Siedziałam w moim tymczasowym pokoju i czytałam książkę. Do mojego pokoju zapukała mama. Weszła z dwoma kubkami i podała mi jeden.
-Co czytasz? - spytała.
-Jak zrozumieć, że matka porwała własne dziecko. Poradnik dla niewtajemniczonych. - mruknęłam, lecz kiedy dostrzegłam jej spojrzenie złagodniałam. - Makbeta.
-Wiesz, Eloise. Myślałam, że spędzimy razem weekend i wrócimy do Liverpoolu. - Sara uśmiechnęła się. -Przepraszam, martwiłam się o Ciebie. Powiedz mi tylko jedną rzecz. Tylko szczerze.
-Tak mamo. Jestem dziewicą. Nie, nie miałam kontaktów seksualnych z żadnym chłopakiem. Ani z dziewczyną. - wywróciłam oczami.
-Nie o to chciałam spytać. - mruknęła Sara, lecz ożywiła się nagle. - Jak to? Ty i Wren... wy nic nie?
-Mamo, proszę cię.
-Dobra, już nic nie pytam. W każdym bądź razie. Czy odkrywasz u siebie jakieś nowe moce? Albo nie wiem, staje się coś niespodziewanego?
-Och. - westchnęłam.- Nie wiem, w jakiś sposób wyczułam obecność tej dziewczyny, w domu Aarona. Ale nie wiem jak. Nie pamiętam co tam się wydarzyło.
-Dobrze. Ale gdyby coś się wydarzyło, albo gdybyś odkryła coś nowego w sobie, powiedz mi. Proszę.
-Spokojnie.- uśmiechnęłam sie. -Albo ja ci powiem, albo Elias.
-To teraz... powinnam oddać Ci telefon.
-Nie musisz. - uśmiechnęłam się lekko. -Wiem, że nie jest Ci to na rękę. Więc możesz sobie go zostawić do powrotu. Naprawdę, bardzo chętnie spędzę z tobą czas.
-To może wypijemy i pójdziemy na zakupu? - zaproponowała Sara.
-Jasne. - uśmiechnęłam się i napiłam się.
Otworzyłam oczy. Był środek nocy. Podniosłam się i zobaczyłam postać na moim łóżku. Poderwałam się zdenerwowana i krzyknęłam.
-Kim jesteś? - spojrzałam na intruza. - Mamooo?!
-Twojej mamy nie ma. Jest z twoim ojcem, odwiedził ją na chwilę. - odpowiedział intruz. - Jestem Carlise. Powinnaś mnie znać, jako łowca.
-Jestem krótko łowcą. - odpowiedziałam. -Jesteś prawdziwy?
-Niee. Jeszcze nie. - uśmiechnął się lekko.
-Co tu robisz? - spytałam ostrożnie.
-Widzisz, jak wiesz jestem martwy. Ale jednak jestem i mnie widzisz. To ułatwia mój powrót. - Carlise wstał z łóżka. -Spokojnie, po twojej minie widzę, że czujesz się skołowana. Wytłumaczę ci. Nie jesteś chora psychicznie, nie masz schizofrenii. W Rosji przeżyłaś coś ciekawego. Stałaś sie nową osobą. Mam dla Ciebie układ.
-I myślisz, że na to pójdę? - zaśmiałam się nerwowo.
-Nie masz wyboru. Mam dwóch synów. Wiesz, widzę że kochasz mamę. Ciężko byłoby znieść jej stratę. Albo twój brat bliźniak? Jakbyś się czuła bez niego?
-Grozisz mi? -spytałam.
-Nie. - Westchnął zirytowany. - Posłuchaj. Mój syn, wie czym jesteś. Za dwa tygodnie jest pełnia. Do tego czasu, masz wrócić do Liverpoolu. Pójdziesz do mojej starej siedziby. Będzie tam mój syn. Wskrzesisz mnie. I wtedy powiemy Ci czym jesteś. Co więcej, nie zabijemy Ciebie. Ani twojej mamy, taty, brata.
-I ja mam Ci zaufać? - spojrzałam na niego zirytowana.
-Nie masz wyboru. - odpowiedział. - Do zobaczenia w Liverpoolu, Eloise. Staraj zachowywać sie normalnie. No i pamiętaj. Nikomu ani słowa.
I zostałam sama. Usiadłam roztrzęsiona na łóżku. Za dwa tygodnie zaczynała się przerwa. Może Elias wyjedzie z Matt'em. Starałam się znaleźć jakieś rozwiązanie, lecz przez całą noc nic nie wymyśliłam. Nad ranem po prostu się poddałam. Starałam się uspokoić, że to tylko sen. Wstałam i zeszłam do salonu, gdzie moja mama robiła właśnie śniadanie.
-Cześć kochanie. Pomyślałam, że może dziś wrócimy? Zrobimy wszystkim niespodziankę. - Sara uśmiechnęła się lekko.
-Na prawdę? - uśmiechnęłam się szeroko.
-Jasne. Leć się spakować. A potem zjemy razem śniadanie.
Pobiegłam do góry i zaczęłam się pakować. Na stoliku leżał mój telefon. Przez chwilę zastanawiałam się czy go włączyć. W końcu włączyłam i wybrałam numer Eliasa.
-Halo? - odpowiedział zaspany. - Kto mówi?
-Twoja siostra. Czy ty czasem patrzysz jak ktoś dzwoni? - wywróciłam oczami.
-Eloise? To ty? - usłyszałam jak się zerwał. -Mama oddała Ci telefon. Co u Ciebie ?
-W porządku. - uśmiechnęłam się. - Wszystko okej. Naprawdę, ten wyjazd mi pomógł. Postanowiłam nawet się z kimś umówić!
-Z kim? - Elias był zaskoczony.
-Nie wiem. Zobaczymy jak wrócę. Nie mogę przecież, wiecznie czekać na cud. Wren ruszył dalej. Teraz moja kolej.
-Uhm. Dzwonił do Ciebie. Szukał Cię nawet. - mruknął Elias.
-Pewnie jakieś sprawy związane z Instytutem. Zadzwonię do niego jak w końcu wrócę.
-Mam nadzieje, że szybko - westchnął Elias. - Nie mam z kim jeść nutelii i oglądać Idola. Matt się za szybko nudzi przy Idolu.
Zaśmiałam się.
-Potwór. Śmiejesz się z mojego nieszczęścia. - mruknął.
-Kochasz mnie. - zaśmiałam się.
-Nienawidzę Cię. -odpowiedział Elias.
-Ja Ciebie też. - zaśmiałam się. -Idę na śniadanie. Potem zadzwonię.
Wrzuciłam telefon do torby i zbiegłam na dół. Zaczęłam jeść śniadanie z uśmiechem.
Trzy godziny później wysiadłam z samolotu. Uśmiechnęłam się widząc znajomy widok miasta.
-Ty naprawdę stęskniłaś się za Liverpoolem. - powiedziała moja mama, uśmiechając się lekko.
-Następnym razem gdy mnie porwiesz, weź chociaż Eliasza. -zaśmiałam się.
-Dalej utrzymujesz że cię porwałam? - Sara spojrzała na mnie.
-Po za zabraniem mi telefonu i Eliasa, to był super odpoczynek. Potrzebowałam tego. Dziękuje. - uśmiechnęłam się i odebrałam swój bagaż.
-Podwiozę Cię do twojego domu.
-Dobrze. - uśmiechnęłam się i pociągnęłam za sobą walizkę. Po drodze rozmawiałyśmy o drobnostkach. Przed drzwiami własnego mieszkania czułam podekscytowanie, jak dziecko podczas gwiazdki. Oczywiście bałam się totalnej rozpusty w moim mieszkaniu, której dopuścił się Elias i Matt pod wpływem, ale weszłam do mieszkania. Oparłam się o framugę spoglądając na Matta, Eliasa i obcego chłopaka siedzących w salonie i pijących cole.
-Jak Eloise wróci, musimy jej zrobić mega imprezę powitalną. - powiedział Elias. - Zadzwonię do mamy potem, może powie kiedy wracają.
-O matko, jaka ta impreza gruba! Normalnie zabawie się za wszystkie lata. - zaśmiałam się. Mężczyźni podskoczyli, spoglądając na mnie. - Wróciłam, znów się ode mnie nie uwolnicie.
-Eloise Samanta Bennet! Ty idiotko. -Elias rzucił się na mnie i przytulił mnie mocno. Zaraz obok pojawił się Matt. - Rozmawiałaś dziś ze mną i nic mi nie powiedziałaś!
-Niespodzianka. - przytuliłam oboje. - Nie sądziłam, że będę za wami tak mocno tęsknić moje gołąbeczki.
-Też za tobą tęskniliśmy. - powiedział Elias.
-Dlatego darujemy Ci tą głupią ksywkę. - zaśmiał się Matt.
-Wiecie, szipuje was jako Malias. - zaśmiałam się i spojrzałam na obcego chłopaka który musiał się czuć dziwnie. - Cześć, jestem Eloise. Siostra Eliasa i przyjaciółka Matt'a. A ty?
-Fabian. Nowy łowca. - uśmiechnął się lekko.
-Znalazłem go i przygarnąłem na kilka dni. Remontują mu mieszkanie i miał spać wśród innych łowców.
-Mówisz o Fabianie, jakbyś go przygarnął z ulicy. - mruknął Matt, spoglądając w telefon.
-Fabian wciąż tu jest. - zaśmiał się łowca, przyglądając się parce.
-Robert nas wzywa. - przeczytał Matt. - Mnie i Eliasa. Wrócimy szybko was. Jeżeli to kolejne przesłuchanie o Rosji, to osobiście go uduszę.
-Pomogę Ci ukryć ciało. - powiedział Elias i przytulił mnie jeszcze raz. - Niedługo będziemy.
Spojrzałam jak wychodzą i posmutniałam. Fabian przyglądał mi się.
-Jak chcesz, to mogę wyjść. - powiedział, kiedy usiadłam.
-Weź daj spokój. Jeśli mnie nie zamordujesz i umiesz gotować możesz zostać. -zaśmiałam się. Fabian usiadł już spokojniejszy. - Możemy lepiej się poznać.
-Chętnie. - Fabian spojrzał na mnie zaciekawiony. - W sumie, sporo o tobie już wiem od Eliasa. Ciągle o tobie mówił.
-Dziwne z nas rodzeństwo. - uśmiechnęłam się. - Nie umiemy żyć bez siebie. Naprawdę.
-Zazdroszczę. Moja siostra chce mnie zabić. Tak dla zasady.
-Rozumiem. Więc też jesteś gejem? - spojrzałam na niego.
-Nie. - odpowiedział zdziwiony. -Skąd ten pomysł?
-Um, nie wiem. Przepraszam. To było głupie. - zaśmiałam się lekko. - Mój brat może mieć przecież hetero kumpli.
Spojrzałam na niego i wybuchnęłam śmiechem, po chwili on też zaczął się śmiać.
-Może gdzieś wyjdziemy? - spojrzał na mnie.
-Zależy czy chcesz wyjść na randkę czy na zwykłe spotkanie. - palnęłam i poczułam jak się czerwienie.
-No wiesz, czy zaproszenie Cię teraz na randkę byłoby niestosowne? - spojrzał na mnie.
-Bardzo. - odpowiedziałam i wstałam z kanapy. - Więc daj mi się tylko przebrać i możemy iść.
-Na randkę? - spojrzał na mnie zaintrygowany.
-Na randkę. - odpowiedziałam i pobiegłam do swojego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i uśmiechnęłam się lekko. Mój plan pójścia naprzód postępował, nie spodziewałam się tak szybkich efektów. Otworzyłam szafę i zaczęłam przeglądać swoje ubrania. Fabian był przystojny nie dało się temu w żaden sposób zaprzeczyć, wydawał się miły a skoro Elias przyjął pod nasz dach to mogłam mu zaufać. W tym momencie, zadzwonił telefon, mój bliźniak miał wyczucie.
-Jak tam przygotowania do randki z Fabianem? - zapytał Elias.
-Skąd wiesz? - mruknęłam. -Planowaliście to?
-Mam tę moooc, mam tę moooc. - zanucił. - Przysięgam Ci na wszystkie świętości tego świata w postaci mojego ulubionego kubka, nutelli i Idola.
-Masz szczęście. - uśmiechnęłam się. -Co mam ubrać?
-Ubierz czarne spodnie, tą fioletową koszulę którą ostatnio kupiłaś i buty które dostałaś ode mnie na święta. Oczywiście czarny płaszcz bo się rozchorujesz.
-Dzięki. - zaśmiałam się i rozłączyłam telefon. Zaczęłam się ubierać według instrukcji mojego brata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz