Najpierw narzekacie na brak rozdziałów, a potem skąpicie nawet komentarzy? Nieładnie.
xxxx Barbra
________________________
-Też chcę jechać!-krzyknęłam, chwytając brata za kurtkę. Gabe odwrócił się rozzłoszczony. Natychmiast odsunęłam się od niego na krok. Miał minę, jakby chciał mnie uderzyć.
-Nie mamy na to czasu, Theresa!-warknął. Wracaj tam i pomóż im zająć się Lyn. Powiedz im, co stało się Conradowi i Isleen.
-Evan im powie.-odparłam.-Błagam, pozwól mi jechać.
-Wsiadaj.-warknął i otworzył drzwi do samochodu, w którym siedzieli Jake i Cameron. Potem praktycznie wepchnął mnie do środka.-Jedziemy.-mruknął do chłopaków. Ci wymienili tylko zaskoczone spojrzenia.
-Gdzie?-spytał Jake.-I... Gabe, nie chciałbym psuć tego momentu, ale nie znam dziewczyny, która wsiadła do mojego auta, co niespecjalnie mi się podoba.
-Jestem Tessa, młodsza siostra Gabriela.-powiedziałam szybko.-Widzieliście Louise? Wybiegła z domu i...
-Louise? Tess, ona... nie żyje.-zauważył ostrożnie Cam. Wywróciłam oczami.
-Wskrzesiliśmy ją.-Gabriel tracił cierpliwość.-Odpalaj ten durny samochód i jedź do Formby. Mogła przenieść się do domu swoich rodziców.
-Przenieść się? Czyli... teleportować?-spytałam, otwierając szeroko oczy. Gabe kiwnął głową. Jake uruchomił silnik i ruszyliśmy w stronę małego miasteczka, łamiąc po drodze wszystkie przepisy.
W domu państwa Tempestów paliło się światło. Gdy samochód się zatrzymał, Gabe wyskoczył z niego i ruszył w stronę drzwi. Ja i Cam pobiegliśmy za nim. Gabe nie zawracał sobie głowy pukaniem, po prostu wszedł do domu. Weszłam zaraz za nim i stanęłam jak wryta. Louise stała na środku salonu, wewnątrz pentagramu. Wokół niej płonęły świece. Dziewczyna szeptała jakieś słowa. Gabe chciał do niej podejść, ale coś go zatrzymało. Jakby dookoła symbolu utworzyła się bariera.
Gabe jednak się nie poddał. Zgasił jedną ze świec i ją przewrócił. Powietrze zadrżało. Mój brat zrobił to samo z pozostałymi świecami. Kiedy skończył, pentagram zniknął, a Louise patrzyła na niego morderczym wzrokiem. Jej twarz wykrzywił po chwili ironiczny uśmiech.
-Gabriel. Odnalazłeś ukochaną.-powiedziała Louise. Gabe stanął jak słup soli.
-Ty nie jesteś Louise.-powiedział spokojnie. Spojrzałam na niego zaskoczona. Nie znałam Louise, więc nie potrafiłam rozpoznać, czy to ona czy nie. Sądziłam jednak, że Gabe się na tym pozna.
-Częściowo masz rację.-odparła kobieta. Jej głos nie pasował do wyglądu Louise. Był dojrzały i przepełniony rozsądkiem.-Mam jej ciało, a ona jest gdzieś w głębi mnie, ale ja nie jestem nią.
-Więc kim jesteś?-spytał Jake, zbliżając się do niej.
-Jestem wspomnieniem. Jestem kobietą, która szuka zemsty. Kobietą, która chce uporządkować pewne sprawy, które pozostawiła dwadzieścia dwa lata temu bez nadzoru.
-Isleen poświęciła swoje życie dla Louise, nie dla ciebie.-warknęłam. Wszystko co zrobiliśmy poszło na marne. A mogło się udać. Louise mogła wrócić i być z nami... całkowicie normalna. Ale ktoś nie chciał do tego dopuścić.
-Isleen poświęciła swoje życie dla mnie.-odparła kobieta, siedząca wewnątrz ciała Louise.-A kiedy ja wróciłam, a zaklęcie nadal mogło zadziałać, przywróciłam Louise. Dla niej trzeba było poświęcić kogoś innego... A Conrad wydał się dobrym wyborem. Nie będzie więcej potrzebny.
-Kim jesteś?-zapytał Gabriel dobitnie. Kobieta utkwiła niebieskozielone oczy, kiedyś należące do Louise, w moim bracie i uśmiechnęła się.
-Nazywają mnie żoną króla i matką potwora. Lecz tak naprawdę mam na imię Maud i tak możecie się do mnie zwracać.-odpowiedziała.
-Czy... czy Louise słyszy o czym rozmawiamy?-spytał Gabe niepewnie. Maud kiwnęła głową.
-Mogę pozwolić ci przez chwilę z nią porozmawiać.-powiedziała. Nagle jej oczy podjechały do góry i widać było same białka. Trwało to zaledwie dwie sekundy, zanim wróciło do normalności. Louise albo Maud zaniosła się kaszlem.
-Cholera!-głos, który wydobył się z krtani dziewczyny brzmiał już młodziej. Gabe rzucił się w stronę dziewczyny.
-Louise.-objął ją, a ona odwzajemniła uścisk.-Jak to się stało, że musisz dzielić ciało z kimś innym?
-Wślizgnęła się przede mną.-odpowiedziała, nie wypuszczając Gabriela z uścisku. Nie żeby on chciał się odsunąć.-Zraniła Tessę i Lyn, kiedy byłam jeszcze zamroczona. Gabe, nie możesz jej ufać. Ona jest niesamowicie potężna.
-Kim ona tak naprawdę jest?-spytałam.
-To długa historia. Dwadzieścia parę lat temu żyły dwadzieścia trzy najpotężniejsze rodziny czarowników, które postanowiły zamieszkać w jednym miejscu. W miasteczku Chamberlain. Dowodził nimi jeden czarownik. W tamtych latach urodziło się przynajmniej jedno dziecko w każdej rodzinie. Potem wszyscy musieli uciekać, gdyż czarownik stworzył jakiś plan, który im się nie spodobał. Nie mieli oni jednak siły z nim walczyć. Nawet jego żona, Maud, odwróciła się od niego. Wyjechała, kiedy dowiedziała się, że jest w ciąży, ale czarownik na to nie pozwolił. Gdy tylko urodziło się dziecko, zabił ją z zimną krwią i...-nagle oczy Louise znów podjechały do góry, a kiedy wróciły, stała przed nami Maud.
-Koniec bajek. Bierzemy się do pracy.
Komentujemy - tylko wolno ; p
OdpowiedzUsuń