Otwieram oczy i wiem że pora już wstać. Dzisiaj mija dziesiąty dzień od śmierci Louise. Od dziewięciu dni jestem w ośrodku ,,Cicha woda''. Mój ojciec umieścił mnie tu żebym się nie zabił. Od dziesięciu dni nie widziałem Florence. Siostry mojej ukochanej.
-Gabrielu. Śniadanie. -pielęgniarka uśmiecha się. Wstaje z łóżka i ubieram na siebie dres. Myje zęby i rozczesuje włosy. Wychodzę z pokoju. Schodzę do jadalni. Przy stołach siedzą anorektyczki, bulimiczki, parę narkomanów. Różne osoby w zbliżonym wieku. Siadam samotnie. Zaraz pojawi się tu mój brat. Dzisiejsze śniadanie składa się z jajecznicy z bekonem i tostów. Do picia sok pomarańczowy.
-Cześć bracie. -mówi Evan siadając naprzeciwko mnie. -Jak się miewasz?
-Tak samo jak wczoraj. -odpowiadam tak samo od ośmiu dni. -Mogę mieć do ciebie pytanie?
-Tak! - powiedział ożywiony. W końcu po ośmiu dniach powiedziałem coś nowego. -Co z Florence? Dlaczego mnie nie odwiedza?
Evan posmutniał.
-Zamknęli ją w ośrodku psychiatrycznym. Nic nie mówi, nie je. Od czasu do czasu mruczy coś do siebie. Nie ma poprawy. Nie wiem co zrobić, chciałbym jej pomóc ale nie wiem jak jej pomóc.-odpowiedział. Musi jej się polepszyć -pomyślałem. Kiedyś będąc w Paryżu słyszałem że można wskrzesić czarownice. Jeśli ktoś mógłby mi pomóc to właśnie ona.
-Musisz pójść do niej. Porozmawiaj z nią. Uratuj ją. Nie pozwól jej spaść z tej przestrzeni w której teraz jest. Wtedy stracisz ją na zawsze. -odpowiedziałem.
-Nie wiem jak dojść do niej. -szepnął.
-Poradzisz sobie. -uśmiechnąłem się. - Posłuchaj. Chce stąd wyjść. Mógłbyś powiedzieć ojcu że złożę przysięgę pisemną że się nie zabiję żeby tylko mnie stąd wypisał.
-Stary nie wiem czy da się coś załatwić ale postaram. -przybił mi piątkę i wyszedł. Dokończyłem śniadanie. Udałem się do gabinetu lekarza. Wiedziałem że czas stąd wyjść. Za murami tego ośrodka czekał na mnie ojciec, macocha, dwie siostry i Evan. Oraz Florence i szansa że wskrzesimy Louise.
-Witam doktor Bell. - powiedziałem uprzejmie i siadłem na krześle.
-Gabriel -Dr. Bell uśmiechnęła się. -Co cię sprowadza?
-Louise była miłością mojego życia. Od kiedy ją zobaczyłem wiedziałem że to ta jedyna. Przekomarzanie się z nią było cudowne, spotkało mnie wielkie szczęście że ją poznałem. Budziłem się z nadzieją że kiedykolwiek uda mi się zostać jej chłopakiem. Spałem z jej siostrą Florence. Kiedy mnie odrzuciła dla Kierana. Florence wtedy była również w dołku i tak wyszło. Żałuję tego. Bardzo. Kieran był szczęściarzem. Ale Louise pierwszy pocałunek, pierwszy raz z nią... to wszystko sprawiało że chcę żyć. Źle mi było że była z Kieranem ale była też ze mną. Zerwanie z Kieranem? Było mi przykro że cierpiała. Ale to była moja szansa. Ciągnęło nas do siebie. Przed śmiercią rozmawiałem z nią. Całowałem ją. Zostałem jej chłopakiem. Oficjalnie. A potem Kieran ją zabił. Problem w tym że nie chciałem go zabić za to. Widziałem że umiera a nie mogłem jej uratować. To był cios. To boli. Kocham ją. Nadal ją kocham. Ta miłość daje mi chęć do działania. Ale zostałem tu zamknięty bez swojej zgody. Muszę się pogodzić z tym, ale nie tu. Będę jeść, brać tabletki i dbać o siebie. Muszę ruszyć dalej.
Louise, jeśli gdzieś tu jesteś bądź ze mnie dumna. Kłamię jak z nut. -pomyślałem.
-Dziękuje Gabrielu że się ze mną tym podzieliłeś. -uśmiechnęła się i dała mi do zrozumienia że mogę wyjść. I wyszedłem. Wyszedłem na podwórko. Siadłem na ławce i zacząłem obmyślać plan.
Kerri, dzięki tobie mam nowy ideał mężczyzny. - Gabrielek < / 3
OdpowiedzUsuń