Aaron spogląda na mnie. Ma młodą twarz. Ile on może mieć? Z dwadzieścia lat? Zamierza coś powiedzieć, kiedy przybiega jego asystent. Ten sam co mnie wszędzie prowadził. Ma plakietkę ze swoim imieniem. Nazywa się Sven. Trzeba zapamiętać.
-Doszło do porwania jednego z znajomych panny Fiztgerald. -Spogląda na mnie. Gdyby nie sytuacja w której się znaleźliśmy byłabym w niebo wzięta że w końcu potraktował mnie jak człowieka.
-Gabriel - mówię automatycznie a Sven kiwa głową.
-Elen za tym stoi. - odpowiada Sven.
-Musimy tam jechać. - mówi Aaron. Z jego twarzy nie da się już nic wyczytać.
-Musimy mieć plan. Możemy załatwić trzy, jak nie cztery sprawy za jednym razem. - oznajmiam. Aaron i Sven spoglądają na mnie zdziwieni. - No co? Nie jestem głupia. Będziemy tu omawiać plan? Bo właśnie coś wymyśliłam.
-Chodźmy do gabinetu. -Mówi Aaron i rusza przodem.Wchodzimy i siadamy. Aaron spogląda na mnie wyczekująco.
-No więc jeśli Elen porwała Gabriela, to oznacza że mój wujek też tam jest. Więc Gabe jest chwilowo bezpieczny. Louise też tam będzie. Uwolnimy go, pozabijamy paru osuszaczy i Elen, jak zabijemy Elen to mój wujek wróci do siebie, sprowadzimy jego lasię -Sarę Morgan. Następnie pójdę do swojego domu, spakuję rzeczy, każę im nie szukać mnie i wsiądę prosto do twojego auta Aaronie. Będziesz miał mnie na podsłuchu żebyś w końcu uwierzył że nie zdradzę cię. Może być? - spoglądam na nich.
-Dobrze, zrobimy według jej planu. Za półgodziny wyjeżdżamy. Naszykuj wszystko Sven. - Aaron spogląda na Svena który potakuje i wychodzi. Aaron wstaje i podchodzi do mnie. -Nie przestajesz mnie zadziwiać.
-Myślisz że dam sobie radę? - pytam go. - W sensie z użyciem mocy na nich.
-Oczywiście. Jesteś silna, mądra i piękna. Poradzisz sobie. - odpowiada szeptem, spogląda mi w oczy. - Florence, naprawdę chce żebyś zaczęła traktować mnie jak przyjaciela. Nie będę owijał w bawełnę, zależy mi tylko na władzy i pozbyciu się paru osób. Ale daje ci gwarancję że ocalę twoich bliskich.
-Dziękuje. - odpowiadam.
-Chodźmy się przygotować. -bierze mnie za rękę i prowadzi do sali zbrojnej. Będę musiała poznać to miejsce jak wrócę. Dotyk Aarona jest cudownie kojący. Czuje się dobrze będąc przy nim. Wchodzimy do sali która zamiast ścian ma półki z bronią. Jest tu teraz trochę tłoczno. Podchodzimy z Aaronem do stołu gdzie stoi jakiś mężczyzna, wygląda jak maniak komputerowy. -Florence, poznaj Jay'a.
Uśmiecham się do mężczyzny.
-Miło mi cię poznać. - uśmiecham się.
-Mi również. Musi pani mieć athame, żeby zabić osuszaczy. Wie pani co to za nóż?
-Oczywiście. Wbijam w serce. - uśmiecham się dumna że jednak znam się trochę na tym co zazwyczaj robią łowcy.
-Zabiła pani kiedyś osuszacza? - pyta mnie Jay.
Zaprzeczam.
-Postaraj się użyć swojej mocy. Dotknij i spróbuj go sparaliżować. A potem wbij nóż. - mówi Aaron a ja kiwam głową.
-Mamy dla bransoletkę, przez którą, będziemy słyszeć co u pani, oraz małą słuchawkę przez którą będziemy mogli się z panią porozumieć. -podaje mi. Ubieram obie rzeczy. -Mamy również dla pani uniwersalny strój, jednoczęściowy kombinezon który dopasowuje się do ciała nie blokując przy tym ruchów a do tego kozaki w których są schowki na noże. Będą łatwe do wyciągnięcia a jednocześnie nie okaleczą pani.
Kiwam głową słuchając dalszych rad Jay'a.
Dwie i pół godziny później jesteśmy w Londynie. Wsiadamy w samochód i ruszamy na obrzeża Liverpool'u gdzie przetrzymują Gabriela.
-Florence.- zaczyna Aaron. - Musisz coś wiedzieć.
-Hm? -spoglądam na niego, lecz on unika mojego wzroku.
-Dowiedziałem się o tym przed chwilą, nie wiem czy to prawda ale pojawiły się plotki że twoja siostra może być pod wpływem Carlise'a czyli tego najpotężniejszego czarnoksiężnika. Powinnaś ją ostrzec. -wyciąga rękę i kładzie na mojej trzy kryształy. - Daj jej jeden i pozostałe łowcą.
-Okej. - mówię i chowam je do butów. Faktycznie, dużo schowków jak na buty.
-Uważaj na siebie. - szepce Aaron.
-Zawsze. - odpowiadam i powtarzam w myślach cały plan. Dojeżdżamy na miejsce. Ja i piętnastu żołnierzy Aarona zmierzamy do domu w którym jest Gabriel i osuszacze. Mam jedno zadanie na dole. Zabić Elen. Potem odnaleźć Gabe'a. Wchodzimy do domu. Żołnierzyki Aarona rzucają się na osuszaczy. Odnajduję wzrokiem Elen. Siedzi z Johnem. Skupiam myśli na mocy. Na tym że mam sparaliżować Elen. Ta zrywa się. W ostatniej chwili zdążyłam ją złapać.
-Co ty robisz?! -warczy. - Chcemy ci pomóc.
-Daruj to sobie. -trzymam ją mocno i po chwili spoglądam na wyginającą się Elen. Chwytam nóż i wbijam jej w serce popychając ją na ścianę. Mój wujek upada. Wołam jednego z żołnierzy żeby go wyniósł. Po chwili w salonie pojawiają się Evan i parę znajomych mi twarzy. Mój eks chłopak spogląda na mnie. Muszę się wydostać. Mgła! Jest mi potrzebna mgła! Robię wszystko tak ja uczył mnie Aaron. Przemykam się i wbiegam na górę. Otwieram wszystkie pokoje. W trzecim związany jest Gabriel. Podbiegam do niego i sprawdzam puls. W pokoju zjawia się Louise.
-Wystraszyłaś mnie! - mówię.
-Co tu robisz? -pyta zdziwiona. Zamykam szybko drzwi.
-Posłuchaj mnie teraz. Nie uciekłam. Robię coś ważnego, jestem we Włoszech przez jakiś czas. Elen nie żyje a John wrócił do swojej postaci. Będzie w szpitalu. Jutro będzie z nim Sarah, tak na marginesie zakładałyśmy się czy będą razem. Wiszę ci pięć dolców. Pójdź do niego jutro i powiedz mu że uciekłam, że boje się wojny i po prostu uciekłam. I tak mów każdemu.A teraz druga sprawa. Dowiedziałam się że my jesteśmy najsilniejsze z tych wszystkich potężnych rodów. Ni wiem czemu. W każdym bądź razie jesteśmy obdarzone mocą żywiołów. Potrafimy je kontrolować. - przerywam i pokazuję jej sztuczkę z ogniem. - Nie możesz powiedzieć o tym Carlisowi. - otwiera usta żeby coś powiedzieć. - Wiem o nim. Jest bardzo przystojny jak na kogoś takiego. Ale nic mu nie mów. I uważaj żeby tego nie uaktywnić przy nim. Będziemy wtedy obie w niebezpieczeństwie nie zależnie od tego co ci powie. - rozwiązuje Gabriela. -Kocham cię. - w moich oczach pojawiają się łzy.
-Przecież wiesz ja ciebie też. -przytulam ją. - Będę ostrożna. Wiesz o tym.
-Muszę zrobić teraz niezłe przedstawienie. - uśmiecham się.
-Przyzwyczailiśmy się. - mruknęła.
-Mam coś dla ciebie. -wyciągam wisiorek i kartkę z numerem. - Noś ze sobą ten wisiorek. Pomoże ci zachować czystość umysłu. A tu masz mój nowy numer. Nie dawaj go nikomu. Jak będziesz miała kłopoty to dzwoń.
Przytulam ją jeszcze raz.
-I nie daj się zabić. - uśmiecham się.
-Nie ma problemu. -uśmiecha się. Wychodzę na dół gdzie wojsko Aarona się wycofało. Evan i Cameron stoją przy jakimś człowieku.
Obje milkną na mój widok.
-Kto to? - mówię obojętnie.
-Ich strażnik. Nie wiemy co z nim zrobić. Człowiek. - odpowiada Cam.
Podchodzę spokojnie do niego. Kładę mu rękę na barku po czym uwalniam swoją moc. Po chwili upada na ziemię.
-Tak będzie najlepiej. -odpowiadam.
-Nie musiałaś go zabijać! - protestuje Evan.
Krzywię się.
-Daruj sobie. Za dużo wiedział. - warknęłam. -Jest ktoś kto jedzie w moją stronę?
-Paul. - odpowiada Cam.
-Pogadamy później. -odpowiadam i wychodzę. Paul zawozi mnie pod dom. Dziękuje mu i wychodzę z auta. Wchodzę do swojego domu gdzie siedzi Robert, Christian, Ali i Tess.
-Florence. Wróciłaś. - mówi Ali z uśmiechem.
-Ta, po swoje rzeczy. Nie mam ochoty bawić się w tym całym bagnie. - mówię i idę do góry. Pakuje swoje rzeczy. Dzięki magi wszystko idzie mi sprawnie. Znoszę walizki na dół i biorę smycz Ricky'iego. Zapinam psa. Za dziesięć minut będzie Aaron.
-Jak to wyjeżdżasz? A wojna zbliżająca się nieuchronnie? -pyta Ali. - Chcesz żeby zło nas przejęło?
-Nie ma już dobra i zła, jest władza i potęga. Ja mam zamiar obie te rzeczy osiągnąć. Mam gdzieś tą wojnę, radzę wam się ukryć, zdobyć wszystko a potem wrócić i postawić się a wygraną stroną. Spędzę czas we Włoszech może, albo w Tokio. Nie szukajcie mnie. Powinniście się rozjechać i olać tą walkę. - mruknęłam.
Na szczęście podjeżdża limuzyna. Bardzo oryginalnie Aaron. Sven podchodzi do drzwi. Otwieram i pokazuje mu walizki.
-Już idę. - odpowiadam mu. - No to żegnajcie wszyscy. Spotkamy się może po tej całej maskaradzie władzy. A na razie niech los wam sprzyja.
Wszyscy patrzą na mnie zszokowani. Tylko Christian patrzy na mnie jakby znał moje zamiary. Wzruszam ramionami i wychodzę razem z Ricky'm. Akurat wchodzi Evan.
-Florence? Co się dzieje? -pyta zdziwiony.
-Wyjeżdżam. Nie szukaj mnie bo nie chce tego. Chce odpocząć od was. I nie mam zamiaru bawić się w waszą wojnę. - mówię szybko. Wyciągam wisiorki. -Daj jeden Gabowi a drugi jest twój. Noście go zawsze. Obroni was przed wpływami, tak jak Elen was manipulowała. I nie obnoście się z tym.
Schodzę lecz Evan łapie mnie za rękę.
-A co z nami? - pyta.
-Zerwałeś ze mną. W Nowym Jorku odebrała dziewczyna. To mi wystarczy. Z resztą nie ma żadnych nas. Jestem ja, jesteś ty. Moja miłość odleciała wraz z twoim wyjazdem. - odwracam się i zbiegam po schodach. Sven otwiera mi drzwi. Pies wskakuje pierwszy. Siadam i patrzę na zdziwioną minę Aarona.
-Mam nadzieje że nie masz uczulenia. On z nami pomieszka. - mówię walcząc z łzami. Aaron siada obok mnie i przytula mnie. Uwalniam swoje łzy.
-Znajdziemy dla niego jakieś miejsce w twoim pokoju. - mówi cicho. Głaska mnie po włosach, po chwili zasypiam w jego ramionach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz