niedziela, 28 września 2014

Rozdział siedemdziesiąty - Eloise.

Budzę się na następny dzień. Ubieram się i staram ignorować się masę nieznanych mi uczuć, kłębiących się od wczoraj. Wychodzę z pokoju i zderzam się z kimś. Nie widzę twarzy, ale jestem pewna, że to Wren. Kiedy się pojawia, czuję to. Nie podoba mi się to.
-Dzień dobry! - powiedziałam zbyt optymistycznie i zbiegłam na dół. W kuchni było sporo osób i jedli śniadanie. Louise rozmawiała o czymś z Mattem, Florence z Tessą, Elias i Evanem robili kolejne kanapki, a Gabriel siedział z jakimś mężczyzną, prawdopodobnie ojcem Matta.
-Cześć króliczku! - powiedziała Florence, zwracając uwagę wszystkich, na domiar złego Wren stał za mną.-Ale masz śliwę pod okiem! - powiedziała przyglądając mi się. - Zaradzę coś na to.
Zaczęłam obmyślać sposoby zamordowania Flo, za to, że wszyscy przyglądają się mi, lecz kiedy poczułam znane mi już ciepło uleczania, miałam to gdzieś.
-Idź, zobacz się w lusterku i wracaj tu. Pomożesz nam. -zaśmiała się i popchnęła mnie na korytarz. -Wszystko w porządku? - spytała jak już zostałyśmy same. Wyglądasz nieswojo. Wren mi powiedział co się wydarzyło wczoraj.
Spojrzałam na nią zaskoczona.
-Wywołanie mocy. - Florence zaczęła przyglądać mi się. -Co się dzieje?
-Nic. Po prostu nie lubię być w centrum uwagi. -odpowiadam. - A moc, jak ją rozpracuje to będzie świetnie.
Flo posłała mi tylko uśmiech.
-Pogadamy o tym, za chwilę. - powiedziała po czym poszła otworzyć komuś drzwi. Spojrzałam w lustro i faktycznie, opuchlizna zniknęła. Wróciłam do salonu, w którym pojawił się właśnie Robert Dekker. Florence, niosła na rękach małą dziewczynkę, domyślam się, że to była najmłodsza z Dekkerów.
-Jedziemy właśnie do Mel, ma badania. Ale Ivy chciała przyjść ze mną, sprawdzić jak się mają sprawy.
-Jasne tatusiu. - powiedziała dziewczynka. - Po prostu chciałam zobaczyć Florence i Louise.Twoja praca mnie nie interesuje.
Zaczęłam się zastanawiać czy każdy Dekker, jest tak wygadany. Dziewczynka cały czas przylegała do Florence. Gabriel, Louise i Christian wyszli na korytarz z Robertem. Wren i Tessa stali z boku.
-Tata obiecał, że pójdę do Royal Opera House! - powiedziała Ivy siadając na kolanach.
-Byłam tam, to cudowne miejsce. - znów zwróciłam na siebie uwagę wszystkich. - No co?
-Nic... - powiedziała Florence. - Po prostu to...
-Do mnie nie podobne. Wiem. Wyglądam na taką która pakuje się tylko w kłopoty. Ale zaskoczę was, mam też inne hobby, po za tym.
Evan zaśmiał się cicho.
-Dostrzegam podobieństwo między Tobą a Florence. - powiedział, uśmiechając się. Florence spiorunowała go wzrokiem.
-Dobra, ludzie. Zapomnijmy na chwilę o teatrach i skupmy się na problemach. - powiedziała Louise, wchodząc do salonu. Za nią przyszła cała reszta, łącznie z moim bratem. - Dobra, plan mniej więcej się nie zmienił. Matt i Elias, robicie to samo co wczoraj. My z Louise, również. Gabe i Evan również, chociaż znają nowe wytyczne. Nowy plan dotyczy Ciebie, różowo włosa. - powiedziała Louise kończąc wstęp.
-Słucham? - powiedziałam zaskoczona.
-Twój ojczym dostarczył nam ciekawych informacji. Według tego co wiemy, twoją mocą indywidualną jest to, z czym my mieliśmy już kiedyś styczność w pewnym sensie. Potrafisz ''wejść'' do czyjegoś umysłu, widzisz wszystko jako osoba w którą ''weszłaś'' a także z nią rozmawiać. Nauczysz się tego w praktyce. Wren pomoże Ci to rozwinąć i skontaktujesz się z Lyn.
Czyli znowu mam pracować z Wrenem. Nie jestem tym faktem ucieszona, czuję jego wzrok na sobie lecz staram się Go ignorować. W końcu wszyscy zaczynają się rozchodzić. Elias podchodzi do mnie.
-Co się dzieje? Dziwnie reagujesz na Wrena? - spytał cicho.
-Wkurza mnie, nic więcej. -uśmiechnęłam się. - Baw się dobrze z Mattem.
 -I tak mi powiesz. - obiecał i pocałował mnie w policzek na pożegnanie. Przyglądam się wszystkim. Louise i Florence są w stanie zrobić wszystko dla swoich bliskich. Wzdycham cicho i idę do swojego pokoju. Nie pamiętam kiedy kolacja rodzinna obyła się bez awantury, w dodatku z mojej winy. Wyciągam telefon i dzwonię do mamy. Wiem, że pracuje więc nagrywam się jej na sekretarkę.
-Mamusiu. Przepraszam, za wszystko. - mówię starając się nie rozpłakać. - Na prawdę się zmienię. Obiecuję.
Rozłączam się i wtedy rozlega się pukanie do drzwi.
-Dalej będziesz mnie stalkował? - mówię poirytowana.
-Nie stalkuję cię, mamy coś do zrobienia. - odpowiada Wren, wchodząc do pokoju i siadając obok mnie.-Mam wrażenie, że unikasz mnie.
Wstrzymuję oddech. Tak, unikam Cię, ponieważ jesteś pierwszym facetem, którego mam ochotę zaciągnąć do łóżka, beznadziejnie zakochanym w dziewczynie swojej siostry. -pomyślałam.
-Wydaje Ci się. - powiedziałam najspokojniej jak umiałam. - Po prostu cała ta sytuacja jest dla mnie nowa. Przyzwyczaję się. Chodź, trenować. - uśmiechnęłam się.
Poszliśmy na strych, ponieważ tam było najwięcej miejsca i najmniej rzeczy, gdybym przypadkiem miała niekontrolowany przypływ mocy. Według Wren'a tak się często zdarza.

Dwie godziny później, nic się nie wydarzyło.
-Eloise, proszę! Mogłabyś się jeszcze na chwilę skupić? - powiedział Wren. -Pomyśl, że chciałabyś spojrzeć na siebie, z mojej perspektywy.
-Próbujemy, nic nie wychodzi! - powiedziałam wkurzona. - To jest do niczego!
I wtedy to się stało. Przyglądam się, samej sobie. Kurcze, więc tak wygląda moje różowe ombre według innych? Chyba muszę się wybrać do fryzjera.
-Powiedz coś teraz do mnie. - powiedziałam, a raczej powiedziały usta Wrena.
-Jak to nie słyszałeś moich myśli? - spytałam.
-Nie. Dopiero teraz cię słyszę. - odpowiedział Wren. Skupiłam się na powrocie do siebie. Kiedy spojrzałam na Wrena, wiedziałam, że czuje to samo, dziwne podekscytowanie, dzielenia się ciałem.
-Udało Ci się. - powiedział i uściskał mnie mocno. Spojrzał mi w oczy i znów czułam się jak wczoraj. Przyjemne mrowienie ciała, nasze oddechy w równym tempie.
-Wren? - po domu rozniósł się głos Tess.  Zaśmiałam się cicho i pokręciłam głową. Wyminęłam Wrena, lecz ten złapał mnie za rękę.
-Zaczekaj. -powiedział cicho.- Proszę.
-Obiecuję, że jutro przyłożę się i skontaktujemy się z twoją siostrą. - powiedziałam siląc się na normalny ton, wyplątując się z jego uścisku. W tym momencie otworzyły się drzwi i Tess weszła do środka.
-Jak wam idzie? - spytała.
-Świetnie. - odpowiedziałam. - Zostawię was samych. Mam coś do załatwienia na mieście.
Schodzę na dół, przebieram i wychodzę do miasta. Udaje zdążyć mi się na autobus.W autobusie słucham muzyki i staram opanować swoje uczucia. Tak bardzo mnie ciągnie do Wren'a, że jeszcze trochę czasu z nim, sam na sam, a nie ręczę za swoje czyny. Wychodzę z autobusu i kieruję się do salonu fryzjerskiego.
-Elosie! - mówi moja fryzjerka. - Poprawiamy fryzurę?
-Nie. - uśmiecham się. - Czas na zmiany.

Godzinę później, podziwiam swoją nową fryzurę z uśmiechem. Czas pokazać nową lepszą Eloise światu. Wchodzę do galerii handlowej i kupuję nowe ciuchy, to zawsze poprawia humor. Po zakupach, kupuję jeszcze kawę i wracam do domu. W kuchni słychać głos Florence. Przeglądam się w lustrze. Mam na sobie szarą spódniczkę, białą koszule i granatowy sweter. Do tego moje długie włosy o kolorze ciemnego blondu. Już nie pamiętam kiedy miałam naturalny kolor, muszę przyznać, że wyglądam pięknie. Śmieje się do swojego odbicia i wchodzę do kuchni, gdzie Flo gotuje obiad, a Wren siedzi i z nią rozmawia.
-Pięknie pachnie Florence. - mówię z uśmiechem. Flo i Wren spoglądają na mnie zaszokowani.
-Uczeń przerósł mistrza. - powiedziała Flo wycierając ręce. -Wyglądasz prześlicznie.
-Dziękuję Flo. - uśmiecham się i siadam obok Wrena który nadal wygląda dziwnie. -Postanowiłam pójść jednak na studia.
-Tak? - Flo spogląda na mnie ucieszona. -Jaki kierunek?
-Architektura. -uśmiecham się.
-Jestem z Ciebie dumna. - powiedziała Flo i wtedy ktoś zadzwonił do drzwi.
-Otworzysz Elo? - Flo uśmiecha się do mnie. - To pewnie Kevin, miał dostarczyć nam papiery.
-Jasne. - idę do drzwi wesołym krokiem. Otwieram i przede mną stoi przystojny mężczyzna. - Ty jesteś Kevin?
-Tak. Witaj nieznajoma - uśmiecha się.
-Wejdź, Florence już czeka. - wpuszczam go i zamykam za nim drzwi.
-A Ty kim jesteś? -wciąż na mnie patrzy.
-Jestem Eloise. Krewna Florence. - uśmiecham się i prowadzę go do kuchni.
-Cześć Kevin.
-Cześć Florence, Wren. - spogląda na nich. -Mam dla was te papiery.
Przyglądam się jak podaje im kopertę. A następnie Flo przegląda jej zawartość.
-Dziękuje Kevin. Jak zachowuje się Dan?
-Jakby nigdy nic.
-To dobrze. To nie odrywam cię od pracy. - uśmiecha się do niego.
-Odprowadzę Cię. -mówię do Kevina. Kiedy wychodzimy z kuchni, Kevin spogląda na mnie.
-Długo tu zostaniesz? - pyta mnie. Nie jestem pewna czy chodzi mu o Liverpool czy Dom Lou i Flo.
-Raczej tak. - odpowiadam w końcu.
-To może dasz się zaprosić na kawę?
-Jasne. - uśmiecham się szeroko i wpisuję mu swój numer do telefonu. - Będę czekać.
Zamykam drzwi za Kevinem  i uśmiecham się. W końcu jak chce zapomnieć się o przystojniaku, szuka się drugiego. Patrzę przez okno, odprowadzając wzrokiem Kevina, kiedy Wren staje za mną.
-Nie powinnaś się z nim umawiać. - mówi.
-A to niby czemu? - odwracam się i spoglądam na niego.
-Po prostu wiem jak traktuje dziewczyny. - odpowiada, patrząc mi w oczy. - Nie chcę, żeby cię zranił.
-To rada prosto z serca? - pytam cicho.
-Tak. - odpowiada.
Nachylam się do niego, tworząc znów to przyjemne napięcie między nami.
-To, też weź ją sobie do serca.- mówię dotykając delikatnie jego policzka. Następnie zostawiam go, zaskoczonego i ruszam do swojego pokoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz