Spoglądam na Gabriela i Louise. Tym razem w jej prawdziwym obliczu. Właściwie wydawało jej się, że nikt jej nie zauważył.
-Co... co wy tu robicie? -spytał zdziwiony.
-Nic ważnego. - odparłam. - Rozmawialiśmy.
Gabriel uniósł brew.
-Weź wyluzuj trochę. - odpowiedział Evan i wyszedł.
-To nie wyglądało jak rozmowa. - odpowiedział Gabriel.
Wywracam oczami ignorując stojącą nieopodal Gabriela, Louise.
-Zaćmę masz. - mruknęłam i ruszyłam do drzwi. - Idę się napić, tobie też to polecam.
Wchodzę do swojego pokoju i siadam na łóżko. Evan wchodzi po chwili i siada obok mnie. Siedzimy w milczeniu, wpatrując się w drzwi jakby oczekując, że stanie w nich rozwiązanie naszych problemów.
-Florence? - zaczyna Evan.
-Tak? - spoglądam na niego z niepewnym uśmiechem.
-Musimy zerwać.
-C..co? - przełykam ślinę. -Evan, poradzimy sobie z tym.
-Nie! -wstał. -To koniec, Florence.
-Evan! - wstała i podeszłam do niego. Odsunął się.
-Mam dość ukrywania się. Ty wracasz ode mnie i widzisz się z mężczyzną z którym sypiasz!
-Nie sypiam z Aaronem! - skrzywiłam się. - Evan, przestań. Nie myślisz jasno.
-Już od dawna myślę jasno. To koniec. Im szybciej to zaakceptujesz tym lepiej. - warknął.
-Ale to ty mnie złapałeś pod czas walentynek! - rzuciłam wściekle.
Evan wziął głęboki wdech.
-Chciałem cię jeszcze zaliczyć. - mruknął. - Ale zapomniałem, jaka ty jesteś emocjonalna. To wkurzające. Daj spokój mi i Louise. Zapomnij o nas. My jesteśmy po dobrej stronie. To, że wam nie zależy na wygranej to już wasz problem. Ja i twoja siostra mamy wyższe cele. A ty jesteś drobnym epizodem.
Spojrzał na mnie i wyszedł. Wpatrywałam się w drzwi, z uporczywą nadzieją, że to jakiś żart. Evan nie wrócił. Zbiegłam na dół i zaczęłam go szukać, lecz już go nie było. Ludzie powoli zaczęli wychodzić. I całe szczęście.
-Siedzisz jakby ci kota zamordowali. - powiedział Gabriel ze śmiechem, dołączając do mnie.
Spoglądam na niego.
-A ty co taki szczęśliwy? -spytałam zdziwiona.
-Po pierwsze, mój emo braciszek podobno znalazł sobie jakąś laskę i z nią teraz mieszka, po drugie wiesz ile panienek pcha mi się do łóżka? - siadł obok mnie. - Nie wiem dlaczego ty się smucisz. Sama możesz obracać facetami na prawo i lewo.
-A co z Louise? - spytałam cicho.
-Twoja mistyczna siostra której dalej nie poznałem? Czemu mnie o nią pytasz? -spogląda na mnie zdziwiony.
-Gabe? Ty wiesz co się dzieje?
-Tak, urządziliśmy sobie imprezę w twoim lekko opuszczonym domu, bo chcieliśmy zapomnieć o wojnie paranormalnych. Nie możemy dopuścić do władzy Carlise'a który rozdzielił cię od twoich rodziców i zabił twoją matkę. Kochanie, brałaś coś? - krzywi się.
Blednę. Gabriel wyglądał jakby ktoś zrobił mu pranie mózgu. Ostatnią osobą z którą przebywał mój brat była prawdopodobnie... moja siostra.
-Hej! Nie płącz. - powiedział Gabriel. -Znoszę z twojej strony wszystko, tylko nie płacz. Piękni ludzie nie płaczą. Nie mają powodu.
Spojrzałam na pustą kopie mojego przyjaciela.
-Jasne. - skłamałam i uśmiechnęłam się. -Pozbywamy się tych frajerów i wracamy do Aarona?
-I teraz mówisz jak moja stara Florence. - zaśmiał się. -Wprawdzie sądziłem, że rozerwę się dziś w nocy ale same pustaki tu są.
Gabriel wzdycha teatralnie. Podwożę go pod dom Aarona.
-A ty gdzie? - pyta.
-Jadę jeszcze zobaczyć co u Ali. - uśmiecham się. - Idź się połóż lepiej. Bo jak Aaron zobaczy cię w takim stanie, to każe ci czyścić lochy.
-Mamy lochy? - spytał zdziwiony. Zaśmiałam się cicho i odjechałam. Podjechałam pod rezydencję Dekkerów. Po przeszukaniu przez ochronę wpuścili mnie. Mellisa była ubrana w szlafrok a Robert wyglądał jakby dopiero wrócił.
-Coś się stało? - powiedziała Mellisa lekko wystraszona. Faktycznie, nie wyglądałam najlepiej. Makijaż mi się rozmazywał a w międzyczasie na sukienkę ubrałam zwykłą bluzę.
-Musimy porozmawiać o Gabrielu. - powiedziałam wchodząc do ich domu. Poszliśmy do salonu. Siadłam na kanapie.
-Co z Gabrielem? -zapytała zdenerwowana Mellisa.
-Pamiętam jak Robert, opowiadał mi o miłości przeznaczonej Gabrielowi a raczej o skutkach jakie pojawią się gdy on i przeznaczona mu osoba będą z tym walczyć. Wszyscy wiemy, że Gabriel oddał swoje serce... mojej siostrze. W każdym bądź razie, ona wyprała mu mózg dzisiaj. Nie pamięta Louise i stał się wrednym, snobistycznym, chamskim dupkiem. - streściłam.
-Nie masz kontaktu z siostrą? - spytała zdziwiona Mellisa.
-Moją siostrę interesuje jedynie osiągniecie władzy i mocy. Nic więcej. Jest w tym bezlitosna, bezuczuciowa i fałszywa. Ja jej nie interesuje. - spojrzałam na drzwi w których pojawiła się znikąd Tessa. - Witaj Tesso.
-A z Evanem masz kontakt? - spytała ponownie Mellisa.
-Już nie. Właściwie... stwierdził, że zależało mu tylko na współżyciu ze mną. - odpowiedziałam starając się robić dobrą minę do złej gry. Tessa i Robert spoglądali z milczeniem na mnie.
-Może Gabriel niech zamieszka z nami na jakiś czas. - zasugerowała Mell.
-Sądzę, że to nienajlepszy moment. - wzruszam ramionami. - Zamierzam przywrócić mu pamięć. Stwierdziłam, że lepiej żebyście wiedzieli o tym jaki jest teraz Gabriel. - wstałam. - Będę się zbierać.
-Odprowadzę cię. -Robert wstał i ruszył przede mną. W drzwiach spojrzałam na Tessę.
-Powiedz Louise, że stworzyła potwora a ja zamierzam wykorzystać go przeciwko niej. - mruknęłam i pobiegłam za Robertem.
-Twój ojciec i wujek mówili ostatnio, że ktoś na ciebie poluje. - powiedział kiedy staliśmy przy drzwiach.
Zaśmiałam się cicho.
-Nie pierwsi, nie ostatni. - stwierdziłam.
-Wszystko w porządku?
-Po za tym, że moja siostra zniszczyła mi przyjaciela? -spytałam z ironią. - Jasne.
-Pytam poważnie. -westchnął.
-Poważnie odpowiadam Robercie. Nie przyszłam tu po pomoc. Nie liczę na nią, bynajmniej z twojej strony. - powiedziałam i wyszłam.
Wróciłam do domu Aarona i siadłam na schodach. Poczułam znajomy zapach wody kolońskiej, owijający mnie niczym wąż. Otworzyłam oczy i spojrzałam na Aarona.
-Zasnęłaś. - uśmiechnął się lekko. -Jak wracałaś akurat brałem prysznic.
Spojrzałam na niego smutno.
-Odprowadź mnie do sypialni. - mruknęłam cicho. Aaron posłusznie wypełnił moją prośbę. Wzięłam prysznic i przebrałam się w piżamę. Siadłam na łóżku obok Aarona, który czekał, aż doprowadzę się do normalności.
-Louise i Evan przyszli na impreze. Lou wykorzystała uczucia Gabriela po czym usunęła mu pamięć o samej sobie. Stworzyła potwora. Evan... przyszedł mi powiedzieć, że w sumie nic dla niego nie znaczyłam i chciał mnie zaliczyć. Prawie przyznał się, że jego ludzie stoją za zabójstwem Svena. - szepnęłam cicho. Objął mnie.
-Tak mi przykro. - spojrzał mi w oczy.
-Ale Sven... - jęknęłam.
-Był na to przygotowany. - odpowiedział cicho. -Pomścimy go.
-Aaronie?
-Tak, Flo?
-Zostań ze mną. Nie chce być sama. - powiedziałam cicho.
Położyliśmy się, objął mnie delikatnie i głaskał po włosach póki nie zasnęłam. Obudziłam się dosyć wcześnie, lecz Aarona już nie było. Spojrzałam na zegarek. Był czas porannego zebrania. Zbiegłam do sali konferencyjnej. Wszyscy żołnierze i współpracownicy Aarona, spojrzeli na mnie. Gabriela nie było, więc pewnie spał
-Przepraszam za spóźnienie. - odrzekłam. - Czy mogę coś powiedzieć?
-Jasne. -zgodził się Aaron.
-Do wczoraj miałam gdzieś całą wojnę. Ale wszystko się zmieniło kiedy moja siostra, wymazała się ze wspomnień Gabriela, tworząc jednocześnie potwora. Zamierzam się zemścić. Nie dopuścić żadnego z nich do władzy, pomścić naszych poległych przyjaciół. - zrobiłam krótką pauzę. - Zamierzam zniszczyć Louise Tempest, za wszelką cenę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz