wtorek, 9 czerwca 2015

Rozdział sto dziesieć - Lynette.

-Wren.-powiedziałam zaskoczona, gdy otworzyłam drzwi. Mój brat stał w progu, zaciskając usta w cienką linię. Robił to tylko, gdy był zdenerwowany. A nie sądziłam, że mógłby być zestresowany spotkaniem ze mną... Chyba, że myślał, że Tessa tu będzie.
-Hej, Netty. Jesteś sama?-czyli zgadałam. Uśmiechnęłam się i otworzyłam drzwi szerzej.
-Tak, Tessa jest z rodziną. Mel może urodzić w każdej chwili, więc pojechali do Londynu, żeby...
-Nie wiń Tess, za to co się stało.-przerwał mi Wren. Zamarłam na sekundę, ale uśmiechnęłam się do niego lekko.
-Nie winię jej, Wren. Wejdź do środka, nie chcę, żeby moi sąsiedzi słyszeli każde nasze słowo.-poprosiłam. Mój brat wszedł do mojego małego mieszkanka i rozejrzał się. Nigdy tu nie był. Poprowadziłam go do salonu.
-Skoro nie winisz Tess, to winisz mnie.-drążył temat. Wywróciłam oczami, siadając na kanapie.
-Bogowie, Wrenny, nie winię ciebie. Każde z naszej trójki podjęło jakieś decyzje, które w taki, a nie inny sposób doprowadziły do takich, a nie innych wydarzeń. Nie zadręczaj się tak. Nadal jesteś moim starszym bratem, którego kocham ponad wszystko.-uśmiechnęłam się i przytuliłam go. Staliśmy przez chwilę w uścisku, ciesząc się z tego, że nasze relacje się nie były takie złe.
-Tęskniłem za tobą, Netty.
-Ja za tobą też, braciszku.-powiedziałam i odsunęłam się od niego.-Skoro sobie to wyjaśniliśmy... Co jest w końcu między tobą a Eloise?-spytałam podekscytowana jak małe dziecko.
-W tym momencie nic.-westchnął.-To skomplikowane. Była na mnie niesamowicie zła, gdy nie pojawiłem się na kolacji, bo byłem z Tessą. Nie miałem nawet możliwości się wytłumaczyć. Rozumiem ją, miała do tego prawo... Ale nasze stosunki nadal są nie najlepsze.
-Daj jej trochę czasu. Nie możesz oczekiwać, że to będzie wszystko dla niej od razu łatwe. Jeśli się zaangażowała, to na pewno nie było jej wszystko obojętne.
-A mimo to zaczęła spotykać się z kimś innym?-Wren nadal starał się znaleźć jakąś lukę w rozumowaniu.
-Próbuje ruszyć do przodu. Nikt nie mówi, że to dla niej łatwe.-nie dawałam za wygraną.-Może teraz, kiedy awansowałeś, będziesz miał więcej czasu i będziecie mieć możliwość, żeby naprawić waszą relację.
-Wolałbym, żebyś nie przypominała mi o awansie.-Wren się skrzywił.-Ale chyba masz rację.
-Oczywiście, że mam.-prychnęłam, zadowolona z siebie.-A teraz możesz mi się zwierzyć, czemu nie cieszy cię awans.
-Błagam cię. Nienawidzę mieszania się w politykę, nie szkoliłem się po to, żeby siedzieć za biurkiem w garniturze.
-To czemu nie odmówiłeś?-zdziwiłam się. Wiedziałam, że mój brat woli podróżować, walczyć i szukać naszych przeciwników, ale nie sądziłam, że aż tak znienawidzi pracę w Instytucie jako zastępca Evana i w dodatku nie powie na głos, że coś mu nie pasuje.
-Lyn, to musi zostać między nami.-westchnął.-Ale dla Louise. Poprosiła mnie i Evana, żebyśmy dawali jej znać co się dzieje, skoro Robert chwilowo ją teoretycznie wykluczył.
-Nikomu nie powiem.-obiecałam, zastanawiając się nad tym, jak bardzo ja i Lou się od siebie oddaliłyśmy. Kiedyś byłyśmy nierozłączne, a teraz o jej sekretach dowiadywałam się od brata.
-Zawsze można na ciebie liczyć, siostrzyczko.-zaśmiał się Wren.
-Oczywiście.-uśmiechnęłam się szeroko.-Teraz lepiej mi powiedz, co zamierzasz zrobić, żeby odzyskać Eloise!
-Nie myślałem nad tym...-powiedział ostrożnie, krzywiąc się lekko. Zacmokałam, kręcąc głową.
-Wrenny, Wrenny. Nie dobrze. Twoja postawa przyprawia mnie o ból głowy.-powiedziałam, idealnie naśladując naszą mamę i wywołując tym samym śmiech brata.-A tak poważnie, nie sil się na wielce romantyczne gesty. To ją odstraszy. Myślę, że powinieneś po prostu z nią porozmawiać, zaprosić na spacer, wysłuchać tego, co ona ma do powiedzenia. Nic na siłę.
Wren chciał mi odpowiedzieć, ale przerwał mu dzwonek mojego telefonu. Tessa. Natychmiast odebrałam i posyłając bratu przepraszające spojrzenie, wyszłam do kuchni.
-Hej, Tess! Jak tam u was?
-Nie najgorzej. Stan mamy jest już stabilny i lada chwila może urodzić. Tata spędza z nią każdą wolną chwilę, więc zastanawiam się czy nie zadzwonić do Louise i nie kazać jej wracać natychmiast do domu, żeby ktoś zajął się Radą.-Tess była wyraźnie poirytowana, ale raczej mnie to rozbawiło niż zmartwiło. Jeśli chodziło o sprawy rodzinne, Tessa bynajmniej nie była wzorem idealnej córki, która marzyła o spędzeniu każdego weekendu z rodzicami.
-Lepiej tego teraz nie rób.-zaśmiałam się.-Siedzisz z Ivy?
-Przez cały czas. Już zapomniałam jak dużo problemów jest z małym dzieckiem.-mogłam się założyć, że Tess się skrzywiła.-A jak tam u ciebie?
-Tęsknię za tobą i twoimi humorkami.-przyznałam.-A oprócz tego, Wren wpadł. Omawiamy jego plan odzyskania Eloise.
-Oh, to cudownie!-Tess naprawdę się ucieszyła.-Powiedz mu, że przede wszystkim powinien się nią opiekować. Elo jest silna i da sobie radę, ale jeśli coś w Wrenie naprawdę ją pociągało, to zapewne poczucie bezpieczeństwa.
-Ciebie też?-zapytałam, unosząc kącik ust w górę. Tess się zaśmiała.
-Pociągało mnie, że jest twoim bratem. O nie! Ivy właśnie oderwała się od telewizora i muszę jej znaleźć nowe zajęcie zanim znowu zacznie biegać po pokoju i śpiewać. Kocham cię, Lyn.
-Ja ciebie też.-zaśmiałam się i rozłączyłam. Jeśli chodziło o mój związek, to wszystko było w jak najlepszym porządku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz