Cieszyłem się, że Elo nie chciała być z Fabianem. Cieszyłem się, że chciała być ze mną i cieszyłem się, że zasypiała w moich ramionach. Może gdybym kilka miesięcy wcześniej wszystkiego nie zepsuł, sypialibyśmy tak codziennie. Pogłaskałem dziewczynę delikatnie po ręce. Wpadła już w objęcia Morfeusza. Przyciągnąłem ją bliżej siebie i sam zasnąłem, po raz pierwszy od dłuższego czasu bez żadnego problemu.
Był już zapewne wczesny ranek, gdy coś mnie obudziło. Otworzyłem oczy akurat by zobaczyć, jak Eloise zbiera się, aby wyskoczyć z łóżka.
-Idziesz gdzieś?-spytałem sennie. Dziewczyna odwróciła gwałtownie głowę i spojrzała na mnie zaskoczona. Zapewne nie sądziła, że się obudzę.
-Ja... pomyślałam, że już pójdę. Nie chciałam cię budzić, przepraszam.-mruknęła, odwracając wzrok. Nie miałem siły się z nią wykłócać, naprawdę chciałem pospać jeszcze kilka godzin. Podniosłem się na łokciu i objąłem Elo w talii, aby przyciągnąć ją do siebie. Z cichym piskiem upadła głową z powrotem na poduszki.
-Gdzie się pani spieszy, panno Bennet?-uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w szyję. Zaśmiała się.
-Elias i Matt dzisiaj wyjeżdżają. Chciałam się z nimi pożegnać.
-Wyjeżdżają o szóstej rano? Mając zaledwie dwie godziny drogi na miejsce? Toż to doprawdy dziwne.-uśmiechnąłem się szeroko i popatrzyłem jej w oczy.-Zawiozę cię do domu, kiedy będą wyjeżdżać. Ale na razie mogłabyś zostać. Mamy cały dzień wolny.
-Dobrze, dobrze!-uśmiechnęła się i pocałowała mnie.-Nie musisz mnie przekonywać.
-To dobrze.-uśmiechnąłem się szeroko i przyciągnąłem ją do siebie.-Wypadałoby, żebyś pospała jeszcze kilka godzin. Elias i Matt nie wyjadą wcześnie rano, poza tym będą dzwonić. A tobie sen dobrze zrobi po wczorajszych przygodach.-zauważyłem, chowając twarz w jej włosach.
-Zasnę i zostanę pod jednym warunkiem.-nie dawała się jednak przekonać tak łatwo, jak mówiła.-Będziesz musiał zrobić mi śniadanie.
-Pomyślałaś chociaż przez chwilę, że moje plany tego nie zakładają?-pocałowałem ją ponownie w szyję i chwilę później znów spałem.
Obudziłem się wyspany i wypoczęty, co było kolejną rzeczą, która nie zdarzyła mi się od dość długiego czasu. Eloise jeszcze spała, więc wstałem jak najciszej, aby jej nie obudzić. Zasługiwała na odrobinę wypoczynku. Poza tym, obiecałem jej śniadanie.
Dziewczyna wstała, kiedy niemal wszystko było już gotowe. Stanęła na środku kuchni radośnie uśmiechnięta i lekko zaspana.
-Jakbyś przyszła dwie minuty później, kawa też byłaby już gotowa.-uśmiechnąłem się i podszedłem do niej, żeby ją pocałować. Początkowo to odwzajemniła, ale zaraz się odsunęła.
-Wren. Nie zerwałam jeszcze z Fabianem. To chyba nie byłoby okay w stosunku do niego.-zauważyła. Jak na to nie patrzeć, miała rację.
-Faktycznie.-mruknąłem i podszedłem do blatu, aby zabrać stamtąd kawy.-Zróbmy tak: spędzimy razem dzisiejszy dzień jak przyjaciele, a kiedy Fabian wróci, zdecydujesz co chcesz robić dalej. Co ty na to?
-Myślałam, że wczoraj jasno się wyraziłam, co mam zamiar zrobić.-uśmiechnęła się i podeszła do mnie, żeby się przytulić.
-Zjedz śniadanie.-poprosiłem po krótkiej chwili milczenia.
-No tak. Matt i Elias nie będą się zbierać całą wieczność. Chociaż... może ich nie doceniamy.-mruknęła pod nosem i usiadła do stołu.
Nie docenialiśmy ich. Kiedy podjechaliśmy pod dom Eloise i Eliasa, Matt stał oparty o samochód, tupiąc nogą ze zniecierpliwienia.
-Elo, Wren.-popatrzył na nas zaskoczony i posłał Elo pytające spojrzenie. Dziewczyna zignorowała je z zadowolonym uśmiechem.
-Elias nadal się pakuje?-spytała, a Matt skinął głową.
-Od jakiejś godziny dopakowuje ostatnie rzeczy. I za każdym razem jak znosi coś nowego, wykłóca się, że powinniśmy jechać jego samochodem.-Matt wywrócił oczami, wzdychając.-Uwielbiam go, ale na następne wspólne wyjazdy będziemy jeździć osobno.
-Jesteście uroczy.-zaśmiała się Eloise i skierowała się do windy. Matt zwrócił się do mnie.
-Wiem, że teoretycznie jesteś moim szefem i tak dalej, ale czy ty i Elo jesteście razem? Zerwała z Fabianem? Czy jeśli z nim zerwała, to czy on dalej będzie się z nami trzymał? Błagam, oby nie, zawsze mam wrażenie, że Elias traktuje go jak przygarnięte szczenię.
-Wiesz, że jeśli nadać określenia dzieciom Jesselów, to Flo jest kochana i rozsądna, Louise szalona i arywistyczna, a ty po prostu zbyt gadatliwy?-spytałem, uśmiechając się rozbawiony. Matt uniósł brwi.
-Awans służy twojemu ego i arogancji.-uśmiechnął się, chociaż starał się wyglądać na urażonego.-Odpowiesz na moje pytania, czy dowiem się od Eliasa w drodze?
-Nie wiem czy jesteśmy razem, na chwilę obecną ona dalej jest z Fabianem i... czy ty jesteś o niego zazdrosny?
-Wszyscy dochodzą do takiego wniosku, ale to zwykła niechęć do człowieka. Zwalam to na przeczucie, ale coś z nim jest nie tak.-Matt zmrużył oczy, spoglądając w bok. Zaśmiałem się.
-To się nazywa zazdrość. I jeśli chodzi o tę konkretną osobę, to większe prawo do niej mam ja.-zauważyłem.-Przepraszam cię na chwilę.
Odszedłem kilka kroków i wyciągnąłem telefon. Wybrałem numer i po kilku sygnałach usłyszałem głos przyjaciela.
-Tak?
-Hej, Art, tu Wren.
-Wren! Ile to już minęło czasu?
-Zaledwie pół roku. Nadal siedzisz w Szwecji?
-Już wieki nie. Przydzielili mnie znów do Anglii, w Liverpoolu było ostatnio gorąco.
-Wiem, sam tu jestem. Słuchaj, Art, skoro jesteś w domu, to dobrze się składa. Mam do ciebie prośbę.
-Dokąd jedziemy?-Eloise spojrzała na mnie zniecierpliwiona.
-Zaraz zobaczysz. Już jesteśmy na miejscu.-uśmiechnąłem się szeroko i zaparkowałem samochód. Wysiedliśmy i ruszyliśmy w stronę portu. Eloise nic nie powiedziała, ale wyglądała na dość zaskoczoną. Kiedy zauważyłem Arta niedaleko, pomachałem do niego.
-Art!-uścisnęliśmy sobie dłonie.-To jest Eloise. Elo, to jest mój kumpel z Instytutu - Arthur Davidson.
-Hej.-Elo uśmiechnęła się do niego i również wymieniła uścisk dłoni.-Miło mi.
-Nawzajem. Okay, Wren.-Art zwrócił się ponownie do mnie.-Wszystko przygotowałem. Jeśli wrócicie wcześniej niż wieczorem, to zadzwoń, postaram się przyjechać.
-Dzięki wielkie.-wymieniliśmy kilka zdań i Art nas zostawił. Elo spojrzała na mnie pytająco.
-Hm?
-Pomyślałem, że w mieście nie jest tak przyjemnie, przynajmniej nie teraz. Ale na Morzu Irlandzkim...-uśmiechnąłem się szeroko, a Elo rzuciła mi się na szyję.
-Zapowiada się naprawdę udany dzień.-powiedziała radośnie, przytulając mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz