poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Rozdział dziewięćdziesiąty - Eloise.



Idę szybko za Eliasem, starając się przy tym nie rozlać kawy, którą miałam w ręku.
-Chciałaś pomóc mi i Matt'owi. Rozumiem. Zgodziłem się. Ale czy musiałaś jak zwykle zaspać? - lamentował Elias. - Oczywiście, nie zaspałabyś gdybyś nie balowała do nocy. Nie będę narażał swojej pracy, przez twoje alkoholowe eskapady.
-Daj spokój. Ubrałam się, pachnę czystością i mam kawę. Nawet kaca nie mam. Z resztą, sam mówisz że spotkania nigdy nie zaczynają się punktualnie. Chce się czymś zająć.
-Dobrze. Poddaje się. Mam nadzieje, że jesteś świadoma obecności Wrena na spotkaniu?
-Spóźnimy się, przez te twoje pogaduszki. - prychnęłam. Gdy weszliśmy do sali w którym odbywała się na rada, na miejscu był już Evan, Matt i Wren. Oraz trzech nieznanych mi łowców.
-Witajcie. - powiedział Evan i uśmiechnął się pogodnie. - Eloise, ciesze się z twojej obecności. Mam nadzieje, że zgodzisz się zostać z nami na stałe.
-Zrezygnuje tak szybko, jak zrezygnowała z karate, szermierki, tańca. Sporo tego było. - wtrącił Elias.
-Zamknij się, albo pozbawię cię  kilku kości. - mruknęłam, po czym zwróciłam się do Evana. - Florence będzie?
-Tak, odwoziła Ivy to przedszkola trochę później. Usiądź.
-Hej! Eloise! Zająłem Ci miejsce! - krzyknął Matt. Uśmiechnęłam się do niego i usiadłam obok, ignorując spojrzenie Wrena. Elias siadł obok mnie.
-Mówili już coś ciekawego? - Elias spojrzał na Matt'a zaciekawiony.
-Szykuje się wyjazd do Rosji. Dwie grupy łowców. Tylko tyle wiem.
W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi i po chwili pojawiła się Florence.
-Przyniosłam babeczki! - oznajmiła radośnie na powitanie i położyła je na stole. -Roberta jeszcze nie ma?
-Zaraz powinien być. - odpowiedział Evan i pocałował Florence na powitanie.
-Nie żeby coś, ale może trochę mniej publicznego okazywania sobie uczuć. Nie chciałabym zwrócić wczorajszego obiadu.- mruknęłam. W tym momencie do sali wszedł Robert Dekker.
-Witajcie. Przepraszam za spóźnienie. Odkryliśmy, że Cedric i Aaron przebywali w Rosji, jak wiemy Aaron miał tam swoją posiadłość.
-Alex może im pomóc. - zasugerowała Florence.
-Skąd mamy pewność, że nie jest po stronie Aarona? - zapytał Wren.
-Nigdy nie popierała Carlise'a ani Cedric'a. Nie sądzę żeby dołączyła do Aarona z miłości. Z resztą Aaron się z nią nie skontaktował odkąd dołączył do swojego brata.
-Sprawdzimy Alex. - powiedział Robert. - Matt, Elias, Ben, Henry i Eloise pojedziecie.
-Eloise jest nowicjuszką! - zaprotestował Wren - Nie powinna jechać.
-Nie masz prawa o tym decydować! - powiedziałam wkurzona.
-Mam wątpliwości! Pomyślałaś, że nie chce żeby coś Ci się stało? - Wren spojrzał na mnie.
-Jestem pełnoletnia. Jestem odpowiedzialna za siebie. I pojadę.
-Dlaczego nagle chcesz się pakować w kłopoty?
-Niby od kiedy bycie łowcą to pakowanie się w kłopoty? Bardziej BYCIE Z łowcą to pakowanie się w kłopoty.
-Przerwijcie tą swoją kłótnie. - powiedział zirytowany Robert. - Po pierwsze, Eloise przeszła test. W obecnym momencie każda zaufana osoba jest na wagę złota. Ma odpowiednie umiejętności. Po drugie, fakt Eloise jest nowa, ale Wren, pracujesz tu na tyle długo, żeby pamiętać, że sprawy prywatne po pracy. Więc wasza dwójka, ma wyjść i porozmawiać, po czym wrócić i zachowywać się profesjonalnie?
-Dobrze. - mruknęłam i ruszyłam ku wyjściu, chociaż tak naprawdę nie miałam najmniejszego zamiaru rozmawiać z Wrenem, bardziej skłaniałam się ku rozmowie z automatem z jedzeniem.
-Dlaczego nie chcesz ze mną normalnie porozmawiać? - zapytał Wren, gdy stałam już przed automatem.
-Nie interesują mnie gadki typu ''zostańmy przyjaciółmi''. Z technicznego punktu widzenia to nie realne. Nie chce słuchać wyjaśnień typu '' to było silniejsze ode mnie ''. Zdobyłeś dziewczynę swoich marzeń. Gratuluję. Wprawdzie nie rozumiem waszej relacji z Lyn, ale to nie mój interes. - powiedziałam, kupując paczkę żelek. -Masz swoje życie. Ja mam swoje. Od tej chwili, nasze stosunki powinny być profesjonalne. Pracujemy razem. Ale na bransoletki przyjaźni to nie licz.
-Czy możesz się na chwile zamknąć? - powiedział Wren i przyparł mnie do automatu, odgradzając mi drogę. Spojrzał na mnie. -To ty ze mną zerwałaś. Nie chciałaś słuchać wyjaśnień, z automatu sobie dopisałaś całą historię.
-Spotykasz się z Tessą? - spojrzałam mu w oczy.
-Tak. - odpowiedział cicho.
-Więc wszystko jasne. A teraz proszę, puść mnie. Omija mnie zebranie. - odpowiadam spokojnie, a Wren przepuszcza mnie. Wracam na salę i siadam obok Matta, starając skupić się na poleceniach i wskazówkach Roberta. Samolot do Rosji wyruszał za cztery godziny. Zaraz po spotkaniu, wróciłam do domu i spakowałam najważniejsze rzeczy, starając się ignorować wyrzuty sumienia które towarzyszyły mi od rozmowy z Wrenem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz