wtorek, 26 maja 2015

Rozdział sto czwarty - Louise.

Musiałam oduczyć się zasypiania na kanapie. Robiłam to zdecydowanie za często, zwłaszcza, jeśli wziąć pod uwagę fakt, iż łóżko miałam piętro wyżej.
Kiedy się obudziłam, na dole nikogo nie było. Florence i Evan pewnie jeszcze spali. Przeciągnęłam się, starając się pozbyć bólu szyi i kręgosłupa, ale z marnym efektem.
Sięgnęłam po telefon i sprawdziłam wiadomości. Glen chciał się spotkać. Przygryzłam wargę. Chciałam się więcej dowiedzieć o swojej przeszłości i o przeszłości Florence, a także znaleźć księgę, ale spotykając się z Glenem, zdradzałam wszystkich swoich bliskich. Obiecałam Flo, że nie będę już przed nią nic ukrywać, nie powinnam spotykać się z moim byłym z poprzednich wcieleń za plecami Gabriela, a Evan zawsze mi się zwierzał i czułam, że on też chciałby wiedzieć o moim życiu. A mimo to trzymałam te spotkania w tajemnicy.
Napisałam Glenowi, że wpadnę do niego następnego dnia i teleportowałam się do swojego pokoju. Moje lenistwo oficjalnie osiągnęło szczyt. Położyłam się na łóżku. Miałam nadzieję odespać przez następne dwie godziny całą noc spędzoną na kanapie. Należało mi się. Zresztą podjęłam decyzję. Powiem Florence i Gabrielowi o Glenie, dzisiaj. Evanowi pewnie też. Chociaż raz w życiu będę grać fair.

Z dwóch godzin drzemki zrobiły się trzy, ale kiedy się obudziłam, Florence też dopiero zwlekała się z łóżka. Przynajmniej Evan był już na dole, przygotowując śniadanie.
-Hej, ani nie wstajecie razem, ani nie chodzicie spać razem. Powinniście to wreszcie poukładać, za dużo zamieszania w życiu.-mruknęłam w miarę radośnie wchodząc do kuchni. Evan się zaśmiał.
-Louise, nie łam zasad tego domu, które sama ustalałaś.-przypomniał i podsunął mi kubek z kawą.-Maksymalna ilość słów, jaki można wypowiedzieć przed wypiciem kawy to trzy.
-To niewykonalne.-mruknęła Florence i sięgnęła po kubek z kawą, a Evan ponownie się zaśmiał.
-Właśnie ci się udało.
Oboje zaczęli żartować między sobą, a ja przyglądałam się temu z uśmiechem. W końcu byli szczęśliwi. Przynajmniej między tą dwójką wszystko układało się jak należy. Nie chciałam sobie nawet wyobrażać reakcji Gabriela po tym, co mu dzisiaj powiem.
Evan zaczął się zbierać, tłumacząc, że ma coś ważnego do zrobienia w Instytucie. Florence obiecała, że potem do niego wpadnie.
-No cóż, ja też będę się w końcu zbierać.-westchnęła, gdy drzwi zamknęły się za jej ukochanym.
-Poczekaj jeszcze chwile. Muszę z tobą porozmawiać.-poprosiłam. Florence zmarszczyła brwi i usiadła na kanapie w salonie. Stanęłam przed nią, nerwowo skubiąc skórę na dłoniach.
-Lou, coś się stało?-spytała zatroskana. Wzięłam głęboki oddech.
-Właściwie to tak. Chciałabym powiedzieć, że to zaczęło się w Szkocji i nie byłoby to do końca kłamstwem... Tylko chodzi o naszą przeszłość. O poprzednie wcielenia, które widzimy w swoich wizjach.-zaczęłam chodzić nerwowo po pokoju.-Pierwsza wizja jaką miałam, była związana z Ever i Gwen, które mieszkały w Edynburgu i przyjaźniły się z uroczymi braćmi Cartwrightami. Ever poślubiła starszego z nich i pojechała z nim w głąb Szkocji, gdzie jej mąż miał załatwiać jakieś interesy. Ponieważ był strasznie zajęty, Ever spędzała dużo czasu w pobliskich miasteczkach, z dala od zamieszania. I tam poznała Glena.-Florence nerwowo się poruszyła, jakby to imię jej coś mówiło, ja jednak kontynuowałam.-Wdała się z nim w romans, ale jej mąż się o tym dowiedział i  zabrał ją ze Szkocji. Nie znam dalszej części tej historii. Chodzi o to, że Glen żyje. I spotkałam go na Skye, gdy byłam tam z Gabrielem. Opowiadał mi o moich poprzednich wcieleniach, gdy się z nim spotykałam... I Gabe nic nie wie.
-Glen żyje. Wraca tak jak my?
-Nie do końca. Żyje cały czas, jest nieśmiertelny.
-Spotkałam go w mojej wizji, Lou. Ale tam opuściłaś jego dla Gabriela, porzucając władzę dla miłości.-Flo była w szoku. Przygryzłam wargę.
-Przepraszam, że wcześniej ci nie powiedziałam. Musiałam to zachować dla siebie. Ale... Flo, wydaje mi się, że on może wiedzieć, gdzie jest księga. I zamierzam go poprosić, żeby pomógł mi ją odszukać.
-Louise. Powiedz Gabrielowi... A potem zastanów się, czy książka z kilkoma zaklęciami jest warta utraty kogoś bliskiego. Jestem całkowicie po twojej stronie, ale zastanów się nad tym.
-Flo, Gabe będzie zły, gdy mu to powiem i poprze swojego ojca w naszym sporze. A to oznacza, że Robert wykluczy mnie z Rady. To jest następna rzecz, którą chciałam ci powiedzieć. Muszę na trochę wyjechać.

Wślizgnęłam się do gabinetu Gabriela po cichu. Chłopak zbierał akurat jakieś dokumenty do zabrania.
-Lou.-zauważył mnie, kiedy drzwi się zamknęły.-Zaraz zebranie, co ty tu robisz?
-Nie będzie mnie dzisiaj. Ani przez najbliższy czas. Przyszłam z tobą porozmawiać, a potem wyjeżdżam na trochę.
-Co się dzieje?-Gabriel opadł na krzesło, wpatrując się we mnie cały czas.
-O wizje, które mamy ja i Florence.-zaczęłam i szczegółowo opowiedziałam mu całą historię Ever, Gavrila i Glena, przynajmniej część, którą znałam. A potem powiedziałam mu o spotkaniu Glena w Szkocji i o drugim spotkaniu, gdy opowiadał mi więcej o wcieleniach. Gabriel tylko siedział spokojnie i słuchał mnie z obojętną miną. Kiedy skończyłam, w pomieszczeniu zapadła grobowa cisza. Musiało minąć kilka minut zanim chłopak się odezwał.
-Pomyśleć, że powinienem to przewidzieć.-westchnął.-Zawsze będzie ktoś inny, prawda? Zawsze znajdziesz sobie nową osobę, odskocznię, a potem wrócisz do mnie, bo wiesz, że zawsze będę na ciebie czekał. Mam dość, Louise. Może niektórzy wierzą, że jesteśmy sobie "przeznaczeni", ale prawda jest taka, że to moja decyzja z kim będę i mam dość czekania na ciebie, aż wreszcie się uspokoisz i faktycznie ze mną będziesz.-Gabriel wstał.-To nie ma sensu. Może to i lepiej, że wyjeżdżasz, bo wreszcie będę mógł odpocząć.
Zabolało. Nawet bardzo. Zwłaszcza, że nie chciałam być z Glenem, chciałam tylko znaleźć księgę, a on mógł mi w tym pomóc. Ale Gabe najwyraźniej nie widział tej możliwości.
-Masz rację, może to i lepiej. Zwłaszcza, że właśnie udowodniłeś, jakie masz o mnie zdanie i jak wąskie myślenie prezentujesz. Współczuję Instytutowi takiego przywódcy, doprawdy. Słuchasz połowy tego, co się do ciebie mówi, wyciągasz błędne wnioski i nie umiesz sobie poradzić z tym, że ktoś ci to wytknie. Odpoczywaj sobie ode mnie ile chcesz, proszę bardzo! Tylko nie zapomnij wypłakać się Robertowi, żeby jeszcze dodatkowo pogrążyć mnie w jego oczach!-rzuciłam i wyszłam z gabinetu, nie chcąc nawet słuchać jego wyjaśnień. Wstąpiłam szybko do Evana, żeby poprosić go o przysługę, a potem teleportowałam się do Szkocji.

-Gdzie właściwie teraz jesteś?-Evan zbliżył twarz do ekranu, jakby to miało mu pomóc zobaczyć co znajduje się wokół mnie. Zaśmiałam się.
-W Maidstone. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, jutro będę na kontynencie. Coś ciekawego działo się na zebraniu?
-Nic konkretnego. Powtarzanie tylko tego, co już wiemy. Poczekaj, Wren przyszedł.-Evan wstał i zniknął z ekranu, aby po chwili znów się tam pojawić. Chwilę później w polu widzenia pojawił się Wren i pomachał do mnie.
-Hej, Tempest, jak tam twoja podróż?
-Byłaby lepsza, gdyby była zaplanowana.-westchnęłam.-Evan, mam prośbę. Wyślij mi dane dotyczące oficjalnych podróży Dana, Caspera oraz innych pracowników Instytutu od wyjazdu do Londynu do przejęcia kontroli przez Gabriela. I jeśli wiesz coś o jakiś nieoficjalnych, tym bardziej je wyślij.
-Myślisz, że przenieśli gdzieś księgę w czasie oficjalnej podróży?-Wren zmarszczył brwi.
-Zabrali ją z Londynu, a zabawa w ciepło zimno mi się nie uśmiecha. Poza tym, działa tylko na krótkie dystansy.-wyjaśniłam.
-Muszę przeszukać dane, żeby znaleźć szczegółowe notatki, ale kiedy przeglądałem notatki Dana, zauważyłem, że był w Norwegii kilka dni po waszej wycieczce do Londynu. Poczekaj, powinienem gdzieś to mieć.-Evan znowu wstał i zniknął z ekranu, a Wren usiadł na jego miejscu.
-Okay, po pierwsze, bo to pytanie wydaje się wisieć w powietrzu i pozostawać bez odpowiedzi - skąd Dan wiedział o księdze?
To jedno pytanie zbija mnie z tropu. Nikt nigdy go nie zadał, nikt się nad tym nie zastanawiał.
-Nie mam pojęcia. Współpracował z Natem i Kieranem, ale nie wiem skąd oni mogliby wiedzieć...-próbowałam znaleźć jakiekolwiek powiązanie pomiędzy księgą a nimi, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
-Znalazłem!-Evan pojawił się znów na ekranie, tym razem z teczką. Jego entuzjazm wyparował, gdy na mnie spojrzał.-Właściwie, Lou, gdzie Glen?
-To prywatna rozmowa, nie będzie jej słuchał.-wydawało mi się to oczywiste. Nie ufałam Glenowi na tyle, żeby dzielić się z nim szczegółami.-Co znalazłeś?
-Dan był wtedy w Bergen, w Norwegii i można założyć, że odwiedził tamtejszy Instytut.
-Sprawdzimy to. Dzięki Evan, Wren. Odezwę się jak tylko będę mogła.-obiecałam i pomachałam do nich. Pożegnaliśmy się i zamknęłam laptopa. Glen wsiadł do samochodu.
-To gdzie w końcu jedziemy?-spytał, rozbawiony.
-Do Bergen.-zapięłam pas i położyłam torebkę na tylnym siedzeniu, a potem odpaliłam samochód.-Jedno pytanie. Czy to ty powiedziałeś Nate'owi i Kieranowi o księdze?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz