środa, 12 marca 2014

Rozdział LXVII - Florence.

Swoim oświadczeniem wywołałam nie lada zamieszanie. Oczywiście było mi to na rękę. Spacerowałam ulicami wraz z Alex i całym uzbrojeniem. Udało mi się złapać jednego z ludzi Carlise'a i dwoje przypadkowych cywilów.
-Poważnie chcesz zabić swoją siostrę? - było to pierwsze pytanie jakie zadała mi Alex, do tej pory milczała.
-Moja siostra nie walczyła przeciwko mnie. - odpowiadam. -Moja siostra nie wymazałaby Gabrielowi wspomnień. Gabriel jest cholernym dupkiem teraz. W pewnym sensie, jej się prawie udało mnie zniszczyć. Nie mam jej, straciłam Evana, swojego Gabriela i nie mogę wyjść na ulicę bez strachu czy ktoś mnie nie zabije. Straciłam ją trzy razy. Mam dość bycia słabą Florence. Myślałam że ją odzyskałam. Po czym dwa razy ją straciłam. To nie jest sprawiedliwe.
-Musi ci być ciężko.-posmutniała.
I było. Moje złamane serce doskwierało jak cholera. Płakałam jak nikt nie widział. Nawet Aaron sądził, że zemsta przysłoniła mi wszystko. Chciałam ją tylko odzyskać. Chciałam się pozbyć Carlise'a. Może gdyby On zginął, może było by inaczej. Muszę się pozbierać i zacząć myśleć nad planem. Nad pozbyciem się Carlise'a, odzyskaniem wspomnień Gabriela. A potem muszę się odsunąć, to mi najlepiej wychodziło. Mogłabym wyjechać do krajów trzeciego świata i zająć się czymś pożytecznym. Moja moc by mi w tym pomogła.
-Nasza zmiana się skończyła. - powiedziałam, spoglądając na zegarek.
-Wracasz ze mną? - pyta a ja zaprzeczam. Żegnam się z Alex i idę do swojego domu. Wchodzę do garażu i odsłaniam jednego z moich ścigaczy. Ubieram kurtkę, wsiadam na motor i ruszam w stronę Formby.

Stoję na podwórku w moim starym domu. Tu wszystko się zaczęło. Moja przyjaźń z Louise. Nasza magia. Mój pierwszy pocałunek z Evanem. Przerywam swoje myśli które napawają mnie smutkiem i ruszam na strych. Klękam i zaczynam stukać w podłogę. Zapewne wyglądało to dziwnie i nieco zabawnie ale szukałam mojej skrytki. W końcu usłyszałam głuche puknięcie. Odchylam deskę i widzę swoje zdobycze. Stary pamiętnik, portfel z myszką, zdjęcie sześcioletniej Florence i Louise, misia-pysia i w końcu księgę czarów. Znalazłam ją podczas ferii zimowych, kiedy byłam jedenastolatką. Czary w niej ukryte przeraziły mnie więc schowałam ją i nikomu o niej nie powiedziałam. Spakowałam wszystkie te rzeczy i zeszłam na dół. Moją uwagę przykuła bluza wisząca na krześle. Od razu ją poznałam. Należała do Evana. Musiał ją zostawić kiedy był tu ostatni raz. Podniosłam ją z krzesła i powąchałam. Pachniała nim. Osunęłam się na podłogę i zaczęłam płakać. Było to jedyne miejsce w którym mogłabym być sobą. Wrzuciłam bluzę do torby i postanowiłam wrócić do Liverpoolu. Leżałam na łóżku i przeglądałam księgę. Znalazłam ciekawe zaklęcie które mogłoby pomóc rozwiązać mi problem mocy. Usłyszałam pukanie i do pokoju wszedł Gabriel.
-Ty w łóżku? Myślałem, że pójdziemy się gdzieś zabawić czy coś. - rzucił się obok mnie. - Chyba, że masz ochotę na innego typu zabawy.
-Gabriel. - warknęłam ostrzegawczo. -Daruj sobie, nie jestem zainteresowana.
-Powinnaś zapomnieć o Evanie i iść dalej. Przecież mój brat to kompletny kretyn. - wzrusza ramionami.
-Wiesz, dziś wieczorem jestem zajęta. Idź z Alex. - odpowiadam wkurzona. Gabriel wzrusza ramionami i wychodzi. Sięgam po telefon. Żadnych wiadomości od Evana i Louise. Zbieram potrzebne do rytuału i zbiegam na dół. Rzucam torbę pod drzwi i wpadam wprost na Aarona.
-Gabriel i Alex wyszli właśnie.
-To dobrze. - uśmiechnęłam się. -Ja jadę koleżance podwieźć parę rzeczy i odwiedzę może Christiana i chłopaków.
-Między nami w porządku? -rzuca nagle.
-Mieliśmy parę spięć i musimy to wyjaśnić. - odpowiedziałam. - Ale nie teraz.
Odwróciłam się w stronę kiedy Aaron złapał mnie za rękę, przyciągną do siebie i pocałował. Odwzajemniłam pocałunek, chociaż i tak wciąż myślałam o Evanie.
-Wrócę niebawem. - odpowiedziałam i wybiegłam z domu. Wsiadłam do auta i uderzyłam kierownicę. Jedynym mężczyzną jakiego pragnę jest Evan. To nie Paryż, żebym mogła udawać, że go nie ma. Przeklinam się w myślach. Nie mogę przestać myśleć o nikim innym tylko o Evanie i Louise. Zdrada siostry boli bardziej niż złamane serce. Ale muszę przestać. Muszę. Louise zmieniła się. Jest żądną władzy harpią. Fakt, że jesteśmy ze sobą spokrewnione nie robi na niej wrażenia. Teraz muszę tylko uratować Gabriela i pozostałą część rodziny. Ocieram łzy i poprawiam makijaż. W końcu odpalam silnik i wyjechałam. Jadę na totalne pustkowie. Kiedy dojechałam na miejsce, rzuciłam zaklęcie sprawdzające czyjąś obecność na najbliższe pięć kilometrów. Byłam sama. Wyjęłam nóż z torby i zaczęłam kreślić pentagram na ziemi. W jego środku ustawiłam mały ołtarzyk a wokół ustawiłam świece. W końcu wszystko było gotowe. Rozcięłam swoją dłoń i upuściłam swojej krwi na środek. Zaklęcie było napisane łaciną. Całe szczęście Cameron zmusił mnie do letniego kursu łaciny przez co nie sprawiała mi ona większych problemów.
-Suffectis sanguine, et pulvis eorum adhibitis ad ministerium suum. Elementum phasmatis resuscitare mortuos, et pone me ut ante par. -rzucam zaklęcie. Po chwili czuję paraliż własnego ciała. Nie jestem pewna czy kiedyś samodzielnie używałam tak potężnej magi. A potem zemdlałam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz