wtorek, 18 marca 2014

Rozdział LXIX - Florence

Otwieram oczy i widzę jak jakaś postać stara się mnie ocucić. Przyglądam się mężczyźnie który klęczy nade mną i przez chwilę nie potrafię się odezwać.
-Wren? Co tu robisz? - pytam, łamiącym się głosem.
-Ratuję cię przed kłopotami. Ale na to chyba za późno. - odpowiedział, rozglądając się dookoła.
-Przecież mnie nienawidzisz.
-Ale ktoś, poprosił mnie o ochronę nad tobą. - uśmiechnął się lekko.
Podniosłam się.
-Sądziłam, że będziesz chciał mnie dobić. - mruknęłam.
-A tu niespodzianka.
-Kto cię prosił o to? -spytałam zaciekawiona.
-A to już tajemnica. Chodź, pojedziemy do mnie, odświeżysz się i wytłumaczysz mi co zrobiłaś.
Pozbieraliśmy moje rzeczy i pojechaliśmy do jego mieszkania. Było niewielkie ale przytulne.
-W łazience położyłem ci ubrania od Lyn. Sądzę, że powinny pasować. A ja zrobię coś do jedzenia.
Byłam zaskoczona jego dobrocią i starałam się być czujna. Lecz potrzebowałam prysznica. Kiedy wyszłam spod prysznica, Wren zdążył przygotować już kanapki i  kawę. Siadłam przy stoliku.
-Czemu to robisz? - pytam zaciekawiona.
-Już ci mówiłem.
-Wybacz, dziwi mnie to. Nienawidzisz mnie i mojej siostry. Masz nas za morderczynie, co niestety jest prawdą. Może w innych okolicznościach upierałabym się, że to Lou zabiła, ale sama miałam w tym swój udział. Nawet jej nie umiałam powstrzymać. Nigdy nie umie. - szepnęłam cicho. - Przepraszam, to nie powinno się wydarzyć.
-Masz rację. Ale też nie możemy wiecznie żyć przeszłością. Wiem, że nie zrobiłyście tego celowo.
-Byłyśmy młode i głupie. - mruknęłam. - Wciąż jesteśmy.
-Młode czy głupie? - zaśmiał się lekko. Roześmiałam się z nim. Zjedliśmy rozmawiając na luźne tematy. Mimo wszystko Wren był bardzo sympatyczny.
-Podoba Ci się Tessa Dekker, prawda? - spytałam zamyślona.
-Aż tak widać? Ale nic z tego chyba nie będzie. Ona woli Lyn.
-Nie poddawaj się na początku. Ale nie pozwól, żeby to zniszczyło twoją relację z Lyn. Rodzeństwo jest najważniejsze. - powiedziałam cicho, zastanawiając się co z Louise.
-A co między tobą i Evanem?
-Nic. - powiedziałam, starając się nie rozpłakać. - Nie ma nas. Zerwał ze mną. W tym samym czasie Louise wymazała sie ze wspomnień Gabriela.
-Co zrobiła?! - powiedział nagle ożywiony. - To by oznaczało, że Gabriel...
-Stał się zarozumiałym dupkiem. - mruknęłam.
-Lepiej byłoby pozbawić go emocji. Masz pomysł żeby mu przypomnieć kim była Louise?
Pokręciłam przecząco głową.
-Próbowałaś pokazać mu wspomnienia? -pyta mnie a ja spoglądam na niego zdziwiona.
-Wiem, że potrafisz komuś zajrzeć we wspomnienia. Kiedy to robisz musisz spróbować wcisnąć swoje wspomnienia do jego umysłu.
-Możemy to zrobić u Ciebie? - pytam cicho.
-Zamierzasz się do mnie teraz wprowadzić, bo uratowałem ci tyłek? -zaśmiał się.
Spoglądam na niego z poważną miną. Nagle jego uśmiech gaśnie.
-Żartowałem.
-A ja nie. - uśmiecham się. -Dzięki za propozycję. Przyjmuję ją.
-A dlaczego nie możesz zamieszkać u siebie?
-Boje się, że w nocy Louise albo jej kochanek przyjdzie poderżnąć mi gardło, a ja lubie swoje gardło. - mruknęłam cicho.
-Dwa dni. Potem pakujesz się i znikasz.
Zaśmiałam się. Rzuciłam mu się na szyję.
-Dziękuje. Wracam za dwie godziny. - łapię swoją torbę i wybiegam z mieszkania. Wpadam po drodze na kogoś. Przez chwile wydawało mi się, że to Tessa, lecz nie zawracam. Kiedy wchodzę do domu Aarona, jeszcze raz powtarzam sobie w myślach plan. Powiem mu, że wyjeżdżam chociaż tak naprawdę będę starała się odratować Gabriela a potem zemszczę się na Louise. Wpadam akurat na Aarona.
-Hej. - uśmiecham się. - Możemy pogadać?
-Chciałem o to samo zapytać. Chodźmy do biura. - powiedział i ruszył nie czekając na moją reakcję. Ruszam posłusznie za nim. Zamyka za mną drzwi i siada na przeciwko mnie. Spoglądam na niego wyczekująco.
-Czas spędzony z tobą w Paryżu, był cudowny. Zakochałem się w tobie szaleńczo. To uczucie mnie wykańcza. Wróciliśmy tutaj i pojawił się Evan. Kochasz go i nie mogę z nim rywalizować. Gdybyś chociaż dała mi szansę.
-Aaron, co ty mówisz? - spytałam zdziwiona.
-Przespałem się z Alex. Wtedy zrozumiałem, że wciąż kochasz Evana i możliwe, że spotykasz się z nim. Nie chce być twoim wyjściem awaryjnym. Chciałbym być kimś wyjątkowym dla Ciebie. Ale jak widać na razie to niemożliwe.  Jak się uporasz ze swoim uczuciem, to może wtedy docenisz fakt, że zależy mi na tobie.
Blednę. To niszczy cały mój plan.
-Jasne. - mruknęłam i zerwałam się ku wyjściu. Aaron próbował mnie złapać lecz mu się wyrwałam.  Pobiegłam do swojej sypialni i zaczęłam się pakować. Nie wiem dlaczego fakt, że Aaron ze mną zerwał mnie boli. Siadam na łóżku i chowam twarz w dłoniach. Przy Evanie czuje się szczęśliwa, ale West nie jest mi obojętny. Pakuję resztę rzeczy i zmniejszam torby do kieszonkowej wersji. Chowam je i wybiegam szybko z domu. Odjeżdżam nim ktoś się zorientuje. Wybieram numer Wrena. Odbiera po dwóch sygnałach.
-Posłuchaj. Musimy jakoś wyrwać Gabriela z armii Aarona.
-Skąd ta zmiana? - pyta zdziwiony.
-Aaron ze mną zerwał. Z resztą to nie ważne. On się nie nadaje do objęcia władzy. Wykorzystamy Gabriela do zemsty na Louise.
-My?
-Przyjmując mnie pod swój dach, stworzyłeś ze mną team. - mruknęłam.
-Nic nie podpisywałem!
-Pomogę ci po wszystkim opanować sytuacje z Lyn i Tess.
-Umie radzić sobie sam.
-Jasne. - uśmiechnęłam się. -Jadę teraz do Christiana. Potem sprowadzimy Gabriela i zrobimy jak mówiłeś.
-Uważaj na siebie. - powiedział po czym rozłączył sie.
Spędziłam godzinę z Christianem, kiedy zadzwonił Gabriel.
-Gdzie się szlajasz? - zapytał znudzonym tonem. - Nudzi mi się.
-Przyjechałbyś za godzinę do Wrena? -pytam ignorując jego ton.
-Jasne, a co teraz z nim sypiasz?
-Po prostu bądź za godzinę. - warknęłam i rozłączyłam się.
Kiedy wracam do mojego nowego lokum, Wren jest już sam. Nie mam wprawdzie dowodów, że Tess u niego była ale podejrzewam to.
-Myślisz, że to się uda? -pytam cicho.
-Zderzysz go bezpośrednio z własnymi wspomnieniami. Poradzisz sobie, jesteś zdolną czarownicą. - uśmiechnął się pokrzepiająco.
Gabriel przyszedł spóźniony. Ale o dziwo był trzeźwy. I sam. To dobrze wróży.
-Chodź. - uśmiechnęłam się. - Wren nauczył mnie czegoś ekstra.
Siedliśmy naprzeciwko siebie i starałam się postępować z instrukcjami Wrena, lecz na początku mi nie wychodziło. Gdy zaczęłam się poddawać, poczułam straszny ból i wtedy wiedziałam, że się udało. Jedną rzeczą o której Wren mi nie wspomniał, to była styczność z uczuciami Gabriela. Jeśli wydawało mi się, że rozumiem co przyjaciel czuje do mojej siostry to byłam w głębokim błędzie. Jego miłości i oddania Louise nie dało się wyrazić słowami. W pewnym momencie poczułam jak mój przyjaciel zrywa się i wybiega z mieszkania Wrena.
-Co się stało? - spytałam zaszokowana, po mojej twarzy płynęły łzy.
-Gabriel zbyt gwałtownie zerwał połączenie między wami. - Wren klęknął przy mnie i otarł mi łzy chusteczkami. - Wszystko w  porządku?
-On ją tak strasznie kocha. - szepnęłam. -To bolało. Musimy go znaleźć.
-Zadzwoń do Aarona. Musisz odpocząć. Ja pójdę i rozejrzę się po okolicy.
Kiwam głową i dzwonie do swojego byłego chłopaka. Odbiera po pierwszym sygnale. Przez chwilę tylko szlocham
-Florence? Co się dzieje? - pyta zaniepokojony. Streszczam mu całą historię. - Zaraz zaczniemy go szukać. Wszystko w porządku? Mam do Ciebie przyjechać?
-Poradzę sobie. Jestem tylko trochę przytłoczona. Znajdź go, proszę. Obawiam się, że zrobi coś głupiego. - mówię rozpaczliwie.
-Dam ci znać jak go znajdziemy.
Rozłączyłam się i siadłam na podłodze. Wszystko się nie układa tak jak powinno. Tak bardzo tęskniłam za Evanem. Za rozmowami z Louise. Już nigdy tego nie odzyskam. I czas się przyzwyczaić do takiego stanu rzeczy. Zabrałam kluczyki i zbiegłam na dół. Jeździłam do potencjalnych miejsc, gdzie mogłam znaleźć Gabriela. Po trzech godzinach, nieowocnych poszukiwań w końcu zadzwonił telefon.
-Znaleźliśmy go. Jest u nas. - powiedział spokojnym tonem Aaron.
-Zaraz będę. -rzuciłam i rozłączyłam się. Oddaliłam się trochę od Liverpoolu i dopiero teraz to odkryłam. Jechałam dosyć szybko. Martwiłam się o Gabriela. Kiedy wjechałam na uliczkę w której znajdował się dom Aarona, zauważyłam straż pożarną i masę policjantów. Wysiadłam z auta i podeszłam do zbiegowiska. Domostwo Aarona płonęło.
-Znaleźli jacyś ludzi? - spytałam spanikowana jednego z policjantów. Pokiwał przecząco głową.
Wtedy wiedziałam, że to robota Lousie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz