Siedziałam w gabinecie Evana, gdzie czekałam na całą trójkę Dekkerów. Asystentka Gabriela przyprowadziła mnie tutaj i podała mi coś na uspokojenie, chociaż mam niejasne przeczucie, że to i tak nie pomoże. W końcu do pokoju wszedł Robert i Evan. Siedli przede mną.
-Gdzie Gabriel? - spytałam cicho.
-Rozmawia z Alexandrą. - odpowiedział Evan. - Z Eliasem wszystko będzie dobrze, Florence się nim zajęła. Opowiedz nam wszystko po kolei.
-No więc, Ben zarządził obserwację domu. Wydawało mi się, że kogoś tam słyszę chyba. W każdym bądź razie, Ben stwierdził, że dom jest opuszczony. Wolałam to sprawdzić. Wiem, nie powinnam tego robić. Działałam impulsywnie.W każdym bądź razie, znalazłam Alexandre. Potem dostrzegłam Cedric'a. Nie wiem dlaczego mnie nie zabił od razu. Dziwił się, że wysłaliście taką grupę. Wtedy wpadł Ben. Od razu go zastrzelił. Potem wpadł Matt. Elias za nim. Osłonił go. Cedric znikł. I potem zadzwoniłam po Louise. Ben nie żyje. A o mały włos Matt by zginął.
-Bycie łowcą niesie za sobą konsekwencje Eloise. Musisz się tego spodziewać. Jeśli Cię to pocieszy, Alexandra usłyszała jak Cedric rozmawiał z Aaronem o ataku na naszą ekipę w Hiszpanii. W porę ich uratowaliśmy. - powiedział Robert. - Wróć do domu i odpocznij. Evan, odwieziesz ją?
-Jasne. - Evan uśmiechnął się. - Jutro będziesz mogła odwiedzić Elias'a.
-Z Alexandrą i resztą wszystko w porządku? - zapytałam cicho.
-Zostaną na obserwacji do jutra.- odpowiedział Evan, po czym wyszliśmy z jego biura. Całą drogę do domu próbował zająć mnie rozmową. Gdy podjechaliśmy pod mój dom, Evan spojrzał na mnie z troską w oczach.
-Jesteś w szoku. Gdybyś chciała pogadać, pamiętaj masz nas. W Instytucie jest dobry psychoterapeuta.
-Evan, potrzebuje snu. Nie psychiatry. - mruknęłam wychodząc z auta. - Do zobaczenia jutro.
Otwieram oczy i znajduję się w pobliskim parku. To sen. Podnoszę się z ziemie i słyszę swój krzyk. A potem dostrzegam ciało. Młoda kobieta. Zaczynam się szczypać w rękę, by się obudzić. Wtedy dociera do mnie, że to wszystko dzieje się naprawdę i że nie pamiętam, jak się dostałam do parku. Nie pamiętam co się stało i skąd wzięło się to ciało. Wybrałam numer Louise, która mogłaby mi pomóc, lecz zgłosiła się sekretarka. Przeanalizowałam wszystkie za i przeciw. I tak właśnie znalazłam sie pod drzwiami Wrena. Wzięłam oddech i zapukałam. Po chwili otworzyła mi Tessa.
-Eloise? -spytała zdziwiona. - Wszystko w porządku?
-Słucham? Tak. Jest Wren? - spojrzałam na nią, starając się skupić na rozmowie.
-Zszedł po jedzenie. Ale wejdź. Zaczekaj na niego. Ucieszy się, że przyszłaś. Na pewno wszystko w porządku? Źle wyglądasz.
-Nic mi nie jest. Wiesz co, śpieszę się. Zadzwonię do niego. Dziękuje. - uśmiechnęłam się lekko. Nim Tessa zdążyła zaprotestować wybiegłam z mieszkania. Łapię taksówkę i wracam do domu. Wbiegam do pomieszczenia, zamykam drzwi i biegnę do swojego pokoju. Siadam na podłodze i łapię oddech. Analizuję wszystkie fakty. Zachowuje się jak idiotka. Budzę się obok martwego ciała, słyszę głosy i nie pamiętam co się dzieje. To logiczne. Jak ktoś ma schizofrenie. Wstałam i zaczęłam się przebierać w ładniejsze ubranie. Wyszłam z domu i wsiadłam do swojego samochodu. Dziesięć minut później stałam pod drzwiami Florence i Louise. Już miałam pukać, gdy drzwi się otworzyły i stanął w nich Evan.
-Miałem Cię właśnie szukać. - powiedział zaskoczony.
-Wow. Znalazłeś mnie. - mruknęłam, wchodząc do środka. - Chcesz za to medal? Za wybitne osiągnięcie w znajdowaniu ludzi przed własnymi drzwiami?
-Tessa się o ciebie martwi. - powiedział Evan, zamykając drzwi za mną.
-Tessa się o mnie martwi. - powtórzyłam. - Tessa?
-Moja młodsza siostra? Taka ładna?
-Wiem kim jest Tessa. Dlaczego się o mnie martwi?
-Mówiła, że byłaś u nich i że źle wyglądasz.
-Owszem. Byłam. Na chwilę. Nie zastałam Wrena, to poszłam. Spieszyłam się. Ale czy ja źle wyglądam? - spojrzałam na niego z politowaniem. Evan westchnął i usiadł na schodach, po czym poklepał miejsce obok siebie. Wywróciłam oczami i zajęłam miejsce obok niego. Spojrzałam na niego pytająco.
-Też kiedyś zaczynałem. Szkolili mnie na łowcę od małego. Nie miałem wyboru. Nie żebym narzekał. Lubię to co robię, bez tego nie poznał bym Ciebie, Eliasa, Louise która jest wspaniałą przyjaciółką czy Florence, bez której sobie życia nie wyobrażam. Ale moja pierwsza misja też nie była szczęśliwa. Też zginęli ludzie. Ale masz nas, możesz pogadać z nami. Nie musisz udawać.
-Evan, dziękuje za troskę. To miłe. Ale wszystko w porządku. Pewnie nie pojadę teraz szybko na kolejną misję. Ale wszystko w porządku. Jutro pojawię się w Instytucje, potrenuje i będzie okej.
-Dobrze. Ale gdyby się coś działo powiesz komuś z nas?
-Tak. - wstałam. -Ale teraz idę odwiedzić brata.
Zapukałam lekko i weszłam. Elias spał spokojnie na łóżku, a obok na kanapie drzemał Matt. Otworzył oczy, gdy tylko przekroczyłam próg pokoju.
-Spokojnie. To tylko ja. - mruknęłam.
-Myślałem, że się obudził. -westchnął Matt.
-Daj mu się zregenerować. - powiedziałam siadając obok niego.
-Wiesz, nie przyzwyczaiłem się do tego, że facet którego całuje broni mnie przed kulką wystrzeloną przez psychicznego byłego przyjaciela mojej siostry, który chce przejąć władzę nad magicznym światem.
-No bo przecież to takie normalne. - zaśmiałam się cicho. -Czekaj co?! Całowaliście się?! Ja nic o tym nie wiem?! Kiedy?! Spaliście ze sobą?
-Ilość twoich pytań mnie zadziwia. - zaśmiał się lekko. - Całowaliśmy się przed treningiem więc technicznie rzecz biorąc nie miałem kiedy Ci powiedzieć. Nie, nie spaliśmy ze sobą. Ale to wszystko dzięki twojej dociekliwości. Twój brat mi się cholernie podoba. Od dawna. Dlaczego uśmiechasz się jak psychopatka?
-Shippowałam was razem! Nie masz pojęcia jak się cieszę z tego. Tylko wiesz, jako jego starsza siostra ostrzegam Cię lojalnie, zrań go a pożałujesz.
-Nie zranię go. Na pewno. - Matt uśmiechnął się lekko. - Zobaczysz. Jeszcze będziemy chodzić na podwójne randki. Znajdź sobie tylko jakiegoś normalnego, hetero faceta. Tylko upewnij się, że jest hetero.
-Skoro już mowa o hetero facetach. Byłam dziś u Wrena. - mruknęłam.
-O nie. Tessa Ci otworzyła?
-Tak. I o dziwo, znoszę to lepiej niżby się wydawało. Chyba się z tym pogodziłam i mogę iść dalej.
-Daj mi to na piśmie. Żebym miał dowód, gdy będziesz się wypłakiwać przed Dirty Dancing - powiedział Elias podnosząc się lekko. W jednej chwili znalazłam się przy nim, razem z Mattem.
-Obudziłeś się. - powiedziałam z uśmiechem.
-Podsłuchiwałeś? - spytał Matt, uśmiechając się lekko i złapał Eliasa za rękę.
-Jeśli wydaje Ci się, że przez ostatnie dziesięć minut udawałem śpiącego, żeby dowiedzieć się co o mnie myślisz, to pewnie masz racje. - Elias zaśmiał się lekko.
-Ciesze się, że wszystko jest w porządku. - uśmiechnęłam się lekko. -Powinnam zostawić was teraz samych...
-Nie musisz tego robić. - powiedział Matt.
-Dobra. - machnęłam ręką. - Tyle czekałam żeby się między wami coś wydarzyło, że chce żebyście nacieszyli się sobą. Wpadnę jutro.
-Do zobaczenia. - powiedział Matt, uśmiechając się lekko.
Zeszłam na dół gdzie Louise i Florence jadły kolacje.
-Elias się obudził.
-To dobrze. Jutro, najpóźniej pojutrze już normalnie będzie funkcjonował. - powiedziała Florence, uśmiechając się do mnie. - John i Sara też przyjadą dopiero jutro.
-Wiem. Rozmawiałam z nimi. Louise, dziękuje że tak szybko się pojawiłaś.
-Nie ma sprawy. Gdyby Robert mnie posłuchał, nie doszłoby do tego wszystkiego. -mruknęła Louise.
-Może to i dobrze. -uśmiechnęłam się. - W końcu Matt i Elias... wyjaśnili sobie wszystko. Będę się zbierać, wpadnę rano po treningu.
-Nie zostaniesz na kolacji? - spytała Florence.
-Nie jestem głodna. - odpowiedziałam i pożegnałam się z nimi. Wróciłam pod dom, gdzie zostawiłam samochód i ruszyłam do swojego ulubionego baru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz