skąd możemy wiedzieć, czy Aaron jakoś nie ominął Kiry. - powiedziałam cicho.
-Nie ufasz mu? - spytała zaskoczona Louise.
-Na pewno nie, jeśli chodzi o Lolę. - spojrzałam na moją siostrę.
-Uwolnimy ją. - powiedziała Louise, przytulając mnie mocniej. -Pamiętaj, że jesteśmy najlepszymi, najfajniejszymi i najsłodszymi przyjaciółkami na świecie.
-Prawie siostrami. - zaśmiałam się cicho, gdy Louise zacytowała tekst z naszego dzieciństwa.-Byłyśmy tak blisko prawdy.
-Tak. W sumie zawsze chciałam, żebyśmy były siostrami. - zaśmiałam się cicho. - Chodź, zrobimy porządek z twoją mocą.
Cały rytuał zajął moje myśli czymś innym, niż los Loli. Dopiero gdy wszyscy poszli, zaczęłam przejmować się Lolą.
-Jeszcze nie śpisz? - spytał Evan, wchodząc do sypialni. - Siedzisz tak od godziny?
-Może. - mruknęłam cicho. Evan usiadł obok mnie i objął mnie lekko.
-Uratujemy Lolę. - powiedział, całując mnie delikatnie w ramię. - Ale musisz się położyć. Odpocząć.
-Nie potrafię spać. - mruknęłam cicho. -Martwię się o Lolę.
-Ja też. Ale jest bezpieczna. Kira rozmawiała z Aaronem. -Evan zaczął gładzić moje ramię. - Chodź, położymy się. Będzie dobrze.
Wzruszyłam ramionami i położyłam się bez słowa. Po chwili zasnęłam.
-Już prawie skończyłam. - skłamałam, spoglądając się na mnie.
-Gapić się w szafkę? Fakt, skończyłaś. - Louis spojrzał na kartkę ze składnikami potrzebnymi do rytuału, a następnie szukając w szafce.
-Okej. Pójdę się przewietrzyć może. - powiedziałam i wyszłam z kuchni. Podeszłam do szafki stojącej w korytarzu i zaczęłam ją przeglądać. Wyjęłam z niej paczkę papierosów, którą kiedyś u nas zostawił Robert. Wyszłam na taras i zapaliłam jednego. Gdy tylko smolista substancja dotarła do moich płuc, zaczęłam się dusić. Rzadko paliłam i prawie zawsze tak samo reagowałam. W końcu się rozluźniłam.
-Nie wiedziałam, że jest aż tak źle. - powiedziała Louise, drgnęłam wystraszona.
-Nie jest. - mruknęłam cicho.
-Flo. - powiedziała Louise, siadając obok mnie i wyrzucając papierosa. - Znam Cię jak mało kto, po za tym, że jesteśmy siostrami, jesteśmy też najlepszymi przyjaciółkami, więc mnie nie oszukasz. Florence, przepraszam. Naprawdę.
-To nie twoja wina, że Carlise zrobił sobie z Ciebie swoją zabawkę. Nawet nie byłaś tego świadoma. Co jest głupie, bo jesteśmy niby jedne z najpotężniejszych. Czy coś.
-Ale Carlise to równie potężny przeciwnik. Pokonamy go. - Louise objęła mnie ramieniem. -Jestem pewna, że Lola za pomocą kredek, spinek i czegoś jeszcze sama się wydostanie stamtąd. Albo jej moc się ujawni? Nasza też przejawiała się w krytycznych sytuacjach. Albo sami uwolnią Lolę jak ich zagada, co jest bardzo możliwe. Po za tym Aaron obiecał coś Kirze, więc na pewno dba o Lolę.
-Skąd możemy wiedzieć, czy Aaron jakoś nie ominął Kiry. - powiedziałam cicho.
-Nie ufasz mu? - spytała zaskoczona Louise.
-Na pewno nie, jeśli chodzi o Lolę. - spojrzałam na moją siostrę.
-Uwolnimy ją. - powiedziała Louise, przytulając mnie mocniej. -Pamiętaj, że jesteśmy najlepszymi, najfajniejszymi i najsłodszymi przyjaciółkami na świecie.
-Prawie siostrami. - zaśmiałam się cicho, gdy Louise zacytowała tekst z naszego dzieciństwa.-Byłyśmy tak blisko prawdy.
-Tak. W sumie zawsze chciałam, żebyśmy były siostrami. - zaśmiałam się cicho. - Chodź, zrobimy porządek z twoją mocą.
Cały rytuał zajął moje myśli czymś innym, niż los Loli. Dopiero gdy wszyscy poszli, zaczęłam przejmować się Lolą.
-Jeszcze nie śpisz? - spytał Evan, wchodząc do sypialni. - Siedzisz tak od godziny?
-Może. - mruknęłam cicho. Evan usiadł obok mnie i objął mnie lekko.
-Uratujemy Lolę. - powiedział, całując mnie delikatnie w ramię. - Ale musisz się położyć. Odpocząć.
-Nie potrafię spać. - mruknęłam cicho. -Martwię się o Lolę.
-Ja też. Ale jest bezpieczna. Kira rozmawiała z Aaronem. -Evan zaczął gładzić moje ramię. - Chodź, położymy się. Będzie dobrze.
Wzruszyłam ramionami i położyłam się bez słowa. Po chwili zasnęłam.
Kolejnego dnia, obudziła mnie wizyta Christiana. Mój ojciec był w wyjątkowo dobrej formie, gdy go zobaczyłam skarciłam się za to, że nie poznał własnej wnuczki. Przez całe spotkanie z łowcami, starałam się słuchać uważnie, ale nie dałam rady. W końcu postanowiłam pojechać do szkoły. Gdy Sara mnie zobaczyła, była zdziwiona.
-Co tu robisz? - spytała zaskoczona.
-Nie mam co ze sobą zrobić w domu. - mruknęłam.
-Co tu robisz? - spytała zaskoczona.
-Nie mam co ze sobą zrobić w domu. - mruknęłam.
-To nawet dobrze się składa. W sekretariacie czeka na Ciebie kandydat na nauczyciela. Przysłany z Instytutu. - powiedziała Sara.
-Jasne. - mruknęłam i ruszyłam w stronę gabinetów. Gdy weszłam młody mężczyzna wstał. -Jestem Florence Fitzgerald. Dyrektorka tej szkoły. Zapraszam za mną.
-Dimitri WPISAĆNAZWISKO . Zostałem przeniesiony z Rosji. Instytut skierował mnie tu, by starać się o posadę.
-Jesteś karany? - spytałam siadając za biurkiem i otwierając notes.
-Nie. - odpowiedział Dimitri. - Mam czyste akta.
-Jakbyś nie miał, nie przekroczyłbyś murów tej szkoły. Romanse z uczennicami zabronione. Masz próbny tydzień. Zgłoś się do sekretariatu, opowiedzą Ci wszystko. - spojrzałam na niego. - Potem, ktoś cię przyjmie na stałe albo wyrzuci.
-Ale nie chce pani wiedzieć nic więcej? - Dimitri spojrzał na mnie zmieszany.
-Mam ważniejsze sprawy. - powiedziałam, wstając. -Przeczytam dziś twoje akta. Instytut byle kogo do mnie nie kieruje, więc cieszę się ze zbliżającej się współpracy.
-Rozumiem. - powiedział zdezorientowany Dimitri. - Dziękuje.
-Nie ma za co. - mruknęłam cicho i wyszłam z gabinetu. Pożegnałam się szybko z Sarą i ruszyłam do Instytutu. Musiałam porozmawiać z Evanem.
-Gdzie mogę znaleźć Evana Dekkera? - spytałam nową recepcjonistkę.
-Ostatnio był w sali konferencyjnej numer trzy. - powiedziała znudzona dziewczyna. Zignorowałam nieprzyjemne zachowanie dziewczyny i ruszyłam do sali. Gdy ją otworzyłam zobaczyłam Mel z jakimś mężczyzną w jednoznacznej sytuacji.
-Przepraszam. - wymamrotałam i zamknęłam drzwi, ruszając szybko do wyjścia.
Po chwili podbiegła do mnie Mel.
-Florence! Zaczekaj. - spojrzała na mnie błagalnie. - To nie tak jak myślisz.
-Myślę, że nie potrafiłaś oprzeć się pokusie, bycia chociaż przez chwile kobietą z potrzebami, dla przystojnego francuza i zdradziłaś bądź romansujesz z nim, ponieważ twój mąż to straszny dupek i generalnie Ty również go masz dość. - mruknęłam sceptycznie. -Więc sądzę, że jednak jest tak jak myślę. I spokojnie. Nie zamierzam powiedzieć Robertowi, który ma gdzieś że jego wnuczkę porwali. Jestem dla Ciebie pełna podziwu, że twoi synowie nie są w żadnym stopniu podobni do Roberta, jak również podziwiam, że wytrzymujesz z Robertem.
-Właśnie, już nie wytrzymuje. - powiedziała cicho Mel.
-Odejdź od niego. Jesteś młodą, śliczną kobietą. Poradzisz sobie.
-Mam szóstkę dzieci. - mruknęła Mel. -Z czego trójkę wychowuje, jedno miało problem z opowiedzeniem mi o swojej orientacji, kolejne było tak nie ogarnięte, że samo nie wiedziało że jest ojcem. Serio, mężczyźni z rodu Dekkerów, zazwyczaj wiedzą jak kogoś zapłodnią. Nie wiem jakim cudem. Może to ich moc? W każdym bądź razie, moje najstarsze biega po świecie jako demon i szokuje ludzi którzy myśleli, że jest martwy.
-Zaufaj mi, największym balastem jest Robert. - mruknęłam. - Nikomu nic nie powiem.
-Dziękuje. - Mel uśmiechnęła się lekko. - Jak sobie radzisz?
-Sama jesteś matką i to lepsza ode mnie. Jakbyś radziła sobie, gdyby porwali twoje dziecko? - spytałam cicho.
-No tak. -Mel przytuliła mnie lekko. - Odnajdą Lolę.
-Mhm. - wyplątałam się z jej uścisku. - Muszę iść.
Wyszłam z Instytutu i wsiadłam do samochodu, ruszyłam na autostradę i skierowałam się do Holmeswood. Nie pamiętam kiedy tam ostatni raz byłam. Gdy dojechałam w końcu do hangarów, zaczęłam tęsknić, za czasami kiedy byłam tu prawie codziennie. Strażnik który mnie wpuszczał strasznie się ociągał, irytując mnie tym coraz bardziej. W końcu zaparkowałam pod hangarem należącym do mnie i Gabriela, a następnie weszłam do środka. Zapaliłam światło i ujrzałam wszystkie nasze samochody, parę z nich było przykryte płachtami. Uśmiechnęłam się na widok porshe, w którym pierwszy raz ścigałam się z Gabrielem. Wtedy wszystko było łatwiejsze. Ukochana Impala Gabriela stała zaraz obok. Każde ze stojących tu aut, miało dla nas jakieś znaczenie sentymentalne. Opadłam na kanapę, która wstawiliśmy tu, zaraz po małym barku na alkohol i lodówce. Spędzaliśmy tutaj naprawdę dużo czasu. Otworzyłam barek i wyjęłam z niego szkocką. Upiłam duży łyk, a potem kolejny i kolejny.
-Tak myślałem, że cię tu znajdę. - usłyszałam Gabriela, drgnęłam przestraszona.
-Demoniczny zmysł? - mruknęłam sarkastycznie, szukając kolejnej butelki.
-Zmysł przyjaciela, który doskonale wie, że sobie nie radzisz. - powiedział Gabriel i siadł obok mnie, przytulając mnie. - To jest chyba jedne miejsce, które się nie zmieniło.
-Jeszcze. -mruknęłam, znajdując kolejną butelkę. Spojrzałam na dwie puste. - Która godzina?
-Dochodzi dziesiąta wieczorem. Wystraszyłaś Louise i Evana. Na szczęście powiedziałem, że wiem gdzie jesteś i że potrzebujesz samotności.
-Potrzebuje mojego dziecka. Albo cofnąć czas. Żeby nie miało takiej okropnej matki jaką jestem. - powiedziałam, upijając duży łyk trunku. Podałam Gabrielowi. - Nie nadajemy się na rodziców.
-Nadajemy, nadajemy. - powiedział Gabriel i napił się. - Po prostu nie jesteśmy przyzwyczajeni.
-Jesteśmy przyzwyczajeni do bycia dużymi dziećmi Gabe. - mruknęłam.
-Przestań. - powiedział Gabe, pijąc. - Dajemy radę.
-Jasne. - wywróciłam oczami. - Powiedział martwy łowca który został dupkiem demonem.
-Podwójne D. - mruknął Gabe i wstał. Podszedł do impali. - Wiesz, że nie jeździłem nią odką ostatni raz wujek był w naszym barze? Mój cholerny ojciec doprowadził do tego, że jego własny brat nie przedstawił mu własnej córki. Z którą też się nie widziałem od tamtego momentu.
-Twój ojciec jest strasznym człowiekiem.
-A moja matka go znosi. Ciekawe jak długo. - powiedział Gabe, wyciągając ze schowka impali kolejną butelkę. - Czemu większość alkoholu, chowaliśmy w autach?
-Na wypadek opróżnienia barku. - mruknęłam. - Twoja matka już nie wytrzymuje z twoim ojcem.
-Wiesz coś, czego ja nie wiem? - Gabe spojrzał na mnie zaskoczony. Wzruszyłam ramionami i opróżniłam resztę butelki. Do domu wróciliśmy dopiero po północy. Louise siedziała na kanapie razem z Louisem i zawzięcie o czymś dyskutowali, umilkli na nasz widok.
-Gdzie wyście byli? - spytała Louise.
-W Holmeswood. - uśmiechnęłam się.
-Jesteś pijana? - spytał Louis.
-Gabriel też! - powiedziałam z wyrzutem.
-Musiałaś mnie wsypać! - Gabe spojrzał na mnie.-Sprawiałem pozory, że nie.
-Właśnie. Pozory. - powiedziałam rozbawiona.
-Długo was nie było. - mruknął Louis, ucinając naszą rozmowę.
-Byłoby szybciej gdyby Gabriel, dwa razy nie przeniósł się do innego domu.
-Z wami jak z dziećmi. - powiedziała Louise.-Oboje macie iść w tej chwili spać.
-Ja mogę iść spać tylko z tobą. -oznajmił hardo Gabriel.
-A ja mogę iść spać tylko z Evanem? Gdzie Evan? Nie ma Evana. - spojrzałam na siostrę.
-Pojechał do Mel. - powiedziała Louise. - Ten Fabian który kręcił się przy Eloise, nie żyje.
-Świetnie. To ja idę spać jednak. - mruknęłam i ruszyłam do swojego pokoju. Zasnęłam zaraz, gdy padłam na łóżko.
-Jesteś karany? - spytałam siadając za biurkiem i otwierając notes.
-Nie. - odpowiedział Dimitri. - Mam czyste akta.
-Jakbyś nie miał, nie przekroczyłbyś murów tej szkoły. Romanse z uczennicami zabronione. Masz próbny tydzień. Zgłoś się do sekretariatu, opowiedzą Ci wszystko. - spojrzałam na niego. - Potem, ktoś cię przyjmie na stałe albo wyrzuci.
-Ale nie chce pani wiedzieć nic więcej? - Dimitri spojrzał na mnie zmieszany.
-Mam ważniejsze sprawy. - powiedziałam, wstając. -Przeczytam dziś twoje akta. Instytut byle kogo do mnie nie kieruje, więc cieszę się ze zbliżającej się współpracy.
-Rozumiem. - powiedział zdezorientowany Dimitri. - Dziękuje.
-Nie ma za co. - mruknęłam cicho i wyszłam z gabinetu. Pożegnałam się szybko z Sarą i ruszyłam do Instytutu. Musiałam porozmawiać z Evanem.
-Gdzie mogę znaleźć Evana Dekkera? - spytałam nową recepcjonistkę.
-Ostatnio był w sali konferencyjnej numer trzy. - powiedziała znudzona dziewczyna. Zignorowałam nieprzyjemne zachowanie dziewczyny i ruszyłam do sali. Gdy ją otworzyłam zobaczyłam Mel z jakimś mężczyzną w jednoznacznej sytuacji.
-Przepraszam. - wymamrotałam i zamknęłam drzwi, ruszając szybko do wyjścia.
Po chwili podbiegła do mnie Mel.
-Florence! Zaczekaj. - spojrzała na mnie błagalnie. - To nie tak jak myślisz.
-Myślę, że nie potrafiłaś oprzeć się pokusie, bycia chociaż przez chwile kobietą z potrzebami, dla przystojnego francuza i zdradziłaś bądź romansujesz z nim, ponieważ twój mąż to straszny dupek i generalnie Ty również go masz dość. - mruknęłam sceptycznie. -Więc sądzę, że jednak jest tak jak myślę. I spokojnie. Nie zamierzam powiedzieć Robertowi, który ma gdzieś że jego wnuczkę porwali. Jestem dla Ciebie pełna podziwu, że twoi synowie nie są w żadnym stopniu podobni do Roberta, jak również podziwiam, że wytrzymujesz z Robertem.
-Właśnie, już nie wytrzymuje. - powiedziała cicho Mel.
-Odejdź od niego. Jesteś młodą, śliczną kobietą. Poradzisz sobie.
-Mam szóstkę dzieci. - mruknęła Mel. -Z czego trójkę wychowuje, jedno miało problem z opowiedzeniem mi o swojej orientacji, kolejne było tak nie ogarnięte, że samo nie wiedziało że jest ojcem. Serio, mężczyźni z rodu Dekkerów, zazwyczaj wiedzą jak kogoś zapłodnią. Nie wiem jakim cudem. Może to ich moc? W każdym bądź razie, moje najstarsze biega po świecie jako demon i szokuje ludzi którzy myśleli, że jest martwy.
-Zaufaj mi, największym balastem jest Robert. - mruknęłam. - Nikomu nic nie powiem.
-Dziękuje. - Mel uśmiechnęła się lekko. - Jak sobie radzisz?
-Sama jesteś matką i to lepsza ode mnie. Jakbyś radziła sobie, gdyby porwali twoje dziecko? - spytałam cicho.
-No tak. -Mel przytuliła mnie lekko. - Odnajdą Lolę.
-Mhm. - wyplątałam się z jej uścisku. - Muszę iść.
Wyszłam z Instytutu i wsiadłam do samochodu, ruszyłam na autostradę i skierowałam się do Holmeswood. Nie pamiętam kiedy tam ostatni raz byłam. Gdy dojechałam w końcu do hangarów, zaczęłam tęsknić, za czasami kiedy byłam tu prawie codziennie. Strażnik który mnie wpuszczał strasznie się ociągał, irytując mnie tym coraz bardziej. W końcu zaparkowałam pod hangarem należącym do mnie i Gabriela, a następnie weszłam do środka. Zapaliłam światło i ujrzałam wszystkie nasze samochody, parę z nich było przykryte płachtami. Uśmiechnęłam się na widok porshe, w którym pierwszy raz ścigałam się z Gabrielem. Wtedy wszystko było łatwiejsze. Ukochana Impala Gabriela stała zaraz obok. Każde ze stojących tu aut, miało dla nas jakieś znaczenie sentymentalne. Opadłam na kanapę, która wstawiliśmy tu, zaraz po małym barku na alkohol i lodówce. Spędzaliśmy tutaj naprawdę dużo czasu. Otworzyłam barek i wyjęłam z niego szkocką. Upiłam duży łyk, a potem kolejny i kolejny.
-Tak myślałem, że cię tu znajdę. - usłyszałam Gabriela, drgnęłam przestraszona.
-Demoniczny zmysł? - mruknęłam sarkastycznie, szukając kolejnej butelki.
-Zmysł przyjaciela, który doskonale wie, że sobie nie radzisz. - powiedział Gabriel i siadł obok mnie, przytulając mnie. - To jest chyba jedne miejsce, które się nie zmieniło.
-Jeszcze. -mruknęłam, znajdując kolejną butelkę. Spojrzałam na dwie puste. - Która godzina?
-Dochodzi dziesiąta wieczorem. Wystraszyłaś Louise i Evana. Na szczęście powiedziałem, że wiem gdzie jesteś i że potrzebujesz samotności.
-Potrzebuje mojego dziecka. Albo cofnąć czas. Żeby nie miało takiej okropnej matki jaką jestem. - powiedziałam, upijając duży łyk trunku. Podałam Gabrielowi. - Nie nadajemy się na rodziców.
-Nadajemy, nadajemy. - powiedział Gabriel i napił się. - Po prostu nie jesteśmy przyzwyczajeni.
-Jesteśmy przyzwyczajeni do bycia dużymi dziećmi Gabe. - mruknęłam.
-Przestań. - powiedział Gabe, pijąc. - Dajemy radę.
-Jasne. - wywróciłam oczami. - Powiedział martwy łowca który został dupkiem demonem.
-Podwójne D. - mruknął Gabe i wstał. Podszedł do impali. - Wiesz, że nie jeździłem nią odką ostatni raz wujek był w naszym barze? Mój cholerny ojciec doprowadził do tego, że jego własny brat nie przedstawił mu własnej córki. Z którą też się nie widziałem od tamtego momentu.
-Twój ojciec jest strasznym człowiekiem.
-A moja matka go znosi. Ciekawe jak długo. - powiedział Gabe, wyciągając ze schowka impali kolejną butelkę. - Czemu większość alkoholu, chowaliśmy w autach?
-Na wypadek opróżnienia barku. - mruknęłam. - Twoja matka już nie wytrzymuje z twoim ojcem.
-Wiesz coś, czego ja nie wiem? - Gabe spojrzał na mnie zaskoczony. Wzruszyłam ramionami i opróżniłam resztę butelki. Do domu wróciliśmy dopiero po północy. Louise siedziała na kanapie razem z Louisem i zawzięcie o czymś dyskutowali, umilkli na nasz widok.
-Gdzie wyście byli? - spytała Louise.
-W Holmeswood. - uśmiechnęłam się.
-Jesteś pijana? - spytał Louis.
-Gabriel też! - powiedziałam z wyrzutem.
-Musiałaś mnie wsypać! - Gabe spojrzał na mnie.-Sprawiałem pozory, że nie.
-Właśnie. Pozory. - powiedziałam rozbawiona.
-Długo was nie było. - mruknął Louis, ucinając naszą rozmowę.
-Byłoby szybciej gdyby Gabriel, dwa razy nie przeniósł się do innego domu.
-Z wami jak z dziećmi. - powiedziała Louise.-Oboje macie iść w tej chwili spać.
-Ja mogę iść spać tylko z tobą. -oznajmił hardo Gabriel.
-A ja mogę iść spać tylko z Evanem? Gdzie Evan? Nie ma Evana. - spojrzałam na siostrę.
-Pojechał do Mel. - powiedziała Louise. - Ten Fabian który kręcił się przy Eloise, nie żyje.
-Świetnie. To ja idę spać jednak. - mruknęłam i ruszyłam do swojego pokoju. Zasnęłam zaraz, gdy padłam na łóżko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz