sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział sto dziewięć - Louise.

-Nie wiem o czym mówisz.-Glen był fatalnym kłamcą. Odwrócił wzrok i spojrzał za okno.
-Akurat. Walczyłeś po ich stronie, widziałam cię. Dlatego pytam, czy powiedziałeś im o księdze?
-Nie! Louise, oni już o niej wiedzieli. Jakimś cudem mnie znaleźli, bo chcieli, żebym pomógł im ją znaleźć, ale wtedy wpadliście wy. Walczyłem po ich stronie, bo musiałem się bronić.-Glen próbował się tłumaczyć i było coś wiarygodnego w tym co mówił. Ale nadal nie potrafiłam mu w pełni zaufać.
-Uznajmy, że ci wierzę.-mruknęłam.-Przed nami długa podróż, więc możesz mi opowiedzieć o jakimś innym moim wcieleniu.-zaproponowałam. Glen wywrócił oczami.
-Jedną z ostatnich była Dallas.-zaczął cicho.-Poznałem ją przed drugą wojną światową, w Londynie. Była kimś w rodzaju posłańca Rady z tamtego okresu. W czasie wojny była odpowiedzialna za współpracę społeczności magicznej z rządem Brytyjskim. Mieszkała sama, starała się być jak najbardziej niezależna. Podobało mi się to. Naprawdę ją kochałem.-Glen zamilkł, jakby to wyznanie było nie na miejscu.-Moje szczęście skończyło się, gdy dołączyła do niej siostra, Kath. To dzięki niej poznała Adriana, zakochali się w sobie. Z tego co wiem, oświadczył jej się kilka miesięcy przed zakończeniem wojny.
-I jak to się skończyło?-spytałam, gdyż Glen znowu zamilkł i nie wydawał się skłonny, aby kontynuować opowieść.
-Latem, 1945 spotkałem przypadkiem Kath, która poinformowała mnie, że Adrian i Dallas zginęli w Europie Wschodniej w ostatnich dniach wojny.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Ton głosu Glena jasno określał jego stosunek do wydarzeń, o których mi opowiadał. Przez ile wieków na nowo zakochiwał się w dziewczynie, która go zostawiała lub umierała? Jednak ciekawiło mnie, czy każde moje wcielenie faktycznie kończyło z Gabrielem? Tylko takie historie do tej pory Szkot mi opowiadał. Nie chciałam na razie prosić o kolejny opis mojego przeszłego życia. Sprawiał wrażenie, jakby jeszcze nie wyleczył się do końca ze złamanego serca po Dallas. Kolejna część podróży upłynęła nam w milczeniu, którego żadne z nas nie chciało przerywać. Dopiero gdy byliśmy gdzieś na granicy z Niemcami zamieniliśmy się miejscami. Usiadłam na miejscu pasażera i niemal natychmiast zasnęłam. 

Everild siedziała w fotelu przy kominku, czytając książkę. Rozejrzałam się po pokoju. Wystrój był elegancki, ale dużo skromniejszy w porównaniu z wnętrzami, w jakich widziałam ją po raz pierwszy. Wyjrzałam za okno. Szkockie góry, niedaleko las. Zapadał już zmierzch, więc na zewnątrz niemalże nie było ludzi. 
Nagle drzwi otworzyły się z impetem i do pokoju wszedł Gabriel... Gavril. W życiu nie widziałam nawet jego współczesnego wcielenia tak zgniewanego. Ever podniosła wzrok i zmarszczyła brwi.
-Coś się stało? Wiem, że ludzie tutaj nie przepadają za Anglikami, ale...
-Cicho.-Gavril mówił dość niewyraźnie przez zaciśnięte zęby, ale Ever natychmiast zamilkła zaskoczona. Mężczyzna podszedł do niej kilka kroków.-Jeszcze dzisiaj masz się spakować i być gotowa do wyjazdu. Zatrzymamy się na noc w Fort William, a jutro z samego rana wyruszymy do Edynburga. Stamtąd wyjedziemy do Anglii. I obiecuję, że nie pozwolę cię spuścić z oczu ani na minutę. Nigdy więcej.-Gavril mówił to spokojnie, ale widać było, że ledwo nad sobą panuje.
-Gav, co się stało?-Ever zadała to pytanie tak cicho, że ledwo można było je usłyszeć. 
-Co się stało?!-Gavril nie wytrzymał.-Moja ukochana żona nalegała na wyjazd z Fort William, aby się nie nudzić i zaczęła sypiać z pieprzonym Szkotem!
Ever patrzyła na niego z niedowierzaniem, zmartwiona i zszokowana jednocześnie. 
Scena zaczęła się rozmywać i zdążyłam tylko zobaczyć jaką książkę czytała Ever. Księga, której szukałyśmy z Florence. 
Myślałam, że wizja powinna się skończyć, ale zamiast tego znalazłam się przed ogromną posiadłością, prawdopodobnie w Anglii. Świeciło słońce, co było dość niespotykane na Wyspach. Przy stoliku z elegancką zastawą siedziała Ever. Zaskoczyło mnie to. Nigdy dotąd nie miałam tak szybko kolejnej wizji. 
-Ever!-dziewczyna podniosła się i odwróciła. Spojrzałam w tym samym kierunku, aby zobaczyć Gwen, idącą szybko w stronę siostry. Dziewczyny przywitały się i zaczęły rozmawiać o podróżach przeszłej Florence. 
-Evy... potrzebuję księgi i proszę nie pytaj mnie po co.-Gwen zmieniła temat tak nagle, że nawet Ever się zdziwiła. 
-Nie rozumiem. Zawsze mówiłaś, że nie potrzebujesz księgi, że świetnie radzisz sobie bez niej. Co się zmieniło? Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko!
-Ev, opowiem ci, jak spotkamy się następnym razem, obiecuję.-Gwen wyglądała na naprawdę przejętą. Ever westchnęła, wstała i obie dziewczyny ruszyły do domu. Nie mając zbyt dużego wyboru ruszyłam za nimi. Jednak zanim dotarły do schodów, wpadły na Gavrila.
-Gwen, miło cię widzieć.-mężczyzna uśmiechnął się i ucałował dłoń mojej siostry.
-Gavril!-dziewczyna uściskała go radośnie, nie przejmując się etykietą.-Tęskniłam za tobą, naprawdę, ale teraz potrzebuję mojej siostry, więc jeśli nam pozwolisz, znikniemy na chwilę.
-Zawsze musisz się spieszyć, Gwen.-zaśmiał się Gavril.-Pozwól mi tylko przez chwilę porozmawiać z moją żoną i zaraz będzie do twojej dyspozycji.
Gavril nie czekał, aż przeszłe wcielenie mojej siostry mu odpowie. Złapał Ever za rękę i pociągnął w stronę, z której dziewczyny przed chwilą przyszły.
-Co się dzieje? Ta rozmowa nie mogła poczekać?-Evy odnosiła się do własnego męża z niesamowitym chłodem, a ja zobaczyłam w tym odbicie mojego zachowania w stosunku do Gabriela. 
-Wolałbym mieć ją za sobą.-Gavril również nie pałał sympatią do swojej żony.-Będziesz miała czas przedyskutować to ze swoją siostrą. Wiem, że mieszkamy tu stosunkowo niedługo...
-Ponad rok.-wtrąciła Ever. Mężczyzna zgromił ją spojrzeniem i kontynuował.
-Jednak doszedłem do wniosku, że dobrze zrobiłaby nam przeprowadzka do Stanów. Przynajmniej na jakiś czas. 
-Przecież... Bogowie, to za oceanem! Podróż zajmie bardzo dużo czasu...-Ever wpadła niemal w panikę.-Ja... nie mogę płynąć. Zostanę w Anglii.
-I znajdziesz sobie nowego kochanka? Nie ma mowy.
-Nie znajdę sobie nikogo i wolałabym, żebyś nie wypominał mi mojej lekkomyślności.-Ever przygryzła policzek.-Gavril, nie mogę podróżować. Zostaniesz ojcem. 
W tej jednej chwili wyraz twarzy przeszłego Gabriela zmienił się, wypełnił się miłością, niedowierzaniem i radością. Scena ponownie się rozmyła, a ja znalazłam się znów w samochodzie.

Następnego dnia na postoju zadzwoniłam o umówionej godzinie do Evana. Spodziewałam się albo jego, albo Wrena, ale zamiast tego na ekranie pojawiła się twarz Lynette.
-Lyn!-uśmiechnęłam się do przyjaciółki, zastanawiając się jednocześnie, czemu to ona siedziała przed komputerem Evana.-Gdzie Wren i Evan?
-Obaj są zajęci. Zresztą, mam dla ciebie ciekawsze informacje.-Lyn uśmiechnęła się zadowolona.-Jak pamiętasz, przez jakiś czas mieszkałam w starym domu Carlisle'a, zanim ojciec Tess nie polecił mi się przeprowadzić, spodziewając się powrotu Cedrica i Aarona. Zanim wszystkie dokumenty trafiły do Instytutu, sama też je trochę przeglądałam. Były tam listy osób pracujących dla Carlisle'a i ich zadania. Poprosiłam Evana o dostęp do tych dokumentów. Nie wiem jakim cudem to przeoczyliśmy, ale... Dan pracował dla Carlisle'a, pod przykrywką. Nadal był szefem Instytutu, ale nie był obojętny na wojnę. 
-Cholera. Jeśli Dan dla niego pracował, to Casper zapewne też... Ale co Nate i Kieran mają z tym wspólnego?
-Też nad tym myślałam. A potem przyszło mi do głowy, że Kieran mógł nie działać z własnej woli, gdy cię zabił. Elen przez chwilę panowała nad całą rodziną Dekkerów, z wyjątkiem Tess. Może panowała też nad Kieranem. Na prośbę Carlisle'a oczywiście. To ma sens. Wyeliminował wtedy ciebie, Dekkerów, Florence, Johna... 
-Zapomniał o Christianie i Isleen. To go zgubiło.
-Nie. Christian się nie wtrącał, Isleen zginęła. Przewidział, że Is będzie chciała oddać za ciebie życie.-Lyn westchnęła.-Nie przemyślał Maud. 
-Przecież w końcu z nim współpracowała!
-Tylko ze względu na Cedrica.-przypomniała Lyn. Zamilkłam. Wszystko układało się w pewnym sensie w logiczną całość. 
-Kieran musiał zostać wskrzeszony przez kogoś z otoczenia Carlisle'a. A Nate? Przecież był wskrzeszony przez Florence i z tego co wiemy zawsze działał świadomie.-zauważyłam.
-Może twoja Vall będzie miała jakiś pomysł?-zaproponowała Lyn. Skinęłam głową i podałam jej adres Vall. 
-Właściwie, gdzie teraz jesteś?
-Jakieś dwie godziny drogi od Bergen. Tamtejszy instytut już wie, że będziemy, więc dzisiaj będę spać w normalnym łóżku.-zaśmiałam się.-A jak tam w Liverpoolu?
-Wszystko się na razie układa, przynajmniej z tego co wiem. Tylko Evan jest trochę milszy, jeśli to możliwe, a Gabriel praktycznie sypia w biurze. 
-Czyli nie ma tragedii.-mruknęłam, a Lyn się uśmiechnęła.
-Dobra, idę zobaczyć się z Vall. Uważaj na siebie, pa!-pomachała mi na pożegnanie i zakończyła połączenie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz