niedziela, 23 marca 2014

Rozdział LXXI - Florence

Nikogo nie znaleźli w domu Aarona. Żadnej żywej duszy. Żadnego ciała. Żadnych ran ani nic. Nikogo nie znaleźli w domu Aarona. Nie wiem co zrobić. Wiem, gdzie ich znajdę ale nie mam nic. Ani wsparcia, ani pomocy, nawet planu nie mam. Nie wiem czy są ranni. Ruszam biegiem i ani się obejrzę stoję pod domem Carlise'a. Obserwuję go zza krzaków. Wysyłam sms'a do Wrena, żeby go poinformować gdzie jestem i wyłączam telefon. Wychodzę na ulicę i ruszam w stronę drzwi wejściowych. Dwóch strażników stoi przed drzwiami. Po krótkiej szarpaninie upadają martwi. Przekraczam próg i ktoś mnie łapie.
-Jesteś naiwna. - powiedział obcy głos. Zapewne jeden z ochroniarzy. Zaprowadził mnie do pomieszczenia  biurowego. Ochroniarz popycha mnie  i wpadam wprost na Carlise'a. Jest sam.
-Florence Fitzgerald. - mruknął. - Miło cię widzieć.
-Zaskoczony? - mruknęłam.
-Sądziłem, że będziesz bardziej rozsądniejsza ratując chłopaka.
-Masz nieaktualnie informacje. Aaron i ja nie jesteśmy parą. -zaśmiałam się cicho.
-To co tu robisz?
-Przyszłam, ponieważ chce z tobą wynegocjować umowę. -odpowiedziałam chłodnym tonem.
-Skąd wiesz, że mam zamiar tego słuchać?
- Możesz wiele zyskać.
-Zamieniam się w słuch. - zaśmiał się.
-Wypuścisz Gabriela, a w zamian ja się poddaje. Louise i tak ma go gdzieś. Ja natomiast jestem dla was cenniejsza. Louise w łatwy sposób może przejąć moją moc, co uczyni was panami całego świata. - odpowiedziałam przekonująco. - Dobrze wiesz, że w rodach takich jak nasz bliźniaczka może pozbawić mocy swoją siostrę. Jestem pewna, że Louise się uda. W końcu wy nie ma cie skrupułów.
-Taka wygadana i mądra osoba z Ciebie. Jednak wybrałaś złą stronę. Twój potencjał w naszych szeregach by się nie zmarnował. Taka strata. Cóż, przemyślę twoją propozycję. Pozwolę ci dołączyć jak na razie do twoich przyjaciół.
Nim zdążyłam zrobić cokolwiek, byłam prowadzona do celi. Zostałam posadzona między Aaronem a Gabrielem.
-Co tu robisz?! - syknęli oboje.
-Szczerze mówiąc? Sama nie wiem. - mruknęłam, przeklinając się w myślach za moje pochopne działania. -Poddałam się. Zróbcie to samo. To już nawet nie ma sensu. Louise nas sprzedała za możliwość władzy, Evan podążył za nią, potem Tessa. Podejrzewam Gabrielu, że jesteś ostatnim Dekkerem który nie wyznaje Carlise'a. A ty Aaronie, jesteś jego synem. To mówi samo za siebie.
Współpracownicy Aarona, spojrzeli na swojego przywódce zaskoczeni. Zdecydowanie nie byli poinformowani. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i nie dostrzegłam Alex.
-Gdzie Alex? - spojrzałam na Aarona marszcząc brwi.
-Wczoraj wieczorem wyleciała do Rosji. Do swojej rodziny. - odpowiedział.
-Bez ciebie? - spytałam sceptycznie.
-O co ci chodzi, Florence? - Aaron spojrzał na mnie. - Przecież się mną tylko bawiłaś.
-Nie bawiłam się tobą. -warknęłam. - Naprawdę coś czułam. To ty nie dałeś mi szansy, żebym mogła uporać się z moimi uczuciami.
-Zaraz jak tu przyjechaliśmy wskoczyłaś Evanowi do łóżka! Udawałaś ciążę!
-Bo dowiedziałam się, że Alex cię kocha i nie chciałam jej ranić. A Evan? Byłam naiwna. Co nie zmienia faktu, że czułam coś do ciebie. Nie umiałam się uporać ze starymi sprawami. Nie spałabym z tobą, gdybym się tylko tobą bawiła.
-Pocieszające, że nie pakujesz się do łóżka komuś tylko dla osiągnięć. - mruknął.
-To nie ja jestem dupkiem z kompleksem władzy. - rzuciłam. - Cholera, tylko tacy ludzie mnie otaczają.
-Nas. - wtrącił, milczący do tej pory Gabriel.
-Nas. - powtórzyłam.
-Tak czy inaczej, Aaronie jesteś dla mnie ważny. Zabolał mnie fakt, że ze mną zerwałeś. To TY mnie skreśliłeś. - odpowiedziałam i odwróciłam się do Gabriela. - Czujesz się już lepiej?
-Pomijając to, że sama się wpakowałaś w to, zamiast pomyśleć a Louise wymazała siebie z moich najcenniejszych wspomnień? Wszystko gra.
-Przepraszam Gabe, na prawdę cię przepraszam. - mówię cicho.
-Za co? - spogląda na mnie zdziwiony.
-Że poznałam cię z Louise i wciągnęłam w to wszystko. Że poznałeś mnie.
-To były najlepsze lata mojego życia. Poznałem najwspanialszą i najlepszą przyjaciółkę na świecie. Poznałem dziewczynę dzięki której nauczyłem się dążyć do celu. Co z tego, że prawdopodobnie mnie zabije. Miałem przez chwilę namiastkę całkowitego szczęścia. - uśmiechnął się. -
-Wiesz, że prawdopodobnie zginiemy? - spoglądam na niego smutno.
-Ale razem. Planowaliśmy umrzeć razem. Wprawdzie najpierw zakończyć studia, potem ożenić się, w twoim przypadku wyjść za mąż. Zamieszkać razem, zestarzeć się razem i umrzeć też razem.
-Przyjaciele aż do śmierci. - zaśmiałam się cicho.
-No własnie. Dziękuje za twoją przyjaźń i oddanie, Florence.
-Vice-versa Gabe. Jestem pewna, że nasze imprezy zostaną w pamięci ludzi na zawsze.
-Flobriel, zawsze i na zawsze. - uśmiechnął się smutno.
-A skoro mowa o grzechach. To ja zabiłam Svena. Zagrażał Louise, więc pozbawiłam go życia. - powiedziałam cicho. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć do pomieszczenia weszła Louise i Cedric. Widok tej dwójki, przyprawił mnie o złość jakiej nigdy nie czułam. Gabriel nie powinien tu być, a co dopiero zginąć.
-Florence, Florence. Dać się tak wrobić... Twoja głupota osiągnęła dzisiejszego dnia apogeum.-powiedziała z wyższością. Spoglądam na nią z nienawiścią. Po chwili dołączył do nas Evan. A raczej do nich. Miałam wrażenie, że ktoś miksuje moje wnętrzności. Przez chwilę miałam wrażenie, że patrzy na brata z przepraszającą miną. Lecz wtedy przemówił.
-Wojny między rodzeństwem to częsta sprawa. I zawsze są wygrani i przegrani. - odpowiedział, spoglądając z uśmiechem na Louise. Zdecydowanie zabolało bardziej niż wtedy gdy Carlise wbił we mnie nóż. Między Cedem i Aaronem wywołała się krótka sprzeczka. Siadłam obok Gabriela a ten objął mnie mocno.
-Chcę już być martwa. -szepnęłam. Kołysana przez Gabriela, zasnęłam.

Gdy nadszedł czas Ceremonii, zostaliśmy wyprowadzeni przez strażników do sali gdzie miało się to wszystko odbyć. Wystrój przypomniał bardziej hiszpańskie urodziny piętnastolatki niż koronacja złego dupka, ale miałam to gdzieś. Mój wzrok padł na Roberta Dekkera. Traktowałam go jak ojca, a on stał tu i spoglądał na klęskę moją i Gabriela. Wprawdzie mogłabym spróbować czegoś by nas uwolnić, ale ręce miałam związane a Louise była w pobliżu. Ignorowałam wszystko co działo się wokoło. Nie płakałam, nie szarpałam się. Spoglądałam w podłogę, czując na sobie wzrok innych ludzi. W tłumie nie było Christiana ani John'a. Nawet nie wiedziałam, co z nimi. Gabriel wyglądał żałośnie. Aaron spoglądał na wszystko z miną pozbawioną jakichkolwiek uczuć. Po kilku słowach Carlise'a, na środek wyszła Louise. Kazała publicznie poddać się Aaronowi, a on to zrobił. Czułam, jak bardzo trudno mu było to przyznać ale martwił się losem moim i Gabriela. Jego spojrzenie było pełne pogardy. Kiedy spojrzał na mnie, dostrzegłam w nich smutek. W pewnym momencie Louise wyjęła nóż i... wbiła w Carlise'a. Na sali wybuchła panika. Poczułam jak ktoś nas rozkuwa. Byliśmy wolni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz