środa, 29 stycznia 2014

Rozdział LI - Aaron.


Spoglądam na ciało Florence, znikające za drzwiami z napisem ,,Sala operacyjna'' Chodzę po korytarzu, nie umiejąc znaleźć sobie miejsca. Kiedy znaleźliśmy jej ciało, leżące w kałuży krwi, obawialiśmy się najgorszego. Nie mogę jej stracić. Odkąd Ona pojawiła się w moim życiu, chce być lepszy. Przysłoniła mi to do czego dążyłem, nowymi celami. Ona nie może umrzeć. Kocham ją. Nawet jeśli ona wróci do Evana, do swojego starego życia, będzie dla mnie najważniejsza. Miłość to szalone uczucie. Potrafi zmienić człowieka. Gabriel siedzi i wpatruje się w podłogę. Siadam obok niego i czekam...
Trzy godziny później wychodzi lekarz.
-Co z nią? -pytam równocześnie z Gabrielem.
-Wszyscy wiemy o wyjątkowości panny Fiztgerald. Powstrzymaliśmy krwotok lecz w każdej chwili jej rana może się otworzyć. Natomiast panna Fiztgerald walczy ale jednocześnie się poddała. Następna doba będzie decydująca. -odpowiada i odchodzi.
Drzwi się otwierają i lekarze pchają łóżko na którym leży Florence. Flo jest chudziutka, blada i nieprzytomna. Widok jej w takim stanie rozrywa mi serce. Opieram się o ścianę i zsuwam na podłogę. Ocieram twarz i przyglądam się czemuś co przypomina łzy. Doprowadzam się szybko do normalności, wstaję i podchodzę do automatu telefonicznego. Wybieram numer Louise. Po paru sygnałach zgłasza się sekretarka.
-Witaj Louise, z tej strony Aaron. Chodzi o Florence. Została zaatakowana. Ona umiera. Jeśli wciągu doby się nie poprawi, to sama wiesz... Ona cię bardzo kocha, tak samo jak Gabriel. Może możesz skontaktować się z nią jakoś telepatycznie czy coś w ty rodzaju. -mówię nie zastanawiając się jak to brzmi. - Uznałem że powinnaś wiedzieć.
Odkładam słuchawkę i idę do pokoju Florence. Gabriel siedzi na sofie pod ścianą i wpatruje się we Florence.
-Zostaniesz z nią? Pójdę się napić kawy i dowiedzieć coś więcej. - mówi Gabriel a ja kiwam głową. Wychodzi a ja biorę taboret i siadam przy Florence. Biorę ją za rękę i całuje delikatnie.
-Florence. - mówię cicho. -Wróć do nas. Do mnie. Kocham cię, nawet jeśli jestem tylko chwilowym epizodem. Jak wrócisz możesz wrócić ale możesz i zostać. Nie będę cię ograniczać. Nie zależy mi na władzy. Nie chce tylko żeby Carlise dotarł do władzy. Ale chyba sama też tego nie chcesz. Nie możesz odejść. John, Ricky, Ja, Gabriel, Evan, Cameron, Louise, Ali i wiele innych osób będzie tęsknić. Możesz jeszcze tyle osiągnąć.
Do pokoju wchodzi Gabriel z dwoma kubkami kawy. Podaje mi jeden.
-Ona wyzdrowieje. - mówi przekonany. - Jej nie stracę. Jest moją najlepszą przyjaciółką.
-Rozumiem. Dla mnie też jest ważna. - odpowiadam.
-I to jest chore. Powinienem stać po stronie własnego brata. Oni byli dobraną parą. Ale pojawiasz się ty i Ona się zmienia a także wpływa na Ciebie. A mój cholerny brat się zmienił pod wpływem innych osób. Popieram wasz związek, chociaż tak na prawdę powinienem dać ci w twarz i kazać się od niej odwalić. - odpowiada.
-Po prostu zależy Ci na szczęściu Florence. -spoglądam na niego i biorę łyk kawy.
-Pewnie tak. Odkąd się pojawiła wszystko się zmieniło, ja się zmieniłem, odnalazła moją mamę i poznała mnie z Louise. Tego nigdy jej nie zapomnę.
-Strasznie kochasz Louise, prawda? - pytam.
-Tego nie da wyjaśnić się słowami. W dniu kiedy pierwszy raz spotkałem Flo, jakaś wróżka powiedziała mi że poznam prawdziwą miłość, która jest mi przeznaczona i takie tam. Kiedyś ojciec mi tłumaczył że to będzie ktoś z wielkich czarownic. Ale Florence zawsze była dla mnie jak siostra. Po za tym jednym epizodem. A tu poznaję jej siostrę. Najpiękniejszą osobę jaką kiedykolwiek widziałem. Jest piękna, słodka i cholernie wkurzająca. I każde przekomarzanie się z nią powodowało że kochałem ją jeszcze bardziej. Kiedy pierwszy raz ją całowałem, byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. A za każdym razem kiedy walczyliśmy z przeznaczeniem coś złego się działo. Aż w końcu umarła. Wtedy czułem się jakby ktoś wydarł mi serce. Nie chciało mi się żyć. Trafiłem do Ośrodka odcięty od świata. Nie wiedziałem co z Florence. Ona wtedy straciła ją drugi raz. Też ją mocno kocha. A kiedy pojawił się promyk nadziei że Lou wróci byłem w stanie zrobić wszystko. Potem Elen i Maud zaczęły mieszać a ja straciłem ją znowu. Tym razem mogę już jej nie odzyskać. Cholernie za nią tęsknie. A teraz jeszcze mogę stracić Flo. - wzdycha.
-To wspaniałe kochać kogoś tak mocno. Ale Louise bynajmniej odwzajemniła twoją miłość i byłeś tego świadomy. - odpowiadam i dopijam swoją kawę.
-Wiesz, jeśli cię to pocieszy, to masz szansę iść na Magiczny Bal Walentynkowy z Florence. - uśmiecha się lekko.
-Co to? - spoglądam na niego.
-To impreza w Liverpoolu na której czarownice pomagają trochę szczęściu. Co roku chodziliśmy tam z Florence i Evanem, upijaliśmy się potem wychodziliśmy i robiliśmy sobie anty bal.
-Czyli dalej piliście? - uśmiecham się rozbawiony.
-Tak. -Gabriel się śmieje lecz po chwili smutnieje. - Miałem iść na ten bal z Louise.
-Może się jeszcze ułoży. - odpowiadam.
-Jasne. - Gabriel okrywa się kocem i po chwili zasypia. Kładę się głową przy ręce Florence mrugam chwile i też zasypiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz