czwartek, 28 maja 2015

Rozdział sto piąty - Florence.

Po śniadaniu starałam się pozbierać myśli. Nie podobał mi się powrót Glena. Doprowadzi do tego, że znów będę między moją kochaną siostrą, a Gabrielem z którym dopiero się pogodziłam. Ale rozumiałam ciekawość Louise. Westchnęłam. Dopiero teraz dotarło do mnie, że może miłość przeznaczona Gabrielowi i Louise została przerwana wraz z śmiercią Louise. A po za tym w prawie każdym wcieleniu Gabriela i Louise pojawiał się również Glen. Moja siostra miała racje. Poszłam do mojej siostry i usiadłam na jej łóżku.
-Nie chce żebyś wyjeżdżała. Nie chce tego, ale popieram to w pełni. Może po za Glenem, ale nie mogę Ci kazać wybierać. Postaram się załagodzić sytuację z Robertem.
-Florence. Nie musisz tego robić. To nasz spór. - Louise siadła obok mnie.
-Znam Roberta dłużej. Porozmawiam z nim w cztery oczy. Proszę uważaj na siebie. Dzwoń, w każdej chwili. I uważaj na siebie.
-Florence, jadę szukać księgi a nie polować na oposy uzbrojona w scyzoryk. - Louise próbowała mnie rozbawić.
-Zabijanie oposów jest niemoralne. Idź lepiej zabijać jakiś ludzi. - westchnęłam, tym razem Louise się zaśmiała.
-Pamiętaj, że w każdej chwili mogę się znaleźć przy tobie. - odpowiedziała Louise.
-Tylko dlatego zgadzam się na twój wyjazd. Może Matta przekonam, żeby spał u nas. - uśmiechnęłam się lekko.
Evan : Przyjechać po Ciebie?
Flo : Czekam na Ciebie. *
-Muszę się zbierać. - Przytuliłam siostrę. - Proszę, uważaj na siebie. Nie rób głupstw.
Poszłam się przebrać i posmutniałam. Louise dopiero wróciła a znów wyjeżdża. Wsiadłam do auta Evana i zapięłam pasy.
-Louise jedzie szukać księgi. - powiedziałam na powitanie. -Pewnie Ci dziś powie sama, albo Gabriel. 
-Więc masz wolny dom? - Evan uśmiechnął się lekko, starając się odwrócić moją uwagę od wyjazdu Louise.
-Właśnie ściągam sobie dwóch przystojniaków na zastępstwo. - mruknęłam wyciągając telefon.
-Nie ma nikogo przystojniejszego ode mnie, duh? -Spojrzał na mnie.
-Trochę tu ciasno. Może wyprosisz swoje ego na zewnątrz?-mruknęłam. Jedziemy w milczeniu aż w końcu zjeżdżamy na leśną ścieżkę. Evan wzdycha i gasi silnik.
-Florence, co się dzieje? I nie zaprzeczaj. Znam Cię, jak nikt inny. Może po za Louise, chociaż ukrywasz przed nią większość swoich uczuć, byleby jej nie zranić czy nie ogarniczyć.
-Ugh. Mam dość tej twojej cholernej precyzji w diagnozowaniu mnie. - mruknęłam, wywracając oczami.
-Ty to kochasz, skarbie. - Evan uśmiechnął się.
-Nie wiem, jakim cudem na to poleciałam. Musiałam być pijana. - zaśmiałam się lekko i zaczęłam przechodzić na strone Evana. Siadłam na nim okrakiem. Zaczęłam rozpinać jego koszulę.
-Przepraszam, a co z celibatem? - mruknął Evan, wstrzymując oddech. - Przecież mówiłaś, że większość naszych problemów rozwiązujemy tylko w łóżku.
-A czy my znajdujemy się w łóżku? - zaśmiałam się i zaczęłam go całować.

Na spotkanie dotarliśmy jako ostatni. Omiotłam wzrokiem całą salę, Eloise siedziała z jakimś nowym łowcą. Nie wiem jak nowy był, ale obejmował Elo, która zdawała się nie przestawać spoglądać na Wrena, który zaś usilnie próbował ignorować jej spojrzenie. Mój brat uśmiechnął się lekko do mnie, a Elias siedzący obok błądził gdzieś myślami. Przywitałam się z wszystkim, a Gabriel znów spojrzał na mnie tym swoim łagodnym spojrzeniem. Odwzajemniłam uśmiech, starając się ignorować fakt, że moja siostra poraz kolejny złamie mu serce. Po za epizodem, w którym Gabriel przedstawił mnie jako pomoc w skrzydle szpitalnym, nie musiałam się odzywać. Za godzinę miałam się spotkać z Robertem.  Przyjrzałam się jeszcze raz Eloise. Wróciła do naturalnego koloru włosów, jej rudawe pasma idealnie kontarstowały z bladą cerą. Gdy spotkanie się skończyło, przywitałam się z bratem i Eliasem. Eloise już nigdzie nie było, a Gabriel i Evan rozmawiali z nowym łowcą. Spostrzegłam Wrena, przy drzwiach i podbiegłam do niego.
-Cześć Wren. - pocałowałam przyjaciela w policzek. - Zjesz ze mną śniadanie, w waszej nowej stylizowanej na czasy licealne stołówce?
-Z tobą zawsze. - Wren zaśmiał się lekko i zeszliśmy na stołówkę. - Właściwie skąd pomysł stołówki?
-Przede wszystkim, widzę ile łowców okupuje wasze automaty z przekąsakami, a po drugie Gabriel stwierdził przed swoim ojcem, że mam idealny pomysł na zagospodarowanie tego pomieszczenia. A tak naprawdę odwiedzaliśmy Alex.
-Wszystko jasne. - zaśmiał się i zaczeliśmy nakładać sobie śniadanie. Usiedliśmy przy pustym stoliku. W tym momencie na stołówkę weszła Eloise. Wren odprowadził ją wzrokiem, aż do baru.
-Wciąż Ci na niej zależy, prawda? - odłożyłam widelec i spojrzałam na Wrena.
-Co z tego? Ona i tak ma już nowego chłopaka. Swoją drogą ciekawe skąd się znali. Fabian jest u nas zaledwie kilka dni, a Eloise nie było tak długo.
-Wren, gdy poraz pierwszy poznałam Dekkerów, od razu zakochałam się w Evanie. Chociaż wszyscy sądzili, że ja i Gabriel skończymy jako para. Przez trzy lata nic się nie wydarzyło. W pewnym momencie się po prostu poddałam. Postanowiłam się rzucić w inny związek. Skończyło się na tym, że wylądowałam w łóżku Gabriela, który dostał kosza od Louise. Po za uciążliwym kacem moralnym, wciąż kochałam Evana. I spójrz na nas. Biorąc pod uwagę, że Eloise spoglądła na Ciebie przez całe spotkanie, wcale jej nie przeszło.
-Tak myślisz? - Wren spojrzał na mnie.
-Ja to wiem. Eloise Cię kocha. Powinniście porozmawiać. - mruknęłam.
-Chyba masz racje, znaczy pewnie będę analizować wszystko, każde słowo... Ale porozmawiam z nią, wkrótce. - Wren, zamyślił się. W tym czasie wróciłam do konsumowania swojego śniadania, ponieważ zaraz czekało mnie spotkanie z Robertem. -Florence?
-Tak?
-Dzięki. - Wren uśmiechnął się do mnie.
-Nie ma za co. - odwzajemniłam uśmiech. -Ale teraz, muszę lecieć. Robert na mnie czeka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz