czwartek, 20 sierpnia 2015

Rozdział sto trzydziesty - Florence

Gdy cała trójka demonów opuściła naszą kuchnię, poczułam ulgę. Evan i Louise od raz zaczęli się wpatrywać we mnie.
-Czego chciał? - spytała Louise.
-Gabriel chciał naszej księgi. Twierdzi, że jest tam coś ważnego czy coś. - mruknęłam. -Powiedziałam, że nie ma czego w niej szukać i że Louise się nią zajęła, więc nie sądzę by ją zdobył.
-Muszę wywieźć Mirandę z miasta, gdyby postanowił wpaść do nich. - westchnął Evan.
-Nie musisz. Dom Johna chronią takie same zabezpieczenia, jakie instytut. Wiem, bo John sam był odpowiedzialny za zabezpieczenie Instytutu. Zadzwoń do Sary i ją uprzedź. Ja i Lou przeniesiemy się do biblioteki w Instytucie. Muszę coś pilnie znaleźć. No i zajmij się Lolą. - uśmiechnęłam się i przytuliłam mocno dziewczynkę, po czym przeniosłam się z Louise do Instytutu.
-Musiałaś mieć dobry powód, żeby okłamywać Evana. - powiedziała Louise.
-Nigdy nie sądziłam, że będziesz mnie pouczać w takich sprawach. - zaśmiałam się cicho. -Nie mogłam powiedzieć Evanowi. Przynajmniej na razie.
-Więc czego tak naprawdę chciał Gabriel? - spytała Louise, przyglądając się tytułom książek. -Powiedz, że chciał byś go zabiła, a ty się zgodziłaś.
-Louise. - wywróciłam oczami. - Chciał, żebym dołączyła do niego.
-Żebyś została demonem?  - Louise zaśmiała się cicho. - Widać, że jest bardzo naiwny.
-Niekoniecznie. - mruknęłam.
-Florence! Nawet mi nie mów, że się zgodziłaś! - Louise spojrzała na mnie zaskoczona.
-Zawarłam z nim układ. Pomoże nam zabić Carlise'a i Cedric'a, a wtedy się zgodzę. - spojrzałam na siostrę.
-Przecież damy sobie radę bez tego idioty. Nie mów, że chcesz dołączyć do tej wypranej z mózgu bandy idiotów. Błagam Cię.
-Wcale nie przemawia przez Ciebie zawiść. - mruknęłam. - Kupiłam tym sobie trochę czasu. Gabriel gdyby usłyszał odmowę, w najlepszym wypadku znikłby z naszego życia na zawsze. Ale to nie jest ten Gabriel którego znamy. Jest pozbawioną uczuć próżnią. A z szacunku dla całej jego rodziny, jesteśmy im winne albo wykończyć go raz na zawsze, albo uratować.
-Jestem za opcją pierwszą. - powiedziała Louise ochoczo. Spiorunowałam ją wzrokiem. - Nie sądzisz, że będzie Cię próbował oszukać?
-On pierwszy ma dotrzymać swojej części umowy. A ty musisz mi pomóc znaleźć rozwiązanie tej sytuacji. Proszę.
-Przecież wiesz, że Ci pomogę. Ale nie będę znosić zbiegowisk demonów w naszym domu. - mruknęła Louise.
-Po prostu irytuje cię Gabriel. - zaśmiałam się.
-A dziwisz mi się?
-Nie. - westchnęłam. -Dobra, wracajmy bo Evan musi iść do pracy.
Louise przeniosła nas do domu. Weszłam do salonu, gdzie Evan i Lola oglądali tv.
-Co oglądacie? -spytałam z uśmiechem.
-Hannibala! - odpowiedziała ucieszona Lola. Złapałam pilot i wyłączyłam telewizor.
-Evan, czyś ty zwariował? Dziecku Hannibala puszczać? Ona nawet czterech lat nie ma! Takie dzieci oglądają kucyki pony albo nie wiem!
-Sama chciała! - zaprotestował Evan.
-Pewnie, jak będzie miała sześć lat, to sama będzie chciała zrobić obiad. Dopilnuje, żeby cię dobrze doprawiła. - mruknęłam.
-To tylko serial.
-Pewnie, bo ty jako trzy latek nie naśladowałeś postaci z bajek. - mruknęłam i włączyłam Loli bajkę o kucykach Pony.
-Dobra, nic już nie mówię. - westchnął Evan i podszedłby mnie przytulić. - Sądziłem, że będę mieć trochę czasu na przygotowanie się. Już nie mówiąc o tym, że nagle mam trzyletnią córkę i nie wiem jak ją wychować.
-Damy radę. - uśmiechnęłam się lekko, widząc zmieszanie Evana. -Kocham Cię.
-Ja Ciebie też, Flo. - Evan uśmiechnął się lekko.
-Co będziecie dziś robić? - spytał Evan,
-Odwiedzimy Mel, Johna i Sarę. W końcu, muszę wytłumaczyć twojej mamie, że jest babcią.
-Ucieszy się. Naprawdę, pewnie zrobi Ci wykład o bezpiecznym seksie albo o umiarze w piciu, ale się ucieszy.
-Jestem za stara na takie pogawędki. - jęknęłam.
-Jesteś młoda i piękna. - powiedział Evan i pocałował mnie. - Muszę lecieć! Pogadamy później.
Gdy Evan wyszedł, a Lola wytłumaczyła mi już wyższość różowej sukienki od zielonej, ruszyłyśmy do domostwa wuja Sary i Johna. Drzwi otworzyła rozpromieniona Sara.
-A więc to jest słynna Lola? - Uśmiechnęła się nachylając się nad dziewczynką. - Możesz mi mówić ciocia Sara!
-Możesz mi mówić Lola, ciociu. - Moja córka uśmiechnęła się do Sary, gdy ta się lekko zaśmiała.
-Wejdźcie. Johna jeszcze nie ma, a my pijemy herbatę na tarasie. Szłam za Sarą która była wzięła Lolę na ręce i zaczęła z nią rozmawiać. Zatrzymały się przy fotografiach, więc skorzystałam z okazji by pójść do Melissy. Mel siedziała na leżaku, natomiast Ivy pływała w basenie. Gdy mnie zobaczyła, pomachała mi i znikła pod wodą. Zaśmiałam się lekko.
-Florence Fitzgerald! - powiedziała cicho Mel, gdyż obok stała kołyska w której spały bliźniaki.- Od trzech lat ukrywasz przede mną fakt, że jestem babcią a teraz pojawiasz się bez mojej wnuczki?
-Spokojnie. - uśmiechnęłam się lekko i przytuliłam ją na powitanie. - Razem z Sarą oglądają zdjęcia.
-To w sumie dobrze. - powiedziała i spojrzała na mnie. - To prawda? O Gabrielu? Proszę, nie udzielaj wymijających odpowiedzi.
-Tak, to prawda. Żyje. -Ulga i zmieszanie malowały się w jej oczach. - Ale jest pozbawionym uczuć manipulantem. Albo jak woli, demonem.
-A po twoim tonie wnioskuję, że masz plan o którym Evan nic nie wie. - mruknęła.
-Zgadłaś. Zgodziłam sie zostać demonem, po pokonaniu Carlise'a. Kupując sobie trochę czasu, by rozwikłać, co zrobić by stary Gabriel wrócił. Do tego czasu, proszę nie kontaktuj się z nim. Nie ma dobrych intencji.
-Rozumiem. - powiedziała cicho i nim zdążyłyśmy kontynuować Lola wbiegła na taras.
-Mamo! Mam lody! - powiedziała z uśmiechem, pokazując mi kubek z lodami. - Chcesz trochę?
-Później. -uśmiechnęłam się i odwróciłam ją lekko. - Córeczko, to jest twoja babcia Melissa.
-Cześć babciu! - uśmiechnęła się. - Jestem Lola!
-Ale mam śliczną wnuczkę. - powiedziała Mel, biorąc sobie Lolę na kolana. Resztę dnia spędziłyśmy na rozmawianiu i zabawę z Lolą. Gdy wróciłyśmy, dom wydawał się pusty.
-Mamo? - spytała Lola, kiedy zamykałam drzwi.
-Hm? - spojrzałam na dziewczynkę.
-Weź mnie na ręce. Boje się. - podeszła do mnie i wystawiła ręce. Podniosłam ją i posadziłam sobie na biodrze.
-Nie ma czego, nasz dom jest chroniony specjalnie. - powiedziałam i skierowałam się do salonu. Gdy chciałam zapalić światło natrafiłam na czyjąś rękę. Krzyknęłam, a zaraz po mnie Lola.
-Niespodzianka! - usłyszałam znajome, rozbawione głosy. Gdy w końcu zapaliłam światło, ujrzałam Camerona i Alison, których wyraz twarzy zmieniał się z rozbawienia, w dekoncentracje. Przyglądali się teraz uważnie Loli.
-Ta przylepa, to moja córka. - powiedziałam, przytulając mocniej wystraszoną dziewczynkę. - Niespodzianka.
-To chyba długo nas nie było. - powiedział Cameron i oparł się o sofę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz