sobota, 16 maja 2015

Rozdział 100 - Co by było gdyby...

Hej! Z okazji setnego rozdziału na blogu (specjalnych nie liczymy) postanowiłyśmy napisać dla Was coś specjalnego. Przedstawiamy rozdział "Co by było gdyby... Louise nie zapukała do drzwi Florence?" Pisany jest jednocześnie z perspektywy Lou i Flo, więc wybaczcie zabójczą długość. I tak podzieliłyśmy go na pół.
Czas akcji to 5 lat po wydarzeniach opisanych w prologu aka Flo i Lou wrzucają martwe ciało do wody. Co oznacza, że jest to czas, odpowiadający temu w rozdziale 99.
Bawcie się dobrze!
-Karo i Barbs
____________________________________________

Louise
-Hej, Grace, Jeff już przyszedł?-spytałam, wpadając do redakcji zdyszana i z kubkiem kawy w ręku. Nie mogłam się spóźnić po raz kolejny. Inaczej - mój szef nie mógł zauważyć, że spóźniłam się po raz kolejny.
-Jeszcze nie, masz szczęście.-Grace uśmiechnęła się do mnie i podała mi kopertę.-To przyszło przed chwilą.
-Dzięki, jesteś cudowna.-posłałam jej pełne wdzięczności spojrzenie, wzięłam kopertę i szybkim krokiem ruszyłam do swojego biurka. Odłożyłam kopertę na bok i zabrałam się do pracy. Miałam do przygotowania trzy artykuły, które miały być gotowe jeszcze dzisiaj.
Zapominając o kopercie wysłałam efekty mojej pracy do redaktora i zaczęłam się zbierać. Lynette miała dzisiaj gotować, ale znając życie, wróci później niż ja. Zawsze tak było.
Z wyjątkiem tego dnia. Gdy wróciłam do domu, Lyn siedziała w swojej pracowni i malowała, słuchając głośnej muzyki. Nawet nie usłyszała, kiedy weszłam.
-Lyn!-krzyknęłam, starając się zwrócić jej uwagę, zagłuszona przez nieznany mi utwór. Nie zareagowała. Dopiero gdy wyłączyłam jej radio, odwróciła się do mnie.
-Louise, wróciłaś w końcu! Strasznie długo cię nie było.-uśmiechnęła się do mnie szeroko i podeszła, aby mnie przytulić. Odsunęłam się jednak szybko.
-Lyn, jesteś cała ubrudzona farbą, nie zamierzam dzielić tego stanu. Czemu nie jesteś jeszcze w pracy?
-Rzuciłam ją.-dziewczyna była wyraźnie zadowolona z tej decyzji i zdawała się nie przejmować konsekwencjami.-Wiesz, że poszłam na architekturę, żeby wypaść dobrze w oczach rodziców w porównaniu z moim kochanym bratem. Ale to nie jest to, co chcę robić w życiu. Myślę, że wrócę na studia, a na razie mogę malować i fotografować. Chyba szukają kogoś w tym małym zakładzie fotograficznym za rogiem.
-Co na to twoi rodzice?-spytałam oszołomiona.
-Jeszcze im nie mówiłam. Kiedyś to zrobię.-Lyn wróciła do malowania radosna jak skowronek.
-Czy ty się upaliłaś?
-Tylko troszkę. Celebruję nową drogę życia.-dziewczyna zaśmiała się cicho. Wzniosłam oczy do nieba. To nie mogło skończyć się dobrze.
-Celebruj ją ostrożnie, proszę.-westchnęłam i pocałowałam ją w policzek, wychodząc z pokoju. Chwilę później znów usłyszałam głośną muzykę, chociaż tym razem spokojniejszą. Uśmiechnęłam się do siebie i usiadłam w salonie z książką w dłoniach i zamiarem poświęcenia całkowicie tego wieczoru lekturze.

Florence
Zrywam się w nocy i łapię gwałtownie oddech. Aaron budzi się i przytula mnie. Staram się uspokoić.
-Cii. Jesteś u siebie w pokoju. - powiedział cicho Aaron. - Jesteś bezpieczna.
-Tęsknie za Louise. - szepnęłam nieświadomie. - To już pięć lat.
-Kim jest Louise? - spytał Aaron. Często w nocy pytałam o Louise, a odkąd Aaron zamieszkał w moim łóżku, często słyszał to samo pytanie.
-Tęsknie za nią. - zbyłam go i zasnęłam. Nie śniłam już o niczym. Od półtora roku mieszkałam z Gabrielem, moim najlepszym przyjacielem. Półtora roku temu, Evan wyjechał do Nowego Jorku, zostawiając mnie i moje złamane serce tutaj. Przez pół roku Gabriel starał się wyrwać mnie z letargu. Aż w końcu poznałam Aarona. Znów usłyszałam jego głos przez sen.
-Tygrysku. - mruknął. - Za dwie godziny twoja wielka sprawa, a ty śpisz.
-Gabriel już wstał? - spytałam, otwierając jedno oko. Aaron pochylał się nad łóżkiem, jego włosy były wilgotne, a fakt że miał na sobie same jeansy nie pomagał.
-Nie. - zaśmiał się. - Wrócił późno. Ale sam. Idziesz go obudzić?
-Jeszcze pytasz. - zerwałam się i wbiegłam do pokoju przyjaciela. Zaczęłam skakać po jego łóżku. - Gabrielu, słonko wstało.
-Popełniłem błąd pozwalając ci się wprowadzić do mnie. - mruknął do poduszki. Klękłam obok niego.
-Beze mnie twoje życie byłoby nudne.- mruknęłam rozbawiona. -Śniadanie za pięć minut.
Wbiegam do kuchni i wskakuje Aaronowi na plecy, a on wybucha śmiechem.
-Roznosi cię energia. - zaśmiał się i pocałował mnie.
-Bo w końcu będę miała za sobą pierwszą prawdziwą sprawę. -uśmiecham się. - Będę obrzydliwie bogatą suką!
-Już jesteś! - mruknął Gabriel wchodząc do kuchni. - Mogłaś dać mi pospać jeszcze z godzinę. Miałem długi dyżur.
-Znajdź sobie jakąś dziewczynę lepiej. - podałam mu kubek z kawą. - Za dużo pracujesz.
-Ty za to za mało. - odciął się rozbawiony. - Przez Ciebie Aaron zawala pracę.
-Pff, nie prawda! - spojrzałam rozbawiona na Aarona który kończył śniadanie. - Bardzo poprawiły mu się wyniki.
-Nie zaprzeczam. - zaśmiał się Aaron. - Flo! Spóźnisz się.
Spojrzałam na zegarek i zerwałam się z krzesła. Pobiegłam się przebrać i pozbierać swoje rzeczy. Gdy wpadłam do kuchni, Gabriel i Aaron jedli swoje śniadania. Posłałam im mordercze spojrzenie i ruszyłam na rozprawę.

Louise
Kilka dni później, gdy wróciłam z pracy do domu, w całym mieszkaniu panowała martwa cisza. Zdziwiło mnie to, biorąc pod uwagę fakt, że Lyn dopiero co została bezrobotna. Zawołałam jej imię, ale nikt mi nie odpowiedział. Odłożyłam torebkę i zajrzałam do pokoju Lynette. Dziewczyna leżała na podłodze.
-O bogowie!-rzuciłam się do niej z przerażeniem, wyciągając telefon, żeby zadzwonić po pogotowie.-Lyn? Lyn!-dziewczyna nie reagowała.

W szpitalu nie mogłam usiedzieć w miejscu. Moja najlepsza przyjaciółka... nie mogłam znowu stracić tak bliskiej mi osoby. Luke zmarł, gdy miał zaledwie 9 lat. Florence wyjechała i więcej jej nie widziałam. Wiedziałam gdzie mieszkała. Parę lat temu byłam blisko ponownego spotkania z nią, ale zdecydowałam się na inny krok. Na inne rozwiązanie problemu. Może gdybym zapukała do jej drzwi, wszystko wyglądałoby inaczej. A może powiedziałabym jej, że powinna na siebie uważać i nic by się nie zmieniło. Może tak czy tak siedziałabym w szpitalu, czekając aż  ktoś powie mi, co się dzieje z Lyn, z moją najlepszą przyjaciółką.
-Louise Tempest?-młody lekarz podszedł do mnie.
-Tak, to ja.-powiedziałam, stając w miejscu.-Co z Lynette?
-Wszystko będzie z nią dobrze. Straciła przytomność i zraniła się przy upadku. Na noc wolałbym, żeby została w szpitalu, ale jutro będzie mogła wyjść do domu.
-Czemu straciła przytomność?-spytałam, nadal niespokojna. Cieszyłam się, że jutro będę mogła ją zabrać do domu, ale bałam się, że to może się powtórzyć.
-Czekam jeszcze na wyniki badań krwi, ale... cóż, jeśli ma się to nie wydarzyć ponownie, zalecam odstawienie na jakiś czas wszelkich środków odurzających, kawy, papierosów.-mężczyzna uśmiechnął się do mnie uspokajająco.-W razie jakichkolwiek problemów, przyjedźcie od razu.
Pokiwałam głową. Lyn będzie się musiała zacząć pilnować.
-Dziękuję, panie...-popatrzyłam na niego pytająco, zdając sobie sprawę, że lekarz mi się nie przedstawił.
-Oh, przepraszam. Gabriel Dekker.-uścisnął mi rękę, nie przestając się uśmiechać. Jego spokój udzielił się również mnie.
-Dziękuję, panie Dekker.-również się uśmiechnęłam i po raz pierwszy uważniej mu się przyjrzałam. Dobrze zbudowany, blondyn, o ładnej twarzy i zabójczym uśmiechu.-Czy mogę iść do niej?
-Pewnie. Teraz śpi i powinniśmy jej dać odpocząć, ale możesz z nią posiedzieć. Obecność kogoś bliskiego jej się przyda. I nalegałbym, żebyś zadzwoniła do kogoś z jej rodziny albo podała numer do kogoś z nich. Musimy ich powiadomić.
-Mogę podać numer do jej brata.-zaproponowałam i wyciągnęłam telefon Lyn. Znalazłam odpowiedni kontakt, a Gabriel spisał liczby i imię.
-Ktoś się z nim skontaktuje.-obiecał mężczyzna. Skinęłam głową.
-Pójdę do Lyn.-powiedziałam i odwróciłam się, żeby iść do przyjaciółki.
-Louise!-Gabriel zawołał za mną. Odwróciłam się i popatrzyłam na niego pytająco. Podszedł do mnie.-Zastanawiałem się... nie chciałabyś może gdzieś wyjść ze mną niedługo?
-Z chęcią.-uśmiechnęłam się i wyciągnęłam z torebki małą kartkę, na której zapisałam szybko swój numer.-Zadzwoń.
Wręczyłam mu kartkę i tym razem nie odwracając się, poszłam do sali, w której leżała Lynette.

Florence.
Rozprawa która miała trwać jeden dzień, trwała tydzień. Przez odroczenia czy nowe dowody w sprawie. Na szczęście dziś sprawa się skończyła, mój klient wygrał, przez co ja wygrałam i to był wystarczający powód do całodniowego świętowania. Aaron ubierał właśnie spodnie, gdy ja leżałam na łóżku.
-Poproszę tosta. - mruknęłam w poduszkę.
-Nie sądziłem, że wymierzanie sprawiedliwości tak męczy. - zaśmiał się i włączyć odtwarzacz. Z głośników leciała moja ulubiona piosenka Royal Blood.
-Wiesz, bycie sławnym prawnikiem tak bardzo męczy. - wzdycham teatralnie. -Plus jeszcze ty w moim łóżku.
Aaron zaśmiał się i ruszył w stronę kuchni. Gabriela jeszcze nie było. Był z jakąś nowo poznaną dziewczyną, zaczynam żałować że nie miałam kiedy go o nią wypytać. Chwytam do ręki telefon i automatycznie włączam galerię. Przeglądam zdjęcia z Gabrielem. Natrafiam na zdjęcie moje, Gabriela i Evana. Przyjrzałam się Evanowi, który obejmował mnie z jednej strony, był uśmiechnięty, przystojny, był wszystkim czego potrzebowałam. Westchnęłam. Nie było go od półtora roku. Na pewno miał już dziewczynę, która w porę wyznała mu uczucie. Odłożyłam telefon i ubrałam koszulkę Aarona.
-Florence! - usłyszałam głos Gabriela. - Nie wszyscy sąsiedzi, chcą słuchać twojej muzyki.
-Świętują razem ze mną. - odkrzyknęłam. Wzięłam kieliszek wina ze stolika nocnego i ruszyłam wypytać go o jego nową dziewczynę. Gdy weszłam do kuchni Gabriela nie było, zamiast niego stała tam Louise Tempest rozmawiająca z Aaronem. Mój kieliszek upadł na podłogę z głośnym hukiem. W tym momencie do kuchni wszedł Gabriel, pocałował mnie w policzek na powitanie.
-Florence! To jest właśnie...
-Louise. -dokończyłam, zaszokowana widokiem mojej najlepszej przyjaciółki.

Louise 
Patrzyłam na moją byłą najlepszą przyjaciółkę zszokowana. Bogowie, wszystko zaczęło się układać i znowu miało się zepsuć. Znałam Gabriela zaledwie tydzień, ale podobał mi się. Dla odmiany chciałam, żeby coś z tego wyszło. Ale jeśli jego współlokatorką i przyjaciółką była Florence, to nie mogłam mu kazać wybierać między nami. A nie widziałam cudownego pogodzenia się z moją przyjaciółką, skoro tego nie chciała.
-Muszę iść.-wypaliłam szybko i złapałam swoją torebkę. Wybiegłam z mieszkania, zanim ktoś zdołał mnie zatrzymać, ignorując pytania Gabriela.
-Louise!-usłyszałam głos dziewczyny, która kiedyś była najbliższą osobą w moim życiu. Zatrzymałam się i powoli odwróciłam. Florence dobiegła do mnie i stanęła, patrząc na mnie smutno.
-Louise, proszę cię, ja...
-Nie, Flo. Nie wiem czy mam ochotę wysłuchiwać czegokolwiek. To było pięć lat temu. Zostawiłaś mnie, ale nie powinnam cię obwiniać, biorąc pod uwagę wydarzenia...
-Daj mi skończyć. Wiem, że to było pięć lat temu, ale tęskniłam za tobą i chciałam się z tobą spotkać. Zabrakło mi odwagi. Louise, kiedy się w końcu spotkałyśmy... nie możesz odejść. Proszę, nie rób tego. Wyjechałam z Formby też dlatego. Bo się bałam, co mogę zrobić albo że nie będę dla ciebie wystarczającym wsparciem. Przepraszam.
Zamilkłam. Nie wiedziałam co zrobić. Tęskniłam za Florence, to oczywiste. Była dla mnie jak siostra. Nie odezwałam się ani słowem, po prostu przytuliłam ją ze łzami w oczach.
-Przepraszam.-powiedziałam cicho. Nigdy nie przychodziło mi to łatwo, ale miałam powód, żeby przeprosić. Mogłam ją obwiniać, ale tak naprawdę winiłam samą siebie.
-Nie skreślaj Gabriela przeze mnie.-poprosiła Flo. Pokręciłam głową.
-Nie zrobię tego.

Florence.
Przytuliłam jeszcze raz moją przyjaciółkę. Czułam jakbym odzyskała część siebie, której tak bardzo brakowało.
-Powinnyśmy wracać na górę, Gabriel musi być w niezłym szoku. - Louise zaśmiała się lekko.
-Więc ty i Gabriel, hm? - spojrzałam na nią z wielkim uśmiechem.
-Raczej jak to możliwe, że ty i Gabriel nie? - odpowiedziała rozbawiona.
-Proszę cię! On jest dla mnie jak niechciany, starszy brat! - zaśmiałam się. - Nigdy między nami nic nie było i nie będzie. On nie jest... dla mnie. Ale bardzo się cieszę, że spotkał Ciebie.
Weszłyśmy do kuchni rozbawione, jak gdyby nigdy nic. Aarona nie było w kuchni, natomiast Gabriel chodził wokół wysepki kuchennej. Gdy weszłyśmy zatrzymał się i spojrzał na mnie.
-Florence. Wytłumacz mi. - powiedział słabo.
-A więc Louise jest moją najlepszą przyjaciółką. Tą z Formby. I przez pięć lat właściwie nie miałyśmy kontaktu. Więc rozumiesz nasz szok?
-To ją wołasz przez sen! - powiedział zaskoczony.
-To jest bardzo skomplikowana historia. - westchnęłam. - Bardziej niż ta z Evanem.
-Kim jest Evan? - wtrąciła Louise.
-To skomplikowane. - odpowiedzieliśmy równocześnie z Gabrielem. Po czym w trójkę wybuchnęliśmy śmiechem.
-Może po prostu siądziemy przed telewizorem i obejrzymy Grę o Tron? - spytałam. - Naprawdę, cieszę się że Louise tu jest i po prostu, nie chce tego psuć.
-Słuchajcie, ja muszę lecieć. - powiedział Aaron wpadając do kuchni. - Mieliśmy włamanie.
-Zadzwoń później. - powiedziałam i pocałowałam go na pożegnanie.
-Dobra. To skoczę po jakieś jedzenie i coś do picia. - uśmiechnął się Gabriel. -Co chcecie?
-Wino. - uśmiechnęłam się. -I chińskie.
-Piwo. - odpowiedziała Lou. - I chińskie.
Gabriel wziął pieniądze i wyszedł. Ja i Louise tym czasem usadowiłyśmy się na kanapie w salonie.
-Ty i Aaron? - Louise spojrzała na mnie.
-Co? My? Nie. Chyba nie. - westchnęłam. - Sama już nie wiem. To trwa od roku. Najpierw byliśmy w czysto fizycznej relacji, ale tak naprawdę od dziewięciu miesięcy z nikim nie byłam po za nim. On od dziesięciu.
-Rozumiem. - uśmiechnęła się lekko. - Kim jest Evan?
-Prawdziwa dziennikarka z ciebie. - wywróciłam oczami, rozbawiona. - Evan jest bratem Gabriela. Mieszka w Nowym Yorku od półtora roku.
-I to jest ta skomplikowana historia?
-Skomplikowaną historią jest to, że od momentu kiedy ich poznałam byłam zakochana w Evanie. Nigdy nie zdobyłam się na odwagę by mu wyznać co czuję. W końcu zaczęliśmy się często kłócić. Aż pewnego wieczoru oznajmił, że wyjeżdża. Wtedy się załamałam. Gabriel przyjął mnie pod swój dach. Chyba dzięki niemu tylko wyszłam w miarę na prostą. Już drugi raz. - zaśmiałam się cicho. - Po wyjeździe też mi pomógł. Więc jesteś szczęściarą Louise.

Louise
Pięć lat nie widziałam się z Flo i nie miałam z nią żadnego kontaktu. A wystarczyło kilka chwil, żebyśmy znów zaczęły zachowywać się jak najlepsze przyjaciółki. Gabriel przyniósł jakieś jedzenie, picie i spędziliśmy wieczór oglądając Grę o Tron, żartując i po prostu miło spędzając ze sobą czas. Kiedy Florence na chwilę wyszła z salonu, zerknęłam na zegarek.
-O cholera, nie wiedziałam, że już tak późno. Muszę się zbierać.-podjęłam próbę wstania, ale Gabe pociągnął mnie w dół, z powrotem na kanapę.
-Mogłabyś zostać na noc.-powiedział cicho, całując mnie po szyi. Westchnęłam.
-Chciałabym, naprawdę, ale umówiłam się na śniadanie z Lynette.
-Zaproś ją do nas. Florence nie będzie miała nic przeciwko. Proszę.
-O co prosisz?-Florence weszła do salonu, a Gabe oparł głowę na moim ramieniu, zrezygnowany.
-Świetne wyczucie czasu, Flo.-mruknął.-Miałabyś coś przeciwko, gdyby przyjaciółka Lou wpadła do nas na śniadanie?
-Jasne, że nie. Chętnie ją poznam.-Flo uśmiechnęła się szeroko.-Dobra, ja idę spać i wam też to radzę... Tylko nie hałasujcie za bardzo.-puściła do nas oczko i poszła do swojego pokoju.
Gabriel się zaśmiał i pocałował mnie delikatnie.
-Przekonałem cię, żebyś została?
-Myślę, że tak.-uśmiechnęłam się i oplotłam ramionami jego szyję, aby go pocałować. Byłam naprawdę szczęśliwa.-Wyślę tylko smsa do Lyn i... Gabe, nie!-zapiszczałam, gdy chłopak wziął mnie na ręce z szerokim uśmiechem.
-Zaraz to zrobisz, kochana.-pocałował mnie i zaniósł do swojej sypialni.

Florence.
Przebrałam się w piżamę i położyłam do łóżka. Uśmiechnęłam się. Mimo pięciu lat, wciąż Lou i ja jesteśmy przyjaciółkami. Z tą myślą, zapadłam w głęboki, spokojny sen. Obudziłam się jako pierwsza i od razu ruszyłam w stronę kuchni. Zaczęłam od nastawienia ekspresu z kawą. W połowie przygotowań dołączył do mnie uśmiechnięty Gabriel.
-To nie przyzwoite, być tak radosnym o tej porze dnia. - zaśmiałam się.
-To nie przyzwoite, wstawać tak wcześnie. - odgryzł się rozbawiony.
-To nie przyzwoite, by nie spać pół nocy i wstać wypoczętym.
-Florence? Pożyczę coś z twojej szafy! - krzyknęła Louise.
-Dobra! - odkrzyknęłam i spojrzałam na Gabriela, który uśmiechał się do pustych drzwi.
-No co? - spojrzał na mnie.
-Przegrałeś! - zaśmiałam się. - Zmywasz przez kolejne dwa dni.
-Jesteś wredna. - mruknął rozbawiony.
-Twoje życie beze mnie było by nudne jak cholera. - zaśmiałam się cicho.
-Ale jakie spokojne! - odciął się. - Aaron wpadnie na śniadanie?
-Powinien zaraz być. I Lyn powinna też przyjść. Idź nakryć do stołu. - Powiedziałam, gdy do ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzyłam. Przede mną stała przyjaciółka Lou.
-Ty jesteś Lynette, prawda? - uśmiechnęłam się. - Jestem Florence. Przyjaciółka Gabriela oraz przyjaciółka Louise z Formby. Witaj w naszych skromnych progach!
-Miło mi Cię poznać, Florence. - Dziewczyna odwzajemniła uśmiech.
-Mi również. - uśmiechnęłam się i zaprowadziłam Lyn do naszej jadalni. - Louise! Lyn przyszła!
-Idę! -odkrzyknęła. W tym momencie do jadalni przyszedł Gabriel.
-Lyn! - uśmiechnął się. - Jak miło mi Cię widzieć! Jak się czujesz?
Wybuchnęłam śmiechem. Lyn spojrzała na mnie zaskoczona.
-Przepraszam. Miły Gabriel to dla mnie nowość. - powiedziałam, gdy zadzwonił dzwonek.
-Idź, ty niewdzięczna poczwaro! - Gabriel pokazał mi język, próbując ukryć rozbawienie. Otworzyłam drzwi Aaronowi.
-Cześć. - powiedziałam z uśmiechem, gdy mnie pocałował na powitanie. -Chodź, wszyscy już są.
Usiedliśmy do stołu, rozmawiając i żartując od czasu do czasu. Wtedy drzwi trzasnęły.
-Nienawidzę jej! - wydarła się Tessa Dekker, wpadając do naszego mieszkania. -Ona powinna się leczyć. Albo nie wiem!
-Teraz poznacie młodszą-starszą siostrę Gabriela. - uśmiechnęłam się do Lou i Lyn.  - Tessę.
W tym momencie dziewczyna wpadła do jadalni i jej wzrok spoczął na Lyn.
-Tess. - powiedział rozbawiony Gabriel. - To moja dziewczyna Louise, a obok niej siedzi jej przyjaciółka Lyn.
-Miło mi was poznać. - powiedziała, przyglądając się Lyn.
-Zjedz z nami. - powiedziałam z uśmiechem. -Na Elen ponarzekamy później.
-Jasne. - Tess uśmiechnęła się lekko i siadła obok nas, zapominając o swojej złości na macochę.
Atmosfera szybko się rozluźniła i znów była przyjemna. W pewnym momencie złapałam Aarona za rękę, uśmiechając się do niego lekko. Jego zielone oczy rozbłysnęły.W tym momencie drzwi znów się otworzyły. Spojrzałam zaskoczona na Gabriela, lecz on posyłał mi takie samo spojrzenie. I w tym momencie do do jadalni wszedł Evan Dekker. Mój widelec upadł na podłogę z głośnym hukiem. Evan nie spodziewając się takiej ilości osób, zatrzymał się w pół kroku. Jego wzrok spoczął na mnie. Nic się nie zmienił. Jego oczy wciąż wydawały się przenikliwe, a czarne włosy były lekko rozczochrane. Miał na sobie luźny sweter i ciemne spodnie. Do tego trampki z narysowaną gwiazdką. To ja byłam jej autorem. Kiedyś po pijaku pozwolił mi ozdobić swoje buty. Wybrałam gwiazdkę. Nagle poczułam narastające mdłości.
-Przepraszam. - mruknęłam i pobiegłam do toalety w swoim pokoju. Kiedy skończyłam wymiotować, oparłam się o ścianę. Całe półtora roku zapominania o Evanie Dekkerze, poszły na marne.
-Mogę wejść? - usłyszałam ciche pukanie Louise.
-Jasne. - Louise weszła i przytuliła mnie mocno. - Muszę stąd wyjść. Nie jestem gotowa na konfrontacje z Evanem.
-Zaraz po niego pójdę. - powiedziała spokojnie. - Tess nic nie wie o tobie i Evanie? Myśli, że jesteś w ciąży z Aaronem.
-Jeszcze tego by brakowało. - zaśmiałam się nerwowo. Louise uśmiechnęła się i poszła po Aarona. Razem wyszliśmy z mieszkania jak gdyby nigdy nic.
-Mam dla Ciebie niespodziankę. - powiedział Aaron, otwierając mi drzwi do swojego samochodu.
-Już nie mogę się doczekać. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz