wtorek, 21 kwietnia 2015

Rozdział dziewięcdziestiąty trzeci - Matt.

"Poszedł na drinka. Na drinka. To oznacza, że jest w jakimś barze. Może hotelowym? Warto sprawdzić. Czy Rosja nie ma praw antygejowskich? Czy mogą nas aresztować? I czemu tylko takie myśli przechodzą mi przez głowę?"
Stawianie kolejnych kroków było dla mnie coraz trudniejsze. Ale wiedziałem, że muszę znaleźć Eliasa. Porozmawiać z nim. Całowanie się z jego siostrą było błędem, to na pewno.
Elias siedział w barze obok hotelu, uśmiechając się i flirtując z Rosjaninem. Poczułem ukłucie zazdrości. Może Elias chciał spędzić trochę czasu z chłopakiem, z którym wszystko było jasne. Może nie powinienem tu przychodzić. Wtedy wiedziałem, jak czuła się Lou, gdy nieustannie musiała wybierać pomiędzy tym co chciała zrobić, a tym co uważała za słuszne.
Już miałem odejść podtrzymując się ścian, gdy Elias odwrócił się i złapał mój wzrok.
-Matt?-zmarszczył brwi. Uniosłem rękę i niezdarnie mu pomachałem. Elias chyba przeprosił Rosjanina, przytulił go i podbiegł do mnie.-Matt, wszystko w porządku?
-Nie. Muszę z tobą porozmawiać.-powiedziałem, a przynajmniej miałem nadzieję, że właśnie to powiedziałem. Słowa były chyba ciężkie do rozróżnienia.
-Porozmawiamy rano, dobrze? Chodź, lepiej będzie jak położysz się spać.-powiedział troskliwie z rozbawionym uśmiechem na twarzy.-Widzę, że ty i Eloise dobrze się bawiliście.
-Mhm.-wymamrotałem, nie mając siły, aby powiedzieć coś więcej. Elias pomógł mi wejść po schodach, a potem zaprowadził mnie do mojego pokoju.
-Przepraszam.-mruknąłem tylko kładąc głowę na poduszce. Elias się zaśmiał i była to ostatnia rzecz, jaką zapamiętałem przed zaśnięciem.

-Pobudka śpiąca królewno!-usłyszałem głos Eliasa.-Trening zaczyna się za pół godziny.
-Aaaagh.-wydałem z siebie bliżej niezidentyfikowany odgłos świadczący o dotkliwym bólu głowy i chęci powrotu do krainy snów.
-Mówisz mniej więcej tak wyraźnie jak wczoraj wieczorem.-Elias znów się zaśmiał, Byłby to bardzo przyjemny dźwięk, gdyby nie ból głowy.-Przy łóżku masz aspirynę, wodę i kawę. Widzimy się później!-pomachał mi radośnie i wyszedł z pokoju.
Jak można było być tak radosnym o takiej porze? Mnie dręczyły tylko wyrzuty sumienia i męczyła senność. Spojrzałem na szafkę, na której stały napoje i leżał lek. Zepsułem mu randkę, a on nadal się o mnie troszczy? Wyrzuty sumienia uderzyły mnie z podwójną siłą.

Dwadzieścia minut później byłem gotowy do wyjścia. Nie byłem pewien jak tego dokonałem, ale potrzebowałem trochę czasu. W końcu musiałem porozmawiać z Eliasem, skoro nie udało mi się to wczoraj. Złapałem go na korytarzu.
-Hej, gotowy na trening?-uśmiechnął się do mnie radośnie.
-Jeszcze chwila, chciałem z tobą porozmawiać.-odwróciłem wzrok.
-Jeśli się spóźnimy to Ben nas zamorduje.-zauważył.-To nie może poczekać?
-Wolałbym nie.
Elias westchnął i złapał za klamkę najbliższych drzwi. Na szczęście były otwarte. Był tam krótki, wąski korytarz, a dalej schody prowadzące zapewne na dach. Weszliśmy do środka zanim Ben zauważył nas na korytarzu.
-Zamieniam się w słuch.-powiedział Elias, zamykając drzwi.
-No tak. Więc... po pierwsze chciałem cię przeprosić za wczoraj. Mam nadzieję, że ten chłopak nie będzie miał ci tego za złe.-zacząłem. Zastanawiałem się czy dodać, że powtórzą randkę, ale wcale tego nie chciałem.
-Oh, nie musisz się tym przejmować. Alexei widział w jakim byłeś stanie i stwierdził, że możemy dokończyć randkę jutro.
-Nie idź.
Elias popatrzył na mnie zaskoczony.
-Matt...
-Idź ze mną. Proszę.
Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Elias chyba szukał słów, ale w końcu się poddał i położył mi rękę na karku, aby przyciągnąć mnie do siebie i mnie pocałować.
W końcu byłem pewny, że Elias jest dla mnie ważny. Mogłem zaryzykować. Mogłem być niesamowicie szczęśliwy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz