wtorek, 23 września 2014

Rozdział XXLXVII - Florence


Po wyjściu Gabriela, nie bardo wiedziałam co ze sobą zrobić. Evan był zajęty, a Gabriel i Louise byli na zebraniu Rady. Zabrałam się właśnie, za przeglądanie zapasów ziół, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam i ujrzałam Kierana i Nate'a. Cofnęłam się wystraszona.
-Spokojnie. - Kieran zaśmiał się. - Nie możemy wejść bez zaproszenia.
Spojrzałam na niego podejrzliwie.
-Czyli jesteś teraz jakimś stukniętym wampirem? I nie powinniście być martwi.
-Nie obrażaj nas kotku. - powiedział Nate. - Powinniśmy, ale widać takie ''wspaniałe'' czarownice nie umieją nawet porządnie zabić. W każdym bądź razie, Florence Fitzgerald przyszliśmy oficjalnie oznajmić Tobie i twojej siostrze, że szykujemy zemstę.
-Aż normalnie się boję. Zabiłyśmy was raz, drugi to będzie pestka. - odpowiedziałam nonszalancko.
-Jeszcze zobaczymy. - powiedział Kieran i razem z Nate'm rozpłynęli się w powietrzu. Spojrzałam zaskoczona w miejsce gdzie, sekundę stali. Zamknęłam drzwi i pobiegłam do kuchni. Chwyciłam swój telefon i wysłałam sms do Louise.
 Właśnie odwiedzili nas Kieran i Nate. Są demonami. Poprzysięgli zemstę. Odezwij się po zebraniu.
Złapałam torbę i pojechałam do Instytutu. Musiałam poszukać czegoś na ten temat. Zaczęłam przeglądać księgi o Demonach. Dwie godziny później przysnęłam przy księdze. Widziałam sztylet. I księgę którą już gdzieś widziałam. Otworzyłam oczy obudzona wibracją mojej komórki. Druga w nocy. Tess Dekker. 
-Halo? - odbieram telefon.
-Flo? Nie mogę się dodzwonić do Louise. Przyszli po Lyn. Powiedzieli, że mam przekazać wam, że to dopiero początek. - powiedziała spanikowana Tess. 
-Kto? - powiedziałam spoglądając na tekst który mówił, że martwych zmienić może tylko dobry Łowca i Czarownica.
-Kieran i jeszcze niejaki Nate. Pomóż Lyn. Proszę! - powiedziała zanosząc się płaczem.
-Tess. Uspokój się. Wiesz gdzie mieszka Christian?
-Wasz ojciec? No tak. - powiedziała powstrzymując płacz.
-Spotkamy się tam za pół godziny. - rozłączyłam sie. Chwyciłam swoje rzeczy. Zamiast ruszyć do swojego samochodu, ruszyłam w stronę gabinetu Dana. Jakieś cholerne przeczucie, wywołane gadaniem Gabriela. Zabije go kiedyś. Gabinet był otwarty, więc nie miałam za dużo czasu aż ktoś mnie przyłapie. Zaczęłam przeglądać rzeczy na biurku. Znalazłam wycinek o śmierci Kierana i drzewo rodzinne Nate'a. To raczej nie przypadek. Ju miałam wychodzić, gdy ujrzałam fotografię przedstawiającą Carlise'a i Dan'a na jakiejś łodzi. Czyli Gabriel miał racje. Zabrałam fotografię i wybiegłam z Instytutu. Mój samochód miał przebite opony.
-Cholerne demony próbują unicestwić mój samochód zwykłym gwoździem?! Smutne. -wrzasnęłam z nadzieją, że usłyszą. Zamówiłam taksówkę, która zawiozła mnie pod dom mojego ojca. Tessa stała już na chodniku.
-W końcu. - powiedziała. -Co się dzieje?
-Chyba wiem jak pozbyć się Kierana i Nate'a. Lyn nic nie będzie. Im chodzi o mnie i Louise. - powiedziałam pukając do domu Christiana. Otworzył po chwili w szlafroku. Lekko się skrzywił.
-Flo, powiedz, że chcesz posiedzieć ze swoim tatusiem bo skończyły Ci się cukierki i nie masz żadnych kłopotów. -mruknął.
-Chciałabym. - odpowiedziałam. -Potrzebuję księgi mamy.
-Wejdźcie. - wpuścił mnie i Tess do domu, po czym zaprowadził nas do sekretnego pokoju. -Czego szukacie?
-Jak zabić Demona ożywionego przez Łowcę. - odpowiadam. Christian spogląda na mnie zaskoczony.
-Florence co się dzieje?- pyta. Streszczam mu cała historię i znajdujemy księgę.
-Jest nam potrzebny Sztylet pokoleń czarownic z czystego mosiądzu. - czytam szybko. - Jak go już będziemy miały, to wtedy ja i Louise powinnyśmy odprawić rytuał który aktywuje sztylet i zabić Kierana i Nate. Banał. - mruknęłam wściekła. -Skąd weźmiemy ten cholerny sztylet?
-Dan wszystkie usunął na pewno. - powiedział Christian przypatrując się fotografii.
-Babcia Dekker! - powiedziała nagle Tess. Spojrzeliśmy na nią zaciekawieni. -Na pewno ma.
-Jedziemy tam! A ty za ten czas naszykuj składniki i miej oko no Instytut. - powiedziałam do Christiana, który właśnie podawał mi kluczę do swojego samochodu.
-Jest trzecia w nocy, a do Slough w jedną strone jedzie się prawie trzy godziny. - mruknęła Tess.
-Uratujemy Lyn. Zadzwoń jeszcze raz do Louise. A jak nie, to napisz jej sms'a gdzie jedziemy. - mruknęłam, uruchamiając GPS.
Dwie godziny później wjeżdżałyśmy na podwórko Babci Dekker. Staruszka stała już na ganku wyczekując nas.
-Zapomniałam o zdolnościach twojej babci. - powiedziałam do Tess, uśmiechając się. Wyszłyśmy z samochodu i przywitałyśmy się z Babcią Dekker. Uściskała nas, po czym podała mi pakunek.
-Dwa. - powiedziała, kiedy wzięłam do ręki sztylet.
-Dziękujemy Babciu Dekker. - powiedziałam z wdzięcznością.
-Nie ma za co Flo. Pamiętaj, z każdą klątwę można zdjąć. Znaleźć inne wyjście.
-Słucham? - spojrzałam na nią zaskoczona.
-Tak, Flo? -  Babcia Dekker zamrugała parę razy, jakby niedokładnie widziała.
-Mówiła Pani, coś o klątwach.
-Nie przypominam sobie. Jedźcie już dziewczynki, macie długą drogę do pokonania. - pożegnała nas tymi słowami. Wsiadłyśmy do auta, w milczeniu. Dopiero na autostradzie, Tess się odezwała.
-Wiesz, że Babcia czasem mówi głupoty. To nie musi być jedno z jej proroctw.
-Jasne. - mruknęłam. - Ściągnij Evana i Gabriela do nas.
-Nie przejmuj się Florence. - resztę drogi przebyłyśmy w milczeniu. Dojechałyśmy pod dom. Kiedy weszłyśmy w salonie siedziała już Louise, Gabriel i Evan. Wstali na nasz widok.
-Gdzie się podziewałyście? - spytał Evan.
-Wiemy, jak zabić Kierana i Nate'a. - powiedziała Tess streszczając wszystko. Słuchając tego, uświadomiłam sobie, że nie mam żadnego planu. W salonie było czuć jakieś napięcie. Nie, to uczucie biło tylko od Lousie. Już zapomniałam o moich empatycznych zdolnościach.
-W drugim salonie śpi Elo. Miała wypadek. - usłyszałam dopiero po chwili, wszyscy spoglądali na mnie.
-Co z nią? - spytałam.
-Śpi.- powiedziała Louise. - Będzie z nią dobrze, rzuciłam zaklęcia. Bardziej wystraszona jest. Majaczyła coś o tym, że nie wie jak się wydostała z samochodu. John, powiedział, że rozbiła samochód. Sarah jest wściekła. Ale na razie tu zostanie. - uśmiechnęłam się do niej.
-Dziękuje, że jej pomogłaś. Kocham Cię. - uścisnęłam ją mocno.

Przez następną godzinę słuchałam idealnego planu mojej siostry. Kiedy w końcu wszyscy rozeszli się, aby zająć się swoimi zadaniami, miałam chwilę. Zadzwoniłam do Christiana i poprosiłam go o przysłanie Matt'a ze składnikami, w tym czasie Lou zajmowała się Eloise. Zaparzyłam herbaty. Słowa Babci Dekker krążyły mi po głowie. Moje rozmyślania przerwał Wren.
-Wróżysz z fusów? - zaśmiał się lekko, starając ukryć zdenerwowanie spowodowane zaginięciem siostry. Podeszłam do niego i przytuliłam go.
-Wszystko będzie dobrze. - zapewniłam, bardziej siebie niż go. Następnie do kuchni wpadł Eliasz.
-Cześć. Co z Eloise? - spytał nerwowo.
-Wszystko już opanowane. Chodź, zaprowadzę Cię do niej.-uśmiechnęłam się do niego i pokazałam mu gdzie ma iść. Kiedy wróciłam do kuchni, siedział już w niej Matt z przyborami potrzebnymi do rytuału. Biorę od niego rzeczy i idę na strych gdzie robię mały ołtarzyk, po środku pentagramu i przygotowuję wszystko do rytuału. Po chwili dołącza do mnie Louise i zaczynamy rytuał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz