Nie docierało do mnie co się dzieje. Trzymałem Eliasa w ramionach, uciskając mu ranę postrzałową i tamując krew. Ludzie kręcili się wokół nas, ale nie obchodziło mnie to. Przez to wszystko przebił się dopiero głos Louise. Co ona tu robiła?
-Matty, puść go. Matty, słyszysz mnie? Zabiorę go do Florence, ona go uratuje. Nic mu nie będzie.-Lou miała uspokajający głos, co było do niej niepodobne.
-On krwawi. Musi mieć zatamowaną krew.-powiedziałem. Tyle byłem z siebie w stanie wykrztusić.
Louise oderwała kawałek koszuli Eliasa i zawinęła go,, a potem przyłożyła do rany.
-Muszę go zabrać Matt. Henry! Zajmij się Mattem.-rzuciła i zniknęła, zabierając ze sobą Eliasa. Miałem nadzieję, że pojawi się kilka minut później, żeby zabrać mnie. Chciałem z nim być przez cały czas. Ale to się nie wydarzyło. Henry postawił mnie na nogi, a potem kazał Samancie odprowadzić mnie do pokoju i się spakować. Samolot mieliśmy załatwiony. Wylatywaliśmy za kilka godzin. Mieliśmy trochę czasu, więc spędziłem pod prysznicem około godziny, zmywając z siebie krew Eliasa. Ubrania wyrzuciłem. I tak do niczego się nie nadawały.
-Hej, Matt. Jak się czujesz?-Gabriel usiadł za biurkiem i popatrzył na mnie z troską. W spojrzeniu jego ojca widziałem tylko chłodny profesjonalizm.
-Zmęczony.-mruknąłem tylko, wzruszając ramionami.
-Evan dołączy do nas później. Możemy zacząć. Matt, możesz nam opowiedzieć co stało się w Rosji?-poprosił Robert. Otwierałem usta, żeby odpowiedzieć, gdy do gabinetu wpadłam Louise.
-Chyba żartujecie!-wykrzyknęła, wchodząc tam.-Przesłuchiwaliście Eloise po tak krótkim okresie czasu? Ledwo wrócili, a już chcecie ich wykończyć psychicznie?!
-Lou, uspokój się, proszę cię...-Gabriel próbował opanować sytuację, ale Lou była nieposkromiona.
-Nie zamierzam się uspokajać.-powiedziała ściszając głos i zwróciła się do Roberta.-Nie wiem co sobie wyobrażasz. Ledwo wrócili z misji, na którą tak nieroztropnie ich wysłałeś. Mogli zginąć. Elias ledwo dał radę.-przełknąłem ślinę, słysząc te słowa. Musiałem go zobaczyć.-Mówiłam ci, że nie powinniśmy ich tam wysyłać, a ty i tak to zrobiłeś...
-Louise, mogę wszystko opowiedzieć. Po prostu zabierz mnie potem do Eliasa.-poprosiłem, przerywając monolog siostry. Zamilkła i z założonymi na piersi rękami podeszła do okna. Złość jej nie przeszła.
-Skoro już możemy przejść do rzeczy, Matt, słuchamy.-powiedział Robert, ignorując Louise.
-Zakładam, że mam zacząć od momentu, w którym dotarliśmy pod dom Aarona?-Gabriel kiwnął głową na potwierdzenie. Westchnąłem.-Ben powiedział, że prawdopodobnie jest opuszczony, gdyż nikogo tam nie widziano od jakiegoś czasu. Wtedy Eloise stwierdziła, że ktoś tam jest, dziewczyna na drugim piętrze, o ile dobrze pamiętam. Pobiegła w stronę domu, ruszyliśmy za nią. Samanta, Park i Henry mieli się zająć parterem, Elias i ja piętrem, a Ben pobiegł sprawdzić co z Eloise. Po chwili usłyszeliśmy strzał. Pobiegłem na górę, Elias był za mną. Wpadliśmy do pokoju, w którym była związana dziewczyna, Eloise, Ben i Cedric. Popatrzył na mnie i stwierdził, że jako brat Louise i Florence nadam się na pocieszenie i wycelował we mnie pistolet. Elias zasłonił mnie własnym ciałem i w tym momencie Cedric wystrzelił. Złapałem go, gdy upadał... Potem...-zamknąłem oczy, starając się przypomnieć sobie jak najwięcej szczegółów, jednocześnie nie odczuwając tych samych emocji, co wtedy.-Eloise i ja uciskaliśmy jego ranę, potem ona poszła zadzwonić do Louise, która chwilę później się pojawiła i zabrała Eliasa. Cedric zniknął, gdy tylko Elias upadł.
Zamilkłem. Lou podeszła do mnie i stanęła za moim krzesłem.
-Zakładam, że wiecie już wszystko. Matt, jesteś wolny.-powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu. Wstałem i ruszyłem do drzwi, a Lou za mną.
-Nie tobie o tym decydować, Louise.-oponował Robert. Moja siostra odwróciła się i posłała mu lodowate i gniewne spojrzenie.
-Owszem, moja. Jeśli mnie pamięć nie myli, zasiadam w Radzie i to ja uczyniłam z ciebie lidera. Zajmuję wysokie stanowisko w tym społeczeństwie, a w dodatku jestem jego starszą siostrą. I jeśli stwierdzę, że jest wolny, to tak jest, Robercie.
-Nie chcesz ze mną walczyć, Louise.-powiedział tylko Robert.
-Raczej ty nie powinieneś chcieć walczyć ze mną. Ty powinieneś pamiętać najlepiej, jak skończyła się poprzednia wojna, w którą się zaangażowałam.
Louise zawsze musiała mieć ostatnie słowo. Wyszliśmy oboje z sali.
-Zabierzesz mnie do Eliasa?-spytałem. Skinęła głową i złapała mnie za ramię. Instytut zniknął i pojawił się pokój gościnny w domu moich sióstr. Florence stała pochylona nad Eliasem. Podbiegłem do łóżka i ukląkłem przy jego krawędzi, chwytając Eliasa za rękę.
-Wyliże się z tego.-zapewniła mnie Flo.-Wyleczyłam ile się dało za pomocą magii, a wiedza, którą Gabriel wyniósł ze studiów w końcu się przydała.
-Dziękuję.-wydusiłem z siebie.-Eloise już była?
-Zaraz po nią pójdę.-obiecała Lou.-Flo, chcę z tobą porozmawiać.
Obie wyszły z pokoju, a ja wpatrywałem się w Eliasa. Nie potrafiłem nazwać swoich uczuć. Ale towarzyszyło mi głównie poczucie winy.
Louise zajrzała do pokoju godzinę albo dwie później i zastała mnie w takiej samej pozycji w jakiej mnie zostawiła.
-Eloise jest przemęczona. Nie chciałam jej wyciągać. Przyjdzie jutro.-obiecała.-Powinieneś iść spać.
-Chcę tu zostać.-powiedziałem cicho i zerknąłem na nią. Uśmiechnęła się smutno.
-Matty, nic mu się nie stanie. Będziesz w pokoju obok...
-Louise, proszę cię.-nie chciałem się z nią kłócić. Chciałem po prostu zostać z Eliasem.
-Mogę ci zaoferować w najlepszym wypadku fotel.-stwierdziła zrezygnowana.-Przyniosę ci koc. Ale musisz się wyspać.
-Mnie pasuje.-przytaknąłem. Lou przyniosła mi koc a ja przestawiłem fotel, aby stał jak najbliżej łóżka. Usiadłem na nim przykrywając się kocem. Patrzyłem na Eliasa, wsłuchiwałem się w jego urywany oddech.
-Mam nadzieję, że wszystkich naszych randek tak nie zamierzasz spędzić.-powiedziałem cicho, zasypiając.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz