czwartek, 11 czerwca 2015

Rozdział sto jedenaście - Eloise.

Wpatrywałam się w swoje odbicie, starając się zrobić makijaż. Niestety moje myśli odbiegały i skupiały się na wydarzeniach minionego tygodnia. Wren dostał awans, przez co nie mieliśmy kiedy porozmawiać. Bo za każdym razem tchórzyłam. Elias i Matt poświęcali się pracy nad swoim projektem, więc wolne chwile spędzałam najczęściej w biurze Evana albo z Fabianem.
-Eloise? Jesteś gotowa? - usłyszałam wołanie mojego brata.
-Już prawie. - odkrzyknęłam i zaczęłam kończyć makijaż. Przejrzałam się w lustrze. Jasnokremowa sukienka, baleriny i delikatny makijaż. Nie miałam ochoty iść na wesele Mary, ale musiałam. Całe szczęście Fabian wyjechał do Londynu, Matt i Elias też nie będą chcieli za długo siedzieć bo wyjeżdżają do Christiana. Gdy wyszłam Elias i Matt już na mnie czekali. Oboje zaoferowali mi swoje ramię.
-Jesteście strasznie przystojni w tych garniturach. - mruknęłam. - Aż żałuje, że nie jesteście w mojej lidze.
Matt i Elias wybuchnęli śmiechem. Było to naprawdę przyjemny dźwięk. Dotarcie na wesele nie zajęło dużo czasu. Po godzinie wyszłam na podwórko zaczerpnąć świeżego powietrza. Nim spostrzegłam, byłam w lesie i odkopywałam ziemię. Po chwili napotkałam coś strasznie zimnego. Przyjrzałam się i dostrzegłam twarz kobiety. Martwej kobiety. Usłyszałam swój krzyk i wtedy odzyskałam jasność umysłu. Zaczęłam uciekać, ale potknęłam się o konar drzewa. Spojrzałam na swoje kolano z którego popłynęła stróżka krwi. Nie mogłam wrócić w takim stanie na wesele. Ruszyłam biegiem i znalazłam się pod drzwiami Wrena.
-Eloise? -  Wren był zaskoczony. W sumie co mu się dziwić. Unikam rozmowy z nim jak ognia i nagle staję przed jego drzwiami w podartej, brudnej sukience, z krwawiącym kolanem.
-Mogę wejść? - spytałam cicho, spoglądając na niego. Przepuścił mnie w drzwiach, po czym zamknął je za mną. Usiadłam na krześle w kuchni.
-Co się stało? - powiedział, przyglądając się mojej nodze zdenerwowany.
-To długa historia. Potknęłam się o konar drzewa. Masz jakiś plaster? - westchnęłam, Wren przytaknął i poszedł do łazienki.
-Mam twoje spodnie z dresu, musiałaś zostawić u mnie. Niestety nic innego nie znalazłem, więc oferuję swoją koszulkę i bluzę gdybyś chciała się przebrać. - powiedział wchodząc z ubraniami i apteczką. - Ale najpierw opatrzę Ci nogę.
-Dziękuje. - Uśmiechnęłam się lekko. Zaczęłam przyglądać się jak Wren delikatnie opatruje ranę.
-Powiesz mi, co się stało? - spojrzał na mnie.
-Jeśli zostanie to między nami. - odpowiedziałam. -Byliśmy na weselu Mary. Wyszłam na chwile na powietrze. I wtedy znowu je usłyszałam. Głosy. Nigdy nie potrafię ich rozróżnić, ale znalazłam się w lesie i zaczęłam odkopywać ziemię. Aż natknęłam się na ciało. Kobiety. Wtedy się otrząsnęłam i zaczęłam uciekać. Aż przybiegłam do Ciebie. No w między czasie potykając się i rozdzierając sukienkę.
-Znowu je usłyszałaś?
-Tak. Już wcześniej znalazłam jedno ciało. Czasem słyszę same głosy i coś znajduję, albo zapisuje pół słówka. - westchnęłam. - Jesteś jedyną osobą której o tym powiedziałam.
Wren gwałtownie złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie zamykając w uścisku. Byłam zaskoczona, ale odwzajemniłam uścisk. Gdy moje ręce wylądowały na wysokości jego pasa, usłyszałam jak wciąga powietrze. Zastygamy w bezruchu, żadne z nas nie wie co zrobić. Chociaż, ja wiem co chcę zrobić. Tylko brakuje mi odwagi.
-Pójdę wziąć prysznic. - westchnęłam i wzięłam ubrania przygotowane przez Wrena. Ruszyłam do łazienki i pozbyłam się reszty ubrania. Odkręciłam zimną wodę i starałam się uspokoić po epizodzie w kuchni. Prawda jest taka, że pragnęłam tego pocałunku ale nie zniosłabym odrzucenia. Zmywam z siebie resztki śladów krwi i ziemi. Wycieram włosy  i wkładam dres. Gdy wychodzę, Wren siedział na sofie.
-Naszykowałem ci tosty i czekoladę jak lubisz. - uśmiechnął się lekko. - Powinnaś coś zjeść.
-Chętnie. - siadłam obok niego i zaczynam jeść. - Więc awansowałeś?
-Jak widać. - Wren uśmiechnął się lekko. - Trochę nużące, że częściej będę siedział w garniturze niż polował na kogoś w wygodnych ciuchach.
-Nie doceniasz mocy garnituru. - mruknęłam cicho odkładając pusty talerz na stolik.
-Zostaniesz na noc? - Wren spojrzał na mnie.
Moje serce przyspieszyło. Nie mogę. Nie powinnam.
-Jasne. - uśmiechnęłam się lekko. - Wren, przepraszam cię za wszystko. Zachowałam się wtedy jak totalna suka. Powinnam cię wtedy wysłuchać, ale wolałam wszystko zakończyć sama niż się powoli tracić. Właściwie nie ma wytłumaczenia. Byłam zazdrosna.
-Między mną a Tess nic nie ma. Ona i Lyn są ze sobą. Ale rozumiem, że mogłaś być zazdrosna.-westchnął. Momentalnie znalazłam się przy nim, siadając okrakiem i zaczynając całować. Westchnęłam cicho, gdy jego ręce znalazły się na moich biodrach przyciągając mnie do siebie. Wplatam dłonie w jego włosy. I wtedy rozbrzmiewa dźwięk mojego telefonu i cały nastrój pryska. Wstaje i odbieram.
-Podaj mi jeden, racjonalny powód dla którego nie powinnam Cię teraz zabić. -warknęłam.
-Jestem twoim kochanym bratem? - mruknął rozbawiony Elias.
-Nie wystarcza. -zaśmiałam się lekko. - Coś się stało?
-To ja powinienem pytać. Zniknęłaś z wesela. Wszystko w porządku?
-Tak, spokojnie. Po prostu słabiej się poczułam i wyszłam, już okej.
-To dobrze. Jestem już u Lou i Florence, Matt jest właśnie na dole. Wrócę dopiero jutro rano, chyba że mam wrócić?
-Nie, poradzę sobie. - mruknęłam. - Wszystko w porządku?
-Na ślubie był Kay. -powiedział cicho Elias.
-Zrobił Ci coś? Powiedział? Groził? - spytałam zaniepokojona.
-Nie, ale musimy uważać. Matt Cię może wypytywać. Pogadamy o tym jutro.
-Okej. Pozdrów Matta i Flo. - westchnęłam i rozłączyłam się.
-Wszystko w porządku? - spytał Wren, wstając z kanapy. Cały nastrój prysł.
-Taak, wesele się po prostu nie do końca udało. - westchnęłam i usiadłam na oparciu kanapy.
-Powinnaś się położyć. Masz ciężki dzień za sobą. - Wren spojrzał na mnie, czekając na odpowiedź. Pokiwałam głową i ruszyłam do sypialni. Ściągnęłam bluzę Wrena i przewiesiłam ją przez oparcie. Wsunęłam się pod kołdrę, rozmyślając o pocałunku. Wren wszedł po chwili z szklanką wody i położył ją na stoliku nocnym. Uśmiechnęłam się lekko, kiedy zgasił światło. Gdy chciał wyjść, złapałam go za rękę.
-Zostań ze mną. - poprosiłam cicho. Poczułam jak Wren się spina. Czekałam aż odmówi, ale usłyszałam ciche westchnięcie gdy wchodził do łóżka. Po chwili Wren przytulił mnie lekko.
-Musisz coś wiedzieć. - powiedziałam sennym głosem. - Po za paroma randkami i kilkoma pocałunkami, z Fabianem nic mnie nie łączy. Zaczęłam się z nim umawiać bo myślałam, że w ten sposób zapomnę o tobie, ale z każdym dniem się męczyłam coraz bardziej. Zerwę z nim, jak tylko wróci. Nie mogę z nim być. Za bardzo Cię kocham. Nie mogę udawać, że nic do Ciebie nie czuje.
-To dobrze. - usłyszałam, a potem zapadłam w głęboki sen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz