sobota, 15 sierpnia 2015

Rozdział sto dwadzieścia osiem - Eloise.

Ocknęłam się w łóżku Wrena. Nie pamiętałam jak się tu znalazłam. Ostatnie co pamiętam, to Cedrica prowadzącego mnie w stronę auta. Spojrzałam na zegarek. Był już poranek. Zerwałam się z łóżka, z nadzieją, że Wren jeszcze nie wyszedł. Niestety, czekało na mnie tylko śniadanie. Zjadłam omlety i popiłam świeżym sokiem z pomarańczy. Od posiłku oderwał mnie telefon od Fabiana, który poprosił o spotkanie w najbliższej kawiarni. Prosił o krótką rozmowę. Właściwie nie odzywał się do mnie od wyjazdu, a teraz wraca i chce się spotkać. Nie ukrywam, że zapomniałam o już o nim a wciąż byliśmy parą. Ubrałam się i wyszłam z mieszkania Wrena. Ruszyłam spacerkiem do kawiarni, w której się umówiliśmy. Zaraz po wejściu, zamówiłam swoją ulubioną kawę na wynos i usiadłam przy jednym ze stolików. Chłopak przyszedł spóźniony i od razu usiadł.
-Wiem o tobie i Wrenie. - powiedział od razu, jego głos był przepełniony rozżaleniem.
-Och. - odpowiedziałam cicho.
-Nawet nie dałaś mi szansy. - powiedział Fabian.
-Przepraszam. - odpowiedziałam cicho, Fabian pokręcił tylko głową i wyszedł. Dopiłam swoją kawę i wróciłam do swojego mieszkania. Z salonu dochodziły odgłosu telewizora. Ruszyłam powoli do pomieszczenia, gotowa do walki ujrzałam Matta, leżącego na sofie z nogami na oparciu, przeglądającego kanały telewizyjne.
-Matt? - powiedziałam zdziwiona, nie wiedziałam, że Elias i Matt wracają.
-Nope. - mruknął znudzony. - Rosyjska księżniczka Monako.
-To wiele wyjaśnia. - zaśmiałam się cicho i siadłam obok niego. - Gdzie Elias?
-Poszedł po zakupy. Zaczął gotować obiad. Uparł się, że zrobi pappardelle z cukinii i marchewki z wędzonym łososiem. Ale nie miał cukinii. Ani łososia. Więc postanowił pójść do sklepu.
-A ty pilnujesz kanapy? - zaśmiałam się cicho.
-Jest bardzo wygodna. Szkoda by było, gdyby ktoś ją ukradł.
-No tak, to logiczny argument. - mruknęłam. -Też ją lubię.
-No widzisz. -kontynuował Matt. - Dlatego Elias robi zakupy, a ja pilnuję tej wspaniałej kanapy. Możesz spokojnie nazwać mnie swoim bohaterem.
-Okej, okej bohaterze. - zaśmiałam się. - Czemu nie poinformowaliście mnie, że wracacie?
-Postanowiliśmy wrócić spontanicznie. A potem Elias chciał Ci zrobić niespodziankę. Natomiast ty, nie powiedziałaś nam, że znów jesteś z Wrenem.
-Nie miałam kiedy. - mruknęłam cicho. - A po za tym, na chwilę obecną jestem świeżo po zerwaniu z Fabianem! A z Wrenem... jesteśmy przyjaciółmi, czy coś.
-Nim przejdziemy do Wrena... Zerwałaś z Fabianem? - Matt poderwał się do pozycji siedzącej. - Powiedz, że już Cię nie lubi i nie będzie w naszej paczce.
-No, już mnie nie lubi. Nie musisz być zazdrosny o Eliasa.
-Nie jestem zazdrosny. Nie lubię go. Nie pasował do Ciebie. - usprawiedliwił się Matt. - A co do Wrena, jak to jesteście przyjaciółmi? Przecież ciągle się obejmowaliście, całowaliście, Wren właściwie wzroku od Ciebie nie odrywał, a ty ciągle go dotykałaś czy coś, niby ''przypadkiem''.
-No bo w sumie, ustaliliśmy, że póki jestem z Fabianem to będziemy się przyjaźnić tylko. - westchnęłam.
-Ale już nie jesteś z Fabianem, więc możesz spokojnie uprawiać miłość z Wrenem. - powiedział Matt, słodkim głosikiem.
-Wiesz, że zabrzmiało to bardzo gejowsko? - spytałam rozbawiona.
-Wiesz, że spędziłem dużo czasu z twoim bratem? Z kim przystajesz, taki się stajesz.
-Matt! Nie uwierzysz. - usłyszeliśmy, zamykające się drzwi. - Podobno Gabriel jednak żyje, ale jest teraz zły czy coś takiego!
-Elias! - rzuciłam się na brata, gdy tylko wszedł do salonu. Poczułam jak mnie obejmuje. - Tęskniłam za tobą.
-Ja za tobą też. - uśmiechnął się. - Masz dużo to opowiedzenia. Szczególnie o Wrenie. I wszystko co wiesz o Gabrielu!
-Gabriel został demonem, jakiegoś prawie najwyższego stopnia. Podobno jest strasznym dupkiem i ludzie chcą go sami zabić.
-Ale to było planowane czy coś? - spytał Elias.
-Tego nie wiem. - wzruszyłam ramionami. -Podobno nie. Ale tego Matt się dowie. Prawda?
-Pewnie. Zaraz pójdę. Ale najpierw muszę mieć pewność, że kanapa jest bezpieczna. - zaśmialiśmy się cicho.
-Jesteście dziwni. - mruknął Elias i poszedł do kuchni.
-Powiedział człowiek który ogląda zombie striptizerki, by krytykować złą charakteryzację. -odpowiedziałam rozbawiona.
-Bo jak te dziewczyny, miały być pociągające w takich strojach! - powiedział Elias.
-To był film! W dodatku kiepski! A one były zombie. - wywróciłam oczami.
-To wy jesteście dziwni. - wtrącił Matt. Już chciałam zacząć się wykłócać, gdy zadzwonił Wren.
-Gdzie jesteś? - spytał od razu, gdy odebrałam.
-U siebie. U mnie wszystko w porządku.  Dzięki, że spytałeś.
-Nie marudź. - zaśmiał się cicho. - Zaraz u Ciebie będę. Mam niespodziankę.
-A ja Eliasa i Matta, wykłócających się o to kto jest dziwniejszy. - zaśmiałam się cicho. - A po za tym, Fabian ze mną dziś zerwał.
-Oo! To świetnie. Właśnie wchodzę do twojej klatki. - powiedział Wren i rozłączył się. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Zerwałam się by otworzyć. Wren od razu przyparł mnie do ściany i pocałował namiętnie. Gdy już się oderwał ode mnie, spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
-To jest ta twoja niespodzianka? - spytałam po chwili. - Bo jeśli tak, to zaskakuj mnie częściej.
-To raczej gratulacje z powodu Fabiana. - zaśmiał się Wren.
-Więc gratuluj mi częściej. - powiedziałam rozbawiona.
-Zapewne nie omieszka. - powiedział nowy głos. - Ale na razie mamy inne sprawy do omówienia.
-Co tak długo was nie ma? - powiedział Elias, zatrzymując się w połowie kroku. - Babcia Kira?
-Kto przyszedł? - powiedział Matt, dołączając do Eliasa.
-Wróciłam. - powiedziała, zamykając drzwi. - Co tak stoicie? Nie przywitacie się? Nie mam wprawdzie cukierków, ale niosę sporo odpowiedzi na nurtujące was pytania!
-Przecież... ale? - mruknęłam nieskładnie.
-Obawiam się, że masz rację. - zaśmiała się Kira i przytuliła mnie. - Chodź, opowiem Ci o byciu Banshee.
-To ty wiesz czym jestem? - spytałam zaszokowana.
-Kim. - poprawiła mnie. - Wiem wszystko. Od tego kim jesteś, po przez to co wczoraj robiłaś, aż po sam fakt, że Elias ujawnił swoją orientacje.
-Wybacz babciu, ale fakt, ze jestem gejem był wiadomy od dawna. Zawsze miałem więcej lalek Barbie od Eloise. - mruknął, po czym zaczął przyglądać się swoim paznokciom. Matt obejmował Eliasa i przyglądał się całej scenie zaciekawiony.
-Widać, że wcale nie stęskniłeś się za swoją babcią, skoro bardziej interesują cię twoje paznokcie. - mruknęła Kira.
-Oj żartowałem. - zaśmiał się Elias i podszedł przytulić się do Kiry.
-To jest wasza zaginiona babcia?! - powiedział zaszokowany Matt.
-A ten spostrzegawczy młodzieniec, to zapewne twój chłopak El? -spytała rozbawiona Kira, a ja wybuchnęłam śmiechem.
-Tak babciu. To jest Matt Jessel. Matt, to nasza babcia.
-Ta zaginiona? Taka młoda? Azjatka? - spytał powoli.
-W naszej rodzinie pierwsze dzieci ma się w wieku od szesnastu do dziewiętnastu lat. A nasze korzenie są przecież Azjatyckie, jak również Koreańskie, Irlandzkie, Rosyjskie i Japońskie. - mruknęłam.
-To tobie i Wrenowi zostało mało czasu na dzieciaka! - powiedział po chwili Matt, z wielkim uśmiechem.
-Jesteście idiotami! - warknęłam, starając się ukryć moje czerwone policzki. - Chodź, babciu do salonu. Masz sporo do opowiedzenia nam. Trzeba zadzwonić po mamę.
-Widziałam się już z Sarą i Johnem rano. Właściwie aż do teraz. Jak również z twoim przełożonym i poznałam w końcu Florence. - odpowiedziała Kira, idąc za mną do salonu. Matt i Wren do nas dołączyli, a Elias poszedł zrobić herbatę.
-Dobrze. - westchnęła Kira. -Zacznę od opowiedzenia wam czym dokładnie jest banshee. Banshee jest zawsze kobietą, więc gdyby Elias urodził się kobietą zapewne też by był. Banshee wyczuwa czyjąś śmierć poprzez odbieranie nadprzyrodzonych częstotliwości których nikt inny nie usłyszy. Dlatego wydawało Ci się, że masz schizofrenię. Jesteś łączniczką świata żywych i umarłych. Dlatego jako mała dziewczynka spędzałaś tyle czasu w ośrodkach psychiatrycznych.
-Spędzałam je, ponieważ odeszłaś bez słowa! - zaprotestowałam.
-Skarbie, wiem, że wydaje Ci się że o to chodzi. Ale póki ze mną trenowałaś moc trzymała się w ryzach. A ja musiałam odejść. My, banshee widzimy kiedy czyjeś dobiega końca. Ty zapewne, jeszcze nie widzisz. Ale ja już wtedy widziałam. Twój dziadek od roku przebywał na misji w Iraku. Nie przewidziałam jego śmierci, a dobrze wiesz, że go bardzo kochałam. Musiałam odejść. Złamane serce banshee, może spowodować, że istota obwieszająca śmierć nagle sama do niej doprowadza. W każdym bądź razie banshee przewiduje śmierć, odnajduje ją, w zależności od przeznaczenia danej osoby. Twoja moc jest teraz większa i nieodkryta. Po za standardowymi mocami, każde banshee się samo rozwija. Tylko powiedz mi, jak właściwie obudziłaś w sobie banshee?
-Właściwie to nie wiem. - mruknęłam cicho, czując jak wszyscy spoglądają na mnie. - Byłam w Rosji, właściwie byłam bardzo pijana. Usłyszałam jakiś krzyk. A potem nic nie pamiętam.
-To wiele wyjaśnia. - powiedziała Kira spoglądając na mnie. - Kobieta która posiada dar nieszczęśliwa, cierpiąca np. z miłości lecz nie mająca wcale w danym momencie umrzeć, która usłyszy lament banshee może się również w nią przemienić. Więc musiałaś usłyszeć lament jakiegoś banshee. Na twoje osiemnaste urodziny miałam Ci pomóc, ale no cóż, było jak było. Powiedz mi lepiej, dlaczego byłaś nieszczęśliwa, pijana i w Rosji?
-Byliśmy na misji! - obroniłam się automatycznie. -Dlatego byłam w Rosji. A pijana byłam razem z Mattem.
-Byliście wtedy tacy rozkoszni. - zaśmiał się Elias, obejmując Matta.
-A ty o mało co nie umarłeś! - powiedział Matt.
-Ale przynajmniej zdążyłeś ujawnić swoje uczucia. - powiedział Elias, uśmiechając się.
-Faktycznie, pocieszające. Pomyślałeś, co by było gdybyś umarł zaraz później? - spytał Matt, spoglądając na Eliasa.
-Życiowy przegryw. - zaśmiałam się cicho. -Więc teraz pomożesz mi z opanowaniem mocy?
-Raczej, pomogę Ci ją ustabilizować. Uciszyć głosy i zacznę badać twoje możliwości. - Kira uśmiechnęła się lekko. - Natomiast co do wczorajszego wieczoru... Przywołałaś Carlise'a do życia.
-Słucham?! - spojrzałam zaszokowana na Kirę, po czym na Wrena. - Wiedziałeś o tym?
-Elo. Uspokój się proszę. - powiedział Wren, siadając obok mnie. -Nie zrobiłaś tego celowo. Rada i Instytut jest po twojej stronie. Miałem poczekać.
-No właśnie. - powiedziała Kira. - Na szczęście, Aaron jest po naszej stronie, a ćwiczenia pomogą Ci i nikt już nie wykorzysta twojej mocy.
-Dobrze. - mruknęłam cicho. - A co z Eliasem? Jest zwykłym czarownikiem-łowcą?
-Elias jest zagadką. Kiedy Sara była w ciąży udałam do medium. Miała powiedzieć coś o dzieciach. Według jej przepowiedni miały jej się urodzić dwie córki.
-W sumie, Elias jest bardziej damski niż ja. Nawet ma chłopaka. Można uznać, że jest córką.
-A ty jesteś frajerką. - odgryzł się żartobliwie mój brat.
-Przepowiednie naszego medium od tysięcy lat nie były jasne. Więc w sumie, może przepowiedziała orientacje Eliasa. - powiedziała Kira.
-Mama też jest banshee? - spytał nagle Elias.
-Nie, to nie na wszystkie kobiety w naszej rodzinie przechodzi.
-To skąd wiedziałaś, że ja będę? - spytałam.
-To proste. Usłyszałam twój krzyk przy narodzinach. - odpowiedziała, a ja zaczęłam analizować wszystko co powiedziała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz