środa, 26 lutego 2014

Rozdział LXIII - Florence.

Gabriel mnie oszukiwał. Zastanawiałam się czy mój przyjaciel jest tak zaślepiony miłością do Louise, że daje się jej wykorzystywać, a może wszyscy obrali stronę Carlise'a i tylko ja stoję po złej stronie. Ubrałam krótką sukienkę i zbiegłam na dół. Wzięłam piwo do ręki i przyglądałam się tańczącym ludziom, było tu paru łowców, ludzi których kojarzyłam z zajęć, parę czarownic.
-Witaj piękna. - powiedział Cameron stając obok mnie. -Pijemy już na początku imprezy?
-Przenikliwość to twoje drugie imię, Cameronie. - uśmiechnęłam się do niego. - Ali jest z tobą?
-Została w domu, przyszedłem z jej bratem na chwile. I zaraz do niej wracam.
-Michael tu jest? - spytałam zaciekawiona.
-Nie ominął bym słynnej imprezy Florence Fitzgerald. Ta impreza w ciągu godziny stała się najbardziej pożądaną imprezą tego miesiąca. Przyćmiłaś walentynki i przyjęcie zaręczynowe Camerona i Ali. -Powiedział Michael dołączając do nas.
-Miki! - rzuciłam mu się na szyję. - Cieszę się, że przyszedłeś.
-Ta impreza to towarzyski awans! - zaśmiał się ściskając mnie.
-Czyli nie chciałeś mnie zobaczyć, tylko się wylansować? - powiedziałam udając obrażony ton.
-Właściwie, przyszedłem się napić. - wybuchnęliśmy śmiechem.
-No to znalazłeś towarzystwo. - powiedział Cameron. -Pójdę już do Ali.
-Okej. - posmutniałam. Michael uśmiechnął się i skinął głową. Dołączyła do nas Miranda. Wyglądała nadzwyczaj normalnie. Miała na sobie czarną sukienkę, a jej brązowe loki były pozbawione różnych dziwacznych spinek. Wyglądała prześlicznie.
-Hej, co taka zdziwiona? - Miranda się zaśmiała.
-Wyglądasz... wow. - odpowiedziałam zdziwiona.
-Zaraz pomyślę że chcesz mnie poderwać. - zachichotała cicho po czym wyciągnęła dłoń w stronę Michaela.- Jestem Miranda.
-Michael. - uśmiechnął się.
-A ja potrzebuje się napić. - powiedziałam i ruszyłam do stołu z alkoholem. Wzięłam do ręki kieliszek wódki i wypiłam go. Nigdzie nie widziałam Gabriela. Właściwie nie widziałam go odkąd wyszedł zadzwonić i już nie wrócił. Wybrałam numer Alex ale zgłosiła się sekretarka. Wzdycham zirytowana. Spoglądam na ludzi i smutnieje. Zwykle byłam z Gabrielem, Louise, Cameronem albo Evanem. Teraz Cam jest zajęty Ali, Gabriel przepadł a Lou mnie nienawidzi. Biorę kieliszek i wypijam jego zawartość. Z Evanem łączy mnie skomplikowana relacja, która musi zostać między nami. Kiedyś mogłam szczerze pogadać z Louise albo Cameronem. Biorę piwo i staram się odnaleźć Mirandę albo Michaela. Nagle wpadłam na Gabriela.
-Hej! -warknęłam. - Czemu nagle zniknąłeś?
-Tak wyszło, mamusiu. - rzucił zjadliwym tonem. - A nie, czekaj! Jaka z Ciebie mamusia? Przecież ciąża to pretekst to nie sypiania z Aaronem.
Spojrzałam na niego.
-Gabriel, co się stało? - spytałam spokojnie.
-Przepraszam. Nie chce o tym gadać. Chce się napić z moją przyjaciółką i pokazać tym ludziom, że wszystko jest okej. - wziął ode mnie butelkę z piwem i zaczął opróżniać jej zawartość. Wywróciłam oczami. Gabriel potrafił zirytować, najpierw cię obrazi, potem się przymila a potem wypija ci piwo.
-Słyszałem, że ktoś poraził prądem dwójkę ludzi Carlise'a? -spojrzał na mnie znacząco.
-Tak, to ja! Zasłużyli. - odpowiedziałam z przekąsem.
-Szkoda, że zabiłaś tylko dwóch. - zaśmiał się. - Wiesz, że irytujesz swoim zachowaniem innych?
-Innych czyli Aarona, innych czyli Carlise i jego elitkę psycholi? -zaśmiałam się. - Wiem o tym doskonale.
Gabriel wziął mnie pod rękę.
-Uwielbiam cię normalnie. Chodźmy się napić. -podeszliśmy do prowizorycznego baru i wzięliśmy drinki ze stołu. Napiłam się i zaczęłam zastanawiać się czy przyznać się do zabicia Svena, lecz wolałam na razie nie ryzykować. -Jest prawie jak za starych czasów.
Gabe kiwnął głową. Po jego złości nie było już śladu.
-Gramy w prawda czy wyzwanie? - zapytał z chytrym uśmiechem.
-Wybieram wyzwanie. - zaśmiałam się.
-Okej, jak nie podołasz... ściągniesz sukienkę i przebiegniesz się po domu w samej bieliźnie. - zaśmiał się.
-Zboczuch! - powiedziałam oburzona.
-Florence, dobrze wiesz, że nie pociągasz mnie seksualnie. Jesteś dla mnie jak siostra, a ja nie mam w zwyczaju sypiać z siostrami. - odpowiedział dyplomatycznie.
Zaśmiałam się.
-Okej! To co mam zrobić? - spojrzałam na niego.
-Wyrwij tą blondynkę. - powiedział, wskazując na dziewczynę która weszła.
-A jak nie jest zainteresowana? - mruknęłam.
-To się rozbierasz i biegasz! - zaśmiał się. Wzięłam łyk z jego drinka i podeszłam do niej.
-Cześć, jestem Florence. Jestem gospodarzem imprezy. Założyłam się z moim przyjacielem, że cię wyrwę, więc udawaj że...-spojrzałam blondynce w oczy. Oczy mojej siostry. Pobladłam. W jednej chwili wiedziałam, że przede mną stoi moja siostra. - Louise.
Mierzyłyśmy się wzrokiem. Po chwili podbiegł Gabriel.
-Przegrałaś na samym starcie! - zaśmiał się. - Jestem Gabriel.
Spoglądał to na mnie, to na blondynę. Chyba jeszcze nie zrozumiał przed kim stoi.
-Już wolę biegać w bieliźnie.- rzuciłam i odeszłam od nich. Louise miała pełne prawo przebywać w tym domu, ale nie sądziłam, że przyjdzie na imprezę. Nie byłam na to przygotowana. Wzięłam sobie drinka i wypiłam jego zawartość jak i kolejnych czterech. W końcu się zebrałam. Louise nie będzie próbowała żadnych sztuczek w domu pełnym ludzi. Połowa ludzi imprezowała na tyłach domu ponieważ w ogrodzie postawiono namiot. Ludzie dobrze się bawili i to sie liczyło. Ruszyłam na piętro. Na szczęście moje zaklęcie działało i nikt się tu nie pojawił. Weszłam do swojego pokoju i siadłam na łóżku. Zaczęłam liczyć oddechy. Bardzo tęskniłam za obecnością swojej siostry, tym czasem nie wiedziałam jak się zachować. Powinnam znaleźć Gabriela, ale znając jego beznadziejność uczuć, będzie go ciągnęło do Lou i szybko odkryje kim jest blondyna. W jednej chwili wytrzeźwiałam i wróciłam do szarej rzeczywistości. Gabriel był na skraju i jeden niewłaściwy ruch Lou, a on całkowicie się załamie. W końcu postanawiam wysłać sms'a i zbiegam na dół. Staram się odnaleźć Gabriela udając przy tym, że się dobrze bawię. W powietrzu unosiła się ostra woń alkoholu, dymu papierosowego i potu, to oznaczało że ludzie dobrze się bawili. Przypomniałam sobie rozmowę z Robertem Dekkerem, kiedy rok temu byliśmy w Alpach na nartach. Byli wszyscy Dekkerowie po za Elen i ja. Opowiadał mi o proroctwie przeznaczenia, które dotyczyło miłości Gabriela i Louise. Znaczy wtedy nie wiedzieliśmy, że chodzi o Louise. W każdym bądź razie Roberta martwił fakt, że jeśli coś pójdzie nie tak, Gabriel może przejść całkowite załamanie. Obok mnie stanęła postać w kapturze.
-Podobno jakaś wariatka przegrała zakład i ma biegać w bieliźnie, przegapiłem występ? - zapytał znajomy głos.
Zaśmiałam się.
-Skąd takie podejrzenie, że chodzi o mnie Evanie?
-Ponieważ ty i Gabriel macie chore zakłady. - zaśmiał się, spoglądając na mnie. - Idziemy gdzieś w ustronniejsze miejsce?
-Mały salon. -rzuciłam i pociągnęłam go za rękę. W małym salonie nikt nie siedział co mnie bardzo cieszyło. Zamknęłam drzwi i rzuciłam zaklęcie takie samo jak na piętro. Złapałam Evana za bluzę i przyciągnęłam do siebie. Zaczęłam go całować.
-Już zawsze będziesz mnie tak witać? - zapytał z lekkim uśmieszkiem.
-A coś ci nie pasuje? - zaśmiałam się.
-Bardzo mi pasuje. -siadł na kanapie i wziął mnie na kolana. - Nie masz pojęcia jak za tobą tęsknię.
Uśmiechnęłam się i siadłam na nim okrakiem.
-To mi pokaż. - droczyłam się.
-Panno Fitzgerald, co w panią wstąpiło? - powiedział udając oburzenie. Zaśmiałam się.
-Ty we mnie wstąpiłeś.
Evan zaśmiał się cicho. Spojrzał mi w oczy.
-Louise tu jest. - powiedziałam po chwili.
-Wiem. - wzdycha.
-Evan, ja za nią tęsknie. Tylko nie umiem się przełamać i z nią porozmawiać. W każdej chwili, przypomina mi się sytuacja z dachu, widzę przy niej Carlise'a czy złamane serce twojego brata. Kocham ją tak bardzo! A Gabriel jest moim przyjacielem, twoim bratem. Dobrze wiesz, że kocha ją tak mocno, że serce się kraja na widok jego smutku i tęsknoty.
-Nie martw się tym. - pocałował mnie. - Poradzimy sobie z tym jakoś.
Kiwnęłam głową be przekonania.
-Hej. - spojrzał mi w oczy. - Powiedziałem, że damy radę. Poradzimy sobie z tym jakoś.
-Zmieniłeś się. - szepnęłam.
-W jakim sensie? - uśmiechnął się delikatnie.
-Jesteś bardzo optymistyczny, masz w sobie nutkę szaleństwa. I stałeś się bardzo, bardzo seksowny! -zaśmiałam się cicho.
-Jak bardzo seksowny? -spytał, całując mnie w szyję. Zamierzałam odpowiedzieć kiedy drzwi się otworzyły. Odskoczyłam od Evana i spojrzałam na osoby które nam przerwały.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz